×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Klątwa Ewy. O historii rozumienia menstruacji

Agnieszka Bukowczan-Rzeszut
specjalnie dla mp.pl

Płodność kobiecą i jej moc dawania życia wiązano z rolnictwem, a miesiączkowanie – z wpływem na zbiory. Wiara ta – oraz powiązane z nią przesądy – przetrwała kolejne stulecia także w doktrynie medycznej, a krwi miesiączkowej przypisywano zarówno moc leczenia, jak i szkodzenia.

  • Zaburzenia miesiączkowania diagnozowano i leczono już w starożytnym Egipcie
  • Greckie społeczeństwo cechowało się pozytywnym postrzeganiem miesiączki – był to proces przemiany o charakterze religijnym i duchowym
  • Starożytni przypisywali miesiączkowaniu magiczną moc. Demokryt zapewniał, że jeśli miesiączkująca kobieta trzykrotnie przejdzie przez pole boso i z rozpuszczonymi włosami, wypleni wszelkie robactwo
  • Krew miesiączkowa była stosowana w leczeniu podagry, wrzodów i stanów zapalnych, leczono nią ukąszenie psawścieklizną i febrę, bóle głowy oraz padaczkę
  • Soranus doradzał powstrzymanie się od stosunków płciowych w trakcie miesiączki – argumentował, że macica jest „przeciążona” i „niezdolna do przyjęcia dwóch rodzajów sprzecznych ruchów – jednego dla usuwania substancji, drugiego dla jej przyjmowania”
  • W świecie judeochrześcijańskim miesiączka powiązana została z grzechem Ewy i klątwą, jaką została obłożona każda kobieta jako jej potomkini
  • Św. Tomasz z Akwinu przestrzegał, że mężczyźni powinni „trzymać się z dala” od miesiączkujących żon, aby nie począć słabych, ślepych, niewydarzonych czy skażonych trądem dzieci
  • W czasach renesansu i baroku ścierały się poglądy antyczne i nowe teorie, jak choćby te o krążeniu krwi
  • Zgodnie z ówczesną wiedzą medyczną, jeśli krew zatrzymała się w ciele kobiety w sposób przeciwny naturze, gniła i ulegała zepsuciu, zmieniając się w truciznę
  • Poglądy na anatomię kobiety, menstruację czy poczęcie, wywodzące się z antycznej Grecji i Rzymu nadal pokutowały w czasach oświecenia
  • W dobie oświecenia kobietom wmawiano, że mogą uniknąć problemów z miesiączkowaniem dzięki pracy fizycznej
  • Jeszcze w 1878 r. w „British Medical Journal” można było przeczytać, że miesiączkująca kobieta sprawia, że jedzenie gnije
  • Teorie o toksycznym działaniu krwi miesiączkowej utrzymały się aż do okresu po II wojnie światowej

„Menstruacja” wywodzi się z łacińskiego mentruus od mensis – miesiąc. Cykl miesiączkowy przez swój regularny charakter budził skojarzenia z cyklem księżycowym, zarówno w świadomości kultur pierwotnych, jak i wielkich cywilizacji antyku.

Nawet ogień jej nie zwycięży


Papirus Ebersa (ok. 1550 r. p.n.e.). Fot. PEbers_c41.jpg: Einsamer Schützederivative work: Photohound, CC BY-SA 3.0, via Wikimedia Commons

Od czasów antyku wiązano miesiączkowanie zarówno ze zdrowiem, jak i płodnością kobiet. Zaburzenia miesiączkowania diagnozowano i leczono już w starożytnym Egipcie. W Papirusie Edwina Smitha czytamy o pacjentkach skarżących się na ból brzucha przy braku miesiączki (dosłownie „zatrzymanie krwi w macicy”), a w Papirusie Ebersa o tym, że na nieregularne miesiączki zalecano okłady z bandaży nasączonych tłuczonym czosnkiem, cydrem i trocinami jodły.

W antycznej Grecji miesiączkę – catamenia – uważano za coś naturalnego, oznakę zdrowia kobiety. Jeśli kobieta nie miesiączkowała, była to oznaka choroby (wówczas należało wdrożyć leczenie), ciąży (wówczas nadmiar krwi był pożytkowany dla formowania się płodu) albo menopauzy, czyli „wysychania”. Uważano, że długotrwałe zatrzymanie miesiączki wiąże się z różnymi dolegliwościami i chorobami – tym poważniejszymi, im dłużej pacjentka nie miesiączkuje.

Hipokrates (V/IV w. p.ne.) uważał, że miesiączkowanie jest „metodą natury na pozbywanie się szkodliwych humorów”, które odpowiadały u kobiet za rozliczne przypadłości. Podobnego zdania był żyjący w tym samym okresie Parmenides. Pisał, że kobieta jest z natury gorętsza od mężczyzny, toteż ma więcej krwi w ciele, którą musi usuwać każdego miesiąca. W miarę upływu lat staje się zimniejsza – aż do okresu menopauzy. Arystoteles (IV w. p.n.e.) w De Generatione Animalium wyjaśniał, że kobiety i mężczyźni niewątpliwie należą do tego samego gatunku, a jedyną różnicą jest to, że kobietom brakuje ciepła niezbędnego, by substancje odżywcze z krwi zmienić w nasienie. Przejął ten pogląd Pliniusz, który w I w. pisał, że jeśli kobieta nie miesiączkuje, to na pewno jest niepłodna, gdyż „z owej substancji (tzn. krwi miesiączkowej) formowane jest dziecko”, oczywiście przy czynnym udziale nasienia męskiego, które wiąże ją i nadaje jej formę.

Społeczeństwo starożytnej Grecji cechowało pozytywne postrzeganie miesiączki – był to proces przemiany o charakterze religijnym i duchowym, o randze zbliżonej do ofiary ze zwierząt, otoczony opieką bogini Artemidy. Rzymscy lekarze przejęli znaczną część tradycji medycznej od Greków, w tym wiedzę na temat anatomii i zdrowia kobiety. Obserwacje dotyczące miesiączkowania łączyły w antyku wiedzę empiryczną z myśleniem magiczno-religijnym. Wiązano cykl miesięczny z księżycowym i twierdzono, że kobiety miesiączkują wraz z ubywającym księżycem (m.in. Diokles i Empedokles, ale również Arystoteles), ponieważ jest to czas zimniejszy i bardziej wilgotny. Starożytni dostrzegli również nasilenie krwawienia w środkowych dniach, a skąpe na początku i pod koniec. Pisali, że „zdrowy” wypływ krwi nie powinien wynosić więcej niż dwa kotyle (ok. pół litra) w ciągu 2–3 dni, a większa ilość oznacza chorobę lub bezpłodność. Soranus, który praktykował w II w., w Ginekologii podawał tę samą objętość krwi, lecz jako maksimum dla zdrowej kobiety, przy czym dodawał, że miarą prawidłowej miesiączki jest nie tyle ilość krwi, lecz to, czy kobieta czuje się dobrze. Jego zdaniem każda kobieta w trakcie miesiączki powinna słuchać swojego ciała. Podkreślał, że niektóre potrzebują odpoczynku, ale inne funkcjonują normalnie i nie należy im tego zakazywał. Zalecał jednak, że bezpieczniej jest nie forsować się i nie kąpać pierwszego dnia. Doradzał raczej powstrzymanie się od stosunków w trakcie miesiączki, ale nie straszył negatywnym oddziaływaniem krwi, lecz argumentował, że macica jest „przeciążona” i „niezdolna do przyjęcia dwóch rodzajów sprzecznych ruchów – jednego dla usuwania substancji, drugiego dla jej przyjmowania”. Nazywany przez niektórych największym medykiem antyku, nie tylko dowiódł, że miesiączkowanie jest niezbędne do poczęcia, ale także opisał układ rozrodczy kobiety. Z kolei Galen rozpoczął badania zjawiska menstruacji od zebrania wszelkich źródeł, jakie pozostawili po sobie jego greccy koledzy po fachu.

Starożytni przypisywali miesiączkowaniu magiczną moc. Demokryt (V/IV w. p.n.e.) zapewniał, że jeśli miesiączkująca kobieta trzykrotnie przejdzie przez pole boso i z rozpuszczonymi włosami, wypleni wszelkie robactwo. Także Kolumella (I w. n.e.) w księdze X traktatu O Rolnictwie pisał, że najskuteczniejszą metodą rozprawienia się ze szkodnikami jest gdy kobietę, która „obnażywszy łono, z rozwianym włosem, krwawi nieczystą krwią, oprowadza się boso trzy razy dookoła grządek i ogrodzenia ogrodu”. Należy jednak uważać, by „nie wchodziła tam, gdzie rosną ogórki i tykwy, gdyż rośliny te zmarnieją, gdy ledwie na nie spojrzy.” Magiczne działanie krwi miesięcznej opisywał obszernie w księdze XXVIII swojej Historii naturalnej (77–79 r.) Pliniusz Starszy: „kobieta obnażywszy się podczas miesiączki ma odganiać grady i szturmy i tym sposobem odwracać burze na niebie (…), gdy kobiety nago siewy ochodzą, spadają gąsienice, robaki, chrząszcze i wszelki owad szkodliwy. (...) Kobieta tedy powinna iść przed środek pola, ugiąwszy suknie aż za pośladek. Indziej przestrzegają, aby kobiety bosemi nogami i z rozpuszczonym włosem i przepaską postępowały. Wystrzegać się należy, aby tego przy wschodzie słońca nie robiły, albowiem tym sposobem siew usycha”. Potężna moc miesiączkującej kobiety była niezwykle destrukcyjna – sprawiała, że „kwaśnieją moszcze, dotknięte zboża stają się płonnemi, obumierają szczepy, wypalają się rośliny ogrodowe, owoce drzew, pod którymi siędą, opadają, blask zwierciadeł, skoro tylko w nie wejrzą, przyćmiewa się, ostrość żelaza, jako też białość słoniowej kości niknie, pszczoły w ulach wymierają, miedź także i żelazo rdza natychmiast trawi i nabierają one brzydkiego smrodu, psy liżąc ją wpadają w wściekłość, a ukąszenie ich zaraża nieuleczoną trucizną”. I dodaje: „Nawet ogień wszystko pokonywający niezwycięża jej”. Z drugiej strony krew miesięczna, jak podaje Pliniusz, była stosowana na podagrę, wrzody i stany zapalne (jako składnik maści), leczono nią ukąszenie psa z wścieklizną i febrę (noszona w postaci nasączonej wełnianej szmatki), bóle głowy (spalona na popiół z olejkiem różanym przykładany na czoło) oraz padaczkę (wcierana w stopy), a także gojono nią owrzodzenia u zwierząt gospodarskich (popiół zmieszany z sadzą i woskiem).

Plugawość miesięcznej niewiasty

W świecie judeochrześcijańskim miesiączka powiązana została z grzechem Ewy i klątwą, jaką została obłożona każda kobieta jako jej potomkini. W Biblii ks. Jakuba Wujka czytamy o „plugawości miesięcznej niewiasty” jako rzeczy najobrzydliwszej, najbardziej godnej pogardy i odrzucenia (Iz 30:22). W Starym Testamencie obowiązywał bezwzględny zakaz współżycia z miesiączkującą kobietą: „Jeżeli kto obcuje cieleśnie z kobietą mającą miesięczne krwawienie i odsłoni jej nagość, obnaża źródło jej [krwi], a ona też odsłoni źródło swojej krwi, to oboje będą wyłączeni spośród swojego ludu” (Kpł 20:18). Miesiączkowanie było tajemnicze i groźne, zostało obłożone szeregiem restrykcji, tabu i przesądów.

Wieki średnie przyniosły pierwsze obserwacje cyklu i próby jego zrozumienia. Duchowny i uczony, Albert Wielki, w XIII w. pisał za Soranusem, że 14 lat to najczęstszy wiek występowania pierwszej miesiączki. Podpierano to obowiązującym w jego epoce poglądem, zgodnie z którym Matka Boska poczęła Chrystusa właśnie w tym wieku. W Historii kościelnej ludu angielskiego święty i doktor Kościoła, Beda Czcigodny (VI/VII w.), cytuje Augustyna, biskupa Canterbury, który zwrócił się z serią zagadnień doktrynalnych do papieża Grzegorza I zwanego Wielkim. Wśród nich znajdowało się pytanie o to, czy kobietom miesiączkującym wolno wchodzić do kościoła i czy mogą wówczas przyjąć Komunię. Papież odpowiedział, że miesiączka nie jest winą kobiety, lecz sprawą natury, toteż nic nie stoi na przeszkodzie, aby mogła ona w pełni uczestniczyć w życiu duchowym.

Grzegorz Wielki dostrzegał dobre strony miesiączki: „Ewa, jak i jej potomkinie, poczęły krwawić wskutek grzechu pierworodnego. Z jednej strony była to, oczywiście, ich klątwa, kara Boża (...), lecz z drugiej kara ta przyniosła dobre skutki (...), gdyż wyłącznie one są zdolne do oczyszczenia humorów swych ciał z trucizn dzięki miesięcznemu wypływowi krwi. Dzięki tej klątwie przypadkowo mogą cieszyć się dłuższym życiem niż mężczyźni”.

Z kolei lekarze ze szkoły salernitańskiej traktowali miesiączkowanie jako naturalny sposób regulacji organizmu kobiety, podobnie jak pocenie się podczas pracy fizycznej u mężczyzn. Na obfite miesiączkowanie zalecano pacjentkom napar z pokrzywy lub żywokostu, przy czym pomagało recytowanie w trakcie picia odpowiednich formuł i modlitw. Ewentualnie można było złapać ropuchę, spalić ją na popiół i nosić w tej postaci w saszetce na biodrach.


Ilustracja anatomiczna przedstawiająca żeńskie narządy rozrodcze, Andreas Vesalius (1514-1564). Fot. See page for author, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons

Wiele przesądów na temat krwi miesiączkowej, pochodzących z antyku utrzymało się w dobie średniowiecza, umocowanych w doktrynie religijnej epoki, zgodnie z którą kobieta była istotą słabszą, bardziej grzeszną i niedoskonałą w porównaniu z mężczyzną. Biskup Sewilli z VI/VII w., Izydor, który nazwał kobiety „miesiączkującymi zwierzętami”, krew miesięczną uznawał za na tyle niebezpieczną, że trawa od niej więdła, wino kwaśniało, drzewa traciły owoce, żelazo pokrywało się rdzą, a psy dostawały wścieklizny.

Wierzono również, że członek w kontakcie z krwią miesięczną ulega spaleniu, a krew miesiączkowa może zabić mężczyznę. Surowo zakazywał z tej przyczyny współżycia w czasie miesiączki św. Rajmund z Penyafortu (XI/XII w.), generał zakonu dominikanów, uważany za ojca prawodawstwa kościelnego. Jeśli jakimś cudem ryzykant przeżyłby stosunek i doszłoby do poczęcia, wierzono, że dziecko na pewno będzie opętane, zdeformowane, chorowite, a w najlepszym przypadku... rude. Tomasz z Akwinu przestrzegał w XIII w., że mężczyźni powinni „trzymać się z dala” od miesiączkujących żon, aby nie począć słabych, ślepych, niewydarzonych czy skażonych trądem dzieci.

Słynna uczona, uzdrowicielka i mistyczka, Św. Hildegarda z Bingen (1098–1179), która również pisała o menstruacji jako karze comiesięcznej hańby zesłanej na potomkinie Ewy, podkreślała przy tym, że trąd (w jej czasach uważany za skutek m.in. rozpustnego życia) można uleczyć poprzez kąpiel w „odżywczej krwi miesięcznej”.

Szkodliwy kobiecy brud

W czasach renesansu i baroku ścierały się poglądy antyczne i nowe teorie, jak choćby te o krążeniu krwi (1628 r.), a także jatrochemia czy jatromechanika. W dobie renesansu wciąż obowiązywał wywodzony z antyku i tradycji galenicznej pogląd o czterech humorach (krwi, dwóch rodzajach żółci i flegmie), których równowaga lub jej brak odpowiadały za temperament i stan zdrowia. Miesiączka w ramach teorii humoralnej była uważana za rodzaj naturalnej flebotomii, która pomagała utrzymywać naturalny stan płynów w ciele. Galen pisał zresztą, że to dzięki miesiączkom kobiety nie cierpią na takie choroby, jak melancholia, drgawki czy letarg – przynajmniej dopóki cykl miesiączkowy nie ulega zaburzeniom. Gdy wiceadmirał i polityk, sir William Monso, w 1597 roku konsultował przypadek swojej żony z praktykującym w tym okresie w Londynie Simonem Formanem, dowiedział się, że przez brak okresu krew miesięczna uderzyła kobiecie do głowy, przyprawiając ją o melancholię i czyniąc podatną na podszepty diabła, który „kusił ją, by uczyniła sobie krzywdę”. Zgodnie z ówczesną wiedzą medyczną, jeśli krew zatrzymała się w ciele kobiety w sposób przeciwny naturze, gniła i ulegała zepsuciu, zmieniając się w truciznę. W takich przypadkach upuszczanie krwi i środki przeczyszczające należały do najczęściej zalecanych metod. I tak na przykład XVI-wieczny lekarz Germain Courtin zalecał: „Jeśli wypływ miesięczny nie przyjdzie o czasie lub jeśli jest jasny, blady i lepki, należy oczyścić ciało z flegmy; jeśli żółtawy – z żółci, jeśli czarny – żółci czarnej, a jeśli wodnisty – należy oczyścić ciało z zatrzymanej wody”. Praktykujący w XVI w. lekarz i przyrodnik nazywany ojcem medycyny nowożytnej, Paracelsus, dostrzegał zagrożenie płynące ze zbyt rzadkiego, ale i zbyt obfitego lub częstego miesiączkowania, pisząc o pewnej damie, która „tak długo miewała swe czasy, że pragnęła już oddać duszę Panu”. Nicholas Gyer, który zaznajomił się z poglądami zarówno współczesnych, jak i autorytetów doby antyku czy średniowiecza podczas pisania rozprawy The English phlebotomy (1592 r.), uważał, że obfite miesiączki mogą oznaczać początki puchliny wodnej. Z kolei wspomniany Simon Forman notował, że leczenie przeczyszczające powinno trwać nie więcej niż 3-4 dni do czasu, gdy pacjentka powinna dostać miesiączki i ostrzegał, opisując w 1599 r. przypadek pewnej kobiety, której puszczano krew, a „tej samej nocy nadeszły jej dni i wyzionęła ducha”.


Kanał szyjki macicy, rycina z wydanej w 1545 r. przez Thomasa Raynolda "The Byrth of Mankynde, otherwyse named The Womans Booke". Fot. See page for author, CC BY 4.0, via Wikimedia Commons

Również inny pogląd starożytnych, mianowicie ten o odżywczej roli krwi miesiączkowej dla płodu, przetrwał przez kolejne stulecia. Thomas Rayndalde pisał w wydanej w 1545 r. The Womans Booke, że bez jej udziału „niewiasta może począć, lecz utraci poczęte życie wskutek braku dostatecznego odżywienia”. Był on również zdania, że z krwi miesięcznej tworzy się mleko w piersiach. Podkreślał, że kobieta nie mająca miesiączki nie będzie w stanie urodzić dziecka: „Krew jest tym humorem, który nas odżywia, bez niego dziecię w łonie swej matki nie może rosnąć i rozwijać się”.

W tym samym duchu pisał paryski medyk Jacques Duval (1555–1620), nazywając krew miesięczną „najzacniejszym, najczystszym i najdoskonalszym z rodzajów krwi”. Inny uznany medyk przełomu XVI i XVII w., Richard Napier, pisał o pacjentce, która „trwała w strachu i boleści, że więcej już nie pocznie, gdyż wielkie były jej trudności z miesięcznymi wypływami”. Także Simon Forman śledził z uwagą cykl swojej żony. W dziennikach pod datą 30 października 1599 roku pisał: „nadszedł czas miesięczny u mej żony i wydarzyło się to po raz pierwszy w jej życiu” – co oznaczało, że Forman mógł spodziewać się potomstwa w małżeństwie.

Wywodzony z czasów antyku pogląd, że stan macicy w trakcie miesiączki uniemożliwia zatrzymanie w niej nasienia – i tym samym poczęcie, utrzymywał się przez stulecia, choć zdarzały się wyjątki. Jean Liebault (1535–1596) twierdził, że zajście w ciążę jest możliwe, o ile kobieta miesiączkuje skąpo – albo jest rozwiązła. Tak czy inaczej, nie powinna oczekiwać urodzenia zdrowego dziecka. Większość lekarzy wyznawała także pogląd, zgodnie z którym miesiączka w trakcie ciąży jest korzystna dla dziecka. Jednym z niewielu, który dopuszczał inną możliwość był Gyer, który pisał, że „miesięczne wypływy” u ciężarnej mogą spowodować, że „owoc jej łona zostanie odrzucony”. Podobne poglądy miał słynny astrolog królowej Elżbiety I, John Dee (1527–1608/1609), człowiek gruntownie wykształcony. Podawał w swoich dziennikach, że jego żona „Jane utraciła nieco krwi, ku naszej wielkiej obawie”, ponieważ „uprzednio, gdy to się stało, tego samego wieczora poroniła”. Dee był także okultystą i alchemikiem, toteż wierzył w magiczne właściwości krwi miesięcznej, którą uważał za kluczową substancję w doświadczeniach alchemicznych.

Postrzeganie miesiączki w społeczeństwie było jednak zgoła inne niż w środowisku medycznym. W popularnym siedemnastowiecznym poemacie La Callipedie autorstwa Claude’a Quilleta, opatrzonym wymownym podtytułem „sztuka płodzenia pięknych dzieci”, autor opisuje miesiączkę doskonale oddającym stosunek epoki wyrażeniami w rodzaju: „osady życia”, „męty krwi” czy „ów szkodliwy kobiecy brud”. Przypomina wywodzony od Arystotelesa pogląd, że seks w czasie miesiączki może skutkować narodzinami zdeformowanego dziecka. I radzi mężom, aby „powstrzymali swe żądze” i nie wywierali presji na miesiączkujące żony, gdyż jeśli przypadkiem doszłoby do poczęcia, spłodzą „odrażające, nieukończone twory”. Środowisko naukowe nie podzielało tego przesądu, o czym świadczą traktaty medyczne i źródła naukowe. Spośród wszystkich zachowanych prac licencjackich i doktorskich bronionych w Paryżu między 1539 a 1793 r., ledwie jedna, z 1599 r., wzmiankowała teorię o zagrożeniu trądem. W kilku innych przyszli doktorzy zastanawiali się nad tym, czy poczęcie w trakcie miesiączki jest w ogóle możliwe, a jeśli tak, to czy poczęte wówczas dziecko będzie dobrego zdrowia. Moraliści z kolei dywagowali nad tym, czy aby seks w trakcie miesiączki nie jest wyrazem nieumiarkowania ze strony małżonków. Argumentowano, że jeśli miesiączkująca kobieta nie jest w stanie począć dziecka, wówczas wszelkie kontakty cielesne w tym czasie są nastawione wyłącznie na grzeszną przyjemność – toteż należy ich zakazać. Z drugiej strony niektórzy teologowie i spowiednicy zauważali, że jeśli powodowana miesiączką odmowa wypełnienia obowiązków małżeńskich (z którejkolwiek strony) miałaby pociągać za sobą ryzyko cudzołóstwa albo pogorszenia się relacji małżeńskich, to lepiej nie ryzykować. Zawsze można się było później wyspowiadać.

Macica sieje ferment

Poglądy na anatomię kobiety, menstruację czy poczęcie rodem z antycznej Grecji i Rzymu nadal pokutowały w czasach oświecenia. Wielu medyków było przekonanych – za Galenem i Hipokratesem – że kobiety, jako zimniejsze od mężczyzn, nie są w stanie wypocić zanieczyszczeń z ciała, więc potrzebują w tym celu usuwać nadmiar krwi. Praktykujący na początku XVIII w. John Freind, nadworny medyk królowej Anglii, Karoliny z Ansbachu, twierdził, że kobiety mają wilgotniejszą naturę od mężczyzn, więc posiadają więcej krwi, dzięki czemu szybciej dojrzewają. Jeśli mężczyzna miałby nadmiar krwi w ciele, to zdaniem Freinda wydostawałaby się ona poprzez hemoroidy albo razem z moczem. Gdyby nie mogły się z jakichś powodów wydostać, pojawiałyby się zaburzenia temperamentu, a mężczyzna mógłby popaść w histerię (sic!) i umrzeć. Freind uważał również, że długość cyklów miesięcznych jest wielokrotnością liczby 7 – 14, 21 lub 28 dni, a dojrzałość płciowa przypada na 14 lat – po dwóch cyklach siedmioletnich. Uważano, że w tym wieku – wraz z rozpoczęciem miesiączkowania – dziewczęta zaczynają odczuwać pociąg seksualny. Wymagają surowej kontroli – lub szybkiego zamążpójścia, by nie zhańbić honoru rodziny pokątnym romansem. Echa tego przekonania odnajdujemy choćby u Szekspira, który w Opowieści zimowej w usta jednego z bohaterów podejrzewającego żonę o cudzołóstwa wkłada takie słowa:

Ja mam trzy córki, starsza jedenaście,
Druga lat dziewięć, trzecia pięć ma tylko,
Jeśli się sprawdzi na niej oskarżenie,
One mi ciężko za grzech jej zapłacą.
Na honor, królu, wszystkie trzy omniszę,
Żadna z nich wiosny czternastej nie ujrzy,
Ani w fałszywy płód życia nie wieje.
Oprócz nich, nie mam innego potomka,
Alebym wolał sam rzezańcem zostać,
Niż je matkami bękartów zobaczyć.


Anatomiczne przedstawienie jajników i jajowodów, ilustracja z książki Regniera de Graafa "De mulierum organis generationi inservientibus tractatus novus" (1672). Fot. Rijksmuseum, CC0, via Wikimedia Commons

Powszechnie wierzono, że miesiączka jest skutkiem fermentacji krwi (lub ogólnie humorów) w ciele. Holenderski lekarz, anatom i fizjolog, Regnier de Graaf (1641–1673), który odkrył pęcherzyki jajnikowe i jako pierwszy w historii zwrócił uwagę na możliwość istnienia stref erogennych w pochwie, uważał macicę za jest najsłabszy punkt w ciele kobiety. Przytaczał pogląd Awicenny, zgodnie z którym: „Krew miesiączkowa wydostaje się z ciała w najsłabszym miejscu, dokładnie tak, jak wino lub piwo w trakcie fermentacji ucieka przez szczeliny w beczce”. Do innych trzymających się mocno od czasów antyku poglądów należał ten o destrukcyjnych właściwościach krwi miesiączkowej. W wydanym w 1707 r. dziele Anthropologia Nova, or a New System of Anatomy uznany lekarz, James Drake, który jako jeden z pierwszych stosował w naukowym dyskursie termin menstruacji, pisał, że krew miesięczna spali tkanki penisa, jeśli wejdzie z nim w kontakt. Paradoksalnie wierzono nadal, że jest ona niezbędna do uformowania płodu – Georges Leclerc, hrabia de Buffon, członek Akademii Francuskiej, prekursor ewolucjonizmu i autor liczącej 44 tomy Historii naturalnej, pisał: „Męskie nasienie jest niczym rzeźbiarz, a krew menstruacyjna przypomina blok marmuru, z którego wyrzeźbiony zostaje ludzki płód”. Część lekarzy próbowała walczyć z mitem o toksycznej naturze krwi miesiączkowej. Należeli do nich m.in. Pierre Roussel (1742–1802) – autor poświęconej żeńskiemu układowi rozrodczemu Systeme physique et moral del la Femme, Jean Astruc (1684–1766) – profesor z Montpellier i Paryża, autor pierwszego obszernego traktatu na temat syfilisu i chorób wenerycznych. U progu kolejnego stulecia byli to m.in. chirurg i położnik Louis François Luc de Lignac (1740–1809) czy anatom Louis-Jacques Moreau de la Sarthe (1771–1826), który poświęcił obszerną część jednej ze swoich prac wychwalaniu cennych właściwości krwi miesiączkowej i pisał, że „obecne zarówno wśród badaczy, jak i prostego ludu przesądy” na temat miesiączki są okrutne i absurdalne.

Już lekarze antyczni wiedzieli, że najlepszy czas na poczęcie przypada po zakończeniu miesiączki, a nowożytni lekarze starali się doprecyzować ten pogląd. W XVI stuleciu pisano, że „szczęśliwe poczęcie” następuje z największym prawdopodobieństwem w ciągu 2–3 dni po miesiączce. Sto lat później chirurg i jeden z ojców sztuki położniczej, François Mauriceau (1637–1709), rozciągnął ten okres na 5–6 dni „po miesięcznych wypływach”, przy czym dodawał, że wiele ciężarnych źle szacuje dzień porodu, gdyż 9 miesięcy należy liczyć od pierwszego dnia pojawienia się ostatniej miesiączki. W jednym ze swoich traktatów położniczych, Jean-François Sacombe (ok. 1750–1822) wydłużył okno czasowe na poczęcie do 8 dni po miesiączce. Pisał: „Czas na przyjemności cielesne i poczęcie u niewiast przychodzi, gdy macica po oczyszczeniu się z nadmiaru krwi i płynów, w których jest zanurzona, odzyskuje swoją wrażliwość, ciepło i życie”. Jego zdaniem, gdyby małżonkowie realizowali swe obowiązki w ciągu pierwszych ośmiu dni po ustaniu krwawień, a w innych okresach „podejmowali rozsądne środki ostrożności, których rozważania tutaj zabrania mi dobre wychowanie, nie tylko społeczeństwo zyskałoby poprzez swój wzrost, ale ciąże byłyby szczęśliwsze, a dzieci bardziej żywotne”. Z tego fragmentu wyłania się myśl, że stan błogosławiony nie zawsze i nie dla każdego był stanem pożądanym. Doskonale ilustruje to zawoalowana prośba markizy de Sévigné w pisanym w 1671 r. liście do córki, Françoise-Marguerite: „Dziś przypada 6 dzień marca, nalegam, abyś mi napisała o stanie swego zdrowia. Jeśli pozostajesz w dobrym zdrowiu, to niedobrze, ale jeśli jesteś niezdrowa, to dobrze. Żywię nadzieję, droga córko, że jesteś niezdrowa, abyś zachowała swe zdrowie przez pewien czas”. Należy ten fragment odczytać następująco: „jeśli dostałaś miesiączki, to dobrze, bo nie oczekujesz dziecka”.

W dobie oświecenia kobietom wmawiano, że mogą uniknąć problemów z miesiączkowaniem dzięki pracy fizycznej. Było zgodne to z religijnym postrzeganiem pracy w tej epoce – lenistwo uważano za prostą drogę nie tylko do piekła, ale i choroby. Szkocki lekarz William Buchan (1729–1805), autor bestsellerowego, wielokrotnie wznawianego przez kolejne stulecie i tłumaczonego na większość europejskich języków poradnika Domestic Medicine: or, a Treatise on the Prevention and Cure of Diseases by Regimen and Simple Medicines (1769) tak pisał o nastolatkach, które zaczynają miesiączkować: „Wymagana jest w tym czasie największa staranność i troska o ich zdrowie, gdyż przyszłe lata i dobrostan kobiety zależą w ogromnej mierze od tego, co wówczas czyni. Jeśli dziewczę zostanie zamknięte w domu, zmuszone do ciągłego siedzenia przy surowym zakazie spacerów i wszelkiego ruchu, stanie się słabe i leniwe. Krew nie zostanie odpowiednio oczyszczona, cera stanie się blada i chorowita, zdrowie i wigor osłabną, dni będzie wieść w sposób jałowy. Lenistwo i bezczynność wielce szkodzą dziewczętom w tych dniach. Rzadko spotykam się ze skargami na brak miesiączki u panien aktywnych i pracowitych, zaś te leniwe i gnuśne miewają przy tym blednicę i inne podobne choroby”.

W dobie oświecenia czyniono także szereg obserwacji służących lepszemu poznaniu cyklu miesięcznego i prawideł nim rządzących. Zauważono, że mieszkanki regionów tropikalnych zaczynają wcześniej miesiączkować, ale zrzucano to na karb… bliskości księżyca. W 1704 r. jeden z medyków króla Jerzego II, Richard Mead, pisał: „wszystkim wiadomo jest, jak wielki wpływ ma księżyc na wypływy u płci słabszej”, toteż wydawało się logiczne, że im bliżej równika, tym szybciej kobiety zaczynają krwawić. Wielu medyków uważało także, że wystawne życie i folgowanie zachciankom sprawia, że miesiączkowanie następuje u dziewcząt szybciej. W literaturze tej epoki znajdujemy również wzmianki o przedwczesnym dojrzewaniu, które współcześnie definiuje się jako występujące przed 9. rokiem życia. Pierwszym opisanym przypadkiem był przypadek Anny Mummethaler, pacjentki G. E. Von Hallera z Lauperswil w szwajcarskim kantonie Berno. Zaszła w ciążę z wujem w 1759 r. i urodziła córkę w wieku dokładnie 8 lat i 9 miesięcy. Miesiączkowała jako dwulatka, menopauzę osiągnęła w wieku 52 lat, a zmarła mając 75. W tym samym okresie opisano przypadek Evy Christine Fischer z Eisenach w Niemczech, która w 1753 r., licząc ledwie 3 lata, osiągnęła rozwój kobiety dwudziestoletniej. Jej podobiznę uwieczniono w szkole anatomii w Leipzig. Medyk, botanik i astrolog Nicolas Culpeper (1616–1654) należał do licznego grona lekarzy z epoki, których zdaniem wczesne rozpoczęcie miesiączkowania wskazywało na krótkie, rozpustne życie. Przychylała się do tego poglądu słynna angielska położna Jane Sharp (1641–1671), autorka wydanego w 1671 r. The Midwives Book: or the Whole art of Midwifery Discovered. Pisała: „Czytamy o dziecięciu ledwie pięcioletnim, które miało miesięczne wypływy, a Fernelius pisał o mającej swe czasy ośmiolatce, lecz z pewnością są to oznaki rozpustnego charakteru i krótkiego życia”. Warto dodać, że wspomniany wcześniej Jean Astruc głosił na przykład popularny wówczas pogląd, że lektura „obscenicznych książek” oraz masturbacja nieuchronnie prowadzi do tego, że dziewczyna „stanie się niewiastą przed swoim czasem”. Przekonanie o związku między moralnością i miesiączką utrzymał się w kolejnym stuleciu.

Szaleństwo i medycyna

W XIX w. wciąż pokutowała antyczna definicja kobiety, zgodnie z którą tota mulier in utero. Pogląd o tym, że krew uchodzi z ciała kobiety w najsłabszym miejscu głosił na przykład William Stephenson w „teorii fali” opisanej w „American Journal of Obstetrics” w roku 1882. Jego zdaniem miesiączka jest powiązana z „falą energii życiowej”, która objawia się w takich zjawiskach, jak temperatura ciała, oddawany mocz czy tętno. Nadmiar substancji odżywczych i energii życiowej, jeśli nie zostanie spożytkowany na poczet ciąży, zostaje wydalony w postaci krwawienia miesięcznego. Miesiączka wciąż pozostawała oznaką inności, a przez to niższości kobiety. Wystarczyło jedynie tę niższość zracjonalizować, nadając jej choćby chwiejne podstawy naukowe, wykorzystując dowolne teorie lub poglądy, które najlepiej się do tego nadawały. Jeszcze w 1878 r. w prestiżowym czasopiśmie „British Medical Journal” można było przeczytać, że miesiączkująca kobieta powoduje, że jedzenie gnije.

W tej epoce zarówno na Starym Kontynencie, jak i w Ameryce nadal pisano o menstruacji w pamiętnikach i listach wyłącznie w zawoalowany, dyskretny sposób. Jeden z tzw. poetów wyklętych, Arthur Rimbaud (1854–1891) pisał o „tajnym krwi kobiecej miesięcznym płynieniu”. Jednym z najlepiej zachowanych opisów cyklu miesiączkowego z epoki zawdzięczamy nie medykowi, lecz francuskiemu historykowi, Julesowi Micheletowi. Będąc już po pięćdziesiątce, poślubił młodszą o ponad połowę Athenais Mialaret. W trakcie trwania małżeństwa (1849–1874) z uwagą śledził cykle żony, toteż w jego dziennikach można znaleźć zapiski w stylu „regularności przyszły 30 czerwca, następnie 30 lipca”, czasem opatrzone nawet godziną. Z kolei gdy Susanne Adams rozpoczęła miesiączkowanie w 1808 roku, mając wówczas 11 lat, pozostawała pod opieką dziadków, Johna i Abigail Adamsów, byłej pary prezydenckiej. Babka dziewczynki była zaniepokojona tym, jak wcześnie dojrzała jej wnuczka, czemu dała wyraz w liście do synowej, Sary Smith Adams. Abigail pisała 20 stycznia 1808 r.: „Można ją nazwać dziewczęciem przedwcześnie dojrzałym. Już jest równego wzrostu, co jej kuzynka, Louisa i kobiecych kształtów (ta uwaga została podkreślona w tekście przez babkę – ABR), choć nie ma jeszcze 12 lat. Wszelkie te zmiany są jej wielce uciążliwe”.

Była na to rada – zdaniem angielskiego lekarza, Edwarda Tilta, który uważał miesiączkę za przyczynę szaleństwa, matki powinny za wszelką cenę opóźnić lub zatrzymać ją u swych córek. Zalecał dziewczęta więzić w pokoju dziecięcym, zmuszać do regularnych, zimnych kąpieli, wyeliminować z ich diety mięso i zakazać czytania powieści oraz spania w puchowej pościeli. Jego zdaniem takie podejście miało zagwarantować „społeczny prymat zdrowych na ciele i umyśle kobiet angielskich o prawych obyczajach”. Niektórzy lekarze uważali nawet, że miesiączkowanie nie ma żadnego celu i jest stanem patologicznym, który nie istniał w czasach przedchrześcijańskich, a jedynie z czasem utrwalił się wśród kobiet wskutek działania niekorzystnych czynników cywilizacyjnych. Wczesne miesiączkowanie zgodnie z tym podejściem mogło być efektem niewłaściwego stylu życia, w tym zbyt pikantnego jedzenia czy zbytków i folgowania zachciankom. Willard Bliss, który leczył prezydenta Stanów Zjednoczonych, Jamesa A. Garfielda, pisał w 1870 r., że dieta dziewcząt wiejskich „zawiera mniej stymulujących mięsiw, za to bogata jest w produkty mączne, mleko i potrawy roślinne”, gdy tymczasem „dziewczęta miejskie, jedzące doprawione mięsiwa, pijące kawę i wino, dojrzewają wcześniej niż te wychowane na wsi”. Zwolennikiem teorii o tym, że przyprawy przyspieszają dojrzałość był także francuski lekarz Marc Colombat de L’Isère, jednak do listy przyczyn dopisywał także klimat i… maniery. W 1845 r. pisał: „nadmiar stymulujących potraw i napitków, maniery, zwyczaje, klimat i aktywność mają wpływ na te życiowe przemiany”. Szczególnie zwracał uwagę na „nieodpowiednie dla wieku pasje i przyjemności, muzykę, teatr, malarstwo, czytanie obscenicznych romansów, oglądanie wyuzdanych dzieł sztuki, bale i teatry, zły przykład i libertyńskie życie”. Pogląd ten obowiązywał przez kolejne dekady, powtarzany choćby w wielokrotnie wznawianym, popularnym i cieszącym się ogromnym zaufaniem rodziców poradniku bostońskiego lekarza, Iry Warrena, pt. The New Warren’s Household Physician (1859 r.). Czytamy w nim, że miesiączkę przyspiesza „wystawne życie w tętniącym rozrywkami, ekscytującym mieście, czytanie romansów, chodzenie na bale, do teatru i na przyjęcia, a także aktywne uczestniczenie w socjecie wraz z dżentelmenami”. Zgodnie z tymi poglądami menstruacja jako zjawisko wydaje się tracić swój naturalny wymiar, stając się patologią lub też oznaką niewłaściwego prowadzenia się. Mało tego, może stanowić śmiertelne zagrożenie dla zdrowia i życia.

W XIX wieku pokutował wśród lekarzy pogląd o tym, że wystawienie się na wilgoć i zimno stanowi w czasie miesiączki poważne zagrożenie. Wystarczyło zamoczenie stóp, by zatrzymać miesiączkę. Profesor anatomii z uniwersytetu w Waszyngtonie, Samuel Jennings, w wydanym w 1808 r. The Married Ladies Companion „obserwował poważne problemy wynikłe ze zbytniego wystawienia stóp na wilgoć i zimno”. Uważał, że chodzące na co dzień boso wiejskie dziewczęta są narażone na problemy zdrowotne, a tego typu zachowania u panien miejskich „mogą wyrządzić niepowetowane straty – czy to w kwestii pierwszego nadejścia czasów miesięcznych, czy też ich powrotu po zatrzymaniu”. Także wspomniany wcześniej doktor Warren ostrzegał rodziców, że ich córki mogą umrzeć od zamoczenia stóp w trakcie miesiączki. Pisał o przypadkach, w których „najbardziej urocze i niewinne panny postępowały tak, by móc iść na bal, a zatrzymanie wypływów skutkowało ich śmiercią w ciągu kilku godzin”. W najlepszym razie, pisał w 1859 r. Charles Delucena Meigs, lekarz i położnik z uniwersytetu im. Thomasa Jeffersona w Filadelfii, jeśli nawet dziewczyna przeżyje, wystawienie na zimno i wilgoć wywoła u niej „potworne bóle głowy, karku, pleców i mdłości”.

Można by sądzić, że mit o zabójczej krwi miesięcznej w XIX w. nie miał już racji bytu, ale niestety tak się nie stało. W wydanym w 1893 roku Poradniku dla kobiet, które chcą być zdrowemi autorstwa Józefa Zielińskiego czytamy, że: „Podczas czyszczenia miesięcznego nie można się kąpać, tańcować, mieć stosunku z mężem”. W opublikowanej w 1910 r. broszurze Zakon małżeństwa czyli Rozbiór obowiązków małżeńskich ze stanowiska zdrowotności jednostkowej i społecznej autorstwa Augusta Czarnowskiego czytamy: „Jasnym też jest, że spółkowanie w czasie miesiączki jako wzruszające silnie cały ustrój czulcowy (nerwowy) musi działać szkodliwie. Kobieta pozwalająca na to mężowi nie tylko szkodzi możliwemu potomstwu (…), lecz niszczy też i własne zdrowie i zdrowie męża”. Co więcej, spółkowanie w czasie miesiączki – czy to pod naciskiem mężczyzny, czy za zgodą kobiety (dodajmy, że „wbrew przyrodzie”) niewątpliwie ma „skutki bardzo szkodliwe”. Autor powtarza za teologami średniowiecza, że „płód poczęty podczas lub zaledwie po miesiączkowaniu, wykazuje rozmaite cechy zwyrodnienia” i przestrzega o możliwych chorobach narządów płciowych. Ten mit trzymał się mocno i przetrwał do kolejnego stulecia, wchodząc na pewien czas do dyskursu naukowego.

Reklama tamponów (1905). Fot. Internet Archive Book Images, No restrictions, via Wikimedia Commons

Amerykański pediatra węgierskiego pochodzenia Béla Schick (1877–1967) – profesor z Columbia University, odkrywca odczynu skórnego pozwalającego określić wrażliwość na błonicę (tzn. test Schicka), któremu zawdzięczamy pierwsze użycie określenia „alergia”, uważał, że miesiączkujące kobiety wydzielają przez skórę zabójcze dla roślin „menotoksyny”. W 1919 roku „dowiódł” tego, prosząc kobiety o ułożenie bukietów z ciętych kwiatów. Bukiety tych, które miesiączkowały, więdły wcześniej. Jego teorię powtórzono w 1974 r., w publikacji w prestiżowym magazynie „The Lancet”. Pisał o niej David I. Macht z uniwersytetu Johns Hopkins, któremu zawdzięczamy m.in. wprowadzenie w 1920 r. terminu psychofarmakologii, odkrycie możliwości zastąpienia kokainy efedryną, wykazanie znieczulającego działania morfiny i kodeiny na układ oddechowy, badania nad zastosowaniem jadu kobry w farmakologii, udowodnienie, że promienie rentgenowskie o różnej długości fali mają różne działanie biologiczne i zastosowanie ich w leczeniu pęcherzycy. Rozwinął on teorię Schicka i stwierdził, że menotoksyny „zakażają przez bezpośredni kontakt do tego stopnia, że opóźniają wzrost, a nawet niszczą rośliny”. I choć nikt nie prowadził badań z użyciem próby kontrolnej, nie poparte naukowymi dowodami teorie o toksycznym działaniu krwi miesięcznej utrzymały się aż do okresu po II wojnie światowej. W roku 1945 opublikowano przegląd teorii na temat międzykulturowego postrzegania miesiączki, cytując informacje o toksycznym materiale obecnym we krwi miesięcznej, który może doprowadzić do zakażenia penisa podczas stosunku. Nie oznacza to, że współczesność była wolna od tego typu poglądów – w 1993 r. kontrowersyjna biolog ewolucyjna nie posiadająca formalnego wykształcenia biologicznego, Margaret J. Profet (ur. 1958), w artykule opublikowanym w „Quarterly Review of Biology” wysunęła pogląd, że menstruacja jest sposobem na pozbywanie się przez kobiety patogenów obecnych w męskiej spermie.

W wydanym w 1838 r. w Krakowie Słowniku anatomiczno-fizjologicznym autorstwa Józefa Majera i Fryderyka Skobla czytamy pod pojęciem menstrua: „odpływy miesięczne, odchody miesięczne, miesięczny odbyt, czyszczenie miesięczne, abo choroba białogłowska miesięczna”. Inne stosowane wówczas pojęcia, to czasy, period, pławy miesięczne, miesięcznice, kwiaty miesięczne lub niewieście, przy czym autorzy tej pozycji podkreślają, że niewłaściwe jest określanie miesiączki mianem niemocy lub choroby”. Dalej czytamy: „Pozostaje jeszcze wyraz miesiączka, który, gdyby nie mniemana jego sprośność, uznalibyśmy za najlepszy”, choć autorzy zaznaczają, że pojawia się on w niektórych pracach z zakresu medycyny. Niespełna sto lat później termin ten nie budzi już żadnych nieprzyjemnych skojarzeń, a samo zjawisko miesiączki nie ma już przed lekarzami tajemnic. Nie oznacza to, że wszystkie przesądy i mity, a także obecne przez wieki zakazy i nakazy odeszły już w mroki historii. Wciąż można spotkać poglądy o tym, że podczas miesiączki nie powinno się ćwiczyć, chodzić na basen, kąpać w morzu czy w rzece, obecne są stosowane w mowie codziennej, ale i gabinetach lekarskich eufemizmy, spotyka się szowinistyczne żarty z kobiet, mające uzasadniać ich zachowanie nierównowagą emocjonalną związaną z nadchodzącym miesiączką. Nadal pokutuje wiara w to, że seks w trakcie okresu grozi chorobami, a kobieta powinna dokładać wszelkich starań w życiu rodzinnym, towarzyskim i zawodowym, aby podczas „tych dni” nikt niczego u niej nie zauważył. Być może w niedalekiej przyszłości z naturalnego i dobrze poznanego zjawiska zostanie wreszcie zdjęte piętno „klątwy Ewy”, a dziewczęta i kobiety będą mogły mówić o swoim zdrowiu i ciele, a także prosić o pomoc bez uczucia wstydu czy poniżenia.

Agnieszka Bukowczan-Rzeszut – antropolog kultury, dziennikarka, tłumaczka i autorka związana z krakowskimi wydawnictwami Astra, Znak i Otwarte, autorka książki „Jak przetrwać w średniowiecznym Krakowie” (Astra 2018), a wspólnie z Barbarą Faron książki „Siedem śmierci. Jak umierano w dawnych wiekach” (Astra 2017).

Literatura:

  1. Bailey J.E. (ed.): Diary, for the years 1595–1601, of Dr. John Dee, warden of Manchester from 1595–1608 / ed., from the original MSS. in the Bodleian Library, 2003
  2. Brockliss L.: French Higher Education in the Seventeenth and Eighteenth Centuries, Oksford, 1987
  3. Czarnowski A.: Zakon małżeństwa czyli Rozbiór obowiązków małżeńskich ze stanowiska zdrowotności jednostkowej i społecznej: katechizm dla małżonków oraz dla osób mających wejść w związki małżeńskie, Berlin, 1910
  4. Dean-Jones L.: Menstrual Bleeding according to the Hippocratics and Aristotle, Transactions of the American Philological Association (1974-), Vol. 119 (1989), 177–191
  5. Ford C. S.: A Comparative Study of Human Reproduction, New Haven, Yale University Press, 1945
  6. Gerard J.:, The Herball Or Generali Historie of Plantes, Londyn, 1597
  7. Hill L.: Blood. A Biography of the Stuff of Life, House of Anansi Press, 2013
  8. Hindson B.: Attitudes towards menstruation and menstrual blood in Elizabethan England, Journal of Social History, Vol. 43, No. 1 (2009), 89–114
  9. K. Pliniusza Starszego Historyi naturalnej ksiąg XXXVII, t. 7, ks. 20–23 i t. 9 ks. 28–33, przeł. J. łukaszewicz, Poznań 1845
  10. Kolumella Lucjusz J.M.: O rolnictwie. T. 2, Księgi VII–XII , przeł. I. Mikołajczyk, Toruń, 1991
  11. Lewin Hufnagel G.: A History of Women’s Menstruation from Ancient Greece to the 21st Century. Psychological, Social, Medical, Religious, and Educational Issues, Nowy Jork, 2012
  12. McClive C.: Menstrual Knowledge and Medical Practice in Early Modern France, c.1555–1761, w: Shail A., Howie G.: Menstruation: A Cultural History, Hampshire, 2005
  13. Raynalde T.: The Birth of mankinde, otherwise named the Womans Booke, Lodyn, 1598
  14. Turner W.: The first and seconde panes of the Herball of William, Kolonia, 1568
  15. Zieliński J.: Poradniku dla kobiet, które chcą być zdrowemi, Warszawa, 1893
05.09.2023
Zobacz także
  • Wzgardzone córy Hipokratesa
  • Tedy nie pocznie
Wybrane treści dla Ciebie
  • Zaburzenia emocjonalne i psychiczne związane z cyklem miesiączkowym
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta