Barometr epidemii (42)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Nie możemy szczepić większej liczby osób, niż mamy dawek – to oczywiste. Ale chaosu, który zapanował w ostatni piątek, gdy ruszyły zapisy osób 70+, nie da się przypisać winie opieszałych producentów. Wygenerował go rząd – decydentom najwyraźniej zabrakło wyobraźni, a może i kompetencji. A chaos przy zapisach to dopiero początek.

Zapisy na szczepienia w przychodni na os. Chrobrego w Poznaniu, 22 stycznia. Kolejka powstawała od 3 w nocy. Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

Największa porażka. Chaos organizacyjny. Tak, są osoby, którym udało się bez większych problemów zapisać na szczepienie czy to we własnej poradni, czy przez internet, czy za pomocą rządowej infolinii. Jednak sceny, jakie rozgrywały się pod punktami szczepień, całkowicie wystarczą, by rządową strategię zapisów uznać za fiasko. Fakt, że minister zdrowia, stojąc na mównicy sejmowej w czwartek, dziwi się, że część osób woli osobiście zapisać się do szczepienia, świadczy tylko o całkowitym oderwaniu od rzeczywistości. Tak, starsi ludzie są przyzwyczajeni do załatwiania swoich spraw osobiście. Ewentualnie telefonicznie... jeśli mogą się dodzwonić. Tak, starsi ludzie pamiętają dobrze czasy, kiedy po dobra reglamentowane, których podaż jest ograniczona, ustawiało się w nocy w kolejkach. Również zimą, zwłaszcza przed świętami Bożego Narodzenia. Tak, starsi ludzie doskonale wiedzą, że w ochronie zdrowia wiele dóbr jest trudno dostępnych, a w ostatnich tygodniach mogli słuchać 24/7, jak bardzo ograniczony mamy dostęp do szczepionek przeciw COVID-19. Jeśli do tego dodać ograniczoną możliwość korzystania z kanałów elektronicznych (internet), łatwo dodać 2 do 2 i przewidzieć kolejki pod poradniami.

Jak można było ich uniknąć? Na przykład wprowadzając wcześniej rozwiązanie pozwalające zapisywać się nie tylko przez internet, ale i przez telefon oraz osobiście, w wybranym punkcie szczepień, wszystkim powyżej 70. roku życia. Zapisywać się, bez wyznaczania terminu rejestracji – po prostu zgłaszać wolę szczepienia (dokładnie tak, jak zrobiono to w piątek przed południem, tylko szybciej i bardziej kompleksowo). Sposoby zapisów powinny być dostosowane do specyfiki grupy wiekowej, a nie odwrotnie.

Oczywiście, można powiedzieć, że gdyby szczepionek było więcej, nie byłoby takich problemów. Niestety, byłyby (będą) inne. Już szczepienia w grupie zero pokazały, jak trudna jest logistyka szczepionki Pfizera (by otworzyć fiolkę, trzeba mieć zakwalifikowanych do szczepienia sześć osób, jeśli jedna z nich wypada, trzeba szukać kolejnej, punkty szczepień muszą dysponować listami rezerwowymi). W etapie pierwszym będzie to wielokrotnie trudniejsze. Zapisy i rejestracja na szczepienia w tym kontekście są najprostszym do zaprojektowania i przeprowadzenia etapem.

Największy błąd. Chaos komunikacyjny. Stosowanie tego samego określenia na dwa zupełnie różne zbiory – to chyba największy, przedszkolny błąd w komunikowaniu, istny generator chaosu. Przekonaliśmy się o tym, gdy minister zdrowia dość beztrosko użył kilka tygodni temu określenia „narodowa kwarantanna” (wcześniej zarezerwowanego przez premiera na potrzeby całkowitego lockdownu). Wiele wysiłku kosztowało wyjaśnienie, że „narodowa kwarantanna” Adama Niedzielskiego nie jest tożsama z „narodową kwarantanną” Mateusza Morawieckiego.

W tym tygodniu manewr powtórzono, tylko – bardziej. W Narodowym Programie Szczepień zapisano – już wcześniej – że choroby przewlekłe (lista bardzo długa, z chorobami cywilizacyjnymi, na które cierpi ogromna część dorosłej populacji) będą uprawniać do starania się o wcześniejszy termin szczepienia przeciw COVID-19. A w poniedziałek ogłoszono, że chorzy przewlekle będą szczepieni w etapie pierwszym, po seniorach. Co prawda w prezentacji nie umieszczono nadciśnienia czy cukrzycy (jak najbardziej obecnych w NPSz), a choroby nowotworowe czy wentylację mechaniczną, opatrzono je jednak znaczącym „m.in.”. Przez kilka dni poradnie POZ były bombardowane telefonami od pacjentów żądnych wiedzy, czy ich cukrzyca lub otyłość uprawnia do zapisania się w etapie pierwszym. Nawet jeśli zdrowy rozsądek kazał w to powątpiewać, trudno się dziwić próbującym rozwikłać, co rząd ma na myśli.

Opublikowane w piątek rozporządzenie epidemiczne potwierdza, że zakres chorób przewlekłych uprawniających do szczepienia w etapie pierwszym nie jest tożsamy z zakresem chorób przewlekłych określonych w Narodowym Programie Szczepień, które również będą uprawniać do szczepienia się wcześniej, ale... później. I nie tak, jak te z rozporządzenia epidemicznego. A że to trudno zrozumieć?

Największe wyzwanie. Tempo szczepień. „Jest super, jest super, więc o co ci chodzi” – śpiewał zespół T.LOVE. Podobny był przekaz w pierwszych tygodniach stycznia, gdy na rządowej stronie dedykowanej szczepieniom można było znaleźć informację, że Polska zajmuje trzecie miejsce w UE pod względem liczby zaszczepionych osób, sugerującą, że mamy jakieś oszałamiające tempo szczepień. Jak już pisaliśmy – nie raz – bezwzględna liczba zaszczepionych wynika wyłącznie z faktu, że jesteśmy piątym co do wielkości krajem Unii (i takie, piąte miejsce, pod względem liczby osób, które otrzymały pierwszą dawkę szczepionki, zajmujemy już od tygodnia). Pod względem tempa szczepień (zaszczepieni w przeliczeniu na liczbę mieszkańców) zajmujemy, według danych ourworldindata.org, 15. miejsce – to spadek o cztery pozycje wobec poprzedniego tygodnia. Wyprzedziły nas, wyraźnie, Czechy, które jeszcze tydzień temu w tej statystyce wypadały dużo gorzej.

Ponieważ portal agreguje ostatnie dostępne dane, dla niektórych krajów (w tym Polski) pochodzą one z 21 stycznia, a dla innych (w tym Czech) z 22 stycznia – to może tłumaczyć naszą niższą pozycję, ale czy aż o cztery miejsca? Minister Adam Niedzielski chwalił w Sejmie siebie i ministra Michała Dworczyka za dotychczasowy sposób gospodarowania szczepionkami, za „odkładanie tej połowy na drugą dawkę i, zgadzam się, konserwatywne podejście do szczepienia”. – Mam ograniczone zaufanie do wszystkich dostawców i razem z ministrem Dworczykiem przede wszystkim pilnujemy naszego interesu, a nie poddajemy się różnym presjom, bo pewne presje przeczekaliśmy i okazało się, że jesteśmy jednymi z nielicznych mądrych w Europie. Dzięki temu przy spadku dostaw o połowę mamy komfort, że praktycznie to tempo szczepienia niewiele zmniejszymy – mówił posłom.

Poza Włochami, gdzie rzeczywiście tempo szczepień w ostatnim tygodniu wyhamowało, nie widać jednak w krajach unijnych żadnego naciskania hamulca. Francja i Hiszpania (zwłaszcza Francja), gdzie szczepienia ruszyły ze sporym opóźnieniem, szczepią na potęgę. Niemcy utrzymują równe tempo wzrostu liczby szczepionych (i nie, nie dlatego, że kupiły dodatkowe szczepionki poza unijnym mechanizmem, bo na razie dysponują wyłącznie dostawami ze wspólnych zakupów). Być może następne tygodnie potwierdzą, że „jesteśmy jednymi z nielicznych mądrych w Europie”. A być może – nie.

Największy znak zapytania. Liczba zgonów. Od wtorku do soboty, od tygodni, liczba zgonów z powodu COVID-19 praktycznie nie spada poniżej 350, niekiedy przekracza granicę 450. Raporty niedzielne i poniedziałkowe nie są miarodajne, można więc przyjąć, że średnia z tygodnia mieści się w przedziale 320-350. Polska znajduje się światowej czołówce państw z najwyższą bezwzględną liczbą nowych zgonów, po przeliczeniu na liczbę mieszkańców jest to wręcz ścisła czołówka. Liczba zgonów jest też rażąco niewspółmiernie wysoka do liczby stwierdzanych nowych przypadków zakażenia.

Nie ma dobrej, jednej, odpowiedzi, co to oznacza. Być może wykrywamy znacząco mniej (niż wcześniej) nowych zakażeń, ponieważ wzrósł opór społeczeństwa wobec testowania (i poddawania się ograniczeniom związanym z kwarantanną). Być może rzeczywiście, jak mówił w tym tygodniu konsultant krajowy w dziedzinie chorób zakaźnych prof. Andrzej Horban, teraz umierają starsze osoby, które zakaziły się w okresie świąteczno-noworocznym. Pytanie, na ile za te zgony są odpowiedzialne spotkania rodzinne, a w ilu przypadkach do zakażeń doszło np. w kościołach, w których (pisaliśmy o tym w świątecznym barometrze epidemii) nie przestrzegano reżimu sanitarnego, pozostanie bez odpowiedzi – bo wydaje się, że już nikt nawet nie próbuje udawać, że prowadzone są jakieś dochodzenia epidemiczne. Być może na większą liczbę zgonów wpłynęła fatalna jakość powietrza w ostatnich, mroźnych (i smogowych) dniach.

Wielu ekspertów uważa, że wysoka liczba zgonów powinna być sygnałem ostrzegawczym i najważniejszym wskaźnikiem stanu epidemii. Jeśli tak, Polska nie powinna – raczej – rozważać otwarcia gospodarki, zwłaszcza, że w praktycznie wszystkich krajach europejskich kierunek decyzji jest dokładnie odwrotny. Zwłaszcza w obawie przed brytyjskim wariantem wirusa kolejne kraje ogłaszają decyzje o utrzymaniu obostrzeń lub wręcz ich wzmocnieniu. Warto też wziąć pod uwagę, że 7-8 tysięcy zakażeń dziennie, przy dalekim od doskonałości systemie testowania i przede wszystkim poważnych ograniczeniach, to nie jest mało.

24.01.2021
Zobacz także
  • Barometr epidemii (41)
  • Barometr epidemii (40)
  • Barometr epidemii (39)
  • Barometr epidemii (38)
  • Barometr epidemii (37)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta