×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Skup się na faktach

Ewa Stanek-Misiąg

Myślisz cały czas o tym, że w Polsce też wybuchnie wojna? Na jakiej podstawie tak uważasz? Czy przemawiają za tym jakieś fakty? Nie? Więc nie bądź, jak ten człowiek, który na hasło „pożar” wyskoczył z okna, podczas gdy nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo. Nie pozwalaj sobie na panikę – radzi psycholog, Ewa Woydyłło-Osiatyńska.


dr Ewa Woydyłło-Osiatyńska, fot. A. Zemanek

Ewa Stanek-Misiąg: Od kilku tygodni widzimy, uczestniczymy w akcji niesienia pomocy uchodźcom z Ukrainy. Skąd ten przypływ sił w społeczeństwie zmęczonym pandemią?

Ewa Woydyłło-Osiatyńska: Zjawisko wzajemnej pomocy jest uwarunkowane neurofizjologicznie. Kiedy widzimy, że komuś dzieje się krzywda, odczuwamy współczucie, okazujemy troskę. Odpowiadają za to – odkryte zresztą całkiem niedawno – neurony lustrzane.
Kiedy Rosja zaatakowała Ukrainę zobaczyliśmy, że przy wszystkich zmartwieniach i troskach, mamy jednak ciepłą wodę w kranie, podczas gdy nasi sąsiedzi mają piekło. To podniosło temperaturę empatii i spowodowało przypływ sił. Ten zryw jest niezwykły, piękny. Miliony Polek i Polaków kombinują, jak by tu znaleźć dla kogoś lekarstwo, mieszkanie, pracę. To jest masowa akcja.
Pół roku temu mogło być podobnie na granicy z Białorusią. Ludzie ruszyli na ratunek, ale ich powstrzymano. Zaczęły się zatrzymania, aresztowania, wprowadzono stan wyjątkowy, przedłużony po cichutku parę tygodni temu do końca czerwca. Od spotkanych niedawno na manifie w Warszawie dziewcząt z Podlasia wiem, że mieszkańcy niosący pomoc nadal są nękani. Służby sprawdzają bagażniki, jeśli ktoś wiezie śpiwór, to go rekwirują.

Dziękuję, że przypomniała Pani o tym, że na granicy z Białorusią też są uchodźcy.

I cały czas jest wielu ludzi, głównie młodych, bardzo zaangażowanych w pomoc. Niesienie pomocy niebywale buduje człowieka, podnosi poczucie sprawczości.

Ale ma też pułapki. Jak się ich ustrzec?

Mimo swojej wspaniałości ratowanie innych może być groźne. Przypomina mi się tu śmierć Jana Lityńskiego, który skoczył do jeziora ratować swojego psa i utonął. Nie miał kwalifikacji ratownika wodnego. Nie wiem, czy w ogóle umiał pływać. Na fali emocji wywołanych przez czyjeś nieszczęście, emocji uzasadnionych biologicznie – bo zapisane mamy nie tylko dbanie o własną skórę, ale też pilnowanie wspólnoty, w tym wypadku wspólnoty przeciwników Putina – można popełnić tragiczne w skutkach błędy. Posłużę się przykładem. Siedzę sobie w domu w fotelu i nagle wpada sąsiad, krzycząc: „Pożar!”. Przed oczami staje mi od razu obraz, jak ginę lizana płomieniami ognia i duszona gęstym dymem. Muszę się ratować, więc otwieram okno i skaczę, zapominając, że mieszkam na 10 piętrze. A potem okazuje się, że to nie był żaden pożar, po prostu sąsiadowi z parteru spalił się czajnik.
Panika wywołana przez strach, własny lub cudzy, jest bardzo złym doradcą. Należy studzić emocje, uruchamiać płaty czołowe – siedzibę rozwagi, rozsądku, koncentracji, myślenia, umiejętności wybierania strategii. Można bez namysłu pojechać na granicę, wziąć do swojego fiata uno 4 osoby, przywieźć do domu, odstąpić im łóżka, a własne dzieci przenieść do babci, albo pościelić im na podłodze, „bo goście są ofiarami wojny” i dopiero po jakimś czasie zauważyć, że dzieci są niewyspane, nie odrobiły lekcji, rodzina nie może tak dalej funkcjonować.
To jest trudny czas. Wiele osób bierze na siebie za dużo, a robi tak, ponieważ brakuje u nas koordynacji pomocy. Nie mamy lidera, mądrego lidera.

Kiedy wybuchła pandemia, eksperci – w tym Pani – radzili, by skupić się na tym, co zależy od nas. Myć często ręce, nosić maseczki, zachowywać dystans społeczny. Potem doszło do tego szczepienie. Co robić wobec wojny, która jest jeszcze bardziej nieprzewidywalna niż pandemia?

W sytuacjach, które powodują wzrost poziomu stresu – nieważne, czy jest on związany z tym, że boję się wojny, czy z tym, że boję się o swoją mamę, która może zachorować na covid i umrzeć – należy wrócić do elementarza. Jeśli nie zostaliśmy go nauczeni jako dzieci, to możemy nadrobić jako dorośli. Elementarzem nazywam wiedzę na temat tego skąd się biorą emocje, jak się wyrażają i jak sobie z nimi radzić. Emocje są pochodną myśli. W pierwszej kolejności należy więc zająć się swoimi myślami. Myślisz cały czas o tym, że w Polsce też wybuchnie wojna? Na jakiej podstawie tak uważasz? Czy przemawiają za tym jakieś fakty? Nie? Więc nie bądź, jak ten człowiek, który na hasło „pożar” wyskoczył z okna, podczas gdy nie groziło mu żadne niebezpieczeństwo. Nie pozwalaj sobie na panikę. Słuchaj ludzi, którzy mają wiedzę opartą na faktach, czytaj gazety, które publikują rzetelne teksty. Skup się na faktach. Oddzielaj fakty od wyobrażeń, przypuszczeń, proroctw. Faktem jest na przykład to, że nie mamy roku 1939, tylko 2022 i należymy do NATO.
Żyjemy w poczuciu zagrożenia, ale wciąż możemy pójść z dzieckiem do zoo, wziąć psa na spacer, poczytać mamie, która ma kłopoty ze wzrokiem. Możemy zrobić porządek w szafie albo wyrwać chwasty z grządki. Zaprowadzanie ładu w otoczeniu jest też zaprowadzaniem ładu w sobie. To jest takie dyktando behawioralne.
Im trudniejsze wyzwanie, a teraz jest naprawdę trudno, tym bardziej potrzebny jest nam spokój. Ocena realistyczna, a nie histeryczna. Rozwaga. Nie możesz przewidzieć tego, co zrobi Putin. Nikt tego nie wie. Ale możesz przewidzieć, że gdy ugotujesz zdrowy, pożywny obiad i zjesz go razem z bliskimi w przyjaznej atmosferze, to wszyscy na tym zyskacie, będziecie spokojniejsi. Należy przewidywać to, co zależy od nas, a nie to, co zależy od tsunami.

Jak rozmawiać o wojnie z dziećmi?

Dzieci wszystkimi czułkami odbierają to, co się dzieje, widzą nasz strach. Należy być bardzo ostrożnymi w stosunku do dzieci, ponieważ dzieci mają fantazję, która jest dużo groźniejsza od wyobraźni. Wyobraźnia czerpie z doświadczeń, a fantazja nie ma żadnych ograniczeń. Dlatego dziecko prosi: „Mama, nie gaś światła, bo potwór wyjdzie spod łóżka”. W fantazji wszystko jest możliwe, nie ma różnicy między tym, co jest naprawdę, a tym, co się tylko wydaje. Trzeba bardzo dbać o to, by dzieci nie zaczęły myśleć i śnić o wojnie. Odradzam pogadanki, które dorośli tak bardzo lubią, namawiam natomiast do słuchania i pytania: „Czego się boisz?”, „Czy jak zostawię światło zapalone, to smok nie przyjdzie?”. Jeśli światło ma sprawić, że smok nie przyjdzie, to zostawmy światło. Jednocześnie sami siebie wtedy uspokoimy.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

Ewa Woydyłło-Osiatyńska – dr psychologii, terapeutka uzależnień, autorka książek, ostatnio nakładem Wydawnictwa Literackiego ukazała się „Droga do siebie. O poczuciu wartości”

01.04.2022
Zobacz także
  • Panika – jak sobie z nią radzić w sytuacji wojny
  • Epoka wzbudzania lęku
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta