Barometr epidemii (72)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Polska na mapie Europy zdaje się być ciągle zieloną wyspą pod względem liczby zakażeń w przeliczeniu na wielkość populacji. Czy jest nią naprawdę, trudno powiedzieć, bo pod względem liczby wykonywanych dziennie testów należymy zdecydowanie do europejskich maruderów. To zresztą nierozwiązywalny problem od początku kryzysu COVID-19. Tymczasem nowe wyzwania pandemiczne są – i to dosłownie – ante portas.


Fot. Tomasz Stańczak/ Agencja Gazeta

Największe wyzwanie. Uchodźcy. Sytuacja w Afganistanie ma i będzie mieć dla Polski i Europy bardzo realnie konsekwencje w postaci kolejnej wielkiej fali uchodźców. To pewnik – zwłaszcza, że co najmniej dwóch graczy – Rosja i Białoruś – jest żywotnie zainteresowanych podsycaniem tego kryzysu. Kilkuset obywateli Afganistanu trafi (część już trafiła) do Polski prosto z Kabulu. Tysiące, może nawet dziesiątki tysięcy, prędzej czy później staną u naszych granic, albo – szerzej – u granic Unii Europejskiej. Poza wszystkimi innymi wymiarami (w tym wymiarem politycznym i humanitarnym), ten kryzys ma swój wymiar epidemiczny. I nie chodzi tu bynajmniej o powtarzanie czy nawet przywoływanie opinii sformułowanej przed sześcioma laty przez jednego z najważniejszych polskich polityków, jakoby argumentem przeciw przyjmowaniu uchodźców i imigrantów był fakt roznoszenia przez nich chorób zakaźnych nieznanych mieszkańcom Europy. Chodzi o bardzo konkretny problem transmisji SARS-CoV-2.

Afganistan na mapie świata jest białą plamą, jeśli chodzi o rozpoznanie sytuacji epidemicznej. W kraju pod względem populacji nieco większym od Polski (niemal 40 mln obywateli) według portalu Wordlometers.info odnotowano od początku pandemii nieco ponad 150 tysięcy zakażeń, a zmarło 7 tysięcy osób. Powód jest oczywisty – od wiosny 2020 roku wykonano w tym kraju niespełna 750 tysięcy testów, co daje niecałe 19 tysięcy w przeliczeniu na milion mieszkańców. SARS-CoV-2 nie omija Afganistanu i ludzie w Afganistanie chorują i umierają na COVID-19, ale nikt tego nie sprawdza. Jest oczywiste, że osoby ewakuowane z Kabulu muszą być poddane testom i kwarantannie, a po upływie kilkunastu dni i upewnieniu się, że nie są zakażone powinny być zaszczepione tak szybko, jak to możliwe.

Jeszcze większym wyzwaniem są ci, którzy staną przy naszych granicach – czy też już stanęli, bo uchodźcy z Afganistanu pojawiają się na naszej wschodniej granicy dość regularnie, a teraz może być ich tylko więcej. Warto wziąć pod uwagę, że mogą być wśród nich osoby zakażone, zwłaszcza, że wędrują i będą wędrować przez Rosję i inne kraje, w których wirus krąży bez żadnych przeszkód. Lekarze nie mają wątpliwości: ze względów humanitarnych, ale też pandemicznego bezpieczeństwa należałoby ich przyjąć i jak najszybciej odizolować, regularnie testując.

Wydaje się, że przynajmniej na razie służby sanitarne i decydenci nie biorą pod uwagę pandemicznego kontekstu problemu uchodźców. Brakuje też w tej sprawie refleksji na poziomie Unii Europejskiej, na co dowodów dostarczyła codzienność obozów dla uchodźców, przede wszystkim w Grecji.

Największy znak zapytania. 1 września. Minister edukacji narodowej podpisał rozporządzenie regulujące i opisujące szkolną codzienność w roku szkolnym 2021/2022. Lektura nie napawa optymizmem, bo – jak mówią praktycy – ministerstwo próbuje wtłoczyć uczniów i nauczycieli razem z pandemicznymi wymogami i warunkami w ramy szkoły sprzed pandemii.

Co wiadomo na pewno? Przede wszystkim, że w zdecydowanej większości szkół słowo „dystans”, niezależnie czy określi się go na 1,5 m czy na 2 m, jest czystą fikcją. Zarówno w salach lekcyjnych (średnia liczebność klas w szkołach ponadpodstawowych to 30 osób), jak i w przestrzeniach wspólnych. I nie wybudowano ani nie przebudowano szkół w taki sposób, by każda klasa mogła się uczyć w przeznaczonej tylko dla niej sali lekcyjnej, wyposażonej we własny sanitariat (a takie zalecenia również są na liście).

Ministerstwo chce walczyć z pandemią, utrzymując dwudobową kwarantannę książek oddawanych do bibliotek szkolnych (choć badania wykazały, że wirus na powierzchniach może przetrwać, nie tracąc swoich właściwości, zaledwie kilka godzin), a nadal nie daje dyrektorom uprawnień do przechodzenia na tryb nauki hybrydowej wtedy, gdy w szkole pojawiają się pierwsze przypadki zakażeń (decyzję, jak w poprzednim roku szkolnym, ma podejmować inspekcja sanitarna). Eksperci, na podstawie doświadczeń krajów, które rok szkolny już rozpoczęły, nie mają wątpliwości, że przy wariancie Delta, niskim poziomie zaszczepienia populacji (50 proc. przyjęło minimum jedną dawkę i nic nie wskazuje, by ten odsetek miał w najbliższych tygodniach podnieść się w znaczący sposób), w szczególności ludzi młodych, kolejna fala zakażeń stosunkowo szybko się rozpędzi, co może wymusić kolejne miesiące nauki zdalnej – być może nie w skali całego kraju, ale w wielu regionach tak. Niestety, bo izolacja fatalnie wpływa przede wszystkim na zdrowie psychiczne, ale też ogólny rozwój dzieci i młodzieży.

Największa porażka. Testy. 92. miejsce w świecie pod względem liczby wykonywanych testów to nie przypadek, tylko wynik polityki, w której testowanie ograniczane jest w ogromnym stopniu do potwierdzania zakażeń, nie jest natomiast w żaden sposób powiązane (tak jak dzieje się to w innych krajach UE) z normalizacją życia społecznego i gospodarczego. Dania, która od początku pandemii wykonała już ponad 13,6 mln testów w przeliczeniu na milion mieszkańców to przykład – z perspektywy Polski – z zupełnie innej planety, ale wydaje się, że Czechy (3,2 mln testów), tylko o jedno miejsce w rankingu ustępujące Wielkiej Brytanii (3,8 mln testów), to przecież kraj o zbliżonym do Polski potencjale ekonomicznym i organizacyjnym.

Trudno powiedzieć, by po blisko 20 miesiącach pandemii Polska (513 tysięcy testów w przeliczeniu na milion mieszkańców) nie miała strategii testowania. Jest to wprawdzie raczej strategia nietestowania, ale najwyraźniej tylko na taką nas stać, skoro nasz wskaźnik sytuuje nas na samym końcu wśród krajów UE (za Bułgarią i Rumunią, za krajami bałtyckimi!). W Europie gorszy mają jedynie Mołdawia, Albania, Bośnia i Hercegowina i Ukraina (najmniej testów, 271 tysięcy).

Największy błąd. Komunikacja. „Za zatajenie informacji epidemicznych grozić będzie kara do 30 tys. zł. To swego rodzaju straszak, który ma zniechęcić ludzi do okłamywania służb sanitarnych, bo od sprawności ich działania zależy zatrzymanie rozwoju epidemii”. To fragment wypowiedzi ministra zdrowia Adama Niedzielskiego dla Polskiej Agencji Prasowej. Wywiadu zapewne autoryzowanego, więc trudno uznać, że dziennikarz dokonał skrótu myślowego czy przekłamał intencje rozmówcy. 30 tysięcy złotych to bardzo wysoka kwota i być może adekwatna do stopnia szkodliwości społecznej czynu, jaką jest zatajanie informacji o zakażeniu. Jednak język, jakim się posługują politycy, determinuje świadomość. Determinuje też postrzeganie problemu. Antyszczepionkowcy i środowiska kontestujące politykę rządu (czy też rządów w ogóle) od miesięcy przekonują, że pandemia („plandemia”) jest narzędziem zastraszania społeczeństwa, społeczeństw. Można jedynie pogratulować dostarczenia kolejnego oręża tym, którzy i tak świetnie sobie radzą z sianiem fake newsów i podważaniem zaufania do władz.

23.08.2021
Zobacz także
  • Barometr epidemii (71)
  • Barometr epidemii (70)
  • Barometr epidemii (69)
  • Barometr epidemii (68)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta