Barometr epidemii (2)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Miniony tydzień udowodnił, że system nie zdaje testu w sprawie testów. To największa, ale niejedyna porażka ostatnich siedmiu dni. Na plus można zaliczyć zwiększające się zaopatrzenie w sprzęt i środki ochrony osobistej. Wyzwań nie ubywa, a politycy podejmują decyzje, które tylko mogą przysporzyć problemów. Nie im, a obywatelom.


Lotnisko im. Wieniawskiego w Poznaniu, 15 kwietnia 2020. Pierwszy z czterech samolotów transportujących z Chin środki ochrony zakupione przez Fundację Kulczyk Foundation dla Fundacji Lekarze Lekarzom. Fot. Patryk Ogorzałek / Agencja Gazeta

– Dostarczenie środków ochrony indywidualnej, wypracowanie możliwych do zastosowania procedur ochronnych dla wszystkich podmiotów i interwencyjne (skuteczne) działania w placówkach, które już zalała fala epidemii, i które samodzielnie nie mają szans się z nią uporać, to absolutne „must do” na najbliższe kilkadziesiąt godzin. Plus, oczywiście, testy. Również w Wielką Sobotę, Niedzielę Wielkanocną i Lany Poniedziałek. Jakkolwiek będzie to trudne: test, test, test! – tak zakończyliśmy poprzedni „Barometr epidemii”. Apel pozostał bez odzewu.

Największa porażka. Testy. Tydzień temu były największym sukcesem, bo w tygodniu przedświątecznym udało się skokowo zwiększyć liczbę testów na dobę, poza tym pojawiła się informacja o walidacji polskiego testu. Wystarczyło kilka dni, by sytuacja wróciła do smutnej normy. Laboratoria pracują na – góra! – 60 proc. mocy. W dni świąteczne pracowały na 25 proc. mocy. Widać, że zwiększanie przepustowości laboratoriów mija się z celem w sytuacji, gdy szwankują procedury pobierania wymazów do badań (tu „nieoceniona” rola stacji sanitarno-epidemiologicznych, które zupełnie nie radzą sobie z testowaniem osób pozostających w kwarantannie). Nawet informacje podane w sobotę o przeprowadzeniu w ciągu doby 13 tysięcy testów nie zmieniają oceny: to ciągle zaledwie 65 proc. możliwości laboratoriów. Możliwości, które pozostają tylko teoretyczne.

Sytuacja ze zlecaniem testów w części szpitali się poprawia, ale warto również wiedzieć, dlaczego: wymazówki dla szpitali dostarczają samorządy lokalne i wojewódzkie, kupują je również izby lekarskie dla swoich członków. Wszystko po to, by uniezależnić personel medyczny (zarówno w kwestii testów dla pracowników jak i pacjentów) od decyzji sanepidu. Fakt, że po 45 dniach epidemii samorząd lekarski musi wzywać Głównego Inspektora Sanitarnego do opracowania wytycznych, kto może zlecać test, mówi sam za siebie. To, że Ministerstwo Zdrowia próbuje przerzucić odpowiedzialność za małą liczbę zlecanych testów na lekarzy, najlepiej pozostawić bez komentarza. Podobnie jak głosowanie przez ministra zdrowia przeciw cyklicznemu testowaniu pracowników szpitali. Nawet jeśli Łukasz Szumowski ma rację, że takiej procedury nie stosuje się w żadnym kraju, jako minister zdrowia i lekarz mógł – przynajmniej – wstrzymać się od głosu. Lub nie głosować.

Rekomendacja: Uwolnienie testów. Koniec propagandy sukcesu, czyli epatowania liczbą 20 tysięcy testów na dobę i zwiększającą się liczbą laboratoriów. Rozliczanie urzędników odpowiedzialnych za przygotowanie procedur związanych z testowaniem, a nie lekarzy – za rzekome niezlecanie testów.

Największy sukces. Największy, choć tak naprawdę – jedyny. Poprawiająca się sytuacja z zaopatrzeniem w środki ochrony osobistej oraz sprzęt potrzebny do ratowania najcięższych przypadków. Dwa duże transporty z Chin (rządowy i sfinansowany przez Fundację Lekarze Lekarzom, dzięki donacji Dominiki Kulczyk) to w sumie ok. 140 ton masek, kombinezonów i gogli. Do tego dochodzą mniejsze, ale znaczące – i co więcej, rozdysponowywane na bieżąco – zakupy Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy czy Caritas Polska. Czy są jeszcze szpitale, gdzie brakuje podstawowego sprzętu ochrony osobistej? Z pewnością, ale dramatycznych sygnałów jest już zdecydowanie mniej. To powinno się przełożyć na wzrost poczucia bezpieczeństwa pracowników (i pacjentów). I – oby jak najszybciej – zatrzymać falę zakażeń wewnątrzszpitalnych.

Rekomendacja: Mniej propagandy. Konieczne i oczywiste działania rządu – i tak spóźnione, bo przecież zakupami uzupełniamy dramatyczne braki – nie muszą się odbywać w otoczce wyjątkowości. „Uroczystość” powitania chińskich maseczek przez najwyższe czynniki państwowe (w dodatku występujące bez maseczek, rękawiczek i nie zachowujące zalecanego dystansu) to łyżka dziegdziu w beczce miodu, przypominająca jak daleko nam do normalności. To, że rząd kupuje środki ochrony osobistej dla szpitali w dobie epidemii to obowiązek, nie wydarzenie.

Największy błąd: Brak jednoznacznej decyzji w sprawie majowego terminu wyborów prezydenckich. Minister zdrowia wydał rekomendację, że wybory w sposób tradycyjny będą się mogły odbyć najwcześniej za dwa lata. To twierdzenie wydaje się nieco na wyrost, jednak kluczowe jest to, że minister nie zajął jednoznacznego stanowiska o braku możliwości przeprowadzenia wyborów korespondencyjnych do czasu wygaszenia obecnej fali epidemii. Stwierdzenie, że rekomendację będzie mógł wydać dopiero wtedy, gdy pozna ostateczny kształt ustawy, czyli na początku maja, można uznać za gest Piłata – i nie chodzi tu o promowanie zalecanego w czasie epidemii (i nie tylko) starannego mycia rąk w ciepłej wodzie z mydłem.

Minister zdrowia jest politykiem obozu rządzącego. Trudno oczekiwać, by podejmował decyzje i zachowywał się tak, jak życzy sobie opozycja. Jednak jest również lekarzem – i choćby dlatego powinien w większym stopniu uwzględniać opinie profesjonalistów medycznych, którzy jednogłośnie sprzeciwiają się przeprowadzaniu jakichkolwiek wyborów w ciągu najbliższych tygodni – właśnie ze względu na fakt, że Polska będzie jeszcze co najmniej przez kilka tygodni w fazie wznoszącej epidemii (co będzie widoczne, pod warunkiem przeprowadzania odpowiedniej liczby testów, w codziennych raportach Ministerstwa Zdrowia). Przeprowadzanie jakiejkolwiek masowej operacji, wiążącej się z nasileniem kontaktów społecznych (wyjściem z domu) jest w tych warunkach niebezpieczne. Tym bardziej takiej, która nie może być (kalendarz!) przygotowana odpowiednio dobrze. Wątpliwości, związane z konstytucyjnością wyborów korespondencyjnych to osobna kwestia. Meritum dla ministra zdrowia powinno być bezpieczeństwo milionów (nawet jeśli tylko kilku, a nie kilkunastu) osób, które zdecydują się na udział w wyborach i tysięcy tych, którzy będą zaangażowani w ich przeprowadzenie.

Minister ryzykuje czymś więcej, niż utratą autorytetu i zaufania, jakim obdarza go – według kwietniowych rankingów – ponad połowa Polaków. Utrata zaufania przekłada się bowiem na znacznie mniejszą skłonność do przestrzegania rekomendacji, nakazów i zakazów (ludzie są skłonni do posłuszeństwa osobom i instytucjom, którym ufają). To zaś prosta droga do większej liczby zakażeń.

Rekomendacja: Mniej polityki, więcej decyzji podporządkowanych wyłącznie zwalczaniu epidemii oraz zachowaniu bezpieczeństwa obywateli.

Największe wyzwanie: Zabezpieczenie odpowiedniej liczby personelu medycznego dla szpitali i innych placówek, w tym domów pomocy społecznej. Rząd stosuje w tej chwili raczej strategię pałki. Temu służą decyzje o skierowaniu do pracy przy zwalczaniu epidemii, temu służą kary finansowe za niestawianie się, zapowiedź kontroli zaświadczeń lekarskich osób, które dostały wezwania od wojewodów oraz – creme de la creme – zawoalowana groźba śledztw prokuratorskich. Zawoalowana, bo minister sprawiedliwości w piątek mówił przede wszystkim o przypadkach pozostawienia pacjentów bez opieki – co mogłoby sugerować, że chodzi o pracowników domów pomocy społecznej, którzy opuścili podopiecznych. Minister Zbigniew Ziobro zgrabnie wplótł jednak do swojej wypowiedzi również lekarzy, którzy przecież nie mogli pozostawić pensjonariuszy DPS-ów bez opieki, bo w tych placówkach nie pracują.

Poczucie bezpieczeństwa personelu medycznego, podbudowane nieco większą dostępnością środków ochrony osobistej, łatwo może ulec destrukcji. Z niewolnika, nawet w dobie epidemii, nie ma pracownika. Inne kraje potrafią sobie radzić z problemem np. podnosząc wynagrodzenia personelu medycznego (Rosja, Rumunia, Bułgaria, Niemcy – to tylko niektóre przykłady). Egzekwowanie przepisów – tak! Ale pod warunkiem, że dotyczy wszystkich, a organy państwa powinny świecić przykładem. Wojewoda, wydając bezprawne decyzje, kierując do pracy osoby z mocy ustawy wyłączone z takich skierowań i nakładając na nie kary, nie świeci.

Rekomendacja: Więcej dialogu, mniej gróźb. I bez insynuacji.

20.04.2020
Zobacz także
  • Do Polski dotarły szybkie testy
  • Samorząd lekarski: testujcie!
  • Barometr epidemii
  • MZ: Wykonujemy 8 tys. testów na dobę. Naprawdę?
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta