Barometr epidemii (22)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Nowy minister zdrowia rozpoczyna urzędowanie od ostrego zwarcia z lekarzami POZ. W ostatnich latach napięć na tym froncie było jak na lekarstwo, a zwrot o 180 stopni w przededniu sezonu infekcyjnego nie wróży dobrze. Ani pacjentom, ani systemowi, ani ministerstwu. Czy znajdzie się wyjście z trudnej sytuacji, w którą resort zabrnął na własne życzenie?


Fot. Michał Łepecki/ Agencja Gazeta

Największy sukces. Mobilizacja lekarzy POZ wokół strategii Ministerstwa Zdrowia na jesienno-zimowy sezon pandemiczny. Nie jest to ten wektor, o którym minister zapewne myślał, ale środowisko wydaje się zjednoczone w sposób niewidziany od dobrych kilku lat w sprzeciwie wobec pomysłu, by to POZ obciążyć obowiązkiem kierowania na testy covidowe. To zresztą lekarze zapewne by przyjęli, gdyby nie dodatkowy warunek – obligatoryjne badanie fizykalne pacjenta.

Tego warunku trudno bronić – z każdego, racjonalnego punktu widzenia. Pół roku temu GIS i Ministerstwo Zdrowia apelowali, by pacjenci z objawami infekcji pod żadnym pozorem nie szukali pomocy w poradniach POZ, ze względu na możliwość zakażenia SARS-CoV-2 pracowników poradni, a także innych pacjentów. W tej sprawie nic przez pół roku się nie zmieniło: poradnie nie zostały rozbudowane i przebudowane. Fakt, zapewne lekarze POZ w tej chwili dysponują większą ilością środków ochrony indywidualnej niż w marcu, gdy – jak warto przypominać – „nie było niczego”. Ale poczekalnie dużej części poradni są tak samo mikroskopijne, jak były. I to nie tylko na tzw. głębokiej prowincji – małe poradnie, składające się z maksymalnie dwóch gabinetów, rejestracji i niedużej poczekalni można spotkać i w największych aglomeracjach.

Zlecenie testu w sytuacji, gdy objawy infekcji nie ustępują, na podstawie wywiadu telefonicznego wydaje się oczywiste. Wszak na takiej właśnie podstawie na testy wydawali zgodę pracownicy Sanepidu – bardzo często bez wykształcenia medycznego. Nikt nie ukrywa, że przesunięcie ciężaru kierowania na testy do POZ ma za zadanie przede wszystkim odciążyć sanepidy – tym bardziej teleporada (a tak naprawdę dwie teleporady) powinny wystarczyć, by pacjent mógł udać się na test. Jest mało prawdopodobne, by ktokolwiek chciał „naciągnąć” system na test na koronawirusa. Można się spodziewać sytuacji odwrotnej – że chorzy z infekcją będą zwlekać z pójściem do lekarza (na zasadzie „jutro może będzie lepiej”), co przy większej liczbie domowników może się skończyć ogniskiem koronawirusa. Tego jednak nie unikniemy.

To, co można powiedzieć na dziś: minister Adam Niedzielski nie doświadczył, czym jest wejście na wojenną ścieżkę z lekarzami rodzinnymi. Ostatni tak duży konflikt był dobrych kilka lat temu, zanim obecny minister zaczął działać w orbicie ochrony zdrowia. Można powiedzieć jedno: nikomu taki konflikt nie wyszedł na zdrowie.

Największa porażka. Zamieszanie wokół reżimu sanitarnego w szkołach. Ministerstwo Zdrowia już wcześniej oddało pole w tej sprawie resortowi edukacji, który dość nieudolnie wspiera się w swoich decyzjach wytycznymi GIS. To o wiele za mało, by opanować chaos, jaki razem z pierwszym dzwonkiem wszedł do szkół (i przedszkoli). Wytyczne i zalecenia nie są źródłem prawa, a rozwiązania wpisywane do regulaminów szkolnych wielu rodziców już oprotestowuje – z prawami konstytucyjnymi na ustach. To grzech pierworodny walki z pandemią w polskich warunkach: przepisy stanowione byle jak lub zastępowane rozwiązaniami „przepisopodobnymi” (na czele z obowiązkiem zasłaniania nosa i ust w zamkniętych przestrzeniach publicznych). Złe prawo rodzi złe owoce w postaci zachowania dużej części populacji.

Największy błąd. Dwa miliony dawek szczepionki przeciw grypie. Tak naprawdę to nawet nie dwa, bo na razie zakontraktowanych jest 1,8 mln dawek. Od początku pandemii było wiadomo, że sezon grypowy 2020/2021 będzie sezonem szczególnym, a profilaktyka grypy stanie się jednym z kluczowych narzędzi w walce z pandemią koronawirusa. Ochrona grup wysokiego ryzyka przestała być hasłem z plakatu, a stała się konkretnym zadaniem. Do grup wysokiego ryzyka należą pracownicy ochrony zdrowia, nauczyciele szkół i przedszkoli, seniorzy i osoby chorujące przewlekle. W tych grupach wyszczepialność powinna w tym roku osiągnąć kilkadziesiąt procent. Przy takiej podaży szczepionki jest to nie do wykonania. Czy można było zrobić więcej? Wydaje się, że tak – gdyby od razu uruchomiono wszystkie kanały i mechanizmy. Być może jednak nie jesteśmy, jako kraj, w stanie ściągnąć więcej dawek, ze względu na poziom wyszczepialności. To, co można byłoby zrobić w tej sytuacji, to unikać napinania muskułów i twierdzenia, że szczepienie przeciw grypie jest elementem strategii walki z pandemią. Przy tej skali – nie jest.

Największe wyzwanie. Wypracowanie kompromisu z lekarzami w sprawie strategii. Nawet jeśli minister zdrowia czuje, że część medyków go popiera i wręcz cieszy się, że „nareszcie POZ weźmie się do roboty”, nie powinien grać na podział środowiska. W czasie epidemii to niebezpieczny manewr, nawet jeśli doradcy polityczni upatrują w nim szansy na sukces. Czasami warto cofnąć się o krok lub dwa, pójść dłuższą drogą, a nie wejść na ścieżkę, która obiecuje skrót, a wiedzie prosto w grzęzawisko.

06.09.2020
Zobacz także
  • Barometr epidemii (21)
  • Barometr epidemii (20)
  • Barometr epidemii (19)
  • Barometr epidemii (18)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta