×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Ministerstwo praktycznych wizji

Łukasz Andrzejewski
specjalnie dla mp.pl

  1. Panujący w Ministerstwie Zdrowia (pod większością ministrów) kult procedury sprawił, że minister zamiast być twórcą polityki zdrowotnej, był jedynie strażnikiem biurokracji
  2. Konstanty Radziwiłł, obecny minister zdrowia, od początku wybrał inną drogę - żmudnych, ale faktycznych zmian w polityce zdrowotnej
  3. Wśród najważniejszych zmian, jakich możemy oczekiwać, jest przeniesienie ciężaru odpowiedzialności za zdrowie z barków poszczególnych obywateli na całą wspólnotę
  4. Pozostaje pytanie o pozycję ministra zdrowia w rządzie. O ile bilans 100 dni jego władzy w MZ można ocenić korzystnie, nie jest do końca pewne, czy znajdzie poparcie dla swoich pomysłów w Prawie i Sprawiedliwości

Minister zdrowia Konstanty Radziwiłł podczas posiedzenia rządu. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta

Konstanty Radziwiłł od początku wybrał drogę żmudnych, ale faktycznych zmian w polityce zdrowotnej.

Kult procedury

Wydaje się, że szczególną cechą budynków przy ulicy Miodowej w Warszawie, gdzie mieści się Ministerstwo Zdrowia, są zakłócenia w odbiorze z sygnałów z zewnątrz. Dotychczas niemal każdy lekarz-specjalista bądź zawodowy polityk, wyłączając Marka Balickiego i nieżyjącą już Franciszkę Cegielską, zaraz po otrzymaniu nominacji, bardzo szybko oddalał się od rzeczywistości pacjentów i lekarzy. Dominujący, przynajmniej od reform zapoczątkowanych przez rząd Jerzego Buzka, kult procedury spowodował, że minister, zamiast odgrywać rolę faktycznego twórcy polityki zdrowotnej, stawał się jej zachowawczym regulatorem, czyli w praktyce – strażnikiem biurokracji.

Ministrowi-specjaliście zawsze towarzyszył dyskretny zastępca wywodzący się z partyjnego aparatu, którego głównym zadaniem było ograniczanie ewentualnych „wolnościowych” ambicji szefa resortu zdrowia. Poniekąd trudno się temu dziwić. Niezależnie od partyjnej konfiguracji, Ministerstwo Zdrowia to jedno z najtrudniejszych i największych wyzwań politycznych, organizacyjnych i emocjonalnych. Zarządzanie zdrowiem to odpowiedzialność i nieustanny dyskomfort powodowany funkcjonowaniem w sytuacji nierozwiązywalnej sprzeczności. Każda decyzja ministra, niezależnie od jego starań i włożonej pracy, jest oceniana jako zła, bo zawsze narusza czyjeś interesy. Działania resortu zdrowia Polacy nieodmiennie oceniają krytycznie, jednocześnie stale podnosząc swoje wymagania wobec kolejnych ministrów.

Kompleksowość

Minister Radziwiłł otrzymał nominację w szczególnym momencie. Dzięki zdecydowanemu zwycięstwu Prawa i Sprawiedliwości i niezłemu indywidualnemu wynikowi w wyborach do Senatu, Konstanty Radziwiłł otrzymał silny mandat do głębokich reform, wzmocniony dodatkowo doświadczeniami z przeszłości, gdy dał się poznać zarówno jako aktywny lider samorządu lekarskiego, jak i konsekwentny krytyk kolejnych ministrów zdrowia.

Nowy minister stanął jednocześnie przed poważnym problemem wizerunkowym. Objął stery w resorcie po profesorze Marianie Zembali, filmowym „bogu”, słusznie cieszącym się wyjątkowym zaufaniem społecznym. Konstanty Radziwiłł nie próbuje jednak konkurować z prof. Zembalą. Nie traci też czasu na przesadną krytykę swoich poprzedników, a moment przejęcia przez niego urzędu, gdy serdecznie przywitał się z ustępującym szefem Ministerstwa Zdrowia, stanowi wyjątkowy obrazek w raczej nieprzyjaznej polskiej kulturze politycznej.

Konstanty Radziwiłł od początku wybrał drogę żmudnych, ale faktycznych zmian w polityce zdrowotnej. Zaczął co prawda od zamknięcia rządowego programu refundacji in vitro, stanowiącego jedno z nielicznych realnych osiągnięć poprzedniego rządu w obszarze zdrowia. Jednak niepozorny dokument pt. „Plan działalności MZ” umieszczony na stronach ministerstwa po raz pierwszy od dawna daje nadzieję na faktyczną zmianę w polityce ochrony zdrowia.

Słowem, które najlepiej określa plany resortu Konstantego Radziwiłła, jest kompleksowość. To dla ministra jednocześnie i szansa, i zagrożenie. Szansa, by zaprezentować spójną wizję i pokazać determinację w jej realizacji. Największym zagrożeniem są jednak rozbudzone oczekiwania uczestników systemu ochrony zdrowia. Minister Radziwiłł być może – w przeciwieństwie do swoich poprzedników – mało spektakularnie, lecz nad wyraz konsekwentnie promuje konkretne działania, które można i trzeba krytykować, ale z pewnością nie można im zarzucić, że są, jak to bywało w przeszłości, spazmatyczne i realizowane pod dyktando opinii publicznej. Konstanty Radziwiłł bez zbędnych słów i gestów rozpoczął żmudny proces reformy instytucji, którą zarządza.

Koniec z „dyskontynuacją”

Spośród jedenastu zadań przypisanych do trzech kategorii chciałbym wskazać na kilka elementów, które zapowiadaną przez ministra Radziwiłła zmianę mogą uczynić nie tylko dobrą, ale również – trwałą.

To przede wszystkim Narodowy Program Zdrowia 2016-2020. Ten projekt – odziedziczony po poprzednikach – z jednej strony zapowiadał długo wyczekiwaną zmianę cywilizacyjną i daleko posuniętą integrację zadań z obszaru zdrowia publicznego i polityki społecznej, a z drugiej – jeszcze na etapie parlamentarnych dyskusji zawierał zapisy mówiące o zdrowiu jako wyrazie indywidualnej odpowiedzialności człowieka, które stoją w ewidentnej sprzeczności z podobnymi programami realizowanymi w krajach UE.

Postrzeganie zdrowia wyłącznie w kategoriach indywidualnych jest naiwnym zamykaniem oczu na problem słabości wywołanej chorobą, który jest nierozerwalnie związany z życiem we wspólnocie: w szkole, miejscu pracy, wreszcie w bardzo zróżnicowanym społeczeństwie. Podobnie sprawa przedstawia się z zakładanymi celami operacyjnymi Programu, wśród których znajdziemy kwestię zdrowego odżywiania, bezpośrednio związaną z koniecznością zapobiegania otyłości, problem zdrowia psychicznego, uzależnienia od nikotyny, alkoholu i substancji psychoaktywnych. Żadnego z nich nie da się zrealizować myśląc o zdrowiu w oderwaniu od aspektów wspólnotowych.

Promocja społecznej odpowiedzialności za zdrowie z powodzeniem realizowana w krajach północnej i zachodniej Europy powinna się stać wreszcie standardem w polskiej polityce zdrowotnej. NPZ, który nie jest tylko „techniczną” strategią regulacyjną, ale – po raz pierwszy od 27 lat – wizją ochrony zdrowia z prawdziwego zdarzenia, która jednocześnie ma realną szansę na realizację. I choćby z tego powodu, jakkolwiek byśmy tego projektu nie oceniali, trzeba docenić również determinację Konstantego Radziwiłła, który zdecydował się przerwać niechlubną tradycję „dyskontynuacji” i dokończyć realizację pomysłu swoich poprzedników.

Spojrzenie na onkologię

Drugim istotnym elementem planu Ministerstwa Zdrowia jest „podnoszenie jakości i dostępności świadczeń onkologicznych”, do którego przypisane jest zadanie związane z „realizacją »Narodowego Program Zwalczania Chorób Nowotworowych« w zakresie modernizacji i tworzenia nowej infrastruktury dla wczesnego wykrywania nowotworów, leczenia onkologicznego”. Te ogólne sformułowania kryją jeden z najbardziej krytycznych i wciąż nierozwiązanych problemów polskiej ochrony zdrowia.

Dotychczas walka z rakiem miała w Polsce wymiar przede wszystkim administracyjny. Zarówno Narodowy Program Zwalczania Chorób Nowotworowych, jak i niesławny oraz nadzwyczaj zgodnie krytykowany tzw. „pakiet onkologiczny” nie były nawet częściową odpowiedzią na wieloaspektowe wyzwanie związane z problemem zdrowia onkologicznego. Konstanty Radziwiłł, zręcznie omijając rafy środowiskowych konfliktów, rozpoczął w swoim resorcie systematyczną pracę nad faktyczną reformą opieki onkologicznej. Co ważne, nie ma mowy o żadnej „korekcie” czy nawet „dopracowaniu” zupełnie nieudanego pakietu onkologicznego, a zwłaszcza niesławnej karty DiLO, w której realną wartość dzisiaj nie wierzą już chyba nawet urzędnicy Ministerstwa Zdrowia i NFZ.

Zmiana kierunku dotychczasowej polityki nowotworowej w Polsce jest szansą na wprowadzenie co najmniej kilku usprawnień, bardzo potrzebnych tysiącom pacjentów walczących z rakiem. Przede wszystkim uczynienie opieki skoordynowanej, tzw. cancer units, standardem w leczeniu najczęściej występujących nowotworów: piersi, co jest już realizowane w niektórych ośrodkach, jelita grubego, prostaty i jajnika. Koncepcja opieki skoordynowanej jest przede wszystkim próbą odpowiedzi na wyzwanie kompleksowego leczenia onkologicznego w obliczu coraz większych potrzeb zdrowotnych i stale rosnących kosztów walki z rakiem.

Autorzy porównawczego opracowania „Systemy opieki onkologicznej w wybranych krajach”, przygotowanego na zlecenie think-tanku Onkologia 2025, podkreślają, że „skoordynowana ścieżka pacjenta uwzględnia współpracę wszystkich elementów systemu, od profilaktyki, poprzez diagnostykę i leczenie, aż po opiekę po zakończeniu leczenia”.

Wprowadzenie standardów cancer units w istotny sposób skraca czas oczekiwania pomiędzy kolejnymi etapami leczenia oraz wpływa na podniesienie poziomu integracji elementów dotychczas rozproszonych w systemie opieki onkologicznej. Wydaje się zatem, że opieka skoordynowana to tylko zalety. Jednak w krajach, gdzie ta koncepcja jest realizowana, pojawiają się problemy, o których entuzjaści cancer units rzadko wspominają.

W sprawozdaniu z interesujących badań zespołu Jennifer Walsh z 2010 r., poświęconych barierom w efektywnej opiece skoordynowanej, mowa jest o kilku elementach, które warto wprowadzić do aktualnych dyskusji w Polsce [Walsh J. et. al., What are the current barrier to effective cancer care coordination? A qualitative study, BMC Health Services Research, 2010, 10:132]. Przede wszystkim pacjenci często nie do końca wiedzą, kto i jaką rolę odgrywa w procesie leczenia. Przechodząc od konsultacji chirurgicznej do gabinetu onkologa-radioterapeuty nie są pewni, kto aktualnie i w jakim zakresie sprawuje nad nimi opiekę. Autorzy badania zwracają również uwagę, że „najczęściej wspominaną przez lekarzy barierą (w onkologicznej opiece skoordynowanej-red.) jest niespójna i niepełna komunikacja w ramach całego zespołu, zwłaszcza pomiędzy lekarzem rodzinnym a specjalistami.”

Ten wniosek, chociaż dotyczy analizy sytuacji w Nowej Południowej Walii, znajduje uzasadnienie również w odniesieniu do polskiego systemu ochrony zdrowia, w którym kwestia komunikacji, zarówno pacjent-lekarz, jak i pomiędzy specjalistami, wciąż postrzegana jest jako sprawa co najwyżej drugorzędna. Tymczasem to od sprawnej komunikacji w istotnej mierze zależy efektywność całego procesu leczenia. Gdy onkolog nie może porozumieć się np. z przyczyn proceduralnych z patologiem albo chirurgiem, czas podejmowania decyzji automatycznie się wydłuża, a cierpi na tym pacjent, który całego „sporu” najczęściej po prostu nie rozumie.

Wreszcie trzecia kwestia, która ma szczególne znaczenie w polskim kontekście. Opieka skoordynowana w onkologii jest weryfikacją faktycznej dostępności do bardzo zróżnicowanego zestawu usług oraz świadczeń diagnostycznych, medycznych, rehabilitacyjnych i psychologicznych. Ograniczenia w dostępie dla pacjentów mieszkających poza wielkimi miastami , gdzie zwykle znajdują się duże ośrodki, stanowią uniwersalny problem całej ochrony zdrowia, a nie wyłącznie onkologii. Dlatego wprowadzenie standardów opieki skoordynowanej jest bezpośrednio związane z budową map potrzeb zdrowotnych, co stanowi kolejne zadanie, przed którym stoi zespół Ministerstwa Zdrowia w 2016 roku.

Arbiter

Budowa map potrzeb zdrowotnych, poprawa dostępności do świadczeń specjalistycznych, podobnie jak głęboka reforma systemu opieki onkologicznej, to jedne z najbardziej podstawowych elementów polityki zdrowotnej. W swoich decyzjach minister Radziwiłł otwarcie promuje nową formułę zarządzania ochroną zdrowia. Minister jest dzisiaj przede wszystkim arbitrem, a nie, jak to bywało dotychczas, depozytariuszem uniwersalnej wiedzy na temat mechanizmów, które rządzą ochroną zdrowia. To zdecydowanie dobry znak. Jednak jakkolwiek bilans pierwszych trzech miesięcy urzędowania Konstantego Radziwiłła wypada korzystnie, tak zupełną zagadką jest jego pozycja w rządzie.

Sprawy zdrowia nie znajdują się w głównym nurcie polityki rządu premier Beaty Szydło. Prawo i Sprawiedliwość ma dzisiaj zdecydowanie inne priorytety – media, politykę prorodzinną, historyczną i karną. Władze rządzącej partii są pewne ideologicznej afiliacji Konstantego Radziwiłła, dlatego – przynajmniej na razie – nikt jawnie nie ingeruje w działania ministra. Z jednej strony taka sytuacja jest dla ochrony zdrowia korzystna, bo im dalej od jałowego i rytualnego sporu, tym lepiej. Nikt nie traci czasu i energii w bezsensownych i nierozwiązywalnych konfliktach.

Z drugiej strony fakt, że zdrowie, poza przewidywalną niechęcią do prywatnego sektora, hasłem darmowych leków dla seniorów i szumnymi zapowiedziami likwidacji NFZ, nie znajduje się w centrum zainteresowania rządu PiS, jest mało optymistycznym prognostykiem. Dynamiczny rozwój tak wrażliwego obszaru życia społecznego wymaga nie tylko szerokiego konsensusu środowiskowego, ale też politycznej siły i determinacji. Bez tego nawet najlepszej wizji nie uda się wprowadzić w życie.

Łukasz Andrzejewski jest publicystą zajmującym się systemem ochrony zdrowia, prezesem think-tanku Polska Liga Walki z Rakiem. Autor książki „Polityka nowotworowa. Pamiętnik praktyczno-teoretyczny”.

15.03.2016
Zobacz także
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta