Odmrażanie i podwyższone ryzyko

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Polska zamknęła gospodarkę, gdy liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa ledwo przekroczyła 50. Otwieramy ją przy liczbie potwierdzonych zakażeń dziennych dochodzących do 400.

Minister zdrowia Łukasz Szumowski. Fot. Maciej Jaźwiecki/ Agencja Gazeta

W dodatku, jak przyznaje minister zdrowia, widać w społeczeństwie „rozluźnienie”, jeśli chodzi o przestrzeganie obostrzeń sanitarnych. Premier zapowiada, że rząd może zrobić „krok w tył”, jeśli koronawirus mocniej zaatakuje. A to może się łatwo zrealizować.

Z jednej strony nie ma wątpliwości: gospodarka musi ruszyć, bo inaczej grozi nam ekonomiczny armagedon. Rząd już we wtorek przyznał, że w tym roku – po raz pierwszy od początku lat 90. – Polska wejdzie w recesję. Spadek PKB ma wynieść ok. 3,4 proc. – więcej, niż przewidywała jeszcze pod koniec marca większość realistycznie patrzących na perspektywy gospodarki w czasie epidemii analityków banków i agencji ratingowych. Były prognozy bardziej pesymistyczne – i tej chwili pozostaje tylko wierzyć, że te scenariusze się nie zrealizują.

Z drugiej strony, patrząc tylko z punktu widzenia bezpieczeństwa epidemicznego, luzowanie obostrzeń wydaje się jeśli nie przedwczesne, to na pewno obarczone ogromnym ryzykiem.

Na środowej konferencji prasowej minister zdrowia Łukasz Szumowski i premier Mateusz Morawiecki jako optymistyczną przesłankę podawali większą liczbę osób wyleczonych niż potwierdzonych przypadków zakażenia.

To rzeczywiście optymistyczne, ale niewiele mówi o sytuacji zagrożenia epidemicznego w kraju, zwłaszcza że dane dotyczą jednego dnia – 29 kwietnia. I mają się nijak do faktu, że epidemia cały czas w Polsce się rozwija, bo wskaźnik reprodukcji dla koronawirusa SARS-CoV-2 wynosi wciąż ponad 1. Aktualnie, według różnych źródeł, między 1,13 a 1,2. Do momentu gdy jedna osoba będzie zakażać wirusem więcej niż jedną osobę, nie ma mowy o wygaszeniu epidemii, możemy mówić co najwyżej o jej stłumieniu czy – jak codziennie mówi rzecznik Ministerstwa Zdrowia – wypłaszczeniu krzywej zakażeń. O wygaszaniu epidemii mogą mówić kraje, w których wskaźnik spadł poniżej 1 – na liście są w tej chwili Niemcy, Czesi, Austria, Islandia, Grecja i Portugalia. I w tych krajach, choć z zachowaniem środków ostrożności właściwych dla „nowej normalności”, gospodarka i życie społeczne w najbliższych dniach i tygodniach będzie wracać do normy.

Polskie statystyki, którymi chwali się rząd, na tle innych krajów europejskich wyglądają korzystnie – np. pod względem liczby potwierdzonych przypadków na milion zakażonych.

Przy odmrażaniu gospodarki ten wskaźnik, choć ważny i poprawiający morale społeczeństwa (udało się nam nie doprowadzić do załamania systemu opieki zdrowotnej; w Polsce, w przeciwieństwie do Francji, Włoch, Hiszpanii czy Wielkiej Brytanii, lekarze nie musieli wybierać, kogo ratować), jest mniej istotny niż wskaźnik dotyczący liczby testów na milion mieszkańców. A tu jesteśmy dokładnie w ogonie Europy – z liczbą nieco ponad 8,2 tysiąca. Dla porównania: Czechy – 21 tysięcy, Niemcy – 25 tysięcy, Szwajcaria – 29 tysięcy. Naszym wyrzutem sumienia powinna być jednak Litwa, gdzie wskaźnik testów na milion mieszkańców przekroczył właśnie 40 tysięcy.

– W ciągu ostatniej doby wykonaliśmy prawie 14 tysięcy testów – mówił w środę Szumowski. Więcej niż w poprzednich dniach, ale ciągle za mało, nawet w porównaniu do deklarowanej przepustowości laboratoriów (25 tysięcy). Jeśli nie zwiększymy liczby testów, bardzo trudno będzie zbić wskaźnik reprodukcji wirusa poniżej 1, czyli – zacząć wygaszać epidemię. Z drugiej strony rząd – sądząc po dotychczasowych ogniskach zakażeń – stosunkowo łatwo mógłby odnieść na tym polu sukces przez znacznie szersze (i szybsze) testowanie w domach pomocy społecznej (zarówno personelu, jak i pensjonariuszy, zwłaszcza jednak personelu), zakładach opiekuńczo-leczniczych i szpitalach. To tam na ogół jeden zakażony przekazuje wirusa więcej niż jednej osobie, „pogarszając” wskaźnik R.

Trudno też myśleć o wygaszaniu epidemii bez lepszych procedur kontroli zakażeń ze strony służb sanitarnych – w ostatnich dniach media społecznościowe wprost zalały historie występujących pod imieniem i nazwiskiem osób, które albo już pozbyły się koronawirusa, albo są na ostatniej prostej – czekając na drugi negatywny wynik – których wspólnym mianownikiem są perypetie związane z kontaktami z Sanepidem: niemożność dodzwonienia się (po tym, jak osoba została wstępnie zdiagnozowana przez lekarza POZ, a nie wymagała hospitalizacji), niemożność uzyskania wskazówek dotyczących przeprowadzenia testów itd., z niemożnością potwierdzenia statusu osoby pozostającej w izolacji (po zakończeniu hospitalizacji związanej z komplikacjami COVID-19) włącznie.

Sanepid, mówią o tym jednogłośnie zarówno pacjenci jak i lekarze, jest najsłabszym ogniwem walki z koronawirusem. W warunkach powszechnej izolacji i narodowej kwarantanny nie przynosiło to – w skali makro – zauważalnych, negatywnych skutków. Jednak gdy liczba kontaktów międzyludzkich, związanych ze znoszeniem obostrzeń, będzie się zwiększać, słabość inspekcji sanitarnej trudno będzie amortyzować.

Zwłaszcza, że naszą jedyną „poduszką epidemiczną” jest niewielka baza zakażonych. Stosunkowo niewielka, choć z pewnością większa niż oficjalnie potwierdzone 12 tysięcy przypadków. Może ich być – jak szacują eksperci – między 30 a 50 tysięcy. Ponieważ nie mamy wiedzy (testy!) o dużej części z nich, nie działają właściwie procedury (inspekcja sanitarna!), a nawet minister zdrowia gołym okiem widzi, że Polacy przestali się stosować do zaleceń sanitarnych (maseczki na brodzie lub ich brak, stosunkowo duża liczba osób w przestrzeni publicznej) – zagrożenie, że puste w dużym stopniu szpitale zakaźne, łącznie ze stanowiskami respiratorowymi, po nawet częściowym uwolnieniu gospodarki, można uznać jeśli nie za wysokie, to na pewno za realne.

30.04.2020
Zobacz także
  • MZ: zdalna pomoc medyczna w nocy i święta dla osób podejrzewających u siebie COVID-19
  • Od 4 maja II etap luzowania obostrzeń
  • Barometr epidemii (3)
  • COVID-19 - etapy znoszenia obostrzeń
  • Epidemia COVID-19 - przepisy, które dotyczą nas wszystkich
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta