Barometr epidemii (84)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Kolejny tydzień z długim, tym razem czterodniowym weekendem. Pełne, jak donoszą media, hotele w Zakopanem, Trójmieście, na Mazurach. Zwłaszcza te oferujące kompleksy basenowe i inne atrakcje, oczywiście w zamkniętych pomieszczeniach. Wszak mamy listopad. Epidemiolodzy spodziewają się, że dotychczasowe tempo wzrostu zakażeń, kilkadziesiąt procent w ujęciu tydzień do tygodnia, nie tylko zostanie utrzymane, ale wręcz przyspieszy. – Idziemy na czołowe z COVID-19 – coraz częściej mówią lekarze.

Gubałówka, 11 listopada 2021 r. Fot. Marek Podmokły / Agencja Wyborcza.pl

Największa porażka. Zgony. Raport OECD, opublikowany 9 listopada, nie pozostawia wątpliwości – drugie miejsce pod względem liczby nadmiarowych zgonów wśród najbardziej rozwiniętych krajów świata nie jest powodem do dumy. To raczej powinien być powód nie tylko do głębokich analiz dla ekspertów w dziedzinie zdrowia publicznego, ale być może i materiał – w przyszłości – dla komisji, która oceni prawidłowość działań rządu, Ministerstwa Zdrowia, osób odpowiedzialnych za strategię walki z COVID-19.

Niektóre konsekwencje powinny być jednak wyciągane znacząco szybciej. Jeśli rzecznik prasowy Ministerstwa Zdrowia tłumaczy skalę nadmiarowych zgonów tym, że pandemia zastała Polaków w niezbyt dobrym stanie zdrowia i w braku dbałości o własne zdrowie, a nie w dostępie do świadczeń (i w czasie pandemii, i przed nią) upatruje przyczyn rekordowo wysokiej śmiertelności, ktoś powinien jednak zareagować. – Jeżeli fala epidemii uderza w zdrowe społeczeństwo, skala zakażeń i skala zgonów wygląda zupełnie inaczej, niż kiedy fala epidemii uderza w społeczeństwo schorowane – stwierdził Wojciech Andrusiewicz. Warto sprawdzić: trudno uznać, że społeczeństwo amerykańskie jest dużo zdrowsze od polskiego. USA pod względem średniej oczekiwanej długości życia wręcz idą z Polską ręka w rękę (mimo przepaści w nakładach). Co więcej – śmiertelność z powodu COVID-19 (potwierdzone przypadki) mamy również na zbliżonym poziomie (dzieli nas przepaść w intensywności testowania). Ale pod względem nadmiarowej liczby zgonów Polska ze wskaźnikiem ponad 3,6 tysiąca na milion mieszkańców wyprzedza Stany Zjednoczone o ponad tysiąc zgonów.

Niewątpliwie stan zdrowia społeczeństwa odgrywa dużą rolę w przebiegu pandemii. Widać to choćby po statystykach innych krajów Europy Środkowo-Wschodniej – zwłaszcza Czechy, szczycące się dobrym systemem opieki zdrowotnej, wysokimi – w porównaniu do byłych państw bloku komunistycznego – nakładami, ewidentnie z pandemią przegrywają. Być może właśnie ze względu na profil zdrowotny społeczeństwa. Jednak w Polsce powody nadmiernej umieralności są złożone, a łatwe zdejmowanie odpowiedzialności z instytucji państwa przez urzędnika najbardziej zainteresowanego resortu – co najmniej nie na miejscu.

Największy błąd. Strategia obserwowania pandemii. Eksperci od dobrego miesiąca apelują do rządu o aktywnie przeciwdziałanie rozprzestrzenianiu się wirusa. Nie po to, by je całkowicie zatrzymać – to niemożliwe. Realnym celem powinno być spowolnienie tempa wzrostu liczby zakażeń. Nic takiego się nie stało i – prawdopodobnie – nic takiego się nie wydarzy. Mimo, że praktycznie w całej Europie, w tych krajach, które notują rekordy zakażeń, wprowadzane są mniej lub dalej idące obostrzenia. To, że same szczepienia nie wystarczą, że konieczne jest przestrzeganie zasad sanitarnych i – również – zmniejszanie interakcji społecznych (bez wprowadzania lockdownu, na pewno nie w wymiarze krajowym), wiadomo już na przykładach innych państw.

Polskie przepisy i niewydolność instytucji państwa czynią obowiązujące obostrzenia (zakrywanie nosa i ust w pomieszczeniach zamkniętych) całkowicie martwymi. Minister zdrowia może do woli spotykać się z przedstawicielami galerii handlowych – żywotnie zainteresowanymi, by ich obiekty mogły normalnie działać w okresie przedświątecznym – ale w tych samych centrach co najmniej połowa klientów całkowicie ignoruje obowiązek prawidłowego noszenia maseczek. A ochroniarze, karceni na łamach mediów za niezwracanie uwagi, rozkładają ręce. W warszawskiej Arkadii (jedno z najchętniej odwiedzanych centrów handlowych) ochroniarz mówi wprost: „Co ja mogę? Ja nawet nie mogę zatrzymać takiej osoby, by wezwać policję. Nie mogę klienta wyprowadzić. Mogę prosić. Ile można?”. Czy „nic nie mogą” również np. kapłani odprawiający niedzielne msze, gdy w świątyniach (czy ktoś jeszcze pamięta o limitach?) co prawda zdecydowana większość nakazu zasłaniania nosa i ust przestrzega, ale niemal zawsze naliczyć można przynajmniej kilkanaście osób całkowicie go ignorujących? Pisaliśmy o tym od momentu, gdy maski zaczęły nam towarzyszyć (kwiecień 2020): źle skonstruowane przepisy, których się nie da wyegzekwować, które nie mają realnych sankcji, demoralizują.

Ta demoralizacja kosztuje. Kosztuje jednak, przede wszystkim, strategia oparta na założeniu, że nikt nie zauważy, nie oceni, nie rozliczy – bezczynności instytucji państwa. Ta bezczynność ma swoją cenę, którą już poznają dwa najbardziej do tej pory dotknięte czwartą falą regiony, województwa lubelskie i podlaskie. To kolejna, wysoka fala nadmiarowych zgonów. Tylko częściowo tych, które są publikowane na bieżąco w statystykach Ministerstwa Zdrowia. Rząd założył, że ograniczy swoją aktywność do zwiększania liczby łóżek w szpitalach. Godzi się więc również na to, że spośród rzeszy zakażonych, u których rozwinie się COVID-19, określona część umrze.

Największy znak zapytania. Decyzje w sprawie szczepień. Czy rząd i Sejm odważą się przeprowadzić przepisy dotyczące szczepień przeciw COVID-19, a konkretnie – wprowadzające obowiązkowe szczepienia dla pracowników ochrony zdrowia oraz umożliwiające pracodawcom weryfikowanie statusu zaszczepienia w innych branżach i sektorach? W porządku obrad Sejmu nie ma zapowiadanego od miesięcy projektu nowelizacji przepisów covidowych. Nie ma jeszcze decyzji rządu – być może taka zapadnie we wtorek.

Wprowadzenie obowiązku szczepień dla pracowników ochrony zdrowia byłoby nie tylko jednoznacznym sygnałem zaostrzenia kursu wobec blokujących te rozwiązania antyszczepionkowych parlamentarzystów, również z ław Prawa i Sprawiedliwości, ale też miałoby swój wymiar zupełnie praktyczny: wiadomo, że niezaszczepieni, pracujący w placówkach, w których przebywają pacjenci z osłabionym poziomem odporności pacjenci (nawet jeśli są zaszczepieni), stanowią bezpośrednie zagrożenie epidemiologiczne.

Największe zaskoczenie. Decyzja w sprawie certyfikatu covidowego. Od 13 listopada Polska przedłuża – o rok – ważność certyfikatów covidowych dla osób, które przyjęły dawkę przypominającą szczepionki (trzecią dawkę). Rząd oparł się na rekomendacjach Rady Medycznej, nie czekając na decyzje Unii Europejskiej w tej sprawie. Po co i dlaczego – w sumie nie wiadomo. Polakom certyfikat covidowy na razie służy przecież wyłącznie do planowania podróży zagranicznych, bo przed jego stosowaniem w obrocie wewnętrznym rząd broni się wręcz histerycznie (wszystko w obawie przed masowymi protestami, na których dochodzi do zakażeń, chyba że zgromadzenia liczące 100, może nawet 150 tysięcy osób mają charakter wydarzeń państwowych, wtedy zagrożeń nie ma). Z jednej strony niby wiadomość pozytywna, z drugiej – nie wiadomo, co z nią zrobić.

Przykład z ostatnich dni: Polski Związek Narciarski zapowiedział, że na zawody Pucharu Świata w Zakopanem będą dostępne jedynie dla zaszczepionych. Po interwencji Rzecznika Praw Obywatelskich (!) zapadła decyzja, że na trybuny będą mogli wejść również niezaszczepieni – będą dla nich wydzielone specjalne sektory. Z punktu widzenia zdrowia publicznego i logiki trudno tę decyzję skomentować, natomiast z pewnością ma ona mocną podbudowę konstytucyjną – dopóki nie ma przepisów ustawy (a nie ma), żaden podmiot nie może dzielić obywateli ze względu na status zaszczepienia.

Dla przeciwwagi – Austria w tych samych niemal dniach ogłosiła wprowadzenie zasady 2G (wkrótce nawet negatywny wynik testu nie będzie umożliwiał korzystania z wielu usług, w tym np. z usług fryzjerskich, o restauracji czy kinie nie wspominając). Również austriackie stoki będą otwarte jedynie dla zaszczepionych i ozdrowieńców. Spowodowało to – co za zupełny brak zaskoczenia – lawinowy wręcz wzrost zainteresowania szczepieniami.

15.11.2021
Zobacz także
  • Barometr epidemii (83)
  • Barometr epidemii (82)
  • Barometr epidemii (81)
  • Barometr epidemii (80)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta