Barometr epidemii (27)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Nie liczba potwierdzonych w sobotę przypadków zakażeń, a wskaźnik tej liczby względem wykonanych testów powinien rozbrzmiewać jak syrena alarmowa w głowie decydentów i wszystkich, którzy analizują przebieg pandemii.

Minister zdrowia Adam Niedzielski. Fot. Dawid Żuchowicz / Agencja Gazeta

19 procent. 5,3 tysiąca vs. 28,3 tysiąca. Niemal co piąty test dał wynik pozytywny. Polska znalazła się tym samym pod względem kontroli epidemii na poziomie takim jak Ukraina.

Największy błąd. Celowana strategia testowania. A może raczej – połączenie celowanej strategii testowania z ograniczeniem liczby testów. W tym tygodniu dwukrotnie wykonano ich po ponad 40 tysięcy i wydawało się, że nastąpiło przełamanie. Ale już w piątek zamieszanie z liczbą testów (resort zdrowia zaraportował najpierw 21 tysięcy wykonanych w czwartek, po kilku godzinach poprawił na 30 tysięcy) i informacja z soboty o piątkowych 28,3 tysiąca testów pokazały, że nadzieja jest złudna.

Oczywiście, nie można wyciągać wniosków na podstawie jednego dnia. Sobotnie 19 procent jest wskaźnikiem niepoprawnym metodologicznie (trzeba wyciągać dane z siedmiu-dziesięciu dni), ale zignorować tego sygnału się mimo wszystko nie powinno. Poprawny metodologicznie wskaźnik (za: https://ourworldindata.org/coronavirus-testing) wynosi w tej chwili dla Polski 8 proc. I jesteśmy już w gronie krajów takich jak Hiszpania, Francja, Wielka Brytania, Słowacja – czyli takich, w których epidemia albo już od jakiegoś czasu rozwija się poza kontrolą, albo jest na granicy tej kontroli. Co więcej, w części województw (Małopolska!) wskaźnik liczony z wielu dni oscyluje wokół 20 proc., a nawet tę wartość przewyższa. W kwietniu w wywiadzie dla portalu mp.pl ówczesny minister zdrowia o wskaźnikach mówił tak: „W krajach, w których systemy ochrony zdrowia doszły do granicy wydolności albo ją przekroczyły, jak we Włoszech, Hiszpanii czy Francji, wskaźnik dodatnich testów wynosi 20-25 proc. Testowani są już wyłącznie ciężko chorzy. Ludzie bez objawów albo ze skąpymi objawami w ogóle nie zgłaszają się do testów, nie mają szans się zbliżyć do systemu ochrony zdrowia”.

Celowana strategia testowania nie byłaby złym rozwiązaniem, gdyby nie szła w parze z ograniczaniem dostępu do testów – sygnały o tym nadchodzą z różnych części Polski, a efektem ubocznym są kolejki w punktach testowania w godzinach, w których wymazy pobierane są na zasadach komercyjnych. Nie pierwszy raz Polacy muszą sięgać (głęboko) do swoich kieszeni z powodu niedomagania publicznego systemu. W warunkach pandemii jest to jednak po prostu groźne – nie tylko dla jednostek, ale i dla całego społeczeństwa.

Największa porażka. Papierowe rozwiązania. Ogłoszone z przytupem wzmocnienie oddziałów intensywnej terapii o lekarzy w trakcie specjalizacji oznacza – dokładnie – zero. W rzeczywistości, bo na papierze rzeczywiście lekarzy w trakcie specjalizacji (5. i 6. rok anestezjologii i intensywnej terapii) przybędzie. Będą oni mogli samodzielnie zajmować się pacjentami, co już w tej chwili robią. Nawet jeśli formalnie obecny jest przy tym specjalista. Różnicy nie odczują ani pacjenci (nie może przybyć kogoś, kto i tak jest), ani ordynatorzy i dyrektorzy biedzący się z koniecznością ułożenia grafików. Jak daleko Ministerstwo Zdrowia pozostaje od szpitalnej rzeczywistości, niech świadczy fakt, że po wysłuchaniu zapowiedzi ministra część dziennikarzy zrozumiała, że to studenci medycyny mają pracować na OIT. A kilka dni temu jeden z epidemiologów publicznie apelował do konsultanta krajowego w dziedzinie anestezjologii o decyzję w sprawie przyuczenia stażystów w zakresie obsługi respiratorów.

Największe wyzwanie. Pogodzenie oczywistego – z punktu widzenia rządu, państwa i społeczeństwa – priorytetu, jakim jest utrzymanie gospodarki we względnym chociaż ruchu z koniecznością wprowadzenia rozwiązań minimalizujących kontakty społeczne. Godziny senioralne w sklepach i nakaz noszenia maseczek w przestrzeni publicznej to o wiele za mało. Rząd będzie musiał, prędzej czy później (lepiej prędzej) podjąć decyzje dotyczące ograniczeń liczby wiernych w kościołach. Będzie musiał zakazać wesel i imprez prywatnych (są przykłady krajów, gdzie już to zrobiono). Będzie musiał wydać co najmniej twarde rekomendacje w sprawie 1 listopada – i nie chodzi bynajmniej o same cmentarze (choć kto przemieszcza się w tych dniach komunikacją miejską wie, co dzieje się i w tramwajach i autobusach, i na przystankach, zwłaszcza w okolicach nekropolii), ale o całą otoczkę – msze i spotkania rodzinne.

Nieuchronne wydają się też decyzje w sprawie szkół, zaś zaklinanie rzeczywistości i ignorowanie modeli matematycznych wskazujących że to właśnie szkoły w ogromnym stopniu odpowiadają za rozproszoną transmisję wirusa, kiedyś musi się skończyć. Szkoły to wyjątkowo „złośliwe” ogniska, bo przekazywanie wirusa do pewnego momentu (najczęściej – zakażenia nauczyciela) może przebiegać długo bezobjawowo. Jednak uczniowie transmitują wirusa poza szkołę, gdzie – prędzej czy później – trafia na osobę z grupy wrażliwej. Tymczasem rząd chowa głowę w piasek (chcąc oddalić widmo nauki zdalnej) i nawet nie jest w stanie przygotować rozwiązań, które pomogłyby dyrektorom w egzekwowaniu zasad wynikających z pandemii (np. zakładania masek w częściach wspólnych szkoły).

Premier mówi, że strategia przyjęta w sierpniu się sprawdza, a w trybie hybrydowym pracuje w tej chwili około stu szkół. – Nie będziemy dla tych stu szkół przechodzić na zdalne nauczanie – mówił szef rządu. Ciągle fascynuje, jak były minister finansów i – wcześniej – prezes wielkiego banku może mieć luźny stosunek do liczb. W piątek 9 października w trybie hybrydowym pracowało 811 placówek oświatowych, a w trybie zdalnym – 208.

Największa zagadka. Kiedy zostanie poprawione rozporządzenie rządu dotyczące zasłaniania nosa i ust. Z uwagi, chociażby, na zapisy dotyczące obowiązku zakrywania nosa i ust. Utrzymują one rozwiązanie, które paraliżuje dyrektorów szkół w konfliktach z rodzicami – rozporządzenie zwalnia uczniów i dzieci przedszkolne z obowiązku noszenia maseczek, ale zawiera zastrzeżenie „chyba że kierujący takim podmiotem postanowi inaczej”. Minister zdrowia zaś z całym przekonaniem stwierdza, że „maseczki w częściach wspólnych szkół są obowiązkowe”...

11.10.2020
Zobacz także
  • Barometr epidemii (26)
  • Barometr epidemii (25)
  • Barometr epidemii (24)
  • Barometr epidemii (23)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta