Czy koronawirus zwiększył śmiertelność?

Małgorzata Solecka
mp.pl

W marcu 2020 roku zmarło w Polsce mniej osób, niż wynosi średnia dla tego samego miesiąca w poprzednich pięciu latach. I niemal tyle samo, co w marcu 2019 roku.

Fot. pixabay.com

We Włoszech od początku marca do pierwszych dni kwietnia zmarło o jedną piątą osób więcej, niż wynosi pięcioletnia średnia dla analogicznego okresu. W Wielkiej Brytanii między 4 a 10 kwietnia odnotowano śmiertelność wyższą od pięcioletniej średniej dla tego tygodnia o ponad 40 proc. A w Polsce? W Polsce zmarło w marcu 2020 r. niemal tyle samo osób, co rok wcześniej. I nieco mniej, niż wynosi pięcioletnia średnia.

W przeciwieństwie do wielu krajów europejskich w Polsce nikt takich danych opinii publicznej nie podaje. Policzyliśmy więc sami, sięgając do „Roczników demograficznych” GUS od roku 2016 (dane za 2015 rok). Średnia pięcioletnia liczby zgonów dla marca za lata 2015-2019 to 37 156.

Tymczasem, jak wynika z danych, które Ministerstwo Cyfryzacji przekazało do GUS, w tym roku w marcu zmarło w całym kraju 36 557 osób. Dane pochodzą z urzędów stanu cywilnego z całego kraju. Zgonów było jedynie o 213 więcej niż rok wcześniej. Różnica między marcem 2020 a średnią z poprzednich pięciu lat jest nieco większa – 559. Warto jednak zauważyć, że średnią pięcioletnią mocno zawyżają dane z 2018 roku, kiedy to liczba zgonów wyniosła aż 40700.

Czy na podstawie danych za marzec można uznać, że koronawirus w Polsce nie przełoży się na wzrost śmiertelności? Według dr. Tadeusza Jędrzejczyka, specjalisty w dziedzinie zdrowia publicznego i byłego prezesa Narodowego Funduszu Zdrowia, bardziej miarodajne będą dane dotyczące liczby zgonów za kwiecień – choćby ze względu na to, że w Polsce epidemia koronawirusa zaczęła „przyspieszać” dopiero w drugiej połowie marca.

Polska nie ma precyzyjnych narzędzi, które pozwolą – tak jak to się dzieje niemal na bieżąco w Wielkiej Brytanii – nie tylko monitorować wskaźniki śmiertelności, ale analizować ich przyczyny (brytyjski urząd statystyczny oszacował, że koronawirus odpowiadał za ponad jedną trzecią wszystkich zgonów zanotowanych w Anglii i Walii w pierwszym tygodniu kwietnia i za ponad trzy czwarte rekordowego wzrostu liczby zgonów w stosunku do średniej pięcioletniej). Można zaryzykować twierdzenie, że w związku z kiepską jakością raportowania przyczyn zgonów nie będziemy mogli jeszcze długo – być może nawet nigdy – podać precyzyjnych informacji o udziale zgonów z powodu zakażenia koronawirusem.

Brak informacji sprzyja spekulacjom. W Rzeszowie, jak informowała niedawno lokalna „Gazeta Wyborcza” na podstawie danych z Urzędu Stanu Cywilnego liczba zgonów zarejestrowanych w marcu 2020 zwiększyła się w stosunku do marca 2019 roku o 38 proc. Dziennik sugerował również, że choć w tym okresie nie odnotowano w mieście żadnego zgonu z powodu COVID-19, wzrosła liczba zgonów z powodu niewydolności oddechowej. Ma to być dowód na ukrywanie faktycznej liczby zgonów z powodu zakażenia koronawirusem.

Dane ze stolicy Podkarpacia są jednak, jak się wydaje, odosobnione. Wysłaliśmy pytania do urzędów miast (nie wszystkie odpowiedziały), jak wygląda porównanie statystyk dotyczących liczby zgonów w lutym i marcu 2020 z analogicznym okresem w roku poprzednim. Pytaliśmy również o luty, bo – jak oceniają eksperci – wirus mógł dotrzeć do Polski nawet w styczniu, więc przynajmniej w teorii mógł również wpłynąć na większą śmiertelność.

Jak przedstawiają się dane dotyczące liczby zgonów w poszczególnych miastach? W Warszawie w lutym 2020 roku wystawiono 1637 aktów zgonu, rok wcześniej – 1718. Natomiast w marcu tego roku zgonów odnotowano więcej (1756) niż rok wcześniej (1606) – wzrost o niemal 10 proc. W Poznaniu zarówno w lutym, jak i w marcu 2020 roku liczba zgonów była nieznacznie większa niż rok wcześniej: luty – 637 vs. 618, marzec – 648 vs. 606.

Minimalne różnice, poniżej 5 proc., między liczbą zgonów w 2019 i 2020 roku w dwóch analizowanych miesiącach zanotowano w Gdyni.

Z kolei w Szczecinie i Krakowie w lutym 2020 roku zanotowano wyraźnie mniej zgonów niż w tym samym miesiącu rok wcześniej, a w marcu zgonów było niemal tyle samo. Dane dla Szczecina to 432 vs. 496 (luty) i 478 vs. 473 (marzec), zaś dla Krakowa 836 vs. 942 (luty) i 861 w dwóch marcowych miesiącach. W Łodzi w lutym 2020 roku zgonów zanotowano wyraźnie mniej niż rok wcześniej (878 vs. 936), za marzec dane były niemal dokładnie odwrotne (935 vs. 867). Podobnie było w Lublinie 403 vs. 437 (luty) i 461 vs. 396 (marzec) i Białymstoku – 312 vs. 340 (luty) i 355 vs. 307 (marzec).

We Wrocławiu zarówno w lutym, jak i w marcu 2020 roku zanotowano mniejszą liczbę zgonów niż rok wcześniej: 665 vs. 775 (luty) i 643 vs. 678.

Warto pamiętać o efektach odłożonych w czasie. Bo być może nie będziemy w stanie – z ogólnej liczby zgonów – wyodrębnić tych, którym można było zapobiec, ale nie zapobieżono z powodu koncentracji, przez kilka tygodniu, wyłącznie na leczeniu COVID-19 – zgonów z powodu odłożonych badań, operacji, niewdrożonych procedur medycznych. Część z nich być może już nastąpiła, do niektórych dojdzie zapewne w najbliższych miesiącach, choć ten efekt może być również odłożony w czasie – na przykład w obszarze zaburzeń psychicznych prowadzących do prób samobójczych.

25.04.2020
Wybrane treści dla Ciebie
  • Przeziębienie, grypa czy COVID-19?
  • Koronawirus (COVID-19) a grypa sezonowa - różnice i podobieństwa
  • Test combo – grypa, COVID-19, RSV
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta