×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Nie tylko dodatni bilans kaloryczny

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

O tym, że zbyt często postrzegamy otyłość w kategoriach estetycznych, oraz o potrzebie systemowego działania w jej eliminowaniu, opowiada z okazji Światowego Dnia Walki z Otyłością dr Paulina Metelska, dietetyk, specjalista zdrowia publicznego, koordynator gdańskiego programu „6–10–14 dla Zdrowia”.


Dr Paulina Metelska. Fot. arch. wł

Jerzy Dziekoński: Czy rzeczywiście jako społeczeństwo mamy tak duży problem z otyłością, jak wskazywałyby na to nagłówki w gazetach i serwisach internetowych? Co mówią na ten temat wyniki badań?

Dr Paulina Metelska: Rzeczywiście problem nadmiaru masy ciała, czyli przekroczenia wartości, które uważamy za bezpieczne i prawidłowe na pewno powinien nas niepokoić. Jeśli spojrzymy na grupę dorosłych mężczyzn, to u ponad 65% z nich wartości wskaźnika masy ciała (BMI) uważane za optymalne są przekroczone. U kobiet jest to niemal 50%. W nadmiarze masy ciała zamyka się definicja zarówno nadwagi, jak i otyłości. Nadwaga jest stanem zaburzenia, pewnej nieprawidłowości, otyłość zaś należy rozpatrywać w kategorii stanu chorobowego. Otyłość wśród mężczyzn dotyczy niemal 17%, a wśród kobiet – nieco ponad 16%. Są publikacje, które wskazują na to, że jako naród tyjemy bardzo szybko. Zmienia się nasz sposób odżywiania oraz ogólnie pojmowany styl życia. Uważam, że powinny nas te wartości niepokoić.

Odpowiadam za program realizowany regionalnie, w Gdańsku, skierowany od dekady do dzieci i młodzieży. Wnikliwie obserwujemy parametry dotyczące najmłodszych. I właśnie przez to, że działamy od wielu lat w sposób skoncentrowany na promowanie zdrowego stylu życia, nie obserwujemy narastania odsetka dzieci z nadmiarem masy ciała w Gdańsku. Uważam jednak, że statystyki mówiące o tym, że otyłość dotyczy – w zależności od grupy wiekowej – 3%, 5% czy 7% dzieci, nadal są zbyt wysokie i nie można ich ignorować. Znajomość tych danych obliguje nas, czyli osoby dorosłe, odpowiedzialne za działania prewencyjne, do podjęcia konkretnych kroków.

Skąd zatem alarmistyczne głosy ekspertów mówiące o tym, że jeśli chodzi o otyłość wśród dzieci, gonimy, a nawet przeganiamy Europę Zachodnią? Dane gdańskie – jak Pani wskazała – świadczą jednak o tym, że niebezpiecznego wzrostu nie ma.

Mamy takie sygnały, ponieważ ogólnie – w skali kraju – rzeczywiście taki trend obserwujemy. To, że w Gdańsku nie notujemy przyrostu liczby dzieci z nadmiarem masy ciała, jest konsekwencją skoncentrowania działań samorządowych na wczesnym wykrywaniu i prewencji otyłości oraz promowaniu zdrowego stylu życia. Sądzę, że w skali całego kraju wciąż jest to unikatowe działanie. W skali ogólnokrajowej problem narasta.

Co do tego, że otyłość jest czynnikiem ryzyka wielu poważnych problemów zdrowotnych, nie ma dzisiaj wątpliwości. Czy próbowali Państwo ocenić w ramach realizowanego w Gdańsku programu, w jaki sposób nadmierna masa ciała wpływa na zdrowie dzieci, zanim jeszcze zaowocuje w życiu dorosłych cukrzycą lub nadciśnieniem?

U co piątego dziecka z nadmiarem masy ciała, które obejmujemy naszą opieką, obserwujemy pierwsze zaburzenia biochemiczne dotyczące gospodarki lipidowej czy insulinooporności. Są to pierwsze zmiany, które sygnalizują, że dzieje się coś niepokojącego. Ponadto obserwujemy zmiany zwyrodnieniowe dotyczące całego układu kostno-stawowego – w stawach skokowych, kolanowych, w biodrach, co niestety będzie skutkowało dolegliwościami bólowymi, które prawdopodobnie będą towarzyszyły im przez całe dorosłe życie. Można również wychwycić początki nadciśnienia tętniczego. To są pediatryczne obserwacje, ale poza nimi jest cały szereg niekorzystnych zjawisk pozamedycznych, które wiążą się z gorszym funkcjonowaniem dzieci w grupach rówieśniczych, a czasami nawet z przemocą rówieśniczą. Do tego dochodzą problemy z samoakceptacją, z zaburzeniami nastroju, w tym z zaburzeniami depresyjnymi. To są bardzo poważne obserwacje dostrzegane u naszych pacjentów.

Widziałem w internecie takie ogłoszenie: „z okazji Światowego Dnia Walki z Otyłością zawalcz o sylwetkę i skonsultuj się z dietetykiem”. Czy działania akcyjne, jednorazowe mogą przynieść pozytywne rezultaty?

Odpowiem optymistycznie: jeśli do kogoś taka reklama trafi, to dla jednej, dwóch czy może nawet więcej osób będzie to korzyść. Natomiast jeśli chcemy mówić o efekcie populacyjnym, musimy działać systemowo. Musimy podejmować działania, które nie będą miały charakteru akcyjnego, a raczej będą elementem zaplanowanej polityki prozdrowotnej, nastawionej na długofalowe, kompleksowe rozwiązania skierowane nie tylko do dzieci, lecz również do dorosłych, sprofilowane bardzo szeroko. Otyłość zbyt często sprowadzamy jedynie do dodatniego bilansu kalorycznego. Matematycznie tak jest. Trzeba jednak zdawać sobie sprawę z tego, że jest to efekt bardziej złożonych problemów. Rozwiązania systemowe powinny być również szeroko zakrojone. Bardzo ważne jest wpływanie na otoczenie, w którym funkcjonują ludzie. Mam na myśli szkoły czy miejsca pracy. Chodzi o to, żeby otoczenie sprzyjało zdrowym wyborom, zdrowemu odżywianiu czy promowało zwiększoną aktywność fizyczną. Potrzebne są działania systemowe w perspektywie długofalowej.

Jak rolę odgrywają w takich działaniach systemowych lekarze?

Bardzo istotną. Gabinety lekarskie są pierwszym miejscem, gdzie rodzice szukają pomocy, gdzie mogą dowiedzieć się, że nadmiar masy ciała u dziecka jest czymś, na co powinniśmy reagować. To lekarze mają autorytet, którym mogą wzbudzić w rodzicu potrzebę działania. Istotne jest to, że otyłość czy nadmiar masy ciała u dzieci postrzega się w kategoriach estetycznych. Niedostatecznie często otyłość postrzegana jest jako problem zdrowotny, na który należy znaleźć odpowiednie lekarstwo. W przypadku zapalenia płuc u dziecka dla rodzica potrzeba medycznej interwencji jest oczywista. W przypadku otyłości tak nie jest.

W moim przekonaniu bardzo ważnym obszarem pracy lekarzy jest uświadamianie rodzicom, że otyłość jest problemem zdrowotnym, że to nie jest zagadnienie, które można odłożyć na później. Im dłużej dziecko żyje z otyłością, tym coraz większe jest ryzyko powikłań zarówno jeszcze w okresie dzieciństwa i młodości, jak i w życiu dorosłym.

Lekarze odgrywają rolę w stawianiu diagnozy, w rozpoznawaniu otyłości jako problemu zdrowotnego, ale również w tworzeniu zaleceń, co należy z tym zrobić. Samo zalecenie: „dziecko musi schudnąć” tak naprawdę nie jest zaleceniem. Porady dotyczące zmiany sposobu odżywiania, czy sugerujące, aby dziecko zapisać na dodatkowe zajęcia sportowe, mogą rodzicom i dzieciom pomóc. Bardzo istotne jest również wskazanie rodzicowi, gdzie może szukać pomocy. Realizowany w Gdańsku program „6–10–14 dla Zdrowia” daje możliwość odesłania przez lekarza pacjentów do nas. Dzięki temu nietrudno znaleźć bezpłatną pomoc. W wielu miastach w Polsce też podobne rozwiązania istnieją. Niestety nie wszędzie. Mimo wszystko warto doradzić rodzicowi konsultację u dietetyka i poinformować go, że niestety porada jest odpłatna. Część rodziców na pewno uzna, że warto to zrobić. Na pewno będzie to dodatkowa szansa dla dziecka.

Podsumowali Państwo niedawno dekadę działania programu 6–10–14. Jakie najważniejsze osiągnięcia wskazałaby Pani, mówiąc o dokonaniach programu?

10 lat pracy rzeczywiście daje nam możliwość podsumowania i wyciągania z programu wniosków. Udało się stworzyć w Gdańsku sprawnie funkcjonujący system wczesnej diagnostyki otyłości, wczesnego wykrywania nadmiaru masy ciała u dzieci i wyznaczyć ścieżkę postępowania terapeutycznego. Na przestrzeni dekady udało nam się przeprowadzić 60 tys. badań przesiewowych. Niektóre dzieci były kontrolowane nawet kilkukrotnie – jako 6-,10- i 14-latki. Oceniliśmy ich obecny stan zdrowia i jeśli zdiagnozowaliśmy nadmiar masy ciała, byliśmy w stanie zaproponować konkretną ścieżkę leczenia. Udało nam się zorganizować 12 tys. spotkań interdyscyplinarnych – z pediatrą, dietetykiem, specjalistą aktywności fizycznej i z psychologiem. Doświadczeń terapeutycznych mamy bardzo dużo. Udaje nam się uzyskać poprawę wskaźnika wagowo-wzrostowego u trzech czwartych naszych pacjentów. 75% naszych podopiecznych redukuje nadmiar masy ciała średnio o 5 punktów w siatkach centylowych. Są to wyniki porównywalne z uzyskiwanymi w innych europejskich czy światowych ośrodkach zajmujących się redukcją nadmiaru masy ciała u dzieci. Obserwujemy u naszych podopiecznych zmiany w obszarze zachowań żywieniowych, w podejściu do aktywności fizycznej, poprawę wydolności krążeniowo-oddechowej.

Wyraźnie zarysowują się zmiany dotyczące postawy dzieci i młodzieży – nasi podopieczni nabierają wiatru w żagle, nabierają pewności siebie. Daje to nam ogromną motywację do pracy. Mamy pomysły na wprowadzenie pewnych zmian w obecnej formule programu. Dostrzegamy potrzebę zwiększenia częstości wizyt, ponieważ niektórzy pacjenci odpadają w trakcie trwania procesu terapeutycznego. Może ze względu na zmniejszającą się motywację, może ze względu na obserwowane trudności. Chcemy, żeby pacjenci potrzebujący pomocy w procesie terapeutycznym trwali.

Widzimy potrzebę unowocześnienia edukacji. Wiedza teoretyczna zdecydowanie nie wystarczy. Pracujemy nad tym, żeby wdrożyć warsztaty kulinarne czy treningi aktywności fizycznej. Staramy się to na bieżąco modyfikować.

Bardzo istotna jest przychylność miasta Gdańska, które cały czas dostrzega potrzebę takiej aktywności i deklaruje, że na kolejne lata będzie również zabezpieczało środki finansowe na tego typu działanie. Władze miasta widzą korzyści wynikające ze zdrowia mieszkańców.

Czy w czasie pandemii zaobserwowali Państwo negatywne zmiany dotyczące zwiększenia masy ciała u dzieci?

Nie będzie zaskoczenia w tym, co powiem – zdecydowanie tak. Szczególnie pierwsza fala pandemii, która sparaliżowała nasze życie, wywołała również spustoszenie w życiu dzieci i młodzieży. Obserwowaliśmy i nadal obserwujemy pacjentów, którzy w czasie pierwszego bądź drugiego lockdownu najbardziej zwiększyli masę ciała. W tym okresie obserwowaliśmy zaburzenia w rytmie funkcjonowania, zarówno w odniesieniu do sposobu odżywiania, jak i aktywności fizycznej. Wówczas wszystko było zamknięte, więc wiele osób, które wcześniej korzystały ze zorganizowanych zajęć aktywności fizycznej, zrezygnowały z nich, nie potrafiąc przeorganizować się do aktywności w warunkach domowych albo zakładając, że lockdown będzie krótkotrwały i nie ma potrzeby poszukiwania rozwiązań zastępczych.

Jeżeli chodzi o sposób odżywiania, obserwowaliśmy – szczególnie u dzieci – rozstrojenie dobowego rytmu. Zamknięcie szkół spowodowało brak narzuconego przez obowiązek szkolny żywieniowego rytmu dnia. Dodatkowo masowo robione zapasy żywności, niekoniecznie zdrowej, czy dobrej jakości. Trzeba też wspomnieć o mechanizmach psychologicznych związanych ze stresem, lękiem, z separacją od rówieśników czy dziadków. To również miało swoje znaczenie.

Zmiany pandemiczne wpłynęły na nas niekorzystnie. Uczciwie trzeba jednak powiedzieć, że były także rodziny, które korzystając z obecności dzieci w domu poukładały sposób odżywiania. Zdecydowanie jest to jednak mniejszość.

W kontekście COVID-19 dużo mówi się o zjawisku pogłębiającego się długu zdrowotnego, jak sądzę, w warunkach pandemicznych Państwu również trudniej było realizować program 6–10–14. Czy to również wpłynęło na pogorszenie wskaźników wagowych u dzieci?

Tak, mogło to mieć taki wpływ. Przyznam jednak, że zawiesiliśmy pracę na tak krótko, jak to tylko możliwe. Bardzo zależało nam na tym, żeby wrócić do regularnej pracy. Mieliśmy jednak ponad dwumiesięczny przestój w przyjmowaniu pacjentów, co oznaczało przesunięcie terminów zaplanowanych wizyt. Zdecydowanie staliśmy na stanowisku, że chcemy jak najszybciej wrócić do pracy, zdając sobie sprawę z tego, co się dzieje. Próbowaliśmy pracować w trybie konsultacji zdalnych, ale obserwowaliśmy, że nie spełnia to oczekiwań pacjentów. Po nieco ponad dwóch miesiącach wróciliśmy więc do pracy gabinetowej z zachowaniem reżimu sanitarnego i tak pracujemy nieprzerwanie.

Czy potrzebujemy Dnia Walki z Otyłością? Czy takie sygnalizowanie problemu ma sens?

Jak najbardziej ma sens. Ten dzień to powód do tego, że w mediach, nie tylko tematycznych, medycznych, ten temat zostanie wyciągnięty na powierzchnię. Być może informacja podana w mediach ogólnodostępnych sprawi, że niektóre osoby dokonają autodiagnozy swojego stanu zdrowia. Jest to dobry sposób, żeby sygnalizować jak ważne jest dbanie o prawidłową masę ciała. Światowy Dzień Walki z Otyłością jest tylko raz w roku i możemy powiedzieć, że ma charakter akcyjny, ale jeśli jest szansa, że ktoś o tym usłyszy i będzie to punkt wyjścia do refleksji na temat własnej sytuacji i poszukania pomocy, to uważam, że warto.

Rozmawiał Jerzy Dziekoński

29.10.2021
Wybrane treści dla Ciebie
  • Dieta w osteoporozie
  • Dieta wegańska - czym jest weganizm?
  • Zalecenia żywieniowe dla pacjentów z wyrównaną i niewyrównaną marskością wątroby
  • Dieta bezglutenowa
  • Rola błonnika pokarmowego w leczeniu zespołu jelita nadwrażliwego
  • Dieta w łuszczycy
  • Dieta w zespole metabolicznym
  • Dieta w niealkoholowej stłuszczeniowej chorobie wątroby
  • Zalecenia dietetyczne przy próchnicy zębów
  • Dieta w leczeniu otyłości i towarzyszącej jej insulinooporności
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta