Wielkanoc to był czas, kiedy wszyscy mogli się najeść do syta. Zanim to jednak nastąpiło, należało pościć. Post rozpoczynał się w Środę Popielcową i trwał 40 dni.
Fot. Pixabay.com
Jeden z mało znanych zwyczajów Środy Popielcowej polegał na pozbyciu się z domu wszystkich garnków (patelni, rondelków) do smażenia i duszenia potraw, zwłaszcza mięsnych. W praktyce sprowadzało się do wyrzucenia garnków przez okno, wyniesienia ich do ogrodu lub czasowego przeniesienia na strych. Równocześnie naczynia, które pozostały w kuchni, trzeba było bardzo dokładnie umyć, aby nie pozostała na nich nawet odrobina tłuszczu lub wywarów mięsnych.
Od tego momentu niedozwolone było spożywanie mięsa, smalcu, masła, jaj, mleka, śmietany i serów. Mięso zastępowano grzybami, które dodawano zarówno do pierogów, jak i bigosu. Zamiast grzybów do tradycyjnego bigosu dodawano także groch. Ponadto w kuchni wykorzystywano takie produkty, jak kapustę, brukiew, rzepę, ziemniaki i kasze. W tym czasie popularna była gęsta zupa, podstawę której stanowiła rozgotowana kapusta kiszona, brukiew oraz suszone śliwki. Chleb smarowano powidłami lub moczono w oleju roślinnym. Wystrzegano się wszelkich słodyczy i miodu, a kawę pito bez dodatku cukru. Dozwolone były jedynie małe ciasteczka zwane wiekuistymi, ponieważ były gotowe do spożycia po pół roku od ich upieczenia. W tym czasie ze stołu nie znikał śledź i postny żur. Nie ma się co dziwić, że po tak długim okresie postu produkty te budziły negatywne emocje. W bardziej zamożnych domach z ryb spożywano także sandacze i jesiotry.
Jednym ze sposobów podkreślenia niechęci do dwóch kulinarnych symboli postu był pogrzeb śledzia i żuru. Ceremonia odbywała się zazwyczaj w Wielki Piątek wieczorem lub w Wielką Sobotę rano. Zabawa ta miała radosny charakter, a uczestniczyła w nim głównie młodzież. Polegała ona na powieszeniu garnka z żurem oraz rybich szkieletów na drzewie, a następnie zrzucaniu tych symboli postu na ziemię. Co gorsza, młody chłopiec, który po raz pierwszy brał udział w „pogrzebie”, oblewany był żurem. Na zakończenie potłuczony gar po żurku i rybie szkielety zakopywano w ziemi.
Po tym wszystkim nie pozostawało już nic innego, jak zasiąść w Niedzielę Wielkanocną do suto zastawionego stołu. Obok jajek i żurku (ale już niepostnego) na stole pojawiały się mięsa, których do tej pory należało się wystrzegać. Tradycyjnie serwowano dziczyznę, dania z wołowiny, cielęciny i wieprzowiny. Z wędlin podawano szynkę wieprzową z kością, kiełbasy, w tym również kiełbasę białą. Popularne były także pasztety, które serwowano z chrzanem, ćwikłą lub sosem tatarskim. Nieodzowne na wielkanocnym stole były także słodkie wypieki: babki drożdżowe, mazurki, sernik i placki z bakaliami.
Źródło
http://lowicz.gosc.pl/http://magazyn-kuchnia.pl/magazyn-kuchnia/1,121951,11476812,Wielkanocne_tradycje.html