500 lat historii maseczek - strona 2

Agnieszka Bukowczan-Rzeszut
specjalnie dla mp.pl

Noś maseczkę w pracy, w domu, na ulicy

Na podstawie ponad tysiąca zdjęć chirurgów operujących w klinikach amerykańskich i europejskich wykonanych w latach 1863 – 1969 dowiedziono, że do 1923 roku ponad 2/3 pracowało w maseczkach, zaś do 1935 używała ich już przeważająca większość. W 1905 roku Alice Hamilton (1869-1970), amerykańska bakteriolog i pierwsza kobieta, która wykładała na Harvardzie, ogłosiła, że szkarlatyna przenosi się drogą kropelkową, więc maseczki powinni nosić w celu ochronnym zarówno lekarze, jak i pielęgniarki. Używano ich w trakcie walki z dżumą mandżurską w latach 1910-1911, a także grypą hiszpanką w latach 1918-1919.

Szpital dla chorych na grypę hiszpankę w Oakland w Kalifornii, 1918 r. via Wikimedia Commons

W 1915 roku lekarz Samuel James Meltzer (1851-1920), który wraz z Johnem Auerem (1875–1948) zastosował po raz pierwszy bezpośrednią intubację dotchawiczą, udowadniając, że można utrzymać przy życiu pacjenta poprzez doprowadzenie dojściem przez tchawicę powietrza w nadciśnieniu, doradzał maseczki z gazy gęstej do noszenia pacjentom z polio oraz lekarzom opiekującym się nimi. Trzy lata później George H. Weaver, lekarz ze szpitala Durland z Chicago, stwierdził, że w ciągu dwóch lat przypadki przenoszenia błonicy z pacjentów na personel medyczny zredukowano do zera dzięki maseczkom dwuwarstwowym.

Co ciekawe, w jego zaleceniach można przeczytać również o sterylizowaniu maseczek po każdym użyciu i wymiany na nowe maseczek wilgotnych, a także ostrzeżenia, by personel medyczny nie dotykał masek dłońmi. Pisał: „W ostatnich latach wielką wagę przykładano do zakażeń kontaktowych, mniejszą zaś lub zgoła znikomą do zakażeń przenoszonych przez powietrze. Tymczasem infekcja przenosząca się na niewielkie odległości, a więc na kilka stóp od pacjenta (lub nosiciela) jest możliwa poprzez wydzieliny z nosa i gardła, wydzielane z wielką siłą w małych cząsteczkach podczas takich czynności, jak kaszel czy kichanie. Stosowane przez nas maseczki są dwuwarstwowe i tak skrojone, by przylegać do twarzy od podbródka aż po nasadę nosa, przytrzymywane na miejscu dwiema parami sznurka. Nosimy je ponownie dopiero po sterylizacji i praniu, za każdym razem wymieniając na nową w razie skażenia lub zawilgocenia. Nie spotkałem się z obiekcjami wobec masek, a większość pielęgniarek nosi je w trakcie pracy bez przerwy”.

Co ciekawe, lekarz ten dodawał również, że w jego szpitalu maski stosowane są u matek karmiących chorych na błonicę lub będących nosicielkami tej choroby, a także podkreślał, że „rozsądne zastosowanie masek z gazy bawełnianej oraz innych środków ochrony może być równie dobrze wprowadzane w domu”, przyczyniając się w ten sposób do redukcji zakażeń między członkami rodziny w przypadku wystąpienia chorób zakaźnych. Dodawał przy tym, że świadome i prawidłowe noszenie maseczek może sprawić, że chorzy nie będą stwarzali zagrożenia dla innych i można im pozwolić na znaczną swobodę. Jeszcze przed pierwszą wojną światową maseczki „wyszły” tym samym z sal operacyjnych i szpitali, stając się środkiem ochrony osobistej przed zakażeniem dla medyków i pacjentów. W trakcie pandemii hiszpanki obowiązkowo w maseczkach chodzili nie tylko pracownicy z branży medycznej, ale także policjanci, a nawet obywatele niektórych miast, jak San Francisco, gdzie noszenie maseczek przyczyniło się do obniżenia ilości zachorowań i zgonów.

Większość maseczek sprzed stu lat była wielorazowego użytku, a metalowe elementy można było sterylizować. Badacze testowali i porównywali efektywność filtrowania drobnoustrojów: albo rozpylano je sztucznie, albo prowadzono eksperymenty z udziałem zakażonych ochotników, zamykanych w specjalnych komorach. Jednym z pierwszych badań na temat skuteczności różnych typów masek bawełnianych było przeprowadzone przez 1918 roku przez Dousta i Lyona. Przetestowali oni trzy typy masek o różnej gęstości, zasłaniające nos i usta, liczące od dwóch do 10 warstw i uznali, że skuteczność spada w przypadku tych najgrubszych. Rok później w innym badaniu potwierdzono te wnioski.

Operacja podczas I wojny światowej, obraz Godfreya Jervisa Gordona. Fot. Wellcome Collection, lic. CC BY

W kolejnej dekadzie maski rozpowszechniły się wśród personelu medycznego, a dalsze badania prowadzone w latach 30. XX wieku potwierdziły zasadność ich noszenia. W 1937 roku Hart i Davis dowiedli, że maska osłaniająca same usta jest całkowicie nieskuteczna. W międzyczasie starano się określić, które maseczki są najlepsze i tak w pierwszych dziesięcioleciach XX wieku nastąpił wysyp patentów. Zazwyczaj produkowane były z kilku warstw gazy bawełnianej, często z dodatkową warstwą materiału nieprzepuszczalnego, z metalowym usztywnieniem. Nadal jednak środowisko lekarskie było podzielone. W latach 20. XX wieku wielu niemieckich i amerykańskich chirurgów prowadzących zabiegi endoskopowe, czyli tzw. „małe operacje”, unikało masek za wszelką cenę. A jednak pochodzący z Wrocławia chirurg Martin Kirschner (1879–1942), który jako pierwszy w historii przeprowadził udaną embolektomię tętnicy płucnej, a także rozwinął nową metodę wytworzenia sztucznego przełyku oraz otwarcia stawu kolanowego, w swoim kilkutomowym dziele poświęconym chirurgii poświęcił sporo miejsca na opisanie konieczności noszenia maski w rozdziale o metodach zwalczania zakażeń.

Wraz z wprowadzeniem antybiotyków w latach 40. jako skutecznego środka kontroli zakażeń, maseczki odeszły na dalszy plan. Nie publikowano nowych badań, nie wymyślano nowych modeli. Jednak z biegiem czasu okazało się, że „cudowne leki” nie mogły całkowicie zastąpić środków ostrożności ani wyręczyć chirurgów. W tym okresie prowadzono badania nad patogenami wydostającymi się z nosów i ust zakażonych osób, aby znaleźć najlepszy sposób ich filtrowania i zatrzymywania. W międzyczasie pojawiły się jednorazowe papierowe maseczki, choć jeszcze do czasów powojennych z powodzeniem na całym świecie stosowano wielowarstwowe maski z tkaniny, nadające się do prania i sterylizacji. Obydwa rodzaje zostały zastąpione w latach 60. przez maski syntetyczne.

W ówczesnych magazynach branżowych można było znaleźć reklamy nowego typu maseczek, zachwalanych za komfort, higienę i wygodę stosowania dla personelu medycznego. W przeciwieństwie do tradycyjnych, płaskich masek chirurgicznych, nowe, syntetyczne maseczki w kształcie miseczek były wygodniejsze w noszeniu, a przy tym lepiej filtrowały wdychane i wydychane powietrze. Nie dało się ich jednak sterylizować ze względu na materiał, z jakiego zostały wykonane – po jednorazowym użyciu lądowały w koszu. Wyparły maseczki z tkaniny, stając się elementem strategii całkowitego przejścia na produkty jednorazowe przez szpitale, wraz ze strzykawkami, igłami czy niektórymi narzędziami i pomocami chirurgicznymi. Z jednej strony ten trend miał służyć podwyższeniu standardów higieny, z drugiej był efektem agresywnych kampanii reklamowych kierowanych do branży medycznej, zresztą popartych sponsorowanymi przez producentów z branży badaniami, mającymi wykazać przewagę nowych maseczek nad „przestarzałymi” wielorazowymi.

W dobie pandemii COVID-19 w wielu krajach zaleca się lub wręcz nakazuje noszenie maseczek w przestrzeni publicznej. Dziwi powątpiewanie w skuteczność maseczek, które przez ponad stulecie służyły za pierwszą linię obrony przed drobnoustrojami pochodzącymi z jamy ustnej i nosa chorych i zakażonych. Odkrycie wspomnianego już bakteriologa, od którego nazwiska emitowane z nosów i ust krople oddechowe określa się mianem „kropli Flüggego”, jest nieocenione dla medycyny, a – co tym bardziej interesujące – to właśnie one zostały zidentyfikowane jako tryb transmisji COVID-19.

Jak niedawno zauważyła badaczka z MIT Fluid Dynamics of Disease Transmission Laboratory, Lydia Bourouiba, nadal stosuje się modele z epoki wiktoriańskiej do reprezentowania przenoszenia chorób układu oddechowego z człowieka na człowieka. Krytyczne opinie wobec maseczek przywodzą na myśl nieuzasadnioną (i szkodliwą) niechęć lekarzy doby wiktoriańskiej.

Agnieszka Bukowczan-Rzeszut – antropolog kultury, dziennikarka, tłumaczka i autorka związana z krakowskimi wydawnictwami Astra, Znak i Otwarte, autorka książki „Jak przetrwać w średniowiecznym Krakowie” (Astra 2018), a wspólnie z Barbarą Faron książki „Siedem śmierci. Jak umierano w dawnych wiekach” (Astra 2017).

1.Barker, R., Med., Consilium Anti-Pestilentiale: or, Seasonable Advise, London, Printed for the Author, Anno 1665.
2.Bukowczan-Rzeszut, A., Faron, B., Siedem śmierci. Jak umierano w dawnych wiekach, Kraków 2017
3.Bukowczan-Rzeszut, A., Jak przetrwać w średniowiecznym Krakowie, Kraków 2018
4.Defore, D., Dziennik roku zarazy, tłum. J. Dmochowska, PIW, Warszawa 1959
5.Gabszewicz A., Prof. dr Jan Mikulicz-Radecki, Gazeta Lekarska 40, 26 (1905), ss. 641–651
6.Giedroyć, F., Mór w Polsce w wiekach ubiegłych. Zarys historyczny, Warszawa 1899
7.Higgs, M., Life in the Victorian Hospital, Cheltenham 2009
8.Jones A. Bare below the elbows: a brief history of surgeon attire and infection. BJU international, 6 (102), s. 665–6, Sept 2008
9.Kozuschek, W., Jan Mikulicz-Radecki (1850-1905) - współtwórca nowoczesnej chirurgii, Wrocław 2003
10.Kracik, J., Pokonać czarną śmierć. Staropolskie postawy wobec zarazy, Kraków 1991
11.Matuschek, Ch. et al, The history and value of face masks, Eur J Med Res. 2020; 25: 23.
12.Mikulicz-Radecki, J., Wybór publikacji, Wrocław 2005
13.Risse, G B., Mending bodies, saving souls: a history of hospitals, New York 1999
14.Spooner, J.L., History of Surgical Face Masks, AORN 5(1): 76-80
15.Strasser, B.J., A history of the medical mask and the rise of throwaway culture, The Art of Medicine, 396, 10243 (2020), ss. 19-20
16.Weaver, G.H., Further Experience with Face Masks, JAMA. 1918;71(17):1405-1407
17.Weaver, G.H., The Value of The Face Masks and Other Measures, JAMA. 1918;70(2):76-78
18.Wrzesiński, Sz., Epidemie w dawnej Polsce, Zakrzewo 2011

03.11.2020
strona 2 z 2
Zobacz także
  • Od powietrza, głodu, ognia...
  • Z dziejów otyłości
  • Z brudem przez wieki
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta