Likwidacja NFZ
Kluczowym elementem programu Narodowej Służby Zdrowia ma być likwidacja systemu ubezpieczeniowego. Projekt ustawy w tej sprawie już powstał, a bardzo roboczą wersję zaprezentowała na początku roku premier. Ale to nadal raczej szkic niż gotowa regulacja.
Leczenie Polaków ma być finansowane z Państwowego Funduszu Celowego „Zdrowie”. Będzie to fundusz celowy budowany m.in. z części wpływów z podatku dochodowego od osób fizycznych oraz dotacji z budżetu państwa (która ma uzupełniać środki do docelowego poziomu 6% PKB w 2025 r.). Plan finansowy PFC „Zdrowie” będzie załącznikiem do ustawy budżetowej. Funduszem ma zarządzać minister zdrowia.
Po likwidacji NFZ zdecydowana część jego kompetencji trafi w ręce ministra. W miejsce oddziałów powstaną Wojewódzkie Urzędy Zdrowia bezpośrednio podległe ministrowi zdrowia. Warto zaznaczyć, że NFZ ma relatywnie bardzo niskie koszty administracyjne – wynoszą poniżej 1% całkowitych przychodów tej instytucji (plan kosztów na 2017 r. to 750,5 mln zł), z czego mniej niż połowa to wynagrodzenia. Koszty administracyjne centrali funduszu w tym roku, to 236 mln zł i w nich zawierają się też m.in. usługi zlecone, np. IT. Podobne instytucje w innych państwach generują minimum kilka procent kosztów. Zdaniem ekspertów po przekształceniu koszty wzrosną, ponieważ szpitale działające w oparciu o ryczałt trzeba będzie kontrolować w zakresie liczby realizowanych procedur i ewentualnego segregowania pacjentów (są obawy, że odsyłani będą bardziej kosztochłonni). Kontrolerów brakuje.
Składka ubezpieczeniowa na ochronę zdrowia zastąpiona ma zostać wpływami z podatku dochodowego. W projekcie pozostawiono puste miejsce, nie podając, jaki procent PIT miałby trafiać na zdrowie. Wiadomo jednak, że ma to być więcej niż obecnie. Teraz płacimy 9% pensji, ale aż 7,75% odliczamy z PIT. Eksperci uważają, że aby nowy system się bilansował, obciążenia muszą wzrosnąć o przynajmniej 1–1,5 pkt proc.
Plusy:
Nowy podział kompetencji ma sprawić, że będzie jedna konkretna osoba odpowiedzialna za opiekę zdrowotną i skończy się przerzucanie odpowiedzialności i spory na linii MZ – NFZ.
Uproszczenie przepisów, m.in. mniej obowiązków dla pracodawców.
Ewentualne oszczędności po stronie kosztów poboru i ewidencjonowania składek. W tegorocznym planie finansowym NFZ zaplanowano na to blisko 144 mln zł, z tego 141 mln zł ma trafić do ZUS (zastąpi go administracja skarbowa).
Jeśli składkę zastąpi odliczenie z podatku, to płacić na zdrowie będą także pracujący na umowach o dzieło, wzrosnąć może też kwota ściągana od przedsiębiorców, którzy płacą jednakową składkę na zdrowie niezależnie od dochodów (danina na zdrowie zacznie od nich zależeć).
Minusy:
Dużym zagrożeniem jest ryzyko wyparcia potrzeb zdrowotnych przez inne ważne politycznie cele – np. potrzeby obronności czy polityki prorodzinnej. Jak pokazują doświadczenia innych państw UE, budżetowo finansowane systemy ograniczały wydatki na zdrowie w czasie kryzysu finansowego, a w systemach ubezpieczeniowych wydatki były utrzymane lub wręcz – jak w Polsce – rosły.
Budżetowe finansowanie w połączeniu z siecią szpitali może powodować, że wina za ewentualne niedobory w dużej mierze zostanie przerzucona na szpitale. Teraz mówią: kontrakt się skończył. Przy ryczałcie mają przyjąć wszystkich.
Nieoszacowane koszty. Projekt – w wersji zaprezentowanej przez premier Szydło – nie zawierał oceny skutków regulacji, w tym kosztów zmian. Teoretycznie oddziały wojewódzkie NFZ mają być przekształcone w nowe urzędy. A z centrali Funduszu część pracowników przejdzie do pracy do MZ wykonywać zadania zbliżone do dotychczasowych. Zmiany tabliczek, wizytówek, stron internetowych, umów z placówkami oraz pracownikami itp. będą kosztować przynajmniej kilka milionów złotych.
Brak rozstrzygnięć w sprawie rolników niepłacących PIT.