×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Wszystko dobrze się ułoży. O szczepieniach w Szwecji

Ewa Stanek-Misiąg

Szwecja jest bardzo racjonalnym krajem. To społeczeństwo jest zdecydowanie mniej emocjonalne i także mniej histeryczne niż społeczeństwo polskie. Szwedzi wiedzą, że szczepionki ratują i że bardzo rzadko zdarzają się też jakieś powikłania. Po prostu – mówi Katarzyna Tubylewicz, pisarka, publicystka, która mieszka w Szwecji od przeszło 20 lat.


Katarzyna Tubylewicz. Fot. arch. wł.

Katarzyna Tubylewicz: Kiedy szukałam informacji o szczepieniach w Szwecji, informacji po polsku, najczęściej wyświetlała mi się wiadomość o zgonie jednej z zaszczepionych osób. Jak Szwecja zareagowała na tę śmierć?

Katarzyna Tubylewicz: Nie był to temat, który by jakoś specjalnie absorbował szwedzkie media. Ten starszy człowiek – miał 85 lat – był bardzo schorowany, podejrzewa się, że doszło do wstrzymania pracy serca, ale sprawa jest jeszcze badana. Dużo więcej miejsca media poświęciły ostatnio temu, że kilku polityków, w tym premier Stefan Löfven, tuż po świętach wybrało się na wyprzedażowe zakupy. Wytykano im hipokryzję i nieodpowiedzialność. Premier choć w wielu przemówieniach prosił o to, by nie chodzić do galerii handlowych, sam wybrał się po jakąś brakującą część do golarki. Jeden z ministrów szukał spóźnionego prezentu dla rodziców. Jest w tym coś bardzo szwedzkiego, socjaldemokratycznego, że szef rządu idzie sam do sklepu, tak po prostu.

Szczepienia w Szwecji rozpoczęto od seniorów.

Tak. W pierwszej grupie szczepionych są osoby starsze, które albo mieszkają w tutejszych DPS-ach, albo mają opiekunów domowych. Szczepiony jest także personel zajmujący się seniorami oraz osoby dorosłe, które mieszkają z seniorami wymagającymi profesjonalnej pomocy. Tu warto dodać, że w Szwecji opieka nad starszymi ludźmi jest zorganizowana tak, że oni mieszkają we własnych domach tak długo, jak to możliwe i mają dojeżdżających pielęgniarzy i pomocników, którzy potrafią ich odwiedzać nawet 8 razy na dobę. Do DPS-ów trafiają ludzie, którym taka opieka już nie wystarcza.
Pracownicy służby zdrowia będą szczepieni na drugim etapie.

Akcja szczepienia przeciwko covidowi ma się zakończyć w połowie roku?

Mówi się o wrześniu. Choć słyszałam też optymistyczne hasła, że do czerwca. Na razie nie ma jeszcze pełnych statystyk dotyczących tego, ile osób już zaszczepiono. Mają pojawić się w przyszłym tygodniu.
Szwedzi podchodzą pozytywnie do szczepień. Co roku przeciwko grypie szczepi się w Szwecji więcej osób niż w Polsce, wśród osób powyżej 65. roku życia robi to ok. 53% ludności. Poza tym w normalnych warunkach bardzo popularne są podróże, często dalekie do Azji, do Afryki, które wymagają licznych szczepień przed wyjazdem. Działa więc bardzo dużo prywatnych punktów szczepień, które się odwiedza, żeby przyjąć zalecane szczepienia.
Nie zmieniło tego doświadczenie ze skutkami ubocznymi szczepionki przeciwko świńskiej grypie. To ta szczepionka, która nie została kupiona przez Polskę.
Epidemia świńskiej grypy wybuchła w 2009 roku. Szwecja zaszczepiła wtedy 61% społeczeństwa, w tym dzieci i młodzież. W latach 2010–2011 u 500 zaszczepionych młodych osób pojawiła się narkolepsja (choroba snu, objawia się obezwładniającą sennością w ciągu dnia oraz zaburzenia snu REM). Lekarze nadal nie są zgodni co do tego, czy choroba była wynikiem przyjęcia szczepionki, ale dużo o tym pisano. Jednak bez teorii spiskowych. Rzecz przedstawiał Anders Tegnell, dziś słynny na cały świat szwedzkie epidemiolog. 440 Szwedów otrzymało z tego tytułu odszkodowania.

Temat wrócił teraz?

No właśnie nie. Pojawiły się jakieś artykuły przypominające, ale nie miały charakteru straszenia.

…jaki mogłyby mieć, gdyby to było w Polsce? Założę się, że w Polsce mówiłoby się tylko o tym i to w wielkich emocjach.

Szwecja jest bardzo racjonalnym krajem. To społeczeństwo jest zdecydowanie mniej emocjonalne i także mniej histeryczne niż społeczeństwo polskie. Szwedzi wiedzą, że szczepionki ratują i że bardzo rzadko zdarzają się też jakieś powikłania. Po prostu. Szwedzkie opanowanie widać było na początku pandemii. Nie wprowadzono lockdownu, jedynie pewne ograniczenia, ale też nie w formie nakazu, tylko zaleceń, porad. Mam wrażenie, że to przyczyniło się też do tego, że tutaj do dziś nie czuje się paniki, jakiegoś strasznego lęku przed koroną. Dziś jest on może trochę większy niż wiosną, ale nie jest paraliżujący.
Jednocześnie Szwedzi mają świadomość popełnionych błędów. Podczas pierwszej fali pandemii nie udało się ochronić pensjonariuszy domów seniorów, umarło wtedy wielu starszych ludzi. Za to głównie Szwecja była krytykowana. Ale – jak wspomniałam – to zostało tutaj szeroko omówione. Powstał liczący kilkaset stron raport komisji, która badała jak zorganizowano walkę z wirusem. Padają w nim ostre słowa krytyki. Po tym jak zmieniono zasady, wirus przestał szaleć w domach opieki. W ostatnich dniach wprowadzono nowe prawo, które pozwala rządowi na to, by w razie potrzeby zaostrzyć restrykcje, ale na razie cały czas dominują rekomendacje i zalecenia. Obywatele traktowani są jak współpracownicy, którym się ufa, a nie wyrobnicy, których należy zmuszać do posłuszeństwa.

Szwedzki spokój wynika z zaufania do siebie, do władz?

Tak. Nie raz o tym pisałam. Poziom zaufania społecznego jest tutaj bardzo wysoki.
Tym, co odróżnia Szwecję od wielu krajów europejskich jest to, że Szwecja od ponad 300 lat nie zaznała wojny. Czasem w debatach pada słowo „fredsskadad” – „okaleczeni” przez pokój, które odnosi się do tego, że Szwedzi nie wyczuwają szybko sytuacji zagrożenia. Mają tak dużo zaufania do wszystkiego wokół, że tam, gdzie inni widzą coś, na co reagują ucieczką, czy np. wprowadzeniem szybkich ograniczeń, oni uważają, że wszystko dobrze się ułoży. To może być czasem słabość, choć akurat ja, będąc wyczulona na to, jak strach źle wpływa na ludzi, jak ich ogranicza i często też ogłupia, myślę, że brak reakcji lękowych ma w sobie dużo dobrego.
Uważam też, że w szwedzkim społeczeństwie bardzo wysoko ceni się otwartość, może nie tę międzyludzką, ale tę, która ma związek z demokracją i łączy się to z iście stoicką akceptacją tego, że taka postawa ma swoją cenę. Widać to było w czasie kryzysu uchodźczego w 2015 roku. Szwecja przyjęła wtedy najwięcej uchodźców per capita w Europie, prawie 160 tys. osób. Wiązało się to z wieloma trudnościami, z problemami logistycznymi, np. mieszkaniowymi, problemami z wprowadzeniem tych ludzi na rynek pracy. Wzrosło potem poparcie dla partii antyimigranckiej, co dowodzi, że jest w społeczeństwie jakiś niepokój, jakaś niechęć, ale jednocześnie większość społeczeństwa nadal akceptuje otwartość na uchodźców i polityka migracyjna nie uległa wielkim zmianom. Otwartość jest w Szwecji jedną z najważniejszych wartości.
Pokazała to też pandemia. Władze postanowiły nie zamykać społeczeństwa, dać obywatelom wybór, co ma oczywiście swoją cenę, choć jednocześnie to absolutnie nie jest i nigdy nie było tak, że w Szwecji nie walczono z pandemią, że ludzie żyli zupełnie zwyczajnie. Większość Szwedów nawet latem pracowała z domu, życie towarzyskie zamarło, ludzie ograniczają podróże i tak dalej. Liczba zgonów jest dość wysoka, ale na koniec pandemii może się okazać, że procentowo nie będzie ona odbiegać od innych krajów. Co więcej, szwedzka służba zdrowia w mniejszym stopniu niż np. służba zdrowia w Polsce zamykała się na pacjentów z innymi chorobami. W Szwecji nie zaobserwowano więc gwałtownego wzrostu zgonów na inne choroby niż COVID-19, a w Polsce to zjawisko stało się jesienią bardzo widoczne.

Według stanu na 08.01.2021 Szwecja ma 914 zgonów na 1 mln mieszkańców, Polska 808.

Szwedzcy epidemiolodzy od początku powtarzają, że o skutkach pandemii będzie można mówić dopiero wtedy, gdy pandemia się skończy, że szybkie wyciąganie wniosków z reguły prowadzi do błędnych decyzji. W tej chwili w Szwecji liczba zgonów ani nie rośnie lawinowo, ani nie jest tak wysoka jak wiosną, bo wprowadzono wiele zmian w metodach walki z pandemią. Poczekajmy do jej końca. Poza tym pamiętajmy, że pandemia i lockdowny to całe spektrum problemów. Szwedzkie dzieci nie straciły roku szkoły, bo nigdy nie zamknięto podstawówek, a licea też tylko okresowo pracowały na dystans. Prawdopodobnie tutaj mniej ludzi straciło i straci pracę, mniej straci też dorobek życia. Być może mniej zapadnie na depresję z powodu zbyt długiej izolacji. O tym wszystkim też należy pamiętać.

Kto odpowiada w Szwecji za realizację planu szczepień? Czy media relacjonują przebieg tej akcji?

Muszę powiedzieć, że nie ma specjalnie wielu artykułów na ten temat. Za strategię szczepień odpowiada Agencja Zdrowia Publicznego, a za realizację szczepień poszczególne regiony.
Uruchomiono bardzo dobrą stronę internetową, na której można znaleźć informacje dotyczące szczepień, z odpowiedziami na pytania np. o to, czy jak się jest chorym, to można się zaszczepić, albo gdzie zgłaszać ewentualne powikłania po szczepieniu.
W Szwecji wszelkie decyzje są zawsze podejmowane przez grupę, instytucję, wielu ludzi, tutaj działa się kolektywnie. To nie jest tak, że Anders Tegnell jednoosobowo odpowiada za walkę z koroną. On jest tylko twarzą instytucji. Żadne szwedzkie miasto nie ma burmistrza, czy prezydenta, którego – gdy coś funkcjonuje nie tak – można obarczyć za to odpowiedzialnością. Odpowiedzialność ma zbiorowy charakter. W trakcie pandemii też.

Czy społeczeństwo jest informowane o postępach akcji szczepień?

Usiłowałam przed naszą rozmową znaleźć licznik szczepień. Nie udało mi się, choć znalazłam w końcu artykuł o zaszczepieniu pierwszych 40 tys. ludzi. Mam wrażenie, że na tym też polega różnica między prasą szwedzką a polską, tutaj nie ma tak silnego skupienia cały czas na pandemii. Pisze się o niej oczywiście codziennie, ale nie ma podkręcania atmosfery.

Skąd będzie Pani wiedziała, że przyszła Pani kolej na szczepienie?

Zapewne dostanę informację pocztą tak, jak to się dzieje w przypadku różnych badań, które należy cyklicznie powtarzać. Państwo bardzo o to dba. Dostaje się wezwania i się na te badania idzie.
Jestem zdrowa i jeszcze dość młoda, więc spodziewam się szczepienia dopiero latem. Nie mogę powiedzieć, że mnie to oczekiwanie jakoś specjalnie stresuje.
Zdaję sobie sprawę z tego, że COVID-19 jest niebezpieczną, mało znaną chorobą, że zabija też ludzi młodych i wysportowanych, statystyki jednak pokazują, że ciężko chorują przede wszystkim ludzie starsi z chorobami współtowarzyszącymi. Nie należę do tej grupy. Jestem przekonana, że gdybym zachorowała, to dość szybko się wyleczę.
Myślę, że takie spokojnie podejście jest ważne. Nauka udowadnia, że długotrwały strach, długotrwały stres zmniejszają odporność organizmu. Kreowanie atmosfery zagrożenia, także przez media, powoduje, że ludzie mogą mieć poczucie, że żyjemy w czasach apokalipsy. To moim zdaniem tylko pogłębia problem, jaki mamy z pandemią, a są one przecież i tak ogromne.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

Katarzyna Tubylewicz – pisarka, publicystka i tłumaczka literatury szwedzkiej, nauczycielka jogi. Mieszka w Szwecji od 2000 roku. Jej najnowsza reporterska książka – „Samotny jak Szwed? O ludziach Północy, którzy lubią bywać sami” – ukaże się w lutym.

 

13.01.2021
Zobacz także
  • Jedyny sposób
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta