×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Obywatel lekarz - strona 2

Katarzyna Sajboth-Data
Kurier MP

Jakiś czas temu w środowisku psychoterapeutów rozważaliśmy możliwość zareagowania na narastającą mowę nienawiści w życiu społecznym. Byłem wśród tych, którzy uważali za zasadne zabranie głosu w tej sprawie. Jednak inny członek zarządu miał odmienne zdanie i w konsekwencji zdecydowano, że „sprawy polityczne mamy zostawić politykom”. Mnie się wydaje, że takie izolowanie od spraw społecznych służy własnemu komfortowi, ale na krótką metę.

Z zarzutami pod moim adresem spotykam się głównie w hejcie internetowym. Na przykład spotkałem się z tezą, że jestem chory psychicznie bo jestem psychiatrą, a przecież psychiatra… I inna sugestia, że jestem żydowskiego pochodzenia - bo to moje nazwisko jest jakieś takie niepolskie i dziwne. Ale przyznaję, że te hejty nie dewastują mnie zbytnio...

Kiedy lekarz spędza w gabinecie wiele godzin, wydaje się naturalne zaaranżowanie jego przestrzeni tak, by była komfortowa i przyjemna. Niektórzy lekarze wieszają na ścianach zdjęcia rodzinne, inni wolą styl minimalistyczny, decydując się na niemal puste wnętrze pozbawione zbędnych bodźców. W niektórych gabinetach powieszą krzyże, w innych zdjęcia polityków. Wszystkie te „znaki” mogą zrodzić w pacjencie ufność bądź wątpliwości, na ile decyzje danego lekarza będą podyktowane jego światopoglądem. Co może, a co nie powinno znajdować się w lekarskim gabinecie?

Wyobrażam sobie, że na zdiagnozowanie anginy nie będą miały wpływu sympatie polityczne czy wierzenia religijne, ale nie wiem, czy byłoby podobnie w przypadku decyzji podejmowanych gabinecie psychiatry czy ginekologa.

Lekarz jest współodpowiedzialny za to, jaka atmosfera powstaje w jego gabinecie w konsekwencji jego wystroju. Najlepiej gdyby był to przestrzeń neutralna i spokojna. Unikałbym elementów, które wywoływać mogą silne emocje i gwałtowne reakcje. Krzyż także do nich należy, dlatego w moim gabinecie go nie ma. Zdjęcia mogące utrudniać budowanie relacji również uważam za niewskazane.

Zdarzają się sytuacje, w których pacjent wysłuchuje utyskiwań lekarza na NFZ jako „wspólnego wroga”. Czy lekarz powinien rozmawiać z pacjentem o działaniach NFZ i MZ?

Od lat jestem zaangażowany w reformowanie psychiatrii, m.in. w działania zmierzające do powstania ustawy o zawodzie psychoterapeuty. Złożoność tego problemu polega na istnieniu różnych środowisk psychoterapeutycznych, z których każde chciałoby stanowić nurt wiodący, a zatem i refundowany.

W czasie prac podejmowanych w tym obszarze wyrażam opinie o tym, co i jak mogłoby funkcjonować lepiej, jednak osobiście nie widzę powodów, dla których miałbym o tym rozmawiać z pacjentami.

Jak lekarz może zareagować, gdy w poczekalni słyszy agitującego pacjenta?

Gdyby jeden pacjent krzyczał na drugiego (niezależnie od tego, do jakich treści te krzyki by się odnosiły), wówczas zwróciłbym uwagę, że w przestrzeni, za którą jestem współodpowiedzialny proszę o pokojowe prowadzenie rozmów.

Natomiast jeśli by dynamicznie rozmawiali o tym, co jest lepsze dla Rzeczpospolitej, a ja bym zaczął ingerować, to chyba byłbym nadmiarowy. To bardziej kwestia nie tego, co mówią, ale jak, tzn. czy nie stosują słownej przemocy. Niezależnie od tego, czy rozmawiają o partiach politycznych, klubach sportowych czy sztuce, dopóki wymieniają poglądy np. na temat wyższości kubizmu nad realizmem, to nie ingerowałbym.

Podczas okresu przedwyborczego zdarza się, że wiszą w przychodniach plakaty kandydatów lub partii. Czy to dopuszczalne?

Popieram rozpowszechnianie plakatów nawołujących do aktywności fizycznej, zdrowego odżywiania, czy tego, żeby zatroszczyć się o naszą planetę, bo jeśli Amazonia spłonie, to ubędzie nam 1 tlenu. Jednak zdjęcia przedstawicieli partyjnych czy hasła głoszące, że któraś z formacji politycznych skutecznie zreformuje służbę zdrowia, nie powinny znajdować się na obszarze placówek zdrowotnych.

A w sytuacji, gdy kandyduje lekarz z danej przychodni?

Myślę, że na czas kampanii może wziąć urlop. Natomiast jeśli chce jednocześnie ubiegać się o mandat i pracować jako lekarz, to w swoim miejscu pracy nie powinien rozdawać ulotek wyborczych, ani wieszać plakatów przekonujących do głosowania na niego.

Uważam, że gabinet lekarza nie jest miejscem do dysput światopoglądowych niezależnie od tego czy dotyczą one polityki, wyznania czy orientacji seksualnej. Tym samym dostrzegam potrzebę edukacji w obszarze komunikacji, polegającej na takim reagowaniu na niechciane pytania, które skutecznie ucinałoby dalszą dyskusję – powiedziała mi jedna z osób, będąca lekarzem rodzinnym.

Myślę, że inna jest sytuacja lekarza rodzinnego, a inna psychiatry czy psychoterapeuty. Ja mam za zadanie zrozumieć kontekst emocjonalny swojego pacjenta. A to przecież nie jest zadaniem lekarza rodzinnego. On powinien umieć spokojnie i nieagresywnie ukierunkować rozmowę na wątki medyczne. Ale wyobraźmy sobie sytuację, że któryś z jego pacjentów zapytał: "Panie doktorze, w moim sąsiedztwie mieszka taki pedał. To chory, tak?”

Na miejscu tego lekarza czułbym się zobowiązany – właśnie jako lekarz – wyjaśnić, że kimkolwiek jest ten człowiek, to z pewnością nie pedał, tylko osoba homoseksualna, a homoseksualizm nie jest chorobą. Dodałbym także, że swoją wypowiedź opieram na wiedzy ugruntowanej przez Światową Organizację Zdrowia i wiele towarzystw psychiatrycznych.

Kolejny z rozmawiających ze mną lekarzy powiedział: - Zdarzyły mi się sytuacje, w których pacjent nie ograniczał się do wyrażenia poglądów, ale w agresywny czy wręcz nienawistny sposób wypowiadał się o jakiejś grupie społecznej, odbierając mój brak reakcji jako poparcie dla swoich tez. Uważam zatem, że jeśli będę na tę agresję pozwalać, to w którymś momencie jej konsekwencją może stać się ludzka tragedia, dlatego uznaję, że mam obowiązek zareagować nie tylko jako człowiek, ale tym bardziej jako lekarz. – Czy są takie sytuacje, w których lekarz powinien zareagować? Jak mógłby to zrobić najlepiej?

Łatwiej nam rozpoznać przemoc, która jednocześnie jest przestępstwem, niż tę, która nim nie jest, choć pozostaje przemocą. Taką sytuacją jest np. przemoc słowna i z pewnością powinniśmy na nią reagować.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której lekarz bada dziecko i analizuje wyniki badań, by trafnie je zdiagnozować i wdrożyć właściwą terapię, a jednocześnie towarzyszy temu agresywna kłótnia rodziców pacjenta. Takie okoliczności nie tylko utrudniają lekarzowi koncentrację, ale negatywnie wpływają na dobrostan dziecka. Myślę, że wówczas powiedziałbym o tym, zwracając się bezpośrednio do jego rodziców, mówiąc np. „Kiedy słyszę, jak pan się zwraca do swojej żony, mam poczucie, że sposób w jaki pan mówi, ma charakter przemocowy, a ten jest szkodliwy dla zdrowia państwa dziecka. Jako lekarz mam obowiązek powiedzieć panu, że jeżeli państwa syn jest świadkiem takich rozmów, jak ta, która przed chwilą miała miejsce, to bardzo negatywnie wpływa to na jego rozwój. Jeżeli czuje się pan bezradny wobec swoich emocji, to może pan skorzystać z pomocy, aby to zmienić.” Jeżeli któryś z pacjentów bezpośrednio do mnie wygłaszałby nienawistne treści niezależnie od obiektu nienawiści, to tym uważniejszy byłbym w trakcie tej rozmowy. Powiedziałbym, że nie podzielam tych poglądów, ale jeśli zaobserwowałbym rosnące w pacjencie napięcie, nie kontynuowałbym tego tematu i skupił się na zdrowotnym problemie, z którym zgłosił się pacjent.

Obecnie głos lekarza słyszalny jest nie tylko w miejscu jego pracy, ale także w mediach społecznościowych, w których miewa swój prywatny profil. W pewnym czasie obiegły Internet dwa zdjęcia, które wzbudziły spore kontrowersje. Jedno prezentowało księdza biorącego udział w konkursie kulturystycznym, drugie lekarkę trenującą pool dance. Oboje doświadczyli hejtu internetowego i zostali uznani za gorszycieli. Zarzuty kierowane przeciw nim opierały się głównie na tym, że swoimi osobami reprezentują przede wszystkim swoje grupy zawodowe, a w danym przypadku robią to niegodziwie. W ostatnim czasie wielu lekarzy umieściło w mediach społecznościowych swoje zdjęcia z tęczą w tle i napisem: strefa wolna od nienawiści. – Czy lekarz może wypowiadać się jako prywatna osoba, czy zawsze występuje jako przedstawiciel swojej grupy zawodowej?

Dotykamy tu kilku wątków. Z jednej strony obowiązujących wzorców kulturowych, które się zmieniają, także w zakresie tego, co jest obyczajne, a co nie. Zmianie ulega nasz ubiór czy sposób wysławiania się. Wczoraj widziałem fragment filmu dozwolonego od lat 12, w którym był pokazany akt seksualny. Gdyby emitowano go 20 lat temu, film byłby dozwolony dla osób powyżej 18. roku życia, a dawniej ta scena może zostałaby w ogóle wycięta. Normy obyczajowości nie są więc jednoznaczne i ponadczasowe. W ponowoczesności zaciera się granica między tym, co publiczne i prywatne. Żałuję, że tak się dzieje, bo uważam, że w interesie dobrostanu każdej osoby jest istnienie obszarów, które pozostają intymne: od najbardziej banalnych, jak przewód pokarmowy, po wzniosłe i piękne jak wyznawanie uczuć czy seks. Intymność jest cennym fragmentem naszego życia. Obecnie świat jest coraz bardziej wścibski i poddawanie się temu jest moim zdaniem szkodliwe dla rozwoju człowieka.

Kolejną kwestią jest znaczenie, jakie każdy z nas nadaje określonym sytuacjom. Ktoś mógłby dostrzec w zachowaniach księdza element narcyzmu, a inny zinterpretowałby jego zainteresowania jako drogę, która być może ułatwia mu kontakt z młodzieżą, przywiązującą dużą wagę do wyglądu.

Jeżeli uważam, że protesty przeciwko osobom homoseksualnym są akcjami niegodnymi obywatela, Polaka, chrześcijanina i po prostu człowieka, to mam prawo graniczące z obowiązkiem oprotestowywać to, co jest wymierzane przeciwko tym osobom. Ponadto jako psychiatra wiem, że homoseksualność nie jest patologią, więc mam obowiązek wynikający z roli zawodowej uwyraźniać to przekłamanie. Na tym polega część wierności mojemu zawodowi. Podobnie jak za część wierności swojemu chrześcijaństwu uważam za swój obowiązek przestrzeganie przed nienawiścią. Obojętne czy nienawiść głosi kibol czy arcypasterz, to ja się poczuwam do tego, żeby to oprotestować. Nie będę się tym zajmował w gabinecie podczas spotkania z pacjentem, ale jako obywatel będę mówił, co o tym myślę.

Natomiast wspomniana przez panią lekarka może lubi ten rodzaj tańca, bo lubi swoje ciało, a także to, że mężczyźni jej pożądają.

A czy to może utrudniać jej pracę?

To trudne pytanie… Gdyby rozmawiała o tym ze mną, zapytałbym o uczucia, jakie wywołuje w niej udostępnianie zdjęć z takich zajęć. Gdyby powiedziała, że chciałaby być podziwiana, zwróciłbym uwagę na to, że poza tym, że będzie podziwiana jej sprawność fizyczna, będzie podziwiane też jej ciało, co będzie wzbudzało pożądanie u mężczyzn. I nie jest to niczym złym, jak również to, że kobieta chce czuć się pożądana, ale chciałbym, aby była świadoma tego, że w związku z jej pracą mogą pojawić się takie sytuacje, kiedy usłyszy od pacjenta: Ależ pięknie tańczysz na rurze! Może się tak zdarzyć, ponieważ nawet w gabinecie, przychodzący do niej pacjent może ją silniej przeżywać jako atrakcyjną kobietę tańczącą rurze, niż jako lekarkę.

Wyobraźmy sobie sytuację, w której pediatra umieszcza na swoim profilu w mediach społecznościowych zdjęcie z uczestnictwa w czarnym proteście (będącego wyrazem sprzeciwu wobec zaostrzaniu ustawy antyaborcyjnej). W odpowiedzi na nie kilkoro z jego pacjentów wyraża rozczarowanie postawą lekarza, przenosi dziecko do innego pediatry lub atakuje go słownie w gabinecie. Jaka reakcja lekarza byłaby wówczas optymalna?

Gdybym był tym lekarzem, odpowiedziałbym, że gabinet jest przestrzenią przeznaczoną na działania zmierzające do poprawy stanu zdrowia dziecka i w tym momencie chciałbym się zająć właśnie tym. A jeśli rodzic tego dziecka chce zgłębić moje poglądy, to odesłałbym go do miejsc, w których przedstawione są wypowiedzi, z którymi się zgadzam.

Jednocześnie pragnę zaznaczyć, że jeśli ktoś wchodzi w przestrzeń publiczną, to musi się liczyć z tym, że spotka się zarówno z dojrzałą krytyką, jak i niedojrzałą nienawiścią. A fakt, że współcześnie tę drugą można wyrazić anonimowo, przyczynia się do łatwiejszego jej ujawniania. Potwierdzają to badania psychologiczne przeprowadzone w USA, których wyniki jednoznacznie wskazują, że większość z nas zachowa się tym godziwiej, im większe istnieje prawdopodobieństwo dostrzeżenia nas i zidentyfikowania przez innych. W zainicjowanej przez badaczy sytuacji, w której przechodzień napotykał leżącego na chodniku człowieka, potrzebującego pomocy, więcej osób, które zdecydowało się jej udzielić oświetlone było latarniami ulicznymi lub światłami z okien pobliskich mieszkań. Kiedy okolicę spowijała ciemność, więcej osób odeszło bez udzielenia pomocy. Kiery spada prawdopodobieństwo bycia rozpoznanym czy choćby zauważonym przez innych, łatwiej o niechlubne zachowania, dlatego anonimowość Internetu pomaga w ujawnianiu ciemnych stron osobowości.

Natomiast sama kwestia związana z wielowymiarowymi aspektami aborcji jest przykładem antydyskusji tam, gdzie aż się prosi o dyskusję i wysłuchanie wzajemnych argumentów, a nie wyzywanie się. Nie znam drugiego tematu, który byłby tak redukcjonistycznie omawiany. Można odnieść wrażenie, że każda ze stron w ogóle nie jest zainteresowana argumentami drugiej strony.

Czy zatem ujawnianie światopoglądu przez lekarza jest profesjonalne, czy nie?

Poza gabinetem nie widzę w tym niczego nieprofesjonalnego. Jeśli lekarz nosi płócienną torbę z elementem tęczy, to można go postrzegać jako osobę ekologiczną i anty-ksenofobiczną. Spotykając swojego lekarza w kościele mogę założyć, że jest osobą wierzącą. Nie widzę w tych zachowaniach niczego nieprofesjonalnego. Jednak, jak już wspomniałem, w gabinecie nie powiesiłbym krzyża, tęczy czy zdjęć polityków.

Gdyby zredukować zadanie lekarza wyłącznie do obowiązków medycznych, to sprowadziłoby się do diagnozowania i wydawania recept. Patrząc więc na lekarza jako osobę funkcjonującą także w przestrzeni społecznej, uważam za wartościowe sytuacje, w których nakłania pacjentów do aktywności fizycznej czy przestrzega przed katastrofą ekologiczną.

Bliskie mi jest obywatelskie zaangażowanie. Od młodości byłem oddany sprawom społecznym i musiałbym zdradzić samego siebie czy zaprzeczyć swoim ideałom, by uznać, że otacza mnie taka bylejakość i nijak jej nie zaradzę, więc poprzestanę na słuchaniu Beethovena, czytaniu Szymborskiej i oglądaniu obrazów Rembrandta. Nie neguję ich piękna i przyjemności płynącej z obcowania z ich dziełami, ale nie mógłbym się do tego ograniczyć.

Pamiętam, gdy w stanie wojennym zdecydowałem się przystąpić do strajku, a mój ówczesny szef powiedział, że mnie zwolni, jeżeli to zrobię. Zapytałem przewrotnie, czy będzie mi wysyłał paczki, jeśli trafię do celi – potwierdził. Zamknęli mnie, ale nie żałowałem, że robię to, co uważam za słuszne.

Rozmawiała Katarzyna Sajboth-Data

15.11.2019
strona 2 z 2
Zobacz także
  • Co nam daje muzyka?
  • Fotografia
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta