Jak Chiny walczą z koronawirusem?

MSol
Kurier MP

To, co zrobiły Chiny, by powstrzymać epidemię wirusa, można powtórzyć, ale będzie to wymagać wyobraźni, pieniędzy i odwagi politycznej - mówi w wywiadzie dla „New York Times” dr Bruce Aylward, wysłannik WHO.


Dr Bruce Aylward. Fot. UNMEER/Simon Ruf, flickr.com, lic. CC BY-ND 2.0

W tej chwili Chiny notują około dwustu nowych przypadków dziennie, podczas gdy na początku lutego było to 3 tysiące przypadków. Istnieje niebezpieczeństwo, że liczba nowych zakażeń może wzrosnąć wraz z uruchamianiem kolejnych obszarów gospodarki, ale ten proces jest – jak się wydaje – poddany kontroli.

Ekspert, który ma trzydziestoletnie doświadczenie w zwalczaniu polio, gorączki krwotocznej ebola i innych globalnych zagrożeń dla zdrowia, opisał w wywiadzie dla „The New York Times”, w jaki sposób jego zdaniem powinna być prowadzona kampania przeciwko wirusowi. Mówił też, co już wiemy o nowym koronawirusie – choć zastrzegał, że ta wiedza jest jeszcze niepełna i trudno o precyzyjne wnioski.

Tak jest na przykład ze wskaźnikiem śmiertelności. Jest on z pewnością wyższy niż w przypadku grypy sezonowej (0,1 proc.), wynosi 1-2 proc – uważa dr Bruce Aylward. Czynnikiem zakłócającym te obliczenia jest nierozpoznana liczba przypadków bezobjawowych lub z objawami na tyle łagodnymi, że nie zostały wychwycone przez system. Według rozmówcy amerykańskiego dziennika liczba przypadków zachorowań z łagodnymi objawami na pewno nie jest tak wysoka, jak szacowano na początku. – Nie ma dowodów na to, że widzimy tylko wierzchołek wielkiej góry lodowej, z której dziewięć dziesiątych to przypadki, które wyłącznie przenoszą wirusa – powiedział. – Rzeczywisty wskaźnik śmiertelności jest prawdopodobnie taki, jaki wynosi poza prowincją Hubei, gdzieś pomiędzy 1 a 2 procentami.

Jedną z zagadek tej epidemii jest podatność dzieci na epidemię. Dzieci rzadko są hospitalizowane i ciągle nie wiadomo, czy mogą przekazywać wirusa. – W badaniu przeprowadzonym w Guangdong również nie odnotowano prawie żadnej osoby poniżej 20. roku życia. Dzieci chorują na grypę, ale nie na to. Musimy zrobić więcej badań, aby zobaczyć, czy zakażają się i zatrzymują wirusa, czy też przekazują go swoim bliskim. Zapytałem dziesiątki lekarzy: „Czy widziałeś łańcuch transmisji, w którym zakażało dziecko?”. Odpowiedź była przecząca – stwierdził ekspert. To jednak nie jest – zdaniem WHO – wystarczająca przesłanka, by szkoły – w momencie poważnego zagrożenia i dużej liczby przypadków – pozostały otwarte.

Sytuacja w Chinach w tej chwili, zdaniem eksperta, już od kilkunastu dni się normalizuje. Dziennie testom poddawanych jest kilka razy mniej osób niż w szczycie epidemii, w szpitalach pojawiły się puste łóżka.

Z punktu widzenia krajów, które wzrost zachorowań mają dopiero przed sobą, najważniejsze jest to, że nawet 80 proc. wszystkich klastrów to rodziny. Choć były przypadki, gdy wirus był przekazywany w szpitalach, więzieniach czy nawet restauracjach, to najbliższe kontakty przesądzają o transmisji. Druga informacja – tylko u 5 do 15 procent bliskich kontaktów zakażonego rozwija się choroba. Sukces w zwalczaniu epidemii sprowadza się więc do szybkiej izolacji domowników i ustalenia wszystkich kontaktów z ostatnich kilkudziesięciu godzin.

Podstawą zaś jest to, o czym mówią służby sanitarne: jak najczęstsze mycie rąk, powstrzymanie się od podawania dłoni na powitanie/pożegnanie i pozostawanie w domach z objawami nawet zwykłego przeziębienia. Gdy w danym regionie zostaną znalezione klastry, trzeba zamknąć szkoły i inne miejsca, gdzie spotykają się duże grupy ludzi.

Ekspert zwraca uwagę, jak Chiny przeorganizowały – w związku z epidemią – swoją opiekę zdrowotną. – Połowę przenieśli do Internetu, żeby ludzie nie przychodzili do gabinetów. To jednak nie wszystko. Jeśli pacjenci potrzebowali leków, które stale przyjmują, zorganizowano ich dostarczanie do domów.

Pacjenci z podejrzeniem zakażenia nowym koronawirusem byli wysyłani do specjalnych klinik, gdzie mierzono im temperaturę, sprawdzano objawy, przeprowadzano wywiad, zbierano informacje o kontaktach. Wykonywano również tomografię komputerową – w skróconej procedurze „pięć, dziesięć minut skanowania”. Jeden tomograf dziennie obsługiwał około 200 pacjentów. Jeśli znaleziono zmiany w płucach, które mogły odpowiadać COVID-19, przeprowadzano test PCR. Wyniki były gotowe po czterech godzinach, a pacjenci musieli na nie czekać. Jeśli okazywały się pozytywne – a było tak tylko w części przypadków – byli izolowani. – Na początku w Wuhan mijało 15 dni od zachorowania do hospitalizacji. Sprowadzili to do dwóch dni od objawów do izolacji. Oznaczało to o wiele mniej zakażonych – podkreślił ekspert.

Pacjenci z łagodnymi objawami – bezobjawowi, z gorączką, kaszlem, nawet zapaleniem płuc, ale bez problemów z oddychaniem – byli i są umieszczani w ośrodkach izolacyjnych, stworzonych w salach gimnastycznych, na stadionach. Do szpitali kieruje się pacjentów w stanie ciężkim lub krytycznym i z grup ryzyka, czyli np. osoby powyżej 65. roku życia.

– Najlepsze szpitale zostały wyznaczone tylko dla pacjentów z COVID-19, w stanie ciężkim i krytycznym. Wszystkie planowe operacje zostały przełożone. Pacjentów przeniesiono. Inne szpitale zostały przeznaczone wyłącznie do rutynowej opieki: kobiety nadal muszą rodzić, ludzie nadal doznają urazów i zawałów serca – podkreśla ekspert.

Szpitale, w których leczono i leczy się pacjentów zakażonych koronawirusem, podzielono na strefy „brudne” i „czyste”. – To jak jednostka lecząca ebolę, ale bez takiej dezynfekcji, ponieważ to nie płyny ustrojowe.

Ekspert WHO chwali również poziom chińskiej opieki. – Szpitale wyglądały lepiej niż niektóre, które widzę tutaj w Szwajcarii. Kilkadziesiąt respiratorów, pięć ECMO – to standard w placówkach, które odwiedził. – Członek zespołu z Instytutu Roberta Kocha powiedział: „Pięć? W Niemczech może trzy. I tylko w Berlinie”.

Wszystkie wydatki wziął na siebie rząd – zarówno testowanie, jak i leczenie, jeśli było ono wynikiem zakażenia nowym koronawirusem, nawet jeśli pacjent był nieubezpieczony. W tym kontekście niepokoić może gotowość USA do walki z epidemią, bo duża część potencjalnych zakażonych może się obawiać kontaktu z lekarzami, szpitalami – w obawie przed wysokością wystawionych rachunków za leczenie. – W tym miejscu przecinają się powszechne ubezpieczenia zdrowotne i bezpieczeństwo. USA muszą to przemyśleć.

Ekspert WHO zwraca również uwagę na kwestie mobilizacji społeczeństwa. – Dominowało myślenie: „Musimy pomóc Wuhan” a nie: „Wuhan nas w to wciągnął”. Inne prowincje wysłały do Wuhan 40 tysięcy pracowników medycznych, z których wielu zgłosiło się na ochotnika.

Wywiad ukazał się 4 marca.

10.03.2020
Zobacz także
Wybrane treści dla Ciebie
  • Przeziębienie, grypa czy COVID-19?
  • Koronawirus (COVID-19) a grypa sezonowa - różnice i podobieństwa
  • Test combo – grypa, COVID-19, RSV
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta