Barometr epidemii (74)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Polska pozostaje zieloną wyspą na europejskiej mapie pandemii, ale jak długo jeszcze? Analitycy nie mają wątpliwości, że kolejna fala zakażeń już się zaczęła wznosić, świadczy o tym nieprzerwany od kilku tygodni, choć powolny wzrost średniej tygodniowej liczby wykrytych przypadków. Nie ma też wątpliwości, że agonia Narodowego Programu Szczepień, której nie zaprzecza nawet rząd, nie poprawia rokowań na jesień.


Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Największa porażka. Szczepienia. – Dorośli Polacy nie są przyzwyczajeni, przekonani do szczepień. Tego rodzaju postawy społeczne nie zmieniają się w tydzień, w kwartał i potrzebna jest akcja edukacyjna – mówił w ostatni piątek pełnomocnik rządu do spraw szczepień, minister Michał Dworczyk. Polityk przywoływał przy tym dane OECD dotyczące szczepień przeciw grypie. Wynika z nich, że na 21 krajów najlepiej wyszczepionych przeciw grypie zajmujemy 20 miejsce. Pod względem wyszczepienia przeciw COVID-19 Polska zajmuje – zdaniem Michała Dworczyka – 17. miejsce w Unii Europejskiej. To zresztą nie jest prawdą. Pod względem zaszczepienia przynajmniej pierwszą dawką zajmujemy 20. miejsce (ourworldindata.org) a wyprzedzamy jedynie Słowenię, Łotwę, Słowację, Chorwację i pozostające daleko w tyle za resztą stawki Rumunię i Bułgarię, gdzie odsetek zaszczepionych wynosi odpowiednio 28 i 16 procent).

Polacy, nic się nie stało? Stało się! Rzeczywiście, postawy wobec szczepień nie zmieniają się w tydzień ani w kwartał i w Polsce rzeczywiście nie ma „zwyczaju” czy też „kultury” szczepień dorosłych. Trudno jednak nie zwrócić uwagi, że ta fatalna okoliczność nie spędzała snu z powiek ekipie rządzącej od 2015 roku. Nie przedsięwzięto żadnych kroków, jeszcze przed pandemią – mimo ostrzeżeń i apeli ekspertów – by szczepienia przeciw grypie aktywnie promować, choćby przez decyzje refundacyjne, choćby tylko dla grup szczególnego ryzyka. Dość powiedzieć, że nieodpłatne szczepienia personelu medycznego, które powinny być normą, rozpoczęły się dopiero w ostatnim sezonie, w związku z pandemią.

To jednak nie wszystko. Choć rzeczywiście dorośli Polacy nie przywykli się szczepić, to jednocześnie Polska dysponuje (czy też dysponowała) poważnym atutem w postaci wysokiego odsetka zaszczepionych dzieci i pozytywnego stosunku Polaków do szczepień jako takich. Niestety, w ostatnich latach – wiele na to wskazuje – ów kapitał został w dużej mierze roztrwoniony, również przez całkowitą bierność i indolencję wobec zwiększającej się aktywności ruchów antyszczepionkowych. Jednym z wyrazów owej bezradności jest coraz śmielsze szerzenie takich treści na politycznych, sejmowych salonach. O ile w ostatniej kadencji był jeden zespół, zajmujący się zwalczaniem programu szczepień ochronnych, o tyle w tej są już dwa takie zespoły, w tym jeden zdominowany przez posłów Prawa i Sprawiedliwości (Parlamentarny Zespół ds. Sanitaryzmu, na siedmiu posłów sześciu zasiada w klubie PiS a jeden jest byłym posłem tej formacji).

Polska zaszczepiła połowę populacji, co jest wynikiem znacznie poniżej unijnej średniej (65 proc. zaszczepionych minimum jedną dawką). Wyniki Portugalii (86 proc., pierwsze miejsce w UE!), Malty (81 proc.) i – zwłaszcza, biorąc pod uwagę wielkość populacji – Hiszpanii, która ma już 79 proc. zaszczepionych minimum jedną dawką, powinny być dla osób odpowiedzialnych powodem do wstydu, politycznie zaś ujmując, powodem do dymisji i rewizji założeń Narodowego Programu Szczepień, w którym buńczuczne zapowiedzi rozminęły się w dramatycznym stopniu z rzeczywistością. Analizowanie, po dziewięciu miesiącach od ogłoszenia programu szczepień – co do którego eksperci ostrzegali, że nie rokuje sukcesu – ograniczeń po stronie postaw społecznych jest wyrazem arogancji, nie zdrowego rozsądku.

Największy błąd. Brak decyzji o obostrzeniach. Rząd zresztą nie waha się przed popełnianiem kolejnych błędów. Brak kampanii edukacyjnej, brak materiałów informacyjnych dotyczących szczepień przeciw COVID-19, bardziej dostępnych niż abstrakcyjne billboardy czy spoty reklamowe (czy ktoś w ogóle brał pod uwagę druk plakatów i ulotek, które trafiłyby do wszystkich przychodni i aptek?) nie wyczerpuje przecież listy błędów możliwych do popełnienia. Choć od lipca wiadomo, że ogłoszenie obostrzeń – ograniczenie dostępu do usług dla osób bez certyfikatu covidowego – co prawda może obudzić niezadowolenie głośnej mniejszości, ale doskonale mobilizuje znaczącą część biernej wobec szczepień niezaszczepionej części społeczeństwa do podjęcia pozytywnej – dla nich samych i dla całej populacji – decyzji (przykład Francji, która już przekroczyła 72 proc. zaszczepionych minimum jedną dawką jest tu koronnym dowodem, a Francuzi to jedno z najbardziej sceptycznych wobec szczepień społeczeństw UE), rząd ciągle tylko o możliwych decyzjach mówi, nie podejmując żadnej.

Nie ma też żadnych działań na rzecz zaszczepienia do optymalnego (czyli niemal pełnego) poziomu grup szczególnie narażonych na ciężki przebieg COVID-19. Podczas gdy wiele krajów UE osiągnęło stuprocentowy lub przynajmniej ponad dziewięćdziesięcioprocentowy poziom zaszczepienia seniorów, i to uwzględniając już grupę sześćdziesięcio, a nawet pięćdziesięciolatków, w Polsce trzymamy się – najwyraźniej – prezydenckiej wykładni, że szczepienia są indywidualną decyzją każdego obywatela, a rolą państwa jest zapewnienie szczepionek i przekonywanie, ale bez wywierania nacisku i – broń Boże – przymusu (!). Tak. Prezydent kraju i pełnomocnik rządu ds. szczepień przeciw COVID-19 nie mówią językiem przepisów, które przewidują – na razie hipotetycznie – możliwość objęcia obowiązkowymi szczepieniami niektórych grup (np. zawodowych), tylko językiem środowisk antyszczepionkowych, mówiących o przymusie szczepień. To wręcz symboliczne, smutne. I – przede wszystkim – niepokojące.

Największy znak zapytania. Sytuacja w ratownictwie medycznym. Konflikt między Ministerstwem Zdrowia a ratownikami medycznymi u progu kolejnej fali pandemii nie tylko niepokoi, ale wręcz – przeraża. W poprzednich dwóch falach, jesienią i wiosną, zespoły ratownictwa były pierwszą linią frontu walki z COVID-19. I choć można mieć nadzieję, że tym razem liczba chorych wymagających hospitalizacji nie będzie aż tak duża, jak rok i pół roku temu, po pierwsze – nie można mieć takiej pewności, po drugie – nawet, jeśli ciężko chorych covidowych będzie mniej, zespoły ratownictwa wyjeżdżają – codziennie – do tysięcy innych zdarzeń. Jeśli nawet co czwarty zespół – jak „uspokaja” Ministerstwo Zdrowia – jest wyłączony, musi to oznaczać, patrząc w perspektywie być może już kilkunastu dni, pogorszenie bezpieczeństwa zdrowotnego Polaków.

Rozwiązania, po jakie zdaje się ma ochotę sięgnąć rząd, czyli przetrzymanie ratowników medycznych dzięki wsparciu straży pożarnej i wojska, to droga donikąd. Jest oczywiste, że w karetkach pogotowia mogą jeździć do wezwań strażacy i żołnierze, nawet po podstawowych kursach pierwszej pomocy. I jest równie oczywiste, że w takich przypadkach będą oni wieźli każdy przypadek, nawet najbłahszy, do najbliższego szpitalnego oddziału ratunkowego. To z kolei (znów – pamiętajmy o pandemii!) musi się przełożyć na większe obciążenie i tak oblężonych SOR-ów. Czy wytrzymają to lekarze i pielęgniarki, dyżurujący na oddziałach ratunkowych? Jak przełoży się to na bezpieczeństwo pacjentów faktycznie potrzebujących pomocy na SOR w trybie nagłym? I, może przede wszystkim, czy w ogóle ktoś te scenariusze analizuje?

06.09.2021
Zobacz także
  • Barometr epidemii (73)
  • Barometr epidemii (72)
  • Barometr epidemii (71)
  • Barometr epidemii (70)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta