Sekcja Niewydolności Serca Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego wyodrębniła siedem elementów niewydolności serca, stanowiących poszczególne etapy w zapobieganiu i leczeniu choroby, która dotyka ponad milion Polaków.
Fot. Krzysztof Mazur / Agencja Gazeta
Siedem elementów niewydolności serca PTK wskazało w ramach Tygodnia Świadomości Niewydolności Serca. Zostały one przedstawione podczas konferencji, która odbyła się online 24 czerwca br.
1. Geneza
– Niewydolność Serca nie bierze się znikąd. Przyczyna leży bardzo często w chorobach, które są lekceważone przez pacjentów – mówi dr hab. Agnieszka Pawlak, prof. PAN, kierownik Pododdziału Niewydolności Serca Kliniki Kardiologii Inwazyjnej CSK MSWiA. – Bo czy nadciśnienie tętnicze, czy uzależnienie od papierosów albo otyłość jest poważnie rozważana jako czynnik prowadzący do niewydolności serca? Niestety nie, a są to choroby, które stanowią podwaliny niewydolności serca. Nadciśnienie, otyłość, cukrzyca, hipercholesterolemia, palenie tytoniu, zmniejszona aktywność fizyczna - te elementy powinny być modyfikowane i bardzo powinniśmy o to dbać, żeby wyeliminować je z naszego życia.
Prof. IK, dr hab. Przemysław Leszek z Kliniki Niewydolności Serca i Transplantologii Instytutu Kardiologii w Warszawie, przewodniczący Sekcji Niewydolności Serca PTK dodaje, że lekarze sami nie są w stanie wyeliminować czynników ryzyka. Podkreśla, że istotna jest praca zespołowa, w której biorą udział lekarze, pielęgniarki i pacjent jako podmiot. Ważny jest również świadomy udział w tym procesie osób decydujących o podziale środków ochronie zdrowia.
– Podstawowym elementem w walce z niewydolnością serca jest eliminacja czynników ryzyka. Dotyczy to także wielu innych schorzeń, dlatego jako kardiolodzy szukamy sojuszników w innych dziedzinach medycyny, żebyśmy razem tworzyli lobby na rzecz zdrowia dla naszych pacjentów – przekonuje prof. Leszek.
Jego zdaniem, edukacja zdrowotna powinna trafić do szkół. – Trzeba dzieci uczyć zdrowego życia. Dziecko, które wie jak zdrowo żyć, nauczy tatę, mamę, babcię i dziadka – uzasadnia swoje stanowisko kardiolog.
2. Incydent i początek NS
Problematyczne w niewydolności serca jest właśnie dostrzeżenie objawów choroby. Jak mówi prof. Pawlak, kiedy mamy do czynienia z ostrym zespołem wieńcowym, pacjent szybko trafia do szpitalnej izby przyjęć. Niewydolność serca rozwija się podstępnie, powoli. Pacjenci przyzwyczają się do życia z objawami choroby.
– Objawów takie jak męczliwość, spadek tolerancji wysiłku, powoli narastające obrzęki kończyn dolnych stają się czymś normalnym, a musimy pamiętać o tym, że mogą one wskazywać na chorobę serca i stanowić sygnał, że trzeba zgłosić się do lekarza pierwszego kontaktu – wyjaśnia prof. Agnieszka Pawlak. – Powinny zostać zlecone dwa podstawowe badania, które są kluczowe dla diagnostyki niewydolności serca: echo serca oraz oznaczenie NT-proBNP.
Dr hab. Paweł Rubiś z Oddziału Klinicznego Chorób Serca i Naczyń Collegium Medicum UJ i z Krakowskiego Szpitala Specjalistycznego im. Jana Pawła II dodaje, że ocena objawów niewydolności serca wcale nie jest oczywista.
– Może być i trudna i łatwa – przekonuje lekarz i podaje przykłady: – Spójrzmy na dwa przeciwstawne spektra: jeżeli mamy pacjenta w starszym wieku z nagromadzeniem czynników ryzyka, np. po zawale serca czy poważnym incydencie kardiologicznym, wystąpienie niewydolności serca jest naturalną koleją rzeczy. Pojawienie się duszności i obrzęków jest niejako spodziewane. Warto jednak spojrzeć na inny aspekt choroby - często mamy do czynienia z pacjentami młodymi w wieku 30–40 lat, w pełni aktywnymi zawodowo i fizycznie, często uprawiającymi sport. I nagle okazuje się, że pacjent, który do tej pory mógł przebiec maraton, ma coraz większe problemy z wyjściem po zakupy czy wejściem na trzecie piętro. Może to być objaw niewydolności serca w przebiegu kardiomiopatii ostrzeniowej, czyli bardzo poważnej choroby mięśnia serca, która dotyka młodych ludzi. U takich pacjentów nikt nie spodziewałby się niewydolności serca. Ci pacjenci często są niedodiagnozowani, błąkają się po poradniach, aż do momentu dość dramatycznego zaawansowania niewydolności serca i konieczności pilnej hospitalizacji – przestrzega dr Rubiś.
3. Zabiegi interwencyjne
Szczęśliwie arsenał środków jakimi dysponują kardiolodzy w Polsce jest adekwatny do najnowszych osiągnięć światowej kardiologii. Jak przekonuje prof. Pawlak, polscy pacjenci mogą korzystać z najnowszych osiągnięć i najlepszych rozwiązań terapeutycznych, które są dostępne na całym świecie.
– Mówimy zarówno o implantacji urządzeń stymulujących, czy to stymulatorów, czy kardiowerter-defibrylatorów czy urządzeń resynchronizujących, które mogą poprawić pracę serca, ale też zabezpieczyć pacjenta przed nagłym zgonem. Mówimy też o możliwości interwencji na zastawkach, które hamują postęp choroby. Mamy możliwość implantacji zastawek aortalnych, jak również mitraclipów, które poprawiają jakość życia i rokowanie pacjentów. Trzeba też wspomnieć o najtrudniejszych zabiegach, czyli przeszczepach serca, które również są w Polsce wykonywane. Pacjent z niewydolnością w Polsce ma dostępny cały panel interwencji, które mogą poprawić rokowanie, a nawet cofnąć rozwój choroby – zapewnia lekarka.
4. Leczenie
Niestety nie można tego samego powiedzieć o leczeniu farmakologicznym. W polskich warunkach nie mamy refundowanych wszystkich leków, które zgodnie z europejskimi wytycznymi należy w niewydolności serca stosować.
– Miejmy nadzieję, że ta sytuacja wkrótce ulegnie poprawie. Chcielibyśmy, żeby nasi pacjenci mieli równe szanse jak pacjenci w całej Europie – mówi prof. Pawlak.
Brak refundacji niektórych terapii to jednak tylko część problemu. Kłopot w tym, że wielu pacjentów nie trzyma się wytyczonej przez lekarzy ścieżki terapeutycznej.
– I tutaj chcemy uderzyć na alarm. Leczenie, które jest optymalnie dobrane przez kardiologa powinno być kontynuowane. Niewydolność serca nie trwa trzy miesiące. Trzeba dbać o to, żeby leczenie kontynuować, i żeby leki były przez cały czas dostępne dla pacjentów. Niestety dane, jakimi dysponujemy, mówią o tym, że trzy miesiące po wypisie ze szpitala tylko 70% chorych kontynuuje terapię, a pół roku od wypisu - tylko połowa – ubolewa prof. Pawlak.
Prof. Przemysław Leszek dodaje, że jeżeli ktoś ma uszkodzone serce, to otrzymuje leczenie do końca życia.
– Możemy zastanowić się w pewnym stopniu nad redukcją leków, ale leży to w gestii lekarza prowadzącego, a nie pacjenta – tłumaczy profesor.
5. Hospitalizacja
Polska jest krajem, który znajduje się w europejskiej czołówce państw z największą liczbą hospitalizacji pacjentów z niewydolnością serca. Statystyki są dramatyczne – co czwarty chory wypisany ze szpitala po miesiącu trafia do niego ponownie.
– Mamy 150 tys. hospitalizacji z powodu niewydolności serca rocznie. Leczenie szpitalne pochłania 94% funduszy przeznaczonych na leczenie pacjentów z niewydolnością w ogóle – mówi prof. Agnieszka Pawlak. – Mamy ogromną pracę do wykonania w tym aspekcie - zarówno przez lekarzy, zespoły pielęgniarskie i dobrze wyedukowanego pacjenta. Musimy doprowadzić do sytuacji, w której objawy będą wychwytywane wcześniej, żeby pacjent mógł zgłosić się nie do szpitala, tylko do opieki ambulatoryjnej, gdzie zostaną podjęte interwencyjne kroki jeszcze przed hospitalizacją.
Prof. Małgorzata Lelonek z Zakładu Kardiologii Nieinwazyjnej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi wyjaśnia, że większość hospitalizacji z powodu niewydolności serca wiąże się z progresją choroby. I że wiąże się to dla pacjenta z dużym ryzykiem.
– Sam fakt, że pacjent trafia do szpitala oznacza, że jest pacjentem wysokiego ryzyka. Mamy definicję fazy wrażliwej w tej jednostce chorobowej, która obejmuje cały okres od przyjęcia do szpitala do 6 miesięcy po wypisie. Okres ten wiąże się z bardzo wysokim ryzykiem zgonu i nawrotowości hospitalizacji. Mamy pacjentów, którzy w ciągu roku wielokrotnie trafiają do szpitala – mówi prof. Lelonek. – Za każdym razem przy wypisie należy zastanowić się, w jaki sposób możemy zredukować ryzyko kolejnego zaostrzenia choroby i tym samym powrotu do szpitala, w jaki sposób możemy pacjentowi pomóc.
Także prof. Małgorzata Lelonek podkreśla niebagatelną rolę edukacji: – Trzeba pacjenta edukować, ale nie tylko jego, trzeba także edukować rodzinę pacjenta. Najbliższe otoczenie pacjenta musi zdawać sobie sprawę z sytuacji, że pacjent musi współpracować w całym procesie terapeutycznym dotyczącym niewydolności serca.
Druga grupa chorych to pacjenci, którzy z powodu ostrej manifestacji niewydolności serca do szpitala trafili po raz pierwszy i często w ogóle nie zdawali sobie sprawy z tego, że chorują.
– To jest grupa chorych, u których musimy wdrożyć diagnostykę, ustalić przyczynę niewydolności serca i leczyć przyczynowo, o ile takie możliwości w danym przypadku istnieją – dodaje prof. Lelonek i przestrzega, że ryzyko zgonu na przestrzeni trzech lat od wypisu ze szpitala jest siedmiokrotnie wyższe niż dla pacjenta, który choruje na NS, ale nie wymagał hospitalizacji z powodu zaostrzenia choroby.
6. Kontrola terapii, rehabilitacja, opieka kompleksowa
Prof. Pawlak podkreśla rolę pacjentów, którą mają do odegrania w kontroli choroby, farmakoterapii, kontrolowaniu ciśnienia, tętna i masy ciała. Wskazuje również na opracowany przez prof. Jadwigę Nessler model kompleksowej opieki nad pacjentami z niewydolnością serca, który wdrażany od kilku lat nie doczekał się jeszcze powszechnej realizacji.
– Miejmy nadzieję, że ten model sprawowania opieki wejdzie do szpitali, bo może w bardzo istotny sposób wpłynąć na poprawę rokowania i jakości życia pacjentów – mówi prof. Pawlak.
7. Profilaktyka
Jeśli chodzi o ostatni element, czyli profilaktykę, lekarze zgodnie podkreślają, że bardzo ważna jest świadomość, czego unikać i co należy robić, aby uniknąć niewydolności serca.
– Trzeba być aktywnym i dbać o masę ciała, aby nie wystąpiły takie zaburzenia jak hipercholesterolemia, nadciśnienie tętnicze i zaburzenia rytmu serca – przekonują kardiolodzy.