×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Odłożyć na później

Ewa Stanek-Misiąg

To, że w tym roku nie spotkamy się przy wielkanocnym stole, jest wyrazem naszej odpowiedzialności i troski o zdrowie najbliższych. Więzi rodzinne na tym nie stracą, a może wręcz się wzmocnią. Wszystko można odłożyć na później. Nie tylko spotkania świąteczne, ale też obchody rocznic, imienin czy urodzin. Nie bądźmy niewolnikami kalendarza – apeluje prof. Jacek Jassem.

 


Prof. Jacek Jassem. Fot. Dominik Sadowski/ Agencja Gazeta

Ewa Stanek-Misiąg: Jako pacjent onkologiczny 65+ może pan w ten czas pandemii spać spokojnie?

prof. Jacek Jassem: Nie jestem wyjątkiem, jak każdy człowiek bardzo się tym niepokoję. Zdaję sobie sprawę, że z uwagi na wiek i przebytą chorobę nowotworową jestem w grupie zwiększonego ryzyka. Nie znaczy to jednak, że mnie to paraliżuje.

Zadaniowość pomagała panu w chorobie, teraz też się sprawdza?

Zrządzeniem losu w dość krótkim czasie spotykają mnie dwa poważne problemy: choroba nowotworowa i epidemia. W czasie leczenia onkologicznego, oprócz pracy klinicznej i czasowego zawieszenia zajęć ze studentami, starałem się robić wszystko to, co wcześniej. Konsultowałem chorych, wykładałem, pracowałem naukowo, nawet bardziej intensywnie niż przed chorobą. Obecnie także nie rezygnuję z pracy. Jestem nauczycielem akademickim, prowadzę dydaktykę – jak wszyscy – wirtualnie. Z mojego biurka znikają kolejne zaległości: recenzje, zamówione rozdziały do podręczników, manuskrypty doniesień naukowych. No i oczywiście kieruję kliniką.

Onkologia jest jedną z niewielu dziedzin, w których nie można wstrzymać działalności i przestać zajmować się chorymi. Pracujemy więc pełną parą, jako jedna z nielicznych klinik w moim uniwersyteckim szpitalu nie zawiesiliśmy przyjmowania chorych, badań diagnostycznych czy terapii. W czasie epidemii jest to duże wyzwanie i niejednokrotnie wymaga podejmowania trudnych decyzji. Musimy bowiem rozstrzygać, co będzie większym zagrożeniem dla chorego - odłożenie jakiegoś badania lub wizyty, czy związane z tym ryzyko zakażenia. Stanęliśmy przed zupełnie nowymi wyzwaniami. Trzeba dokonywać trudnych wyborów, mając na uwadze przede wszystkim dobro pacjentów. Nie wyważamy tutaj otwartych drzwi, algorytmy postępowania onkologicznego w czasie pandemii opracowało wiele towarzystw naukowych. Wizyty kontrolne po leczeniu zastąpiliśmy w większości poradami telefonicznymi. Oczywiście nie dotyczy to chorych z dolegliwościami oraz nowych chorych. Tam, gdzie to możliwe, skracamy schematy radioterapii czy wydłużamy odstępy pomiędzy cyklami chemioterapii.

Korzystamy także z włoskich doświadczeń, gdzie sytuacja była ekstremalnie trudna. Włoskie rekomendacje umieściliśmy na stronie Polskiej Ligii Walki z Rakiem. Jeśli można znaleźć jakiekolwiek plusy tej pandemii, to uczymy się zupełnie nowych rozwiązań organizacyjnych, które mogą się przydać także w normalnych warunkach. Okazuje się na przykład, że przy niewielkich technicznych inwestycjach wiele czynności można wykonać zdalnie. Uruchomiliśmy między innymi w pilnym trybie planowanie radioterapii w warunkach domowych. To znacznie zmniejsza ryzyko zakażenia personelu i naszych chorych.

Jak wobec tego wszystkiego zachowują się pacjenci: panikują, czy udają spokój?

Tak jak w życiu, reakcje są różne. My staramy się zachować stoicki spokój. Nie możemy dać po sobie poznać, że się ich boimy, że przed nimi uciekamy. Pacjenci muszą się czuć bezpiecznie. Oni mają dwa ogromne powody do troski i lęku, samą chorobę nowotworową i epidemię. Trzeba też pamiętać, że naszymi pacjentami są najczęściej ludzie starsi, obarczeni zwiększonym ryzykiem zakażenia, co jeszcze bardziej zwiększa ich niepokój. Z dumą obserwuję wielką mobilizację wśród moich koleżanek i kolegów z kliniki, szczególnie młodszych, dla których pandemia jest największym wyzwaniem w dotychczasowym życiu. Potrafię ich zrozumieć, bo moja żona została lekarzem pod wpływem lektury „Dżumy” Alberta Camusa. Zgłaszają mnóstwo inicjatyw i pomysłów, znajdują instytucje, które dostarczają nam materiały ochronne, bo przecież brakuje wszystkiego.

Mówi pan o przyłbicach, rękawiczkach, maseczkach?

Tak. Przyłbice produkują na drukarkach 3D studenci naszego uniwersytetu. Znajome panie szyją w domach maseczki. Może nasz kraj jakoś przeżyje tę pożogę właśnie dzięki zaradności Polek i Polaków? Nie pierwszy raz znajdujemy się w takiej sytuacji, że Państwo zawodzi, a społeczeństwo staje na wysokości zadania. Mamy trochę narodowych wad, ale mamy też zalety. Należy do nich zaradność.

Nasz pech polega na tym, że pandemia przypada w szczególnym czasie spiętrzenia różnych ważnych wydarzeń: świąt Wielkanocy obchodzonych zawsze wyjątkowo uroczyście, egzaminów 8-klasistów, matur i jeszcze wyborów prezydenckich. Jak rozsądny człowiek powinien się zachować?

Wiele osób nie wyobraża sobie Wielkanocy bez wizyty w kościele, zwyczajów, które towarzyszą temu świętu czy rodzinnego spotkania. Warto jednak zrozumieć, że raz można z tego zrezygnować. Jeśli chcemy się cieszyć świętami w przyszłości, to zostańmy w domu, porozmawiajmy z rodziną przez telefon czy internet. Obecnie są duże możliwości elektronicznego spotykania się z bliskimi i przyjaciółmi. W mojej rodzinie ogromnie zwiększyliśmy takie wirtualne kontakty. Spotykamy się niemal codziennie na skypie czy zoomie. Gram z wnukami w szachy, a z najmłodszymi w kółko i krzyżyk. Żona prowadzi dla nich edukacyjne zajęcia i pisze wspólnie z nimi opowiadania. Nawet nie wiedziałem, ile takich możliwości stwarza komputer. Nasza rodzina jest rozrzucona po świecie, część mieszka w Kanadzie, część w Belgii, część w Holandii, część we Francji i część w Gdańsku. I z wszystkimi spotykamy się w ten sam sposób. To dziś jedyne wyjście. Dla swojego dobra i dobra swoich bliskich musimy zrezygnować z fizycznego kontaktu. To, że w tym roku nie spotkamy się przy wielkanocnym stole, jest wyrazem naszej odpowiedzialności i troski o zdrowie najbliższych. Więzi rodzinne na tym nie stracą, a może wręcz się wzmocnią. Wszystko można odłożyć na później. Nie tylko spotkania świąteczne, ale też obchody rocznic, imienin czy urodzin. Nie bądźmy niewolnikami kalendarza. Przecież nic się nie stanie, jeśli na przykład dzisiejszego jubilata uściskamy serdecznie za parę tygodni. Ale pytała pani też o inne rzeczy.

Takie bardziej obywatelskie.

Mam nadzieję, że latem zachorowań będzie znacznie mniej, jeśli w ogóle będą jeszcze występować, więc może wtedy należałoby przeprowadzić egzaminy szkolne? Dobrze, że ostatecznie je odroczono na bezpieczniejsze czasy. Jeśli chodzi o wybory prezydenckie planowane na 10 maja, jestem inicjatorem apelu samodzielnych pracowników naukowych w dziedzinach związanych z medycyną, w którym wzywamy prezydenta i premiera do ich odłożenia. W ciągu kilku dni podpisało go ponad 700 osób. Nie podnosimy kwestii politycznych, podkreślamy jedynie, że wybory w obecnej sytuacji są ogromnym zagrożeniem dla naszego społeczeństwa. Przykład Francji i Bawarii pokazuje, że obawy te są w pełni uzasadnione. Zasoby sprzętowe i ludzkie naszej służby zdrowia są w porównaniu z krajami Europy Zachodniej bardzo skromne. Jeśli te kraje nie dały sobie rady z epidemią, u nas może się to skończyć narodową katastrofą. Teraz powstał pomysł wyborów korespondencyjnych, ale one także nie są bezpieczne. Proszę sobie wyobrazić dostarczenie 30 mln przesyłek, a potem wymarsz milionów wyborców na ulice w celu wrzucenia tych kart do skrzynek pocztowych. Ta epidemia, jak każda, będzie miała swój koniec. Wygaśnie w sposób naturalny. Tak było z największymi epidemiami świata, które dziesiątkowały ludność, jak choćby „hiszpanka” sprzed 100 lat. Nie wiadomo kiedy się to skończy, ale dopiero wówczas będziemy mogli wrócić do normalności, choć pewnie będzie to już nieco inny świat.

Czyli z planowanego na ten rok trekkingu w Etiopii nici?

Do Etiopii wybieramy się z kolegami w listopadzie. Niczego nie odwoływaliśmy w nadziei, że do tego czasu sytuacja się uspokoi. Zawsze wybieramy odległe, mniej „turystyczne” miejsca. Często rezygnujemy z opisywanych w przewodnikach atrakcji, aby zamiast tego pobyć trochę z mieszkańcami tych krajów, poznać ich zwyczaje czy kuchnię. Czasem także staramy się im pomóc, przywozimy na przykład ze sobą okulary, których tam brakuje, przysyłamy po powrocie sprzęt czy wspieramy wybudowanie studni. Zresztą sam wyjazd do tych krajów wspiera ich gospodarkę. Ale mamy też zaplanowaną na ten rok jeszcze jedną wyprawę – tym razem z żoną - na Alaskę. Mamy się wybrać w lipcu, wszystko jest już dopięte, niestety ta staje się coraz mniej realna.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

prof. Jacek Jassem – onkolog, kieruje Katedrą i Kliniką Onkologii i Radioterapii Gdańskiego Uniwersytetu Medycznego, jest prezesem Polskiej Ligii Walki z Rakiem.

11.04.2020
Zobacz także
  • Fundament to dezynfekcja rąk
  • Zostań w domu, #świętaosobno
  • Strach personelu
  • Nie dotykać części twarzowej
  • Jak uratować komuś życie, nie wychodząc z domu?
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta