Barometr epidemii (19)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Minął tydzień opowieści dziwnej, bardzo dziwnej, treści. Z rekordowymi odczytami nowych zakażeń, co powinno działać jak kubeł zimnej wody na rozgrzane, nie tylko upałem, głowy polityków i publicystów. Nie wiedzieć dlaczego, nie działa.


Fot. Roman Bosiacki/ Agencja Gazeta

Największa zagadka. Minister edukacji ma receptę na funkcjonowanie szkół w czasie pandemii. Wystarczy, że uczniowie młodszych klas będą rozpoczynać naukę kwadrans wcześniej (lub później) niż uczniowie starszych roczników (to w podstawówkach). To pozwoli uniknąć tłoku w szatni oraz podczas przerw na korytarzach. Pozwoli też na swobodne wykonywanie zaleceń inspekcji sanitarnej w zakresie higieny (częste mycie rąk)… Choć w zasadzie nie, bo w wielu szkołach na piętro przypadają dwie umywalki, o czym przeprowadzający wywiad z Dariuszem Piontkowskim dziennikarz DGP napomyka. Minister mówi, że umywalek powinno być więcej i stwierdza: „Za warunki nauki w szkole odpowiedzialny jest samorząd, a pan chciałby, abym jednym rozporządzeniem je poprawił. O tym, że są samorządy, które zbyt mało wydają na oświatę, mówiliśmy wielokrotnie. Zbyt późno budowane są budynki przedszkolne i szkolne na nowopowstałych osiedlach. To nie jest winą ministerstwa i państwa, że część samorządowców nie myśli perspektywicznie i nie stwarza odpowiednich warunków do pracy i nauki dzieciom. Jeśli samorząd tego nie robił przez tyle lat, to my nie jesteśmy w stanie zmienić tej sytuacji w ciągu jednego tygodnia, czy miesiąca. Stworzyliśmy takie ramy prawne, które przy obecnym stanie epidemicznym powinny zapewnić bezpieczeństwo w placówkach oświatowych”.

Na szczęście, zdaniem ministra, te problemy występują w Warszawie (i kilku innych wielkich miastach), zaś poza aglomeracjami szkoły nie są zatłoczone i swobodnie mogą wdrażać zalecenia GIS i MEN na czas pandemii (w wywiadzie pada pytanie, czy dzieci w Warszawie mogą się zakażać, minister zapewnia z mocą, że nikt tego nie chce). Wierząc, że są one wystarczające, by koronawirus nie rozprzestrzeniał się w środowisku szkolnym z taką mocą, jak wszystkie inne wirusy. Odpowiedź na pytanie, kto ma rację i czy otwarcie szkół w takim trybie, jaki zaleca MEN, nie będzie jednym wielkim eksperymentem na polskich rodzinach uczniów i nauczycieli, poznamy – zapewne – bardzo szybko.

Największa bzdura. „Czy to fałszywa pandemia?” – zastanawia się tygodnik „Sieci” należący do braci Karnowskich. Tygodnik, warto pamiętać, do którego płyną szerokim strumieniem pieniądze publiczne i środki spółek Skarbu Państwa. Jacek i Michał Karnowscy są i ulubieńcami i filarami obozu Zjednoczonej Prawicy.

Nie jest to wyskok pojedynczego publicysty, skoro materiał kwestionujący zagrożenie koronawirusem sprzedaje cały numer gazety. Decyzję w takich sprawach podejmuje się na redakcyjnych szczytach.

Oczywiście – za treść materiału, w którym można przeczytać m.in., że „95 proc. ‘zachorowań’ na COVID to fejk” odpowiada autor. Dla Macieja Pawlickiego podważanie rozumu i nauki to nie pierwszyzna – kilka lat temu wsławił się podważaniem w publicznej telewizji bezpieczeństwa i skuteczności szczepień ochronnych, co wywołało lawinę protestów środowiska lekarskiego i naukowego. Również koronawirusem Pawlicki (producent telewizyjny i filmowy, reżyser, scenarzysta, publicysta i polityk, twórca „Smoleńska”) zajmuje się nie po raz pierwszy. Pod koniec kwietnia pisał (również w tygodniku „Sieci”): „Mapa zachorowań na COVID-19 w USA dość mocno pokrywa się z mapą rozmieszczenia 5G. Owszem, w Iranie 5G nie ma, a COVID jest, ale to nie znaczy, że 5G nie niszczy odporności”. Oraz: „Jesienią 2019 roku w północnych Włoszech przeprowadzono – określane z dumą jako ‘dywanowe’ – szczepienia przeciw grypie. (...) Istnieje wiele naukowych opracowań stwierdzających, że szczepionka na grypę zwiększa ryzyko zapadnięcia na inne infekcje”.

– Jak ktoś widzi takie spiski, to należy się zastanowić nad swoim zdrowiem psychicznym – podsumował okładkę prorządowego tygodnika minister zdrowia Łukasz Szumowski. Można się oczywiście zastanawiać, czy minister zdrowia powinien używać akurat argumentu o wątłym zdrowiu psychicznym osób podważających pandemię, która trzyma w szachu cały świat. Czy nie właściwiej byłoby powiedzieć, jak jest: „Sieci” sprzedają czytelnikom kłamstwo.

Największa wpadka. Po cichu, po wielkiemu cichu, by zacytować Grzegorza Turnaua, trwa wyjaśnianie, jak to się mogło stać, że w Świętokrzyskim nikt nie zauważył lawinowego przyrostu testów, które wykazywano, choć ich nie wykonano. Wszystkie instytucje nabierają wody w usta, choć już pod koniec czerwca wojewoda świętokrzyski Zbigniew Koniusz, o czym donosiła TVP3 Kielce, chwalił się sukcesem. Zacytujmy: „Region świętokrzyski świetnie wypada w statystykach dotyczących liczby przeprowadzonych testów na koronawirusa. W przeliczeniu liczby testów na głowę mieszkańca – nasz region jest pierwszy w kraju. Co – i to też dobra informacja – wcale nie przekłada się na największą liczbę zakażeń koronawirusem. Jak informuje wojewoda świętokrzyski Zbigniew Koniusz, tylko w ostatnim tygodniu w województwie świętokrzyskim wykonano 16 tysięcy testów. – My robimy naprawdę bardzo dużo badań, to znaczy łącznie na terenie świętokrzyskiego od początku wykonaliśmy prawie 60 tysięcy badań w kierunku COVID-u, co nas stawia na pierwszym miejscu w Polsce pod względem ilości wykonanych badań w przeliczeniu na milion mieszkańców – podkreśla Zbigniew Koniusz, wojewoda świętokrzyski”.

W „Barometrze epidemii” sprzed tygodnia informowaliśmy jednak, że z dnia na dzień ze statystyk wykonanych testów Ministerstwo Zdrowia zmuszone było odjąć ponad 230 tysięcy, właśnie z województwa świętokrzyskiego ze względu na pomyłkę w raportowaniu. To, co miało być raportowane jako wykonanie dzienne, było wykazywane narastająco. Zorientowano się dopiero w Ministerstwie Zdrowia, wszystkie inne szczeble patrzyły na tabelki z narastającym, nomen omen, zachwytem.

„Jak do tego doszło, nie wiem” – melodia z innej półki, ale równie dobrze co krakowski artysta oddająca klimat wokół nie do końca trzymającego się rzeczywistości przodownictwa Kielc w testowaniu obywateli.

Największe „nie-wiadomo-co”. Sejm nie zgodził się na włączenie do porządku piątkowych obrad projektu ustawy zapewniającej urzędnikom bezkarność za działania podejmowane w związku z przeciwdziałaniem COVID-19. Przeciw zagłosowała część posłów PiS, wielu nie wzięło udziału w głosowaniu. Ale Komisja Finansów Publicznych, w której odbyło się pierwsze czytanie, zadanie wykonała, mimo protestów opozycji. Projekt, warto zapamiętać, może więc być procedowany już na następnym posiedzeniu.

16.08.2020
Zobacz także
  • Barometr epidemii (18)
  • Barometr epidemii (17)
  • Barometr epidemii (16)
  • Barometr epidemii (15)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta