Barometr epidemii (88)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Drugie miejsce w świecie pod względem liczby nowych zgonów z powodu COVID-19 – dane z soboty porażają, choć minister zdrowia ponownie akcentuje raczej dobre wiadomości, czyli spadającą średnią zakażeń. Nie ma jednak żadnych wątpliwości: przez Polskę wysoka fala zgonów będzie się przetaczać jeszcze przez długie tygodnie. Przy bierności decydentów i obojętności znaczącej części społeczeństwa realizuje się obietnica sprzed lat, że będziemy mieć Budapeszt w Warszawie.


Fot. Jakub Orzechowski/ Agencja Wyborcza.pl

Największa klęska. Zgony. O zgonach trzeba pisać nie tylko co tydzień, ale codziennie. Polska jest w absolutnej światowej czołówce, jeśli chodzi o śmiertelne żniwo obecnej fali COVID-19. Obrazują to najlepiej dane z Worldometers.info: w końcówce minionego tygodnia wyprzedziliśmy Hiszpanię pod względem całkowitej liczby potwierdzonych śmiertelnych ofiar COVID-19. Jaka jest różnica między Hiszpanią a Polską? W Hiszpanii COVID-19 zebrał największe żniwo wiosną i jesienią 2020 roku, gdy nie były dostępne szczepionki. W Polsce od jesieni 2020 roku ludzie umierają masowo, a choć obecna fala zgonów nie jest tak wysoka, jak dwie poprzednie, przeliczając nowe zgony na wielkość populacji – w Polsce umiera kilkanaście (!) razy więcej ludzi niż w Hiszpanii. Kilkanaście!

W sobotę 11 grudnia Polska w zestawieniu Worldometers.info zajęła drugie miejsce w świecie jeśli chodzi o bezwzględną liczbę zgonów – po Rosji, ale przed Stanami Zjednoczonymi, Ukrainą czy Indiami (blisko 1,4 mld mieszkańców). W pierwszej dziesiątce państw tego zestawienia jesteśmy krajem najmniejszym – obok Ukrainy, na przestrzeni większości ostatnich dni jedynym liczącym mniej niż 80 mln mieszkańców. Większości, bo w ostatnim tygodniu w pierwszej dziesiątce krajów o największej dobowej liczbie zgonów weszły niespełna dziesięciomilionowe Węgry.

Kraj rządzony przez najbliższego sojusznika i przyjaciela Zjednoczonej Prawicy Victora Orbana pod względem wskaźników umieralności (z uwzględnieniem wielkości populacji) bije Polskę na głowę. Siedmiodniowa średnia zgonów – blisko 20 (Polska – 10,5) to wynik najwyższy wśród krajów UE, a obecnie jeden z najwyższych w świecie w ogóle. Węgry w zestawieniu liczby zgonów w przeliczeniu na milion mieszkańców od początku pandemii (3785) zajmują czwarte miejsce w świecie – Polska 23. Trudno nie przypomnieć sobie w tym kontekście obietnicy (groźby?) złożonej przed wieloma laty przez prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, że będzie jeszcze Budapeszt w Warszawie. Bliskie sobie ekipy rządzące oboma krajami – Victora Orbana i Jarosława Kaczyńskiego – mają zaskakująco podobne (biorąc poprawkę na różną skalę krajów) „osiągnięcia” w walce z pandemią.

Nie ma wątpliwości, że Polska, niestety, jeszcze awansuje w rankingach dotyczących statystyk śmiertelności. Choć minister zdrowia Adam Niedzielski woli dostrzegać i akcentować pozytywy (brak wzrostów liczby zakażeń, nawet delikatne spadki w ujęciu tydzień do tygodnia w niektóre dni), ekspertów przeraża, choć nie zaskakuje, wypłaszczenie się fali nowych zachorowań na poziomie znacząco ponad 20 tysięcy stwierdzonych przypadków dziennie. To oznacza, w oczywisty sposób, odłożoną w czasie – o tydzień lub nawet dwa – falę nowych hospitalizacji i w jeszcze dłuższej perspektywie – zgonów.

Największy błąd. Walka z pandemią. Pandemia to nie tylko zgony covidowe, to większa umieralność ogółem – również dlatego, że sparaliżowany od blisko dwóch lat system ochrony zdrowia (i co kilka miesięcy wchodzący w wyższe rejestry tego paraliżu, z kolejkami karetek pod szpitalnymi oddziałami ratunkowymi) nie zapewnia diagnostyki i leczenia również (a może przede wszystkim) pacjentom niecovidowym. Analitycy spodziewają się, że po raz pierwszy od zakończenia II wojny światowej w 2021 roku może umrzeć ponad pół miliona osób.

Wydawałoby się, że przesłanek do poważnego potraktowania problemu i podjęcia faktycznej walki z pandemią jest więc aż nadto. Rzeczywistość jest zgoła odmienna. Prominentni politycy PiS tłumaczą, że w walce z pandemią trzeba brać pod uwagę a to „gen sprzeciwu” (wiceminister zdrowia Waldemar Kraska), a to „negatywne emocje” (wicepremier Piotr Gliński). Że nie można uprawiać „tępej propagandy szczepionkowej” (minister edukacji i nauki Przemysław Czarnek). I nawet w sytuacji, gdy dyskusja dotyczy wprowadzenia obowiązku szczepień dla newralgicznych grup zawodowych, w obozie Zjednoczonej Prawicy głośniej niż „tak” wybrzmiewa bardziej lub mniej zdecydowane „nie”.

Walczymy więc z pandemią w sposób, o którym się zdecydowanej większości rozwiniętych państw świata nie śni. Kilka tygodni temu minister Adam Niedzielski zapewniał, że kroczymy ścieżką brytyjską (co nie było prawdą), co miało oznaczać – szczepienia zwalniają nas z obostrzeń. Wielka Brytania swoją ścieżkę porzuciła, gdy tylko usłyszała o nowym wariancie, Polska (mimo wprowadzenia bardziej udawanych niż faktycznych obostrzeń) trwa na niej nadal. – Ustawa jest bardzo lajtowa – tak w ostatnich dnach poseł PiS Czesław Hoc zachwalał projekt ustawy, która w swoich założeniach miała pozwalać pracodawcom na weryfikowanie statusu szczepień pracowników, a ostatecznie (choć trudno przewidzieć ostateczny rezultat) ma pozwolić wysyłać niezaszczepionych (i niemających statusu ozdrowieńca) na cykliczne testy. Projekt ma być złożony w Sejmie w tym tygodniu (jeszcze nie został, nie jest więc wpisany do porządku obrad).

Członkowie Rady Medycznej przy premierze, których zdanie na temat koniecznych do podjęcia w walce z pandemią decyzji zostało nie tylko zignorowane, ale wręcz ostentacyjnie podeptane (rząd planuje wprowadzić jedynie quasi obowiązek szczepień dla pracowników medycznych, nie ma zgody w rządzie ani na objęcie nim nauczycieli, ani służb mundurowych, ani nawet na wpisanie do ustawy obowiązku szczepień dla pracowników medycznych, decyzje mają podejmować dyrektorzy placówek medycznych), zaczynają mówić o odchodzeniu z tego – martwego skądinąd – ciała. Fundamentalne pytanie, które wisi w powietrzu od kilku tygodni, nabierając z każdym dniem ciężaru gatunkowego, brzmi: na co jeszcze autorytety medyczne czekają?

Największe wyzwanie. Testowanie/sekwencjonowanie. Polska (stan na 12 grudnia 2021 roku) jest jednym z krajów, w których nie stwierdzono występowania wariantu Omikron. Nie dlatego, najprawdopodobniej, że nie jest on obecny. Eksperci podkreślają, że nasz system testowania (ze złych wiadomości: pod względem intensywności testowania w ostatnim tygodniu spadliśmy ponownie na 99. miejsce, wyprzedził nas… Liban) nie sprzyja szybkiemu wykrywaniu zagrożeń. Opieramy się przede wszystkim na masowych testach antygenowych (ponieważ testujemy przede wszystkim pacjentów z objawami, testy antygenowe się sprawdzają). Tymczasem do sekwencjonowania potrzebne są wyniki testów PCR, ale nie ma wytycznych, u jakich osób z potwierdzonym zakażeniem SARS-CoV-2 powinny być rutynowo wykonywane testy PCR. Powinny to być, zdaniem ekspertów, wszystkie osoby zaszczepione podstawowym schematem szczepień, u których nie minęło 6 miesięcy od drugiej dawki i – bezwzględnie – osoby, które przyjęły już trzecią dawkę i mimo to uległy zakażeniu. W tych przypadkach należałoby w sposób celowany szukać nowego wariantu – czego nie robimy. Część ekspertów uważa, że w kwestii wiedzy o występowaniu nowego wariantu znaleźliśmy się niemal w tym samym punkcie, w jakim byliśmy w styczniu, lutym 2021 roku w przypadku wariantu Delta.

Największy znak zapytania. Skutki świąt. Choć 15 grudnia teoretycznie wchodzą w życie nowe obostrzenia – łącznie z 30 proc. limitem zagęszczenia w pomieszczeniach zamkniętych – nadal jest wokół nich więcej zagadek niż odpowiedzi. Największa dotyczy chyba kościołów. W jaki sposób w okresie przedświątecznym i zwłaszcza świątecznym będzie egzekwowane w przeżywających oblężenie świątyniach to, że do kościoła mogą ponad limit wejść tylko osoby, które okażą certyfikat? Czy pozostanie to martwym zapisem, służącym wyłącznie demoralizacji prawnej obywateli?

Kraje o znacznie od Polski wyższym poziomie zaszczepienia wprowadzają rozmaite obostrzenia na okres świąteczny, starając się uzyskać balans pomiędzy społecznymi oczekiwaniami i nadziejami a regułami gry, które narzuca pandemia i ciągle jeszcze skrywający wiele tajemnic, ale już wiadomo, że bardziej zakaźny, wariant SARS-CoV-2. Wszystko wskazuje, że w następnych tygodniach to przede wszystkim Omikron będzie testować – nas, naszą odpowiedzialność, sprawczość państw i odporność (nie tylko w znaczeniu immunologicznym) społeczeństw.

13.12.2021
Zobacz także
  • Barometr epidemii (87)
  • Barometr epidemii (86)
  • Barometr epidemii (85)
  • Barometr epidemii (84)
  • Barometr epidemii (83)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta