Barometr epidemii (49)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Wprawdzie Ministerstwo Zdrowia nie publikuje danych dotyczących wieku śmiertelnych ofiar COVID-19, ale eksperci nie mają wątpliwości: rośnie liczba tych, u których COVID-19 jest wyłączną przyczyną zgonu. Umierają coraz młodsi pacjenci, bo coraz młodsi trafiają do szpitali. Na ogół w ciężkim stanie, bo stosunkowo długo, dłużej niż u pacjentów starszych, nie odczuwają niepokojących sygnałów.


Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

Największy znak zapytania. Szpitale tymczasowe. Opozycja powinna przeprosić za to, że publicznie potępiała marnotrawstwo, czyli budowę szpitali tymczasowych – twierdzi premier Mateusz Morawiecki i minister Michał Dworczyk. Premier ubolewa przy tym, że kwestii pandemii i walki z pandemią nie udało się wyłączyć z bieżących sporów politycznych. Z winy, a jakże, opozycji.

Niewykluczone, że rzeczywiście opozycja w krytyce szpitali tymczasowych posuwała się niekiedy odrobinę – a nawet o jeden most – za daleko. Bo problemem nigdy nie było samo powoływanie czy nawet budowa szpitali tymczasowych – choć można się zastanawiać, czy przy polskich wskaźnikach liczby łóżek szpitalnych na liczbę mieszkańców naprawdę nie można było załatwić problemu łóżek covidowych inaczej, niż adaptując na potrzeby pacjentów z COVID-19 wielkie hale (słabo dostosowane, choćby pod względem warunków bytowych i dobrego samopoczucia pacjenta, do roli sal szpitalnych). Problemem było, używając sportowej nomenklatury, zagranie „nie w tempo”. Rząd nie zdążył z gotowością szpitali tymczasowych – praktycznie w żadnym mieście – na szczyt zakażeń w drugiej, jesiennej fali. Nie zdążył do tego stopnia, że nawet przyspieszone otwarcie Szpitala Narodowego nie pomogło – bo przez wiele tygodni teoretycznie czynny szpital mógł służyć wyłącznie jako listek figowy, atrapa, wydmuszka – najlepiej świadczyły o tym dokumenty, czyli kryteria przyjęcia pacjentów.

Oczywiście, rząd twierdził – wiedząc, że trzecia fala jest tylko kwestią czasu, a jedyną niewiadomą mogą być jej rozmiary – że szpitale tymczasowe to nasza polisa, czwarta linia obrony. Nie zmienia to faktu, że przez blisko trzy miesiące były one puste, a Szpital Narodowy stał się wręcz symbolem rozrzutności, a co najmniej wątpliwego wydawania publicznych środków.

Zamiast bić w opozycję i domagać się przeprosin (lista błędów, za które w obszarze walki z pandemią powinien przeprosić rząd jest znacząco dłuższa, poczynając choćby od zaniechania próby ograniczenia rozprzestrzeniania się brytyjskiego wariantu wirusa w Polsce), znacznie lepiej byłoby, gdyby decydenci zastosowali w tej sprawie radę: ciszej nad tymi szpitalami. Licząc (jakkolwiek strasznie to brzmi), że w tej chwili szpitale tymczasowe będą mogły udowodnić swoją przydatność. Bo to ciągle nie jest przesądzone. O ile nie ma wątpliwości, że te szpitale, które powstały tuż przy placówkach stacjonarnych w trzeciej fali spełnią pokładane w nich nadzieje, o tyle ciągle nie wiadomo, czy minusy kilkusetłóżkowych szpitali (stadiony, hale wystawowe etc.) nie przeważą nad ich plusami, czyli – dostępnymi łóżkami.

Jednak to nie szpitale tymczasowe lub ich brak zdecydują o dostępności leczenia szpitalnego dla pacjentów covidowych. Najlepiej świadczy o tym fakt wydania „miękkich rekomendacji” dotyczących odkładania zabiegów planowych. Jak zawsze problemem nie są łóżka, tylko kadra.

Największy błąd. Komunikacja w sprawie szczepionki AstraZeneca. Do listy już popełnionych błędów – poczynając od narracji, która przykleiła do szczepionki oxfordzkiej określenia „nauczycielska” (choć od niemal tygodnia trwają szczepienia tym preparatem kilkusettysięcznej grupy pracowników sektora ochrony zdrowia), dołączają nowe. Brak odpowiedniej i natychmiastowej reakcji na medialną panikę, związaną ze wstrzymaniem szczepień jedną serią szczepionki w niektórych krajach (europejskich, choć nie tylko) w związku z incydentalnymi przypadkami zgonów spowodowanych przez zdarzenia zatorowo-zakrzepowe już przynosi skutki, bo wiele osób rezygnuje ze szczepień lub domaga się od zespołów szczepiących daleko idących wyjaśnień, gwarancji bezpieczeństwa etc. Stanowisko prezesa Urzędu Rejestracji Leków i Produktów Leczniczych nic w tej sprawie nie zmienia, bo jest ono – ni mniej, ni więcej – powieleniem komunikatu Europejskiej Agencji Leków, a sam prezes (choć pełni ważną i odpowiedzialną funkcję) jest osobą dla większości społeczeństwa nierozpoznawalną i pozbawioną, tym samym, kapitału społecznego zaufania, w tej sprawie absolutnie kluczowego.

Problem jest znacznie poważniejszy, niż tylko wątpliwości wokół jednej szczepionki (wszystko wskazuje, że nieuzasadnione, nieudokumentowane – świadczy o tym najlepiej przykład Wielkiej Brytanii, gdzie szczepionkę AstraZeneca przyjęło już kilkanaście milionów osób, poważnych incydentów nie odnotowano, a trzeba pamiętać, że szczepieni są nią również najstarsi seniorzy). Zasianie poważnych wątpliwości co do bezpieczeństwa jednego preparatu prędzej czy później uderzy i w kolejne – nawet jeśli w tej chwili szczepionki mRNA mają lepszą prasę.

Co mogłoby pomóc? W tej konkretnej sytuacji – choćby zaszczepienie się, przed kamerami, w świetle jupiterów, najważniejszych polityków w państwie, oczywiście szczepionką AstraZeneca. Czyny ważą więcej niż słowa, a w sytuacji kryzysowej warto sięgać po nadzwyczajne środki. Przy okazji rządzący pokazaliby, że nie odkładają swoich szczepień do czasu gdy „lepsze” szczepionki będą bardziej dostępne. Bo nie ma „lepszych” i „gorszych” szczepionek.

Największa porażka. Testowanie i jego konsekwencje. 87. miejsce w świecie, nadal wyprzedzamy Bułgarię i srodze przegrywamy z Rumunią. I ciągle Ministerstwo Zdrowia nie widzi problemu w braku wiedzy na temat szerzenia się pandemii. Efekty mogą być niebagatelne, bo nie tylko nie znamy nawet przybliżonej liczby faktycznie zakażonych, ale nie mamy pojęcia, jaki jest faktyczny udział potencjalnie bardziej niebezpiecznych wariantów wirusa, w tym brytyjskiego. Ministerstwo Zdrowia mówi o ok. 40 procentach (w ubiegłym tygodniu – 25 proc.), eksperci twierdzą, że to wielkość niedoszacowana. Nie chodzi jednak tylko o wiedzę. W krajach, które epidemię kontrolują lepiej niż my (Niemcy, gdzie mimo dużej liczby zakażeń cały czas liczba nowych zgonów w przeliczeniu na liczbę mieszkańców jest ponad 2,5-krotnie mniejsza niż w Polsce), zakażeni, u których potwierdzono brytyjski wariant SARS-CoV-2, mają izolację wydłużoną do dwóch tygodni. Z powodów udokumentowanych różnic w przebiegu zakażenia, pacjenci pozostają dłużej zakaźni. Przekonał się o tym w ostatnich dniach choćby Halvor Egner Granerud, lider Pucharu Świata w skokach narciarskich. Norweg skarżył się (ale podkreślając zrozumienie dla sytuacji), że po potwierdzeniu brytyjskiego wariantu wirusa niemieckie władze przedłużyły jego izolację o cztery dni. – Gdyby nie to, byłbym teraz wolny – przyznał Granerud w wywiadzie dla portalu nettavisen.no.

W Polsce, mimo że ewidentnie – nawet przyjmując ministerialne dane – mamy ogromny i rosnący problem z wariantem brytyjskim wirusa, o takich zmianach, jak się wydaje, decydenci nie myślą. Czy temat podejmują eksperci, doradzający rządowi? Nie wiadomo.

Sukces. Największy, bo jak na razie – jedyny, czyli szczepienia. Musimy się pogodzić z utratą pozycji lidera wśród dużych państw UE pod względem odsetka osób zaszczepionych przynajmniej jedną dawką (7,5 proc.) – wyraźnie wyprzedza nas w tej statystyce Hiszpania (8,1 proc.). Co więcej, coraz lepiej szczepienia idą Włochom (taki sam wynik jak Polska) i Niemcom (7,3 proc.). Jesteśmy na razie samotnym liderem pod względem odsetka osób w pełni zaszczepionych (4,1 proc.) – inne duże państwa wyraźnie pod tym względem odstają.

Polska ma, w zakresie szczepień, plany bez mała mocarstwowe. Przy deklarowanym na początku roku miesięcznym potencjale szczepienia 3,5-4 mln osób miesięcznie (pod warunkiem dostarczenia odpowiednio dużej liczby dawek), w tej chwili pełnomocnik rządu ds. szczepień mówi, że w drugim kwartale może to być nawet 6-7 mln osób, a premier przelicytowuje, rzucając liczbę 10 mln. Wszystko, jak pisał wieszcz:

„Cyrkla, wagi i miary
Do martwych użyj brył;
Mierz siłę na zamiary,
Nie zamiar podług sił”.

14.03.2021
Zobacz także
  • Barometr epidemii (48)
  • Barometr epidemii (47)
  • Barometr epidemii (46)
  • Barometr epidemii (45)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta