Barometr epidemii (87)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Tydzień po alercie WHO i ECDC związanym z pojawieniem się wariantu Omikron świat nadal niewiele wie o skali nowego zagrożenia. Pierwsze doniesienia sugerują, że wariant ten skuteczniej niż poprzednie przełamuje odporność po przechorowaniu COVID-19. Jak radzi sobie z odpornością poszczepienną? To zagadka – w krajach, w których konkuruje z Deltą, odsetek zaszczepionych jest niewielki. A Polska? Na początku tygodnia od ministra zdrowia usłyszeliśmy, że ma dla nas bardzo dobrą wiadomość. A potem każdego dnia dowiadywaliśmy się o średnio pięciuset zgonach.


Fot. Grzegorz Celejewski/ Agencja Wyborcza.pl

Największa klęska. Zgony. Jeśli chodzi o bezwzględną liczbę nowych zgonów, Polska znów jest w ścisłej światowej czołówce. W mijającym tygodniu, poza niedzielą i poniedziałkiem (raportowanie!), praktycznie nie wypadaliśmy z pierwszej piątki w rankingu Worldometers.info, w środę plasując się nawet na 3. miejscu (wyprzedziły nas jedynie Rosja i USA, kraje wielokrotnie od Polski liczniejsze). Jeśli chodzi o bardziej miarodajny wskaźnik nowych zgonów odnotowywanych dziennie w przeliczeniu na milion mieszkańców, w dodatku podawany jako średnia siedmiodniowa, też jest fatalnie – choć nie najgorzej w Europie, która w ogóle stała się (ponownie) epicentrum pandemii i jeśli chodzi o zakażenia, i również – zgony. W tym drugim, tragicznym, wymiarze chodzi tak naprawdę o Europę Środkowo-Wschodnią i szeroko rozumiane Bałkany. Państwa Europy Zachodniej i Północnej, zmagające się z zakażeniami (ich liczba na pewno jest też wypadkową intensywnego testowania), zgony ciągle mają pod kontrolą.

Polska – nie ma. Wskaźnik liczby zgonów w przeliczeniu na populację zbliżył się w piątek do 10 i można założyć, że po podliczeniu sobotnich statystyk będzie już dwucyfrowy. Trudno się pocieszać, że w znacząco gorszej sytuacji są np. Bułgaria (ok. 15 zgonów dziennie), Chorwacja (16,5) czy Węgry (niemal 19), a nieco gorsze statystyki zgonów od Polski mają Słowacja, Czechy, Słowenia czy Łotwa. Jeśli politycy – niektórzy – szukają usprawiedliwienia dla wprost fatalnych danych o zgonach, świadczy to wyłącznie o ich dwulicowości (mówimy tylko o zgonach covidowych, a przecież niedługo będzie można porównać umieralność w Polsce w ogóle na tle innych krajów, i niestety można iść o zakład, że w tej kategorii będziemy znów w czołówce Europy i grupy państw wysokorozwiniętych). Bo politycy ci nie wspominają chociażby o tym, że w krajach, w których statystyki zakażeń szybują, zgony w tej fali stanowią niewielki ułamek liczb z fal poprzednich: Wielka Brytania, Włochy, Portugalia, Francja, Finlandia i cała Skandynawia – wszędzie tam wskaźnik jest niższy niż 2, przy czym w Szwecji wynosi on 0,3, a w Hiszpanii niespełna 0,5.

3 grudnia oddolnie, z inicjatywy grup obywateli mieliśmy czcić pamięć ofiar pandemii COVID-19 – założyć czarne ubrania, symbolicznie zapalić świecę w oknie. Nawet jeśli akcja nie do końca wybrzmiała, z pewnością zwróciła uwagę mediów głównego nurtu na ten najbardziej dramatyczny wymiar pandemii. Na wszystkie zgony, do których dojść nie musiało: gdybyśmy się zaszczepili, gdyby akcja szczepień miała mniej propagandowy, a bardziej praktyczny charakter. Gdyby po każdej fali nie ogłaszano zwycięstwa i nie prorokowano – fałszywie – że kolejna nie będzie wymagać przestawienia systemu na tory covidowe i zawczasu zaprojektowano rozwiązania tak, by choćby częściowo zapewnić dostęp do diagnostyki i leczenia pacjentom niecovidowym. Gdyby państwo odrobiło zadanie i przygotowało rozwiązania (dotyczące szczepień, przestrzegania zasad bezpieczeństwa sanitarnego etc.) zamiast stwarzać pozory swojej aktywności i swojego sprawstwa.

Największy błąd. Obostrzenia. 1 grudnia weszły w życie nowo-stare obostrzenia. Zmniejszono limity osób mogących przebywać w zamkniętych pomieszczeniach. Limity nie dotyczą zaszczepionych, ale praktycy i teoretycy (przedsiębiorcy i prawnicy) zwracają uwagę na iluzoryczność rozwiązań, bo rząd nie dał podstaw do sprawdzania certyfikatów. Jak to wygląda w praktyce? Nijak. Są restauracje i kluby, które ogłaszają – jest ich coraz więcej, choć i tak stanowią niewielki odsetek – że zapraszają tylko zaszczepionych gości i warunkiem wejścia jest dobrowolne okazanie certyfikatu szczepień. Zdarzają się sytuacje, w których – na przykład w galeriach handlowych – personel pilnuje liczby klientów w sklepie i wejść mogą, poza kolejnością, wyłącznie osoby, które okażą certyfikat. Sensu w tym i logiki nie ma żadnej, bo zwłaszcza w niewielkich pomieszczeniach powinna – w czasie zwiększonego zagrożenia epidemicznego – przebywać określona liczba osób. Bliski kontakt nawet między samymi zaszczepionymi (wiadomo przecież, że mogą również być zakażeni i mogą również wirusa transmitować) nie jest pożądanym efektem – a przynajmniej teoretycznie rozwiązanie zaproponowane i wdrożone przez rząd prowadzi właśnie do takiego skrajnego zatłoczenia lokali. I tak dalej, i tak dalej.

Rząd mnoży absurdy, a nie zajmuje się choćby rozwiązaniem tak palącego problemu, jak zasady wejścia na oddziały szpitalne osób niezaszczepionych (lub szerzej – o nieustalonym statusie covidowym). Zasady wypracowane jeszcze przed eksplozją trwającej fali, abstrahując od pojawienia się nowego wariantu SARS-CoV-2, są – najłagodniej rzecz ujmując – zdezaktualizowane (o ile w ogóle kiedykolwiek miały sens). Tymczasem nadal szpitale, na przykład ginekologiczno-położnicze, muszą prosić odwiedzających (dotyczy to przede wszystkim rodziców pacjentów oddziałów neonatologicznych) o szczepienie się. A nawet o wykonywanie testów. Nie mogą zabronić wejścia na oddział osobom stanowiącym potencjalne zagrożenie nie tylko dla ich dziecka, ale też dla innych walczących o życie i zdrowie małych pacjentów i ich rodziców.

Największe wyzwanie. Testowanie. Polska wykonuje niespełna 2,5 testu dziennie w przeliczeniu na tysiąc mieszkańców. W połączeniu z odsetkiem testów pozytywnych w ogólnej liczbie przeprowadzanych daje to raczej przygnębiający obraz naszego potencjału i dokonań w tym obszarze walki z pandemią. Znów – trudno się pocieszać, że nie tylko my mamy problemy. Coś dziwnego stało się, patrząc po statystykach, z systemem testowania w Niemczech (3,3 testu na tysiąc mieszkańców, 21 proc. testów pozytywnych). Co prawda w kilku krajach zachodniej i północnej Europy (Hiszpania, Szwecja, Norwegia, Finlandia, Niderlandy) intensywność testowania jest porównywalna do naszej, jednak odsetki pozytywnych testów nie pozostawiają wątpliwości – w tych krajach testowanie jest adekwatne do sytuacji epidemiologicznej. W Polsce – nie.

Największy znak zapytania. Adekwatność działań. – Powoli myślimy o obowiązku szczepień – mówi minister zdrowia Adam Niedzielski, dodając jednocześnie, że ten obowiązek miałby dotyczyć tylko niektórych zawodów. W tym ponadprzeciętnie dobrze, wobec ogółu społeczeństwa, zaszczepionych pracowników medycznych. Problemów z tą zapowiedzią jest kilka, najważniejsza z nich jest następująca: jeśli od realnych inicjatyw Ministerstwa Zdrowia (żeby poprzestać tylko na przygotowanych projektach ustaw, istotnych dla przebiegu akcji szczepień) do działań i wdrożonych decyzji jest tak bardzo daleka droga, ile będziemy czekać o etapu „powolnego myślenia” do finału, czyli wejścia w życie przepisów?

Coraz więcej krajów Europy dostrzega, że podstawowym wyzwaniem nie jest pełne zaszczepienie przeciw COVID-19 grup zawodowych szczególnie narażonych na ryzyko zakażenia (to jest ważne, ale stosunkowo proste do przeprowadzenia, i w wielu krajach mieszczące się w kategoriach oczywistości), ale zapewnienie jak największego stopnia zaszczepienia w populacji 60+. Kraje, które w pełni lub niemal w pełni zaszczepiły najstarsze grupy wiekowe (Islandia, Irlandia, Portugalia, Hiszpania – by wymienić tylko niektóre z państw, które przekroczyły 95 proc. próg zaszczepienia osób powyżej 60. roku życia, przy czym Irlandia i Islandia raportują w ECDC 100 proc. zaszczepienia), jednocześnie mają najniższe statystyki zgonów. Strategie radzenia sobie z mobilizacją niezaszczepionych seniorów są różne: Grecja sięga po argument „kija”, planując wprowadzenie dotkliwych grzywien za odmowę szczepienia w tej grupie wiekowej (100 euro miesięcznie). Słowacja – przeciwnie, chce oferować seniorom bon 500 euro do wykorzystania np. w gastronomii czy turystyce. Cel jest jeden: ochronić tych, którzy w przypadku zakażenia mają wyraźnie wyższe ryzyko rozwinięcia się ciężkiej postaci COVID-19 i pochłaniającej ogromne koszty hospitalizacji z dużym ryzykiem braku terapeutycznego sukcesu.

06.12.2021
Zobacz także
  • Barometr epidemii (86)
  • Barometr epidemii (85)
  • Barometr epidemii (84)
  • Barometr epidemii (83)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta