Przy każdej fali COVID-19 rośnie odsetek chorych z późnymi powikłaniami

Agnieszka Grzelak-Michałowska

Przy każdej kolejnej fali COVID-19 zwiększa się odsetek chorych, którzy po 3 miesiącach od zakażenia mają objawy z nim związane – powiedział dr Michał Chudzik, twórca i koordynator programu STOP-COVID, który od roku bada osoby z long covid.


Dr Michał Chudzik. Fot. arch. wł.

W ramach projektu STOP-COVID (www.stop-covid.pl) dr Chudzik w ciągu ponad roku przebadał ponad 2,3 tys. pacjentów z powikłaniami po przebytym COVID-19. Zauważył, że liczba zgłaszających się pacjentów nie maleje. Co miesiąc jest ich ok. 200 i gdyby nie ograniczone możliwości zespołu, w którym obok kardiologów pracują m.in. specjaliści chorób płuc, psycholodzy, neurolog i dermatolog, byłoby ich z pewnością więcej.

– Po roku badań można wyciągnąć z nich kilka wniosków – powiedział kardiolog. – Przede wszystkim taki, że skutki odległe COVID-19 są znacznie poważniejsze niż pierwotnie zakładaliśmy. Przy każdej kolejnej fali zwiększa się procent chorych, którzy po 3 miesiącach od zakażenia mają objawy z nim związane. Wiosną 2020 r. było to 50 proc., jesienią 60 proc., a w tegorocznej wiosennej fali – 70 proc. Co będzie po obecnej fali, zobaczymy dopiero w pierwszych miesiącach 2022 roku.

U ok. 40 proc. pacjentów objętych opieką objawy utrzymują się nawet po roku od zachorowania na COVID-19. Najczęściej ozdrowieńcy skarżą się na przewlekłe zmęczenie. Z kolei 16 proc. ma zaburzenia neurologiczne dotyczące procesów poznawczych i pamięci o charakterze „mgły mózgowej” czy nawet otępienia. – To osoby młode, które wcześniej nie chorowały na żadne choroby. Ich średnia wieku wynosi 50 lat – dodał dr Chudzik.

Częstym powikłaniem są zmiany pozapalne w sercu, a w ostatnim czasie kardiolodzy zauważyli także wzrost liczby pacjentów z trwałym uszkodzeniem tego organu, wymagającym specjalistycznego leczenia.

Ekspert przyznał, że grupą pacjentów, wobec których medycyna wydaje się obecnie całkiem bezradna, są osoby z zaburzeniami węchu i smaku. – Próbujemy już nawet metod niekonwencjonalnych, bo na razie nie mamy żadnej terapii, która mogłaby im pomóc – dodał.

Dobre efekty daje leczenie ozdrowieńców uskarżających się na zespół przewlekłego zmęczenia, zaburzenia lękowe i „mgłę mózgową”. Skuteczny jest kompleksowy program rehabilitacji pocovidowej, obejmujący kondycję fizyczną, wsparcie psychologiczne i dietetyczne. Po jej wdrożeniu 80-90 proc. pacjentów bardzo szybko dochodzi do siebie.

– Stosujemy nowoczesne metody, nierefundowane przez NFZ, jak suplementacja czy terapia mitochondrialna, dająca wzmocnienie struktur energetycznych w naszych komórkach. Polega ona na tym, że pacjent oddycha powietrzem o naprzemiennie niskiej i wysokiej zawartości tlenu – wyjaśnił dr Chudzik. – Organizm jest wtedy mobilizowany do zwiększonej produkcji krwinek czerwonych, żelaza i to wszystko wiąże się z większą produkcją energii w mitochondriach. Do tej pory korzystali z tej terapii sportowcy po dużych wysiłkach fizycznych. Metoda była opisywana w wielu zaburzeniach – „mgle mózgowej”, otępieniu u osób starszych, rehabilitacji kardiologicznej. Liczymy, że będzie skuteczna także dla ozdrowieńców po COVID-19 – zaznaczył.

Z kolei pacjenci z zaburzeniami neurologicznymi korzystają z treningów przy użyciu aparatu przypominającego PlayStation, które ma zmusić ich mózg do aktywności i nauki. Zdaniem eksperta, wyzwaniem pozostają zaburzenia demencyjne, które pojawiają się u bardzo młodych osób, m.in. u pacjentki 30-letniej.

– Procesy otępiennne w mózgu będą postępować, możemy je jedynie spowalniać albo zrobić wszystko, by się nie uruchomiły, ale nie potrafimy ich cofnąć – wskazał kardiolog. – Wierzymy, że mózg u młodych osób jest bardziej plastyczny, że występujące w nim zmiany nie są stałe tak jak u seniorów. Jednak można pokusić się o generalne spostrzeżenie, że pandemia i towarzyszące jej ograniczenia zmuszające nas do izolacji, siedzenia w domu, często przed ekranem komputera, mogą wpłynąć na przyspieszone starzenie się społeczeństw.

Znacząca grupa badanych – powyżej 30 proc. – przed COVID-19 nie miała żadnych chorób przewlekłych. Z analiz wynika, że na ciężkość przebiegu zakażenia koronawirusem miały u nich wpływ dwa czynniki – przepracowanie i zła fizjologia snu.

– Dwa razy więcej osób, które zbyt późno chodziły spać, miało long covid z ciężkim przebiegiem – wyjaśnił dr Chudzik. – Warto wiedzieć, że najważniejsze są pierwsze godziny snu – od godz. 23.00 do 2.00. Wtedy produkujemy najwięcej melatoniny, która jest najsilniejszym stymulatorem naszego układu odpornościowego. Jeżeli przegapimy te godziny, nie nadrobimy tego długością snu. Jeśli tuż przed snem pracujemy przed ekranem komputera lub oglądamy telewizję, to mózg ma tak dużą stymulację, że po naszym położeniu się spać, nadal pracuje – i melatonina też nie jest wydzielana.

Równie szkodliwe, jego zdaniem, jest spanie w pomieszczeniu, gdzie włączony jest telewizor lub komórka ze świecącym niebieskim światłem, bo mimo naszych zamkniętych oczu, światło dociera do mózgu, dając sygnał, że czuwamy. Wówczas również nie będzie produkowana melatonina.

Badaczy zaskoczyło, że częsta aktywność fizyczna młodych pacjentów nie wpływała na przebieg long covid. Gdy jednak sprawdzili pod tym kątem osoby po 65. roku życia, okazało się, że im bycie aktywnymi pomogło w dojściu do zdrowia. Skąd ta różnica? Sekret tkwi w rodzajach aktywności. Odporność wzmacniają regularne, umiarkowane zajęcia bliższe rekreacji, a nie nadmierny wysiłek jak np. bieganie maratonów.

Otyli ciężej przechodzą COVID-19, co nie zdziwiło zespołu dra Chudzika, bo otyłość to przewlekły stan zapalny, z którym nieustannie zmaga się organizm i który negatywnie wpływa na sprawność układu immunologicznego.

– Ale gdy popatrzyliśmy na przypadki „mgły mózgowej”, to osoby z niskim BMI (body mass index – wskaźnik masy ciała), poniżej 18, stanowiły największą grupę z tym zaburzeniem – poinformował kardiolog. – Tego nie potrafimy jeszcze wyjaśnić. Być może to wpływ osobowości, bo osoby ekstremalnie szczupłe nie zawsze cieszą się dobrym zdrowiem. Utrzymywanie się w dobrych wymiarach BMI 25-28 może być lepsze niż rygorystyczne diety.

Według ostatniej definicji WHO tzw. długi covid (long covid) to co najmniej jedna dolegliwość w okresie 3 miesięcy od wykrycia zakażenia SARS-CoV-2 lub podejrzenia tej infekcji. Musi ona utrzymywać się przez co najmniej dwa miesiące i nie można jej wyjaśnić inną chorobą. Objawy mogą się pojawić już w trakcie ostrej postaci COVID-19, a potem nadal się utrzymują, ale też dają o sobie znać po raz pierwszy dopiero po wyzdrowieniu.

Long covid objawia się zmęczeniem, spłyceniem oddechu i zaburzeniami poznawczymi. U chorych występują bóle w klatce piersiowej, zaburzenia smaku i węchu, osłabienie mięśnikołatanie serca.

– Oczywiście można powiedzieć, że moje badania nie obejmują wszystkich pacjentów po COVID-19, bo ci, którzy czują się dobrze, do mnie nie przychodzą – podkreślił dr Chudzik. – Jednak dzięki nim możemy potwierdzić, że skutki odległe zakażenia mogą być poważne i nie do porównania z żadną inną chorobą wirusową. Nie jest to zwykła grypa, jak mówią niektórzy, i kolejne lata będą to pokazywać, bo osoby z odległymi objawami będą nadal wymagały pomocy.

22.11.2021
Zobacz także
  • Maseczki zmniejszają ryzyko zakażenia o 53%
  • Trzeba ważyć ryzyko
  • Wentylacja w większości budynków może nie chronić przed rozprzestrzenianiem się koronawirusa
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta