Barometr epidemii (37)

Małgorzata Solecka
Kurier MP

Wprowadzamy po świętach narodową kwarantannę, ale jej nie wprowadzamy, bo minister zdrowia w nawale pracy użył sformułowania, do którego wcześniej prawa zastrzegł premier.

Fot. Łukasz Cynalewski / Agencja Gazeta

Zamiast mówić o narodowej kwarantannie powinien był powiedzieć o rozszerzonym etapie solidarności, co już nie brzmi tak wzniośle i nie wpada w ucho, ale – jak twierdzi wicerzecznik prasowy PiS – jest bardziej precyzyjne. Szkoda, że dbałości o precyzję nie widać w innych, kluczowych dla walki z pandemią, obszarach.

Największy błąd. Komunikacja. Powiedzieć, że rząd nie odnosi na tym polu sukcesu, to nic nie powiedzieć. Chaos, jaki wywołał minister Adam Niedzielski (któryż to już raz) mało precyzyjnym i użytym na wyrost (a zapewne też bez konsultacji z tzw. czynnikami) sformułowaniem „narodowa kwarantanna” to tylko wierzchołek góry lodowej problemów z komunikacją. Przypadają one na fatalny czas, bo jakość komunikacji – jej wiarygodność, spójność, potencjał do budowy zaufania – będzie jednym z najważniejszych czynników warunkujących powodzenie akcji szczepień ochronnych przeciw COVID-19. Patrząc z tej perspektywy – jesteśmy w tunelu, w którym co prawda w oddali majaczy światełko, ale lada moment zacznie się ono przybliżać z niepokojąco dużą prędkością. Niestety.

Niepokoi zwłaszcza jakość komunikacji między ośrodkami decyzyjnymi (premier? minister zdrowia?) a doradzającymi premierowi (dlaczego nie całemu rządowi?) ekspertami. Rada Medyczna przy premierze kwestionuje nie tylko pomysł ferii w jednym czasie dla całej Polski, ale również dystansuje się od zaprezentowanego przez ministra zdrowia pomysłu na narodową kwarantannę (czy też rozszerzony etap solidarności). „Wskazywaliśmy, że kwarantannę narodową poprzedzającą szczepienia łatwiej będzie społeczeństwu zaakceptować. Rząd miał tę sprawę przeanalizować i podjąć decyzję, co zrobić. Dzisiejsza konferencja nieco mnie zaskoczyła, bo nie mieliśmy informacji o przyjętych już rozwiązaniach, gdyż bardzo mocno pracujemy ostatnio nad logistyką szczepień. Jeszcze mocniej zaskoczyła mnie jednak forma komunikowania obostrzeń, bo zabrakło w moim przekonaniu jednoznacznego wskazania, jaki jest cel tych działań, które można spokojnie i logicznie wytłumaczyć” – przekazała Polskiej Agencji Prasowej prof. Magdalena Marczyńska z WUM.

Nikt przy zdrowych zmysłach, patrząc na ogromną liczbę zgonów utrzymującą się już od połowy listopada (Polska niemal każdego dnia znajduje się w pierwszej dziesiątce krajów świata pod względem liczby zgonów, będąc wśród nich krajem zdecydowanie o najmniej liczbie mieszkańców) nie kwestionuje, że obostrzenia są logiczne i zasadne. Ale jeśli nie będą komunikowane w sposób zrozumiały i możliwy do zaakceptowania – mogą okazać się kontrskuteczne. Nie będą przestrzegane, po prostu.

Największa porażka. Jakość danych. Rząd w tym tygodniu, ręką ministra zdrowia, przekreślił całą koncepcję kolejnych etapów obostrzeń (i ich luzowania), którą premier zaprezentował, apelując o sto dni solidarności. Było to 23 listopada, więc nie minął nie tylko półmetek, ale nawet jedna trzecia dystansu, gdy infografika z progami trafiła na śmietnik historii. Tam, gdzie zresztą od początku było jej miejsce, gdyż już w chwili ogłaszania przesłanek do „narodowej kwarantanny”, „bezpiecznika”, stref żółtych i czerwonych, było wiadomo, że dane, na podstawie których mają być podejmowane decyzje, są – mówiąc bardzo delikatnie – nie najwyższej jakości. Po wszystkich rewolucjach, jakie w systemie testowania wprowadzało od początku września Ministerstwo Zdrowia można powiedzieć z dużą dozą pewności, że ten system po prostu nie istnieje – czego dowodem jest rozbieżność między liczbą potwierdzanych nowych przypadków a liczbą zgonów. Mikra liczba testów wykonywanych dziennie (86. miejsce w świecie, biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców, powolny ale konsekwentny marsz ku końcowi tabeli, w Europie lada moment wyprzedzi nas pod tym względem Północna Macedonia) nie daje żadnego obrazu epidemii.

Jedynym wskaźnikiem jest więc liczba zgonów – pod tym względem zaś jesteśmy w czarnej światowej czołówce. Biorąc pod uwagę liczbę nowych zgonów w przeliczeniu na liczbę mieszkańców, możemy być wręcz liderem tragicznej statystyki.

Największy sukces. Nagroda RPO dla Michała Rogalskiego. Ubiegłoroczny maturzysta Michał Rogalski nie tylko wykonywał od początku pandemii benedyktyńską pracę, tworząc bazę danych na temat SARS-CoV-2 i COVID-19 w Polsce, ale dzięki temu wykrył błędy w oficjalnych statystykach rządu dotyczących zakażeń koronawirusem, o czym powiadomił opinię publiczną. Właśnie został wyróżniony tegoroczną Nagrodą RPO im. Pawła Włodkowica. „Gdyby nie jego interwencja, prawdopodobnie nikt by się nie dowiedział co najmniej o kilkudziesięciu tysiącach przypadków zakażenia COVID-19, które zaginęły w oficjalnych danych rządu” – czytamy na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich. W uzasadnieniu podkreślono, że działalność Rogalskiego „jest wybitnym przykładem aktywnej postawy obywatelskiej, służy prawdzie i konsekwentnie wykorzystuje prawo do informacji publicznej”.

Decyzję o uhonorowaniu 19-letniego wolontariusza Kapituła podjęła jednomyślnie. W jej skład wchodzą wszyscy dotychczasowi rzecznicy praw obywatelskich i laureaci Nagrody. – Zrobił coś niezwykłego, coś twórczego w młodym wieku, obnażył systemowy deficyt w tym zakresie, w jakim państwo ma go od dawna: wykorzystywanie informacji w obronie prawdy – stwierdziła prof. Ewa Łętowska. Prof. Andrzej Zoll oznajmił z kolei, że Michał Rogalski „wniósł wielki wkład pracy, który został znakomicie oceniony przez władzę, do tego stopnia, że musiała przeorganizować system, aby go wyłączyć”. Po wykryciu błędu Ministerstwo Zdrowia oraz GIS zmieniły sposób raportowania danych, który doprowadził do scentralizowania informacji kosztem możliwości ich weryfikacji.

Największe wyzwanie. Europejska strategia walki z COVID-19. 18 grudnia 2020 roku w prestiżowym tygodniku naukowym „The Lancet” ukazał się list grupy naukowców z trzynastu państw europejskich (w tym Polski), którzy wzywają rządy do podjęcia ogólnoeuropejskiego zobowiązania na rzecz szybkiego i trwałego zmniejszenia liczby zakażeń SARS-CoV-2. Proponują także trzypunktową strategię lepszego zarządzania pandemią COVID-19.

„Pandemia SARS-CoV-2 sieje spustoszenie w całej Europie – powoduje nadmierną liczbę zgonów, stanowi obciążenie dla społeczeństwa i systemów opieki zdrowotnej oraz wyrządza szkody gospodarce. Jak dotąd rządy europejskie nie wypracowały jednak wspólnej wizji, która pozwoliłaby zarządzać pandemią. Przytłaczające dowody wskazują, że niska liczba przypadków COVID-19 oznacza duże korzyści nie tylko dla zdrowia publicznego, ale także dla społeczeństwa i gospodarki” – napisali autorzy listu, którzy podkreślają, że dobrodziejstwa wynikające ze szczepień dadzą się odczuć dopiero za rok.

„Biorąc pod uwagę otwarte granice w Europie, jedno państwo nie jest w stanie samodzielnie utrzymać niskiej liczby przypadków COVID-19. Dlatego też niezbędne jest wspólne działanie i ustalenie wspólnych celów. Wzywamy zatem do zdecydowanej, skoordynowanej reakcji Europy, której przyświecają jasno określone cele średnio- i długoterminowe. Osiągnięcie i utrzymanie niskiej liczby zakażeń powinno być wspólnym, ogólnoeuropejskim celem” – zwracają uwagę. I apelują o wypracowanie wspólnej strategii, której elementami będzie utrzymanie niskiego wskaźnika nowych przypadków w przeliczeniu na milion mieszkańców (maksymalnie 10 na dobę). Elementem tej strategii powinno być szerokie testowanie (300 testów na milion mieszkańców dziennie jako minimum, już przy osiągnięciu niskiej liczby nowych zakażonych).

Niska liczba zakażeń powinna, zdaniem naukowców, być priorytetem. Tylko ona „pozwala ratować życie: mniej osób umrze lub będzie cierpieć z powodu długotrwałych skutków COVID-19. Ponadto zasoby medyczne nie będą przekierowywane kosztem innych pacjentów potrzebujących pomocy”. Niska liczba zakażeń, jak podkreślają, „pozwala utrzymać miejsca pracy i ratować przedsiębiorstwa: wpływ COVID-19 na gospodarkę jest napędzany przez rozprzestrzenianie się wirusa w populacji. Gospodarki mogą się szybko odrodzić i tak się stanie, gdy wirus zostanie znacznie stłumiony lub wyeliminowany (np. Chiny i Australia). Z kolei koszty ekonomiczne całkowitego zamknięcia gospodarki rosną, im dłużej ono trwa”. Im mniej zakażeń, tym łatwiej i skuteczniej można kontrolować rozprzestrzenianie się wirusa. „Łagodzenie obostrzeń przy jednoczesnej akceptacji wyższej liczby zakażeń to krótkowzroczna strategia, która doprowadzi do kolejnej fali, a tym samym do wyższych kosztów dla całego społeczeństwa” – podkreślają autorzy listu.

Największe zagrożenie. Fiasko szczepień w „etapie zero”. Z powodu małej liczby zgłoszeń pracowników medycznych do szczepień przeciw COVID-19 termin został przedłużony o osiem dni. Decydenci powinni mieć świadomość, że sama decyzja dotycząca czasu nic nie zmieni, jeśli nie będą jej towarzyszyć dodatkowe działania. Mobilizacja środowiska medycznego w sprawie szczepień jest warunkiem sine qua non dla akcji szczepień w ogóle. Tymczasem to, co można w tej chwili zobaczyć, to zupełny brak wizji i chyba nawet świadomości, w jak krytycznym momencie – niestety, znów na własne życzenie, przez własne zaniedbania – jesteśmy.

20.12.2020
Zobacz także
  • Barometr epidemii (36)
  • Barometr epidemii (35)
  • Barometr epidemii (34)
  • Barometr epidemii (33)
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta