×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Gruźlica - uśpiony problem?

Renata Kołton
Kurier MP

Na podstawie zapadalności w innych krajach możemy wnioskować, że mamy już znacznie więcej chorych niż wynika z oficjalnych statystyk. Nie wiemy, ile jest już w Polsce utajonych infekcji gruźlicy, które za chwilę mogą przybrać postać aktywnej choroby – mówi dr Katarzyna Kruczak z Kliniki Pulmonologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie.


Fot. Tomasz Waszczuk/Agencja Gazeta

Renata Kołton: Współczynnik zapadalności na gruźlicę w Polsce maleje od wielu lat, w 2018 roku wyniósł 14,3 nowych zachorowań na 100 tys. mieszkańców. Czy możemy powiedzieć, że mamy tę chorobę pod kontrolą?

Dr Katarzyna Kruczak: W Polsce rzeczywiście obserwujemy sukcesywny spadek zachorowalności na gruźlicę. Wskaźniki wyliczane na podstawie zgłaszanych przez szpitale, potwierdzonych przypadków, mają trend zniżkowy. Zbliżamy się pod tym względem do krajów takich jak Niemcy czy Szwecja. Rzeczą, która jednak niepokoi, są nowe zachorowania obserwowane w populacji cudzoziemców. W 2017 roku odnotowaliśmy 108 nowych zachorowań wśród imigrantów, 2018 roku - 97. Stanowili oni wprawdzie tylko niecałe 2% w całej populacji chorych na gruźlicę w Polsce, ale obawiamy się, że liczba zachorowań w tej grupie może rosnąć.

Dlaczego?

Duża grupa imigrantów przybywa do Polski z regionów o znacznie wyższym stopniu zapadalności na gruźlicę niż u nas. Przykładem mogą być Ukraina, gdzie współczynnik ten wynosi 71,4/100 tys., i Rosja ze współczynnikiem równym 79,3/100 tys. Z analizy zachorowań na gruźlicę wśród imigrantów w Polsce w latach 2012-2019 wynika, że chorowali na nią przedstawiciele 28 narodowości, z czego 35% stanowili Ukraińcy, 14% Rosjanie, 9% Wietnamczycy.

Bardzo niepokojącym czynnikiem, jest stosunkowo częste występowanie u tych pacjentów gruźlicy lekoopornej, w tym wielolekoopornej, czasami śmiertelnej. Najczęściej obcokrajowiec chorujący na gruźlicę w Polsce to młody mężczyzna z Ukrainy z gruźlicą typu Beijing.

W swojej praktyce lekarskiej leczyła już Pani takich pacjentów?

Tak, to akurat były młode kobiety. Pierwsza z nich to studentka jednej z krakowskich uczelni, druga przyjechała do Polski z mężem, który pracuje w branży IT. Zgłosiły się do szpitala, kiedy choroba była już bardzo zaawansowana. Na szczęście obie udało się uratować. Początkowo leczone były w Małopolskim Szpitalu Chorób Płuc i Rehabilitacji w Jaroszowcu, następnie w Szpitalu Uniwersyteckim w Krakowie. Kiedy na uczelni rozeszła się informacja, że dziewczyna ma gruźlicę, wybuchła mała panika. Pacjentka musiała wcześniej długo kaszleć i silnie prątkować, zmiany w jej płucach były bardzo duże, więc ryzyko, że mogła kogoś zarazić, choćby na ćwiczeniach w grupie, było całkiem realne. Kilkaset osób chciało się potem badać, ale nawet nie wiedzieli, gdzie mają się zgłaszać. Osoby z kontaktu zostały w końcu przebadane i sprawa ucichła. Ale widać, że pomału zapominamy o problemie gruźlicy i wiedza na temat procedur profilaktycznych w takich przypadkach nie jest już powszechną.

Wiele mówi się o zagrożeniu epidemiologicznym odry, ale o problemie gruźlicy raczej nikt nie wspomina.

Odra ma krótki lont. Zakażenie rozwija w ciągu kilku dni, zaraz występuje wysypka, diagnoza następuje bardzo szybko, a w grupie, gdzie jest zbyt niska wyszczepialność, szybko dochodzi do kolejnych zachorowań. Odra najczęściej dotyka też dzieci, co również bardziej przyciąga uwagę, choćby mediów. Gruźlica jest bardziej uśpiona. Najpierw mamy utajone zakażenie, które może się rozwijać nawet kilka lat i staje się aktywne np. w chwili osłabienia organizmu. Także sam kaszel często nie bywa traktowany jako niepokojący objaw. U wielu chorych rozpoznanie następuje więc bardzo późno, kiedy można powiedzieć, że już „wypluli” swoje płuca i pewnie zarazili też inne osoby, które nie mają o tym pojęcia. Nie musi być tak, że na gruźlicę od razu choruje większa grupa osób.

Szwecja czy Niemcy obawiają się wzrostu zachorowań na gruźlicę?

W rejonie Morza Bałtyckiego największą grupą migrantów zarobkowych stanowią Ukraińcy pracujący w Polsce. W Szwecji wiodącą grupą migrantów są natomiast pracownicy z Polski. Cudzoziemcy, którzy pracują najpierw u nas, nierzadko ruszają później dalej na zachód. Dlatego krajom takim jak Szwecja czy Niemcy zależy na tym, żeby kraje nadbałtyckie ze sobą współpracowały na rzecz zdrowia migrantów i inicjują w tym kierunku wspólne działania.

W swoich państwach wdrożyli już pewne procedury profilaktyki i badań przesiewowych w tych grupach, a w Polsce niestety nic się w tym względzie nie dzieje. A liczba cudzoziemców ubiegających się o prawo pobytu i możliwość pracy w Polsce wzrasta. Szacuje się, że samych migrantów zarobkowych z Ukrainy mamy już w Polsce około 1,5 miliona. Dlatego partnerzy Tbnet oraz z Uniwersytetu w Umea ze Szwecji zaproponowali nam, Klinice Pulmonologii Szpitala Uniwersyteckiego w Krakowie, przystąpienie do projektu „For better health: manage tuberculosis and co-infections in work migrants of the Baltic Region”, w skrócie „Work & Health”. Udało nam się uzyskać wraz z innymi partnerami z krajów bałtyckich oraz z Ukrainą fundusze z Instytutu Szwedzkiego na realizację tego projektu.

05.12.2019
strona 1 z 2
Zobacz także
  • Sposób na gruźlicę
  • Kiedy kaszel jest objawem choroby?
  • Gruźlica: przyczyny, objawy i leczenie
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta

Polecają nas