Osobiście nie przepytuję od razu zgłaszającej się do mnie pary o to, czy przypadkiem nie zdradzają swojej drugiej połówki, ale informuję, że jeśli zdecydują się na terapię, pozostając jednocześnie w innych związkach, to wówczas taka terapia ma niewielkie szanse na skuteczność – mówi prof. Bogdan de Barbaro, Kierownik Katedry Psychiatrii Uniwersytetu Jagiellońskiego Collegium Medicum.
Prof. Bogdan de Barbaro / Fot. Bartosz Siedlik
Dla kobiet zdrada jest czymś innym niż dla mężczyzn. Jaka jest różnica?
Ryzykując uogólnienie, można powiedzieć,
że dla kobiety bolesny jest związek emocjonalny
partnera z inną kobietą. Spędzanie z nią czasu,
rozmawianie o osobistych sprawach, bliskość
uczuciowa – to przez partnerkę jest odbierane
jako zdrada.
Natomiast dla mężczyzn zdradą jest przede
wszystkim relacja seksualna partnerki z innym
mężczyzną. Stąd różne definicje zdrady. Można
powiedzieć, że będzie nią realizowanie różnych
potrzeb z osobą spoza związku z uszczerbkiem dla tego związku: osłabiając go i sprawiając, że staje
się on mniej potrzebny, twórczy i atrakcyjny.
Zatem jeżeli kobieta pozostaje fizycznie wierna mężczyźnie, ale jest w głębokiej relacji emocjonalnej z innym mężczyzną, to jej partnerowi nie będzie to przeszkadzać?
Myślę, że przyjaźnie pozamałżeńskie nie muszą być zagrożeniem dla małżeństwa, ale to będzie zależało od siły i głębokości związku małżeńskiego, a więc od tego, na ile partner małżeński czuje się w związku pewnie, na ile odczuwa, że jest kochany, chciany, ważny. Być może wtedy inne związki nie będą mu przeszkadzać. Zatem im silniejszą relację z żoną czuje jej partner, tym mniej zagrażają mu jej inne relacje – nie boi się ich, ponieważ one nie osłabiają jego miejsca w jej życiu.
Jeśli zdradę potraktujemy jako sytuację kryzysową, a tę jako możliwość rozwoju, to czy zdrada, zamiast końcem związku, może być czymś, co spowoduje jego pozytywną przemianę?
Odróżniłbym zdradę od zdradzania. Kiedy się
zdradzi, bo się „zbłądziło”, ale nie chce się tego
powtarzać, to sytuacja jest inna od tej, gdy tworzy
się z kimś drugi związek, pozostając w pierwszym.
Bo kiedy w tym drugim zaczyna się realizować
potrzeby seksualne, uczuciowe czy intelektualne,
to taka sytuacja może silnie zagrażać pierwotnej
relacji.
Choć bywają okoliczności, w których zdradzający
tak poukłada swoje życie, że – przynajmniej
przez jakiś czas – dobrze funkcjonuje w dwóch
związkach jednocześnie. Spotkałem się z takimi
sytuacjami, kiedy żona kochała męża, ale erotycznie
nie mogli się dopasować. Spotykała się więc z mężczyzną, z którym łączył ją satysfakcjonujący
seks, ale wszystkie pozostałe obszary życia łączyła ze swoim mężem i w tę relację była rzeczywiście
zaangażowana.
Czy taki układ występuje przy wiedzy czy niewiedzy osoby zdradzanej? Czy jeśli ktoś wie, to jest to rodzaj umowy, a nie zdrady?
Jeśli ktoś wie, że jest zdradzany, czuje się
zraniony i oczywiście ma to swoje negatywne
następstwa dla związku. Ale bywają takie „nowoczesne”
relacje, w których dwie osoby wstępnie
deklarują sobie wolność seksualną. Powstaje
pytanie, czy wersja „rób, co chcesz” nie zawiera
między wierszami wątpliwości w zaangażowanie i siłę uczuć osoby, która taki układ proponuje. Bo
przecież w miłości, inaczej niż w przyjaźni, idea
wyłączności i jedyności jest silnie obecna. Gdy tej
wyłączności brak, powoduje to rysę lub pęknięcie
danej relacji.
Stąd też kobieta, która dzieli realizację swoich
potrzeb pomiędzy dwóch mężczyzn, będzie to
raczej ukrywała przed swoim mężem. Gdyby jej
mąż o tym wiedział, prawdopodobnie jego honor i duma nie pozwoliłyby mu na trwanie w takim
układzie. Choć, skoro żyjemy w czasach płynnej
nowoczesności, w której normy są mniej sztywne, z pewnością dziś więcej jest możliwe niż pokolenie
czy dwa pokolenia temu.
Ma pan terapeutyczne doświadczenie z małżeństwami, które początkowo funkcjonowały jako otwarte związki, a później zaczęło im to ciążyć?
Miałem w terapii osobę, która przez pewien czas pozostawała w takim związku. Pomimo początkowej zgody, po pewnym czasie poczuła, że jest w pułapce i tej „niejedyności” nie była w stanie i nie chciała dłużej wytrzymywać. Wszystko zależy od tego, jaki jest – niekoniecznie zwerbalizowany – projekt na związek, jakie są o nim wyobrażenia i czy w tej sprawie jest zgoda między partnerami. Są relacje zapewniające wzajemny rozwój i spełnienie w większości życiowych obszarów. Są też takie, które łączy np. wspólnota rodzicielska, a pozostałe obszary tworzą pewną osobność.