Barometr epidemii (7)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Zamiast krzywej Gaussa postrzępione zęby rekina – tak wygląda wykres epidemii koronawirusa w Polsce. Liczba zakażeń, choć w porównaniu z wieloma krajami Europy Zachodniej ciągle nieduża, nie maleje.


Fot. Grzegorz Skowronek/ Agencja Gazeta

Wręcz przeciwnie – w mijającym tygodniu zanotowaliśmy aż dwa dni z trzecią co do wielkości liczbą potwierdzonych przypadków COVID-19. Wszystko wskazuje na to, że Polska znalazła się na zakręcie.

Gdyby słuchać wyłącznie epidemiologów, nie ma podstaw do odmrażania gospodarki i kontaktów społecznych. Ale głos epidemiologów nie jest jedynym, którego musi słuchać rząd przy podejmowaniu decyzji. I choć wskaźnik R utrzymuje się ciągle wysoko (tylko odrobinę poniżej 1), a kilka województw (przede wszystkim Śląsk) ma problemy z ogniskami koronawirusa, rząd znosi kolejne zakazy i nakazy. Nowa normalność będzie jednak obfitować w liczne wyzwania – i tym razem skupimy się tylko na nich. Zwłaszcza, że spektakularnych sukcesów ani ewidentnych błędów, które już wcześniej nie zostałyby odnotowane, po prostu brak.

Wyzwanie numer jeden. Testy. Testów od Ministerstwa Zdrowia i NFZ domagają się niemal wszyscy, którzy muszą wrócić do pracy związanej ze stałymi kontaktami z innymi osobami. Pracownicy żłobków i przedszkoli, szkół, sektora ochrony zdrowia. Dyrektorzy szpitali oraz samorząd lekarski wskazują, że konieczne jest nie tylko testowanie pracowników ochrony zdrowia, ale również przyjmowanych na zabiegi planowe pacjentów – jeden zakażony i w porę niezdiagnozowany pacjent wewnątrz szpitala to potencjalnie potężne ognisko epidemii, a nawet więcej ognisk (ograniczenia liczby miejsc pracy dotyczą przecież wyłącznie placówek jednoimiennych oraz oddziałów zakaźnych, w których pacjentów planowych się nie przyjmuje).

Ministerstwo Zdrowia konsekwentnie odmawia (można odnieść wrażenie, że wręcz ignoruje apele), posiłkując się brakiem rekomendacji dotyczących cyklicznego i profilaktycznego testowania. Część samorządów lokalnych – przede wszystkim miast i województw – decyduje się w tej sytuacji na zakup testów dla „swoich” pracowników (na przykład placówek opiekuńczych), również dla pacjentów – na taki krok zdecydowało się właśnie Podlasie, fundując testy pacjentom czterech prowadzonych przez siebie szpitali. Trudno to interpretować inaczej, jak próbę przerzucenia na samorządy oczywistych i uzasadnionych kosztów zwalczania epidemii. Zwłaszcza, że decydując się na testy przesiewowe w kopalniach rząd sam udowodnił sensowność tego rozwiązania. Nawet biorąc poprawkę na trudne warunki pracy górników i stopień ich narażenia na zakażenie, ani w placówkach oświatowych, ani w szpitalach prawdopodobieństwo zakażenia nie jest dużo mniejsze niż w kopalniach.

Wyzwanie numer dwa. Odmrażanie ochrony zdrowia. Ośmiu na dziesięciu Polaków ocenia, że epidemia koronawirusa utrudniła dostęp do lekarza w sprawach niezwiązanych z COVID-19 – wynika z badania przeprowadzonego przez Fundację MyPacjenci. Niemal trzy czwarte sądzi, że pacjenci nie korzystają ze świadczeń zdrowotnych, pomimo że ich potrzebują ze strachu przed koronawirusem. I choć blisko połowa deklaruje, że ze względu na powagę sytuacji spokojnie czeka na możliwość odbycia wizyty czy poddania się zabiegowi, specjaliści nie mają wątpliwości – ten czas spokojnego oczekiwania, jeśli w ogóle jeszcze jest, szybko się kurczy.

Polacy boją się, w związku z zamrożeniem świadczeń zdrowotnych trwającym już ponad dwa miesiące, wydłużenia kolejek (co drugi). Boją się też, że jeśli już trafią do szpitala, nie będą mogli liczyć na wsparcie bliskich (co trzeci). Analizując wyniki badania Fundacji My Pacjenci można stwierdzić, że po stronie pacjentów są dokładnie takie same obawy, jakie mają pracujący w placówkach ochrony zdrowia oraz nimi kierujący. Wspólnym mianownikiem jest niepewność, jak ochrona zdrowia będzie działać w czasie odmrażania i po jego zakończeniu, z uwzględnieniem warunków „nowej normalności”. Dyrektorzy szpitali i poradni mówią jednym głosem: potrzebujemy jasnych wytycznych dotyczących nowych zasad działania oraz gwarancji stabilnego finansowania, nie tylko w perspektywie miesiąca czy dwóch.

Wyzwanie numer trzy. Finanse. Zawsze na pierwszym miejscu, w czasie epidemii zeszły na plan dalszy, ale głośny come back jest nieunikniony i można się go spodziewać bardzo szybko, zwłaszcza w kontekście przyszłorocznych wydatków publicznych. Ale również tegoroczny plan finansowy NFZ będzie trzeszczeć w szwach – wszystkie dane GUS o sytuacji ekonomicznej w kwietniu (PKB, przemysł, handel, budownictwo) pokazują drastyczne tąpnięcie w gospodarce, które przełoży się na wolumen składki zdrowotnej w perspektywie długoterminowej. Z punktu widzenia ochrony zdrowia byłoby najlepiej, gdyby wybory prezydenckie odbyły się późną jesienią: do tego czasu politycy nie mogliby poprzestawać na obietnicach, potrzebne byłyby konkretne decyzje dotyczące finansowania ochrony zdrowia. Jest to tym bardziej istotne, że w czasach kryzysu (niezależnie od tego, czy potrwa on kilka miesięcy, czy przeciągnie się dłużej), prawdopodobnie zmaleją prywatne wydatki na zdrowie – a na pewno nie można zakładać ich wzrostu. Do utrzymania i tak niewielkiego poziomu wydatków na zdrowie ogółem (mamy jeden z najniższych wśród europejskich krajów OECD) potrzebne jest więc większe zaangażowanie środków publicznych. Optymalnie – bez księgowych sztuczek.

Wyzwanie numer cztery. Wiarygodność. Bez niej niemożliwe jest utrzymanie (i tak spadającej wraz z czasem trwania epidemii) dyscypliny społecznej w stosowaniu się do reguł „nowej normalności”, przestrzegania dystansu społecznego. Nie sprzyjają jej ani zawirowania wokół ministra zdrowia, ani zachowania polityków, które dowodzą, że w dystansowaniu społecznym są równi i równiejsi. Było zdjęcie prezydenta Andrzeja Dudy z leśnikami – bez maseczek. Tak, wiadomo – w lesie nie obowiązuje nakaz zasłaniania nosa i ust, ale dystans dwóch metrów w obecności osób, z którymi się nie mieszka, jak najbardziej, a tymczasem Duda siedział bok w bok przy ciasnym stole z dwiema towarzyszącymi mu osobami. Było zdjęcie premiera Mateusza Morawieckiego przy jednym stole z właścicielami restauracji, która skorzystała z tarczy antykryzysowej. Tu dystans był nieco większy, ale i tak złamano wytyczne Ministerstwa Rozwoju, które cały czas widnieją na stronie internetowej resortu: „Przy jednym stoliku może przebywać rodzina lub osoby pozostające we wspólnym gospodarstwie domowym. W innym przypadku przy stoliku powinny siedzieć pojedyncze osoby, chyba, że odległości między nimi wynoszą min 1,5 m i nie siedzą oni naprzeciw siebie. Wyjątkiem są stoliki, w których zamontowano przegrody, np. z pleksi, pomiędzy osobami”.

Jeśli „ci na górze” nie traktują koronawirusa poważnie, dlaczego ma go traktować poważnie Nowak czy Kowalski?

25.05.2020
Zobacz także
  • Barometr epidemii (6)
  • Barometr epidemii (5)
  • Barometr epidemii (4)
  • Barometr epidemii (3)
  • Barometr epidemii (2)
  • Barometr epidemii
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta