×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Szwedzki eksperyment

Ewa Stanek-Misiąg

Tutaj często się powtarza, że Szwedów nie trzeba do niczego zmuszać, bo każdy Szwed jest odpowiedzialny. Czy to znaczy, że tylko Szwedzi są odpowiedzialni, a obywatele innych krajów nie? Prawda jest taka, że jeden chory zostanie w domu, a drugi nie. Na dodatek mówi się, że można być zakażonym i bezobjawowo przejść chorobę, więc bez ograniczeń w poruszaniu będzie się ona błyskawicznie roznosić – opowiada Aleksandra Jurek (dr biochemii, pracuje jako biolog molekularny w laboratorium biotechnologicznym w Sztokholmie, jest mamą dwóch chłopców, partnerką Juana, w Szwecji mieszka od 14 lat).


Rys. Marco

Aleksandra Jurek: W sobotę wieczorem jechałam przez miasto na rowerze. Na ulicach widać było mniej ludzi niż zwykle. Niestety puby, kawiarnie i restauracje są nadal otwarte, chociaż na pewno mają teraz mniej klientów. Jedyne ograniczenie, które wprowadzono, polega na tym, że nie składa się zamówienia przy barze, tylko trzeba przy stoliku czekać na kelnera. Z innych obostrzeń: od trochę ponad tygodnia obowiązuje zakaz zgromadzeń większych niż 50 osób. I właśnie wprowadzono limity w sklepach. Może wejść określona liczba osób, muszą zachowywać odstępy.

Ewa Stanek-Misiąg: Pracujesz?

Głównie z domu. Rząd zachęca do pracy z domu, jeśli to tylko możliwe. Ponieważ w jednym pomieszczeniu w laboratorium może przebywać tylko jedna osoba, umawiamy się, kto kiedy przyjdzie. Byłam tam w sobotę i pojechałam na rowerze, a nie metrem. Może na dłużej zorganizujemy pracę tak, żeby przychodzić w weekendy albo na zmiany. Zastanawiam się jednak, czy te ograniczenia w mojej pracy mają w ogóle jakieś znaczenie dla mnie i mojej rodziny, skoro mój partner jest nauczycielem w szkole podstawowej. Juan policzył, że codziennie spotyka nawet 300 osób. Nasz starszy synek Antoś chodzi do szkoły.
Podstawówki oraz przedszkola działają bez zmian. Zamknięto tylko szkoły średnie i uczelnie. Wyjaśnienie było takie, że młodzież na ogół korzysta z transportu publicznego, który zwykle jest zatłoczony, natomiast młodsze dzieci mają szkoły w pobliżu domów, więc nie ma przeciwwskazań, żeby do nich chodziły. Dodatkowo starsze dzieci mogą zostać same w domu, a uczniowie młodszych klas szkoły podstawowej już nie – musieliby zostać z nimi rodzice, którzy w związku z tym nie mogliby iść do pracy.

Nie ma społecznej presji na rząd, żeby jednak zamknął wszystkie placówki oświatowe?

Gdy zamykano w połowie marca szkoły średnie i uczelnie, byłam przekonana, że zaraz zamkną też podstawówki i przedszkola. Teraz mówi się o tym jakby mniej.
Zatrzymałam w domu naszego młodszego synka Marco. Jakieś 3 tygodnie temu Marco trochę kaszlał, a teraz jest tak, że jak dziecko w przedszkolu czy w szkole kaszlnie, to dzwonią, żeby je odebrać. Jest to zupełnie nowa sytuacja. Do tej pory nikt na takie rzeczy nie zwracał aż takiej uwagi, wiadomo, że przez jesień i zimę dzieci często kaszlą lub mają katar. Marco został więc w domu, a potem uznałam, że skoro pracuję przede wszystkim z domu, to nie będę go odprowadzać do przedszkola.
Gdzieś w połowie marca ukazał się list otwarty, podpisany przez prawie 2 tysiące naukowców i lekarzy, którzy krytykowali strategię rządu, domagali się zaostrzenia środków bezpieczeństwa. Zarzucali rządowi, że w sposób cyniczny dąży do wytworzenia odporności zbiorowej, zdając sobie sprawę z tego, że ochrona zdrowia nie da rady pomóc wszystkim, którzy będą wymagali pomocy. Jedyną zmianą, jaką wprowadzono prawdopodobnie w odpowiedzi na ten list, było ograniczenie zgromadzeń do 50 osób. Wcześniej obowiązywało ograniczenie do 500 osób.
Od czasu do czasu prasa pisze o tym, że patrząc na to, jak postępują pozostałe kraje, trzeba się chyba zastanowić nad tym, co dalej, że urządzono nam rosyjską ruletkę, a w łagodniejszej wersji – szwedzki eksperyment. Nie przekłada się to na żadne decyzje władz.
Tutaj często się powtarza, że Szwedów nie trzeba do niczego zmuszać, bo każdy Szwed jest odpowiedzialny. Czy to znaczy, że tylko Szwedzi są odpowiedzialni, a obywatele innych krajów nie? Prawda jest taka, że jeden chory zostanie w domu, a drugi nie. Na dodatek mówi się, że można być zakażonym i bezobjawowo przejść chorobę, więc bez ograniczeń w poruszaniu będzie się ona błyskawicznie roznosić.

Ufasz szwedzkiej ochronie zdrowia?

Nigdy do tej pory nie miałam powodów, żeby na nią narzekać. Ale też odkąd pamiętam, mówi się, że jest za mało lekarzy i pielęgniarek. Dodatkowo, Szwecja nie znajduje się wśród państw, które mają wystarczającą liczbę miejsc na intensywnej terapii i wkrótce może zabraknąć respiratorów. Naprawdę nie wiem, skąd ten szwedzki spokój. Koleżanka opowiadała mi, że czytała rekomendacje dla ochrony zdrowia, jak przyznawać pierwszeństwo pacjentom.
W Sztokholmie powstaje szpital polowy, żeby odciążyć ten, do którego trafiają najciężej chorzy.

Jak Twoi znajomi oceniają tę sytuację?

Najczęściej rozmawiam z obcokrajowcami. Mam koleżankę, Włoszkę z Brescii. Może dlatego, że jest z miasta doświadczonego przez pandemię, bardzo krytycznie podchodzi do tego, co się tutaj dzieje.
Wśród Szwedów zdania są podzielone. Jedni krytykują rząd, inni mówią, że zakazy są niepotrzebne, bo wszyscy Szwedzi są odpowiedzialni. Parę dni temu znajomy powiedział: „Zobaczymy, czyj model jest lepszy”. Jakby uważał, że może się okazać, że lepszy jest szwedzki model.
Nie rozmawiałam na ten temat z żadną osobą w podeszłym wieku, więc nie wiem, co o tutejszym podejściu myślą seniorzy.
To, czego brakuje mi teraz bardzo, to otwartej rozmowy. Narodowy Instytut Zdrowia, który podejmuje decyzje, powinien przedstawić społeczeństwu dane, analizy, modelowanie, wyjaśnić, dlaczego taka droga jest lepsza od innej, dlaczego nie postępuje tak jak Dania czy Norwegia.
Naczelny epidemiolog ogłosił, że obostrzenia wprowadzone w innych krajach są nie do utrzymania na dłuższą metę. Dodatkowo, według niego, wprowadzone do tej pory ograniczenia, czyli zamknięcie szkół średnich i wyższych, zachęcanie ludzi do pracy z domu, jeśli to tylko możliwe, ograniczenie zgromadzeń do 50 osób, w połączeniu z rekomendacjami (myj często ręce, kichaj i kaszl w łokieć, zostań w domu, jeśli zaobserwujesz u siebie jakiekolwiek objawy choroby), wystarczą, żeby spłaszczyć krzywą wzrostu zachorowań. Wiele osób uważa jednak, że to za mało. Oczywiście, że wszyscy mogą się mylić, a Szwedzi mieć rację, ale chciałabym, żeby nam wytłumaczyli swoją strategię.
Tutaj jest inna tradycja niż w Polsce, starsi ludzie raczej nie mieszkają ze swoimi rodzinami. Działa wiele domów seniora. W 30% domów seniora w Sztokholmie stwierdzono zakażenia. Ludzie, którzy tam pracują, powinni być testowani. A nie są. Przecież jeśli koronawirus trafi do takiego domu i się tam rozhula, to wiadomo, jak to się skończy.
Testuje się tylko osoby, które jako ciężkie przypadki trafiają do szpitala. W każdym kraju mówi się o tym, że liczba zakażonych jest zaniżona, ponieważ wykonuje się za mało testów. Myślę, że w Szwecji jest ona zaniżona jeszcze bardziej.

Szwecja jako wzorowe państwo opiekuńcze oblewa właśnie egzamin?

Niedawno rozmawiałam o tym z moją koleżanką Polką i doszłyśmy obie do wniosku, że Szwecja jest krajem, którego nie podejrzewałybyśmy o to, że będzie kierowała się pobudkami ekonomicznymi przy wyborze strategii działania w takiej sytuacji, jak teraz.
Na pewno każde państwo chce uniknąć krachu, ale dlaczego Szwecja robi to w sposób, który może narażać życie starszych osób?

Martwicie się z Juanem o swoich rodziców, oni martwią się o was?

Tata Juana mieszka w Andaluzji, jest przyzwyczajony do ruchu, spacerów, ale słyszałam, jak dziś rozmawiali i mówił, że czuje się dobrze, a nawet jest wesoły. Czy niepokoi się o nas? Chyba nie poruszali tego tematu. Moi rodzice mieszkają w małym mieście w Małopolsce. Bardzo rzadko wychodzą w domu, zachowują środki ostrożności, tata pokazywał mi dziś maseczki, jakie uszył.

Wasi synowie zdają sobie sprawę z tego, co się dzieje?

Wiedzą obaj, bo rozmawiamy o tym w domu. Mam nadzieję, że nie za dużo. Na pewno nie mówimy o umieraniu ani o liczbie zakażonych. Dzieciom tłumaczymy, dlaczego pewnych rzeczy nie robimy – dlaczego nie pojedziemy autobusem, nie odwiedzimy znajomych i nie zaprosimy ich do siebie. Marco wie, dlaczego nie chodzi do przedszkola. Znajoma, która nadal posyła tam dziecko, mówiła mi ostatnio, że dzieci bawią się teraz w koronawirusa. Tak jak w berka.
Antoś opowiada, że jedna z jego szkolnych koleżanek ciągle mówi o koronawirusie. Mieli na języku szwedzkim napisać jakąś historyjkę, więc Antoś napisał o tym, że skonstruuje rower-odkurzacz, który wciągnie koronawirusa.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

07.04.2020
Zobacz także
  • Podejście holenderskie
  • Nie dotykać części twarzowej
  • Rytm dnia
  • Obawiamy się o naszych bliskich
Wybrane treści dla Ciebie
  • Przeziębienie, grypa czy COVID-19?
  • Test combo – grypa, COVID-19, RSV
  • Koronawirus (COVID-19) a grypa sezonowa - różnice i podobieństwa
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta