Barometr epidemii (43)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Jedenaste miejsce wśród wszystkich krajów unijnych, trzecie – wśród pięciu największych. Takie miejsca Polski, jeśli chodzi o liczbę szczepień w przeliczeniu na liczbę mieszkańców pokazują niezmienność diagnozy: radzimy sobie ze szczepieniami nie tak dobrze, jak moglibyśmy, ale i też nie tak źle, jak przedstawia to opozycja.

Fot. Wojciech Habdas/ Agencja Gazeta

Czy mimo niedoboru szczepionek – dużych szans na radykalną poprawę sytuacji w tym zakresie nie widać – jest pole do poprawy? Na pewno tak. Czy potrafimy wykorzystać ten potencjał? Są wątpliwości.

Największa porażka. Jakie świadectwo rządowej strategii walki z epidemią wystawia liczba 485 tys. zgonów w 2020 roku? – pytał posła Bolesława Piechę, wiceprzewodniczącego sejmowej Komisji Zdrowia, dziennikarz TVN24. – To nie są jakieś wyjątkowo złe wyniki – odpowiedział, po głębokim westchnięciu, poseł. Tłumaczył, że „statystyki są nieubłagane” i dowodzą, jak poważnym problemem jest pandemia COVID-19. – Wydaje mi się, że chyba nie dałoby się uniknąć tej ilości zgonów. Wydaje mi się, że system ochrony zdrowia (...) zdał egzamin, mimo oczywiście pewnych zdarzeń niepożądanych i niedogodności, które chyba w takich masowych sprawach się zdarzają i zdarzać się muszą – mówił.

Nieco wcześniej w podobnym tonie wypowiedział się prof. Andrzej Horban, konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych i szef zespołu doradców medycznych premiera Mateusza Morawieckiego. – I tak szczęśliwie się złożyło, że umiera tylko dwa razy więcej ludzi niż normalnie, a nie np. pięciokrotnie jak w Lombardii – mówił w jednym z wywiadów.

Obydwie wypowiedzi wskazują, że obowiązuje narracja: „Polacy, nic się nie stało!”. Tymczasem liczba nadmiarowych zgonów w 2020 roku, w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, sytuuje Polskę na drugim miejscu wśród krajów UE, po Bułgarii. Można powiedzieć, że adekwatnym do miejsc, jakie polski system ochrony zdrowia zajmuje – od lat – w międzynarodowych rankingach, i w tym kontekście rzeczywiście trudno mówić o zaskoczeniu. Czy jednak naprawdę nie są to „jakieś wyjątkowo złe wyniki”? Wręcz odwrotnie – fatalne, nawet jeśli możliwe do przewidzenia.

Równie wiele wątpliwości budzi porównywanie jesiennej fali zgonów w Polsce z tym, co działo się wiosną w Lombardii. Dla przypomnienia: SARS-CoV-2 uderzył w północne Włochy niemal z zupełnego zaskoczenia, Lombardia była europejską pierwszą linią frontu walki z COVID-19. Nie było procedur, nie było wystarczającej ilości środków ochrony indywidualnej, nie było przygotowanej adekwatnej liczby łóżek szpitalnych. I – nie zapominajmy – Włochy ogólnie, a północna część tego kraju jeszcze bardziej – to społeczeństwo starsze niż polskie. Polska dzięki wiosennemu lockdownowi zyskała dobrych kilka miesięcy na przygotowanie się do kolejnej fali zakażeń. Na ile wykorzystała ten czas, a na ile go po prostu – jako państwo, jako system ochrony zdrowia – zaprzepaściła? Odpowiedź znajduje się w statystykach, nieubłaganych. Statystykach drugiej, jesiennej fali, w których jesteśmy w światowej, niechlubnej, czołówce zgonów.

Największy błąd. Komunikacja w obszarze obostrzeń i stanu pandemii. Rząd stracił umiejętność (zakładając, że miał ją w pierwszych tygodniach pandemii) uzasadniania podejmowanych decyzji. Niespójny przekaz dotyczący ograniczeń i obostrzeń – ten z października, oparty wyłącznie na liczbie zakażeń (już wtedy eksperci podkreślali, że to błąd, bo to tylko jeden ze wskaźników rozwoju epidemii) i ten obecny, który uwzględnia czynniki niepoliczalne, lub policzalne nie wprost (sytuacja międzynarodowa, obecność bardziej zakaźnych mutacji) powoduje dodatkowe zmniejszenie zaufania – nadwątlonego innymi kwestiami pandemicznymi, i nie tylko.

Stąd rekordowo niski wskaźnik poparcia dla rządu (tylko jedna trzecia ocen pozytywnych), co nie wróży dobrze na przyszłość. Bo to, że czekają nas jeszcze bardzo trudne tygodnie, miesiące, jest wręcz nieuchronne. Błędy komunikacyjne, zarówno członków rządu jak i doradców, będą mieć swoje konsekwencje już w niedalekiej, jak się wydaje, przyszłości, jeśli Polska będzie się musiała zmierzyć z brytyjską – i nie tylko – mutacją koronawirusa. Stan chwiejnej równowagi, w jakim, przy dość dużych obostrzeniach, znajdujemy się od kilku tygodni, łatwo może zostać naruszony.

Największe wyzwanie. Szczepienia. Akcja szczepień przeciw COVID-19 idzie lepiej, niż walka ze skutkami pandemii – to jest, w tej chwili, oczywiste. Czy szłaby tak dobrze, gdyby nie ograniczenia w dostawach szczepionek, trudno wyrokować. Wydaje się, że pod pewnymi względami ten niedobór jest korzystnym czynnikiem, który pozwala dopracować nie tylko mechanizmy dystrybucji, ale też różne schematy postępowania w sytuacjach nietypowych. Masowe szczepienia, takie, z jakimi mamy do czynienia w Izraelu czy Wielkiej Brytanii, jeszcze na dobrą sprawę nie ruszyły – nie mamy, po pierwsze, armat, czyli szczepionek.

Mamy za to coraz dłuższą listę jeśli nie problemów, to zagadnień do rozwiązania. Przykład? Listy rezerwowe chętnych do szczepienia. Okazuje się, że powinny być konstruowane wyłącznie z tych, którzy nie zostali jeszcze zapisani na żaden termin, choć mają wystawione e-skierowanie. Ci, którzy się zapisali – choćby na koniec marca – nie mają szans na wcześniejsze szczepienie, choćby byli chętni i gotowi. Dlaczego punkt szczepień nie może po prostu zwolnić automatycznie zajmowanego przez nich terminu? Czy to nie jest nadmierna komplikacja i piętrzenie biurokratyczno-informatycznych barier, i tak już dla seniorów, oględnie rzecz ujmując, nieobojętnych?

Największy znak zapytania. Zakup respiratorów. „Oświadczam, że po zapoznaniu się ze sprawą zakupu respiratorów w kwietniu 2020 r., mogę stwierdzić, iż decyzja o skorzystaniu z firmy E&K została podjęta w oparciu o informacje przekazane przez służby specjalne, które nie dostrzegały przeciwwskazań do podjęcia takiej współpracy” – napisał w specjalnym oświadczeniu wicepremier i prezes PiS Jarosław Kaczyński, wprawiając w osłupienie dziennikarzy i prawników, dopatrujących się w tym zdaniu wręcz wyroku uniewinniającego poprzednie kierownictwo Ministerstwa Zdrowia, na którym – zwłaszcza na wiceministrze Januszu Cieszyńskim – sprawa kładzie się potężnym cieniem.

Tak naprawdę w oświadczeniu nie ma nic, czego by nie było wiadomo od wielu miesięcy. Już w lipcu pisaliśmy, że decyzja MZ o zakupie respiratorów zapadła po uzyskaniu pisemnej pozytywnej opinii CBA. Kwestią do ustalenia – i tym powinna się zajmować komisja ds. służb specjalnych (zajęła się, ale nie do końca) oraz, być może, komisja śledcza, oraz z pewnością prokuratura – jest to, czy ta pozytywna opinia CBA została wydana z zachowaniem procedur (czyli drobiazgową, wprost proporcjonalną do pozycji rynkowej sprawdzanej firmy) kontrolą zleceniobiorcy, czy też z ich naruszeniem albo wręcz pominięciem (wiele na to wskazuje).

Nie, oświadczenie Jarosława Kaczyńskiego, wicepremiera nadzorującego ministerstwa „siłowe” oraz prezesa PiS, nie jest wyrokiem uniewinniającym. Kluczowe wydaje się stwierdzenie: „decyzja o skorzystaniu z firmy E&K została podjęta w oparciu o informacje przekazane przez służby specjalne, które nie dostrzegały przeciwwskazań do podjęcia takiej współpracy”. Nie dostrzegały, ale może powinny dostrzec?

„Należy podkreślić, że służby specjalne w związku z występującymi trudnościami, w tym niepełną realizacją zamówienia przez kontrahenta, podjęły również działania wyjaśniające ex post, które nie wykazały po stronie Ministerstwa Zdrowia żadnych przesłanek wskazujących na możliwość nadużyć, działań korupcyjnych lub innych czynów zabronionych przy zakupie respiratorów” – napisał jeszcze prezes. I znów zwraca uwagę z pozoru niewinne stwierdzenie „działania wyjaśniające ex post, które nie wykazały po stronie Ministerstwa Zdrowia żadnych przesłanek...”. Po stronie Ministerstwa Zdrowia przesłanek nie stwierdzono. A gdzie indziej?

CBA i Agencja Wywiadu – bo to te dwie instytucje są zaangażowane w sprawę zakupu respiratorów, mniej lub bardziej oficjalnie podlegają premierowi. A decyzja o zakupie respiratorów nie w ramach przetargu unijnego, ale za pośrednictwem firmy, pełniącej – wszystko na to wskazuje – rolę słupa służb specjalnych – nie mogła zapaść w gabinetach resortu zdrowia. Być może właśnie to, jeśli uważnie czytać, oświadczył wicepremier Kaczyński.

Przypomnijmy: w kwietniu resort zdrowia podpisał z należącą do byłego handlarza bronią spółką E&K umowę na ponad 200 mln zł, na zakup respiratorów. Zaraz potem poszedł przelew na 154 mln zł zaliczki. Z 1241 sztuk dostarczono jedynie dwieście (niekompletnych, bez gwarancji, serwisu i części zamiennych). O zwrot ponad 70 milionów złotych musiała wystąpić Prokuratoria Generalna (którą, nota bene, przy podpisywaniu umowy pominięto z naruszeniem prawa). Komornik, na podstawie wyroku sądu, zajął już część należności Skarbu Państwa. – Mniej więcej połowę – informował w grudniu posłów Komisji Zdrowia minister zdrowia Adam Niedzielski.

31.01.2021
Zobacz także
  • Barometr epidemii (42)
  • Barometr epidemii (41)
  • Barometr epidemii (40)
  • Barometr epidemii (39)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta