×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Leczyć chorobę, a nie objawy

Jakub Grzymek
Kurier MP

– Przeciętny pacjent bariatryczny mógłby chodzić po kolei do 10 lekarzy. Jeden by leczył cukrzycę, inny nadciśnienie, trzeci zmiany zwyrodnieniowe. Albo można udać się do jednego, chirurga, i zlikwidować wszystkie te choroby – mówi dr hab. Maciej Michalik, prof. UWM w Olsztynie, przewodniczący Sekcji Chirurgii Metabolicznej i Bariatrycznej Towarzystwa Chirurgów Polskich.

Fot. Marcin Stępień / Agencja Gazeta

Jakub Grzymek: Otyłość prowadzi do zespołu metabolicznego, choroby „cichej śmierci”. Czyli – upraszczając – otyłość to... choroba. Na czym ona polega?


Dr hab. n. med. Maciej Michalik. Fot. Łukasz Giza / Agencja Gazeta

Dr hab. n. med. Maciej Michalik: Do końca tego nie wiemy i na tym polega problem. Dlatego otyłością zajmują się chirurdzy, którzy poprzez zmiany w przewodzie pokarmowym sprawiają, że człowiek dość gwałtownie chudnie, szczególnie w ciągu pierwszych dwóch lat po operacji.

Natomiast prawdziwym problemem otyłości są choroby towarzyszące. Nie same nadmierne kilogramy, bo to – można powiedzieć – swojego rodzaju defekt kosmetyczny. Otyłość skraca życie średnio o 20 lat właśnie w wyniku chorób towarzyszących. Przez otyłości umiera więcej ludzi niż z powodu nowotworów czy chorób serca u ludzi nieotyłych. Jest obecnie pierwszą przyczyną zgonów.

Przeciętny pacjent bariatryczny ma kilka chorób towarzyszących: cukrzycę typu 2, nadciśnienie, bezdech senny, niepłodność, zaburzenia hormonalne, zmiany zwyrodnieniowe stawów, a także większe ryzyko nowotworu czy nagłej śmierci sercowej. Taki człowiek mógłby chodzić po kolei do dziesięciu lekarzy. Jeden by leczył cukrzycę, inny nadciśnienie, trzeci zmiany zwyrodnieniowe w kręgosłupie, a onkolog – raka. Albo można udać się do jednego lekarza – chirurga – i zlikwidować wszystkie te choroby.

Coraz częściej operuje się bariatrycznie pacjentów z cukrzycą typu 2, a Polskie Towarzystwo Diabetologiczne zamieściło w wytycznych chirurgię metaboliczną jako opcję leczenia. Dlaczego?

Leczenie cukrzycy jest problematyczne. Można to robić zachowawczo i... leczyć tak naprawdę objawy. To tak, jakby ktoś leczył próchnicę tabletkami przeciwbólowymi – zniesiemy ból, ale to nie jest leczenie.

Natomiast jeżeli wkracza chirurg, który powoduje zmiany w kaskadzie inkretyn, a te sprawią, że pacjent przestanie mieć cukrzycę, leczymy samą chorobę. I to nawet już w pierwszej czy drugiej dobie po operacji, kiedy nie można tego wytłumaczyć utratą wagi ciała. Bo pacjent, który waży 200 kg, w pierwszej czy drugiej dobie po operacji nie traci na wadze. Dlatego nie tłumaczymy tego utratą tłuszczu, tylko pewną kaskadą inkretynową. I choć mechanizmy te nie są jeszcze dokładnie poznane, znamy ich skutki. Jeżeli człowiek przestaje cierpieć na cukrzycę, nadciśnienie, bezdech senny, zaburzenia hormonalne, to średnia długość jego życia znacznie się wydłuży.

Poza tym to leczenie jest niezwykle efektywne ekonomicznie. Jeżeli policzymy, ile pacjent z cukrzycą przez 20-30 lat wyda na jej leczenie, a potem jeszcze na leczenie kolejnych chorób wygenerowanych przez cukrzycę (np. stopa cukrzycowa, retinopatie i ślepota, niewydolność nerek), okaże się, że wydanie ok. 12 tys. zł na zabieg operacyjny ma ogromny sens ekonomiczny. Bo przecież w ciągu 1-3 lat ten człowiek przestanie brać leki na cukrzycę i nadciśnienie, nie pojawi się na izbie przyjęć 10 razy w roku, o lekarzu rodzinnym nie wspominając. Co więcej, nie przejdzie też na rentę. A przecież chorzy nie pracują, co generuje olbrzymie koszty, o których się w Polsce nie mówi.

Każdego pacjenta z otyłością można kwalifikować do operacji bariatrycznej? Czy najpierw należy zacząć od metod zachowawczych?

To kolejne nieporozumienie – nie ma konieczności stosowania metod zachowawczych, z prostej przyczyny: one są po prostu nieskuteczne. Potwierdziło to zresztą opublikowane w „NEJM” skandynawskie badanie SOS, w którym wykazano, że skuteczność metod zachowawczych sięga od 2 do 6%.

W wyniku leczenia zachowawczego można stracić 5-10% nadmiaru wagi ciała. Jeśli mówimy o pacjencie 200-koligramowym, który straci nawet 10% wagi, to będzie ważył 180 kg. A leczenie zachowawcze organizm odczytuje jako wyniszczenie. Inkretyny uruchamiają mechanizmy obronne, organizm zwiększa wydzielanie greliny i człowiek zaczyna czuć głód. Stąd efekt odbicia i efekt jojo. Pacjent po roku, kiedy straci 20 kg, odczuwając nieposkromiony głód, wraca do poprzedniej wagi, a potem – dokłada jeszcze 10-20 kolejnych kilogramów.

Z kolei z badania kanadyjskiego, w którym przez 5 lat śledzono losy 5 tys. otyłych osób, które się nie zoperowały, i porównano je z losami 5 tys. zoperowanych pacjentów, wynika, że śmiertelność w grupie nieoperowanych była o 89% większa niż w drugiej grupie.

14.06.2016
strona 1 z 2
Zobacz także
  • Bariatria w koszyku
  • Lekarz rodzinny a poradnictwo dietetyczne
  • Leczenie otyłości - trudne wyzwanie
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta