3 mln ludzi rocznie umiera na świecie z powodu nadużywania alkoholu. To 5,3% wszystkich zgonów. Z czego w ponad 3 przypadków spotyka to mężczyzn. W grupie wiekowej 20–39 lat odsetek zgonów, za które odpowiada alkohol, wynosi 13,5%.
W poniedziałek poprzedzający Wielkanoc obchodzony jest Światowy Dzień Trzeźwości. W tym roku przypada on 15 kwietnia.
Fot. pixabay.com
Ewa Stanek-Misiąg: Alkohol zawsze pociąga za sobą złe skutki dla organizmu, ale jednym szkodzi jakby bardziej, a innym mniej. To zależy głównie od wieku?
Dr hab. Zbigniew Kołaciński: To zależy od wielu czynników, w tym również od wieku i stanu zdrowia osoby, która spożywa alkohol. Czy ma jakieś schorzenia, czy dotyczą one narządów krytycznych, na przykład wątroby, mózgu. Istotny jest też sposób picia, jak często, ile. U nastolatków bardzo często i przy niewysokich stężeniach dochodzi do ciężkiego upicia, utraty świadomości, niepamięci wstecznej, ale jeśli jest to incydent jednorazowy, organizm poradzi sobie ze spustoszeniami.
Czy pan chce przez to powiedzieć – młody człowieku, nic się nie martw, szybko dojdziesz do siebie?
Nie. Powiedziałbym raczej – młody człowieku, nawet jednorazowy incydent ciężkiego upojenia alkoholowego może przebiegać dramatycznie, z zagrożeniem życia, a uszkodzenia czy dysfunkcje narządów pojawić się mogą podstępnie w przyszłości, szczególnie, jeżeli picie stanie się istotnym elementem stylu życia.
Kiedy do osoby pijanej bezwzględnie wzywać pomoc?
Wtedy, gdy dojdzie do głębokich zaburzeń świadomości, gdy pacjent jest nieprzytomny, kiedy występują zaburzenia oddychania. U osób młodocianych bardzo często się zdarza, że wymiotują. Jeśli to się dzieje w stanie nieprzytomności, może dojść do zachłyśnięcia, a w konsekwencji do uduszenia. Czasem młody człowiek po prostu śpi, ale nie można go zostawić bez opieki. Powinien trzeźwieć w warunkach kontrolowanych. U osób dorosłych zachłyśnięcia występują rzadziej, zwykle przy bardzo dużych stężeniach alkoholu we krwi. W chorobie alkoholowej lub wskutek współistnienia chorób na przykład kardiologicznych rozwijają się zaburzenia wodno-elektrolitowe, które mogą prowadzić do nagłego zatrzymania krążenia. W tej grupie osób nagłe zgony mogą wystąpić w fazie trzeźwienia, przy niskich stężeniach alkoholu we krwi.
Śmiertelne stężenie alkoholu we krwi to 4–5 promili, u młodych połowa?
Gdyby 4 promile były dawką śmiertelną u każdego, to na naszym oddziale mielibyśmy jakieś 300 zgonów rocznie, tymczasem liczba zgonów jest znikoma, a nawet są lata, że nie występują wcale, a spotykamy się ze stężeniami nierzadko powyżej 6 promili.
Tu pojawia się pokusa zapytania o rekordzistę. Obawiam się jednak takich rozmów, ponieważ one prowadzą do tego, że myślimy, że to nas w ogóle nie dotyczy. Że nigdy nie wypijemy tyle, żeby się doprowadzić do takiego stanu.
Lepiej nie próbować, wiadomo. Wiele lat temu mieliśmy pacjenta z Piotrkowa Trybunalskiego, który po awanturze domowej wypił pół litra spirytusu, a ponieważ jest to trudne do wypicia, bo to przecież pali straszliwie, to popił półlitrówką jakiejś słodkiej wódki. Miał 11,2 promila, jak do nas przyjechał. Był w bardzo ciężkim stanie. Dializowaliśmy go. Gdy stężenie alkoholu zmniejszyło się do 6 promili, zaczął odzyskiwać świadomość, powróciła spontaniczna czynność oddechowa.
Czy można powiedzieć, że człowiek po takich wydarzeniu będzie zdrowy?
Na pewno doszło do uszkodzenia milionów komórek w ośrodkowym układzie nerwowym. Każdorazowe upicie powoduje spustoszenia w mózgu. Tylko że przy liczebności komórek w tym narządzie to jest na początku – przy pierwszym, trzecim, piątym upiciu, czasem nawet po kilku latach picia – właściwie trudno zauważalne. Aby ustalić wielkość uszkodzeń, trzeba znać stan sprzed początku choroby, mieć wynik badania EEG czy choćby nawet testów psychologicznych.
W rozmowach o alkoholizmie wszyscy się martwią o wątrobę, w następnej kolejności o mózg, nie wspominają o trzustce i czym jeszcze?
Alkohol prowadzi do uszkodzenia wielu narządów. Zagrożony jest cały układ pokarmowy. Mamy do czynienia z ostrymi nieżytami żołądka, biegunkami, uszkodzeniem jelit.
Krzysztof Brzózka, dyrektor PARPA w niedawnym wywiadzie prasowym mówił o tym, jak w całej Europie zmniejsza się spożycie alkoholu – Francja „zeszła” z 19 litrów na 12, Włochy z 16 na 7, a w Polsce nastąpiło zwiększenie, z 8 litrów do 11. Widzi Pan to na swoim oddziale?
Nie. Kiedyś mieliśmy znacznie więcej pacjentów w stanie upojenia. Być może to kwestia diagnostyki. Już nie jest tak, że tylko na toksykologii – poza policją i laboratoriami zakładu medycyny sądowej – można oznaczać stężenie alkoholu we krwi. Aparat, którym wykonuje się badanie gazometryczne krwi, znajduje się praktycznie na wyposażeniu każdego szpitala. Do nas trafiają już właściwie tylko ci pacjenci, u których stężenie przekracza 4–5 promili.
Dr hab. Zbigniew Kołaciński, specjalista toksykologii klinicznej Kliniki Toksykologii Instytutu Medycyny Pracy w Łodzi, łódzki Konsultant wojewódzki w dziedzinie toksykologii klinicznej
Rozmawiała: Ewa Stanek-Misiąg
Piśmiennictwo:
https://www.who.int/news-room/fact-sheets/detail/alcoholhttp://www.parpa.pl/index.php/szkody-zdrowotne-i-uzaleznienie