Barometr epidemii (95)

Małgorzata Solecka

Polska wreszcie zdobyła sławę w renomowanych periodykach naukowych. Niestety jako siedlisko bezprzykładnej ciemnoty – skomentował dr Konstanty Szułdrzyński, kierownik Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii w Centralnym Szpitalu Klinicznym MSWiA w Warszawie, były członek Rady Medycznej, odnosząc się do artykułu opublikowanego w „The Lancet”, poświęconej polskiej strategii walki z pandemią. Robimy, co możemy, żeby pisali o nas jeszcze więcej.

Fot. Dominik Gajda / Agencja Wyborcza.pl

Największy błąd. Szczepienia. „Polska ma jeden z najwyższych na świecie współczynników umieralności na COVID-19. Odnotowano już ponad 100 tys. zgonów z powodu tej choroby. Zaszczepienie na poziomie 56 proc. (dane z 18 stycznia) pozostaje w tyle do średniej UE, wynoszącej 69 proc. Z opublikowanych w zeszłym roku przez Warszawski Uniwersytet Medyczny badań wynika, że co trzeci Polak w wieku 18-65 lat deklaruje, że nigdy nie zaszczepi się przeciw COVID-19. Wątpliwości mają przede wszystkim mieszkańcy terenów wiejskich, gdzie silne poparcie ma rządząca partia Prawo i Sprawiedliwość” – czytamy w artykule opublikowanym w „The Lancet”, którego autor podkreśla, że sytuacja pandemiczna w Polsce to wynik polityki polskiego rządu, któremu wręcz stawia zarzut wspierania nastrojów antyszczepionkowych (nie antyszczepionkowców wprost, chodzi – jak wynika z kontekstu – o wchodzenie w otwarte polemiki z autorytetami medycznymi oraz ignorowanie zaleceń i rad specjalistów przez kilka ostatnich miesięcy).

ECDC w tym tygodniu po raz kolejny wskazała szczepienia jako podstawowy i niezbywalny element strategii walki z zakaźnym wariantem Omikron i jego jeszcze bardziej zakaźną mutacją. Wszystkie dane z Europy Zachodniej potwierdzają, że najlepiej zaszczepione społeczeństwa mimo potężnej liczby zakażeń cały czas liczbę zgonów utrzymują na dość niskim poziomie (choć wyższym niż w jesiennej fali Delty).

Eksperci podkreślają, że wskaźników śmiertelności w Polsce i w Europie Zachodniej w tej chwili porównywać nie można, bo zgony, do których dochodzi w tej chwili w naszym kraju (4,9 dziennie na milion mieszkańców) odnoszą się do liczby zakażeń sprzed co najmniej 2-3 tygodni, do pierwszych dni stycznia, gdy zaczynała opadać fala zakażeń Deltą. W tym czasie praktycznie cała Europa Zachodnia była już w etapie wysokich wzrostów fali omikronowej. Trzy tygodnie temu, 8 stycznia, średnia siedmiodniowa zakażeń w Hiszpanii wynosiła 2659 na milion mieszkańców, w Polsce – 309. Trzy tygodnie później, 29 stycznia, wskaźnik zgonów w Hiszpanii (dziennie, w przeliczeniu na milion mieszkańców) to 3,74. W Polsce – 4,9. Hiszpania w pełni zaszczepiła niemal 82 proc. swoich obywateli, w tym niemal wszystkie osoby powyżej 60. roku życia. Ponad 42 proc. Hiszpanów otrzymało booster. W Polsce – 57 proc. zaszczepionych, w tym nieco ponad trzy czwarte populacji powyżej 60. roku życia, booster przyjął co czwarty Polak.

Polska powinna raczej obserwować statystyki zgonów w Stanach Zjednoczonych, gdzie poziom zaszczepienia populacji jest tylko nieco wyższy (niespełna 64 proc. w pełni zaszczepionych, choć, co trzeba zauważyć, niemal 12 proc. społeczeństwa rozpoczęło szczepienie w ostatnich tygodniach, w Polsce jest to ok. 1,6 proc). Wskaźnik zgonów w USA przekracza 7, czyli więcej niż w jesiennej fali Delty, choć wyraźnie mniej niż w szczycie ubiegłorocznej, jesienno-zimowej fali, gdy dzienna liczba zgonów w przeliczeniu na milion mieszkańców przekraczała 10.

Szczepienia chronią przed ciężkim przebiegiem i zgonem, patrząc z perspektywy indywidualnej. Z perspektywy państwa – chronią system ochrony zdrowia przed przeciążeniem, utrzymują możliwość dostępu do świadczeń medycznych pacjentów niecovidowych, wyraźnie obniżają śmiertelność. Tym trudniej zrozumieć zarówno brak determinacji rządzących do maksymalizacji odsetka zaszczepionych. Tym trudniej zrozumieć, że podczas Komisji Zdrowia padają wypowiedzi wprost deprecjonujące wartość szczepień (jakoby dających ochronę przez 3-4 miesiące, więc nieefektywnych – Andrzej Sośnierz, koło Polskie Sprawy). Tym bardziej trudno zaakceptować, że z kręgów rządowych wychodzą ustawy, w których uzasadnieniu ocenia się szczepienia jako co prawda istotny, ale ustępujący pod względem zapewniania bezpieczeństwa sanitarnego testom środek walki z pandemią.

I nawet jeśli w ostatnim tygodniu widzowie TVP i Polsat News oraz użytkownicy Internetu mogli obejrzeć chyba pierwszy od początku pandemii sensownie zorganizowany program poświęcony szczepieniom (panel ekspertów, których zaprosił prezydent Andrzej Duda), trudno powstrzymać się od pytania: Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego takie programy nie były emitowane od listopada 2020 roku, gdy czekaliśmy na szczepionki? Dlaczego nie były organizowane minimum raz w tygodniu – w tej lub innych formułach? Dlaczego media finansowane ze środków publicznych uczyniły tak mało nie dla płatnej promocji, ale dla edukacyjnej misji w imię zdrowia publicznego?

Skoro już o mediach mowa. Polityka polskich decydentów wobec szczepień wygląda tak, jak sobotnie sympozjum poświęcone kwestiom pandemii, zorganizowane w Toruniu pod auspicjami o. Tadeusza Rydzyka. W programie imprezy – nazwiska czołowych antyszczepionkowców i ekspertów kwestionujących opartą o dowody naukowe strategię walki z pandemią. Musieli przeżyć szok, gdy gospodarz imprezy oświadczył: – Ja się zaszczepiłem trzeci raz już. Posłuchałem lekarzy. Znałem takich, co ich nie słuchali, i wąchają kwiatki od spodu. Ja szukam mądrych lekarzy, którzy mnie nigdy nie zawiedli. Nie dajmy się skłócać, szukajmy prawdy. Alleluja i do przodu.

Bogu świeczka, a diabłu ogarek? A może Panu Bogu świeczkę, a diabłu paschał? Ojciec Dyrektor, w którego mediach notorycznie publikowane były, obok siebie, płatne ogłoszenia rządowe promujące szczepienia oraz materiały podważające ich bezpieczeństwo, sam „posłuchał lekarzy”. Ilu z jego słuchaczy, widzów, czytelników ich nie posłuchało?

Największa porażka. Lex Kaczyński. Propozycja zastąpienia mało co wnoszącego do walki z pandemią lex Hoc (weryfikacja statusu covidowego, wysyłanie na testy pracowników niezaszczepionych i niemających statusu ozdrowieńca) przez projekt Hoc/Rychlik (choć poseł Czesław Hoc twierdzi, że przyznaje się tylko do swojego „oryginalnego” projektu), który powinien funkcjonować jako lex Kaczyński (ze względu na to, że to prezes PiS obiecał ministrowi zdrowia uchwalenie lex Hoc, po czym podpisał się pod projektem, który jest kilkupiętrową katastrofą), to kwintesencja impotencji państwa w przeciwdziałaniu skutkom pandemii.

Projekt, który będzie procedowany w poniedziałek i wtorek, być może nawet nie zostanie uchwalony. Trudno sobie wyobrazić, że ktokolwiek z opozycji głosuje „za”, a i w samej Zjednoczonej Prawicy nie ma w tej sprawie jednomyślności. Tak naprawdę jednak sam fakt, że nadano mu numer druku, jest w sumie obraźliwy dla instytucji, która stanowi prawo. Wielogodzinna dyskusja nad nim – najpierw w Komisji Zdrowia, potem na forum Sejmu – nigdy nie powinna się odbyć.

Skierowanie do Sejmu kuriozalnego projektu to swoiste wotum nieufności wobec ministra zdrowia (chciał tzw. projektu Hoca), ale też zignorowanie nie tylko głosu ekspertów (do czego rząd już przyzwyczaił opinię publiczną), ale też partnerów społecznych. Wspólnego apelu wszystkich organizacji pracodawców i związków zawodowych reprezentowanych w Radzie Dialogu Społecznego, wzywający do wprowadzenia obowiązku szczepień przeciw COVID-19 – powszechnego obowiązku szczepień! – rząd zdawał się w ogóle nie zauważyć, choć mógłby on stać się „game changerem” i ułatwić skompletowanie większości w Sejmie.

Największy znak zapytania. Testy. 27 stycznia miało rozpocząć się testowanie w aptekach – i rzeczywiście, niewielki promil z działających w Polsce ponad 13 tysięcy aptek zgłosił gotowość. Można było jednak odnieść wrażenie, głównie dzięki olbrzymiej aktywności rzeczników prasowych oddziałów NFZ, z których każdy chyba został tego dnia oddelegowany na odcinek Twittera, że rzeczywiście, jak obiecywał premier, każdy może wejść z ulicy do przypadkowej apteki i się przetestować. Najoględniej rzecz ujmując, to wrażenie było dalekie od rzeczywistości.

Pomysł z zapraszaniem chorych (mających objawy zakażenia, z dużym prawdopodobieństwem, SARS-CoV-2) do aptek nie jest najszczęśliwszy – i to również określenie niezwykle dyplomatyczne. Miałby szanse powodzenia, gdyby był dobrze przemyślany i przygotowany, ale nie był. Lista pytań i wątpliwości, zgłaszanych przez farmaceutów przed startem programu, zajęłaby dobrych kilka stron – bez odpowiedzi, których nie było (i nie ma, w dużej części, nadal).

Teraz, jak słychać, trwają intensywne rozmowy między samorządem aptekarskim i ministrem zdrowia, jak wyjść z sytuacji z twarzą. Olbrzymia większość farmaceutów bowiem wcale do wykonywania testów się nie pali, a tych, którzy biorą pod uwagę taką możliwość, blokują wymagania lokalowe. Być może więc rozwiązaniem będą mini-punkty wymazowe w namiotach, usytuowane w pobliżu aptek, w których wykonywać się będzie wyłącznie testy antygenowe?

Dostępność testów musi się poprawić, bo choć Polska w ciągu miesiąca zwiększyła liczbę wykonywanych dziennie testów o 100 proc. (29 grudnia ok. 1,9 w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców dziennie, 29 stycznia – 3,9), to wysoki odsetek testów pozytywnych (ponad 30 proc.) wskazuje, że zapotrzebowanie jest kilka razy większe. Świadczą o tym również wielogodzinne kolejki do punktów wymazowych. Jednocześnie liczne – mniej lub bardziej lokalne – awarie systemu, blokujące wystawianie zleceń na testy, pokazuje, że na taką skalę przedsięwzięcia nie jesteśmy zwyczajnie gotowi.

31.01.2022
Zobacz także
  • Barometr epidemii (93)
  • Barometr epidemii (92)
  • Barometr epidemii (91)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta