×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

300 minut wysiłku

Ewa Stanek-Misiąg

Musimy motywować zarówno do stosowania leków, jak też do zmiany stylu życia. Kiedy rozmawiam o aktywności fizycznej, podkreślam, że jest to proces. Zjedzenie pączka daje przyjemność od razu, do uzyskania radości z ruchu potrzeba trochę czasu – mówi prof. Artur Mamcarz, kardiolog.


Prof. Artur Mamcarz. Fot. MP

Ewa Stanek-Misiąg: Wśród objawów niewydolności serca, takich jak duszność, męczenie się przy niewielkim wysiłku jest też kaszel. Skąd ten kaszel?

prof. Artur Mamcarz: Gdy serce nie radzi sobie z pompowaniem krwi, część tej krwi zalega w krążeniu płucnym (małym), czego efektem jest pokasływanie, kaszel.
Niewydolność serca powoduje gorsze ukrwienie wielu narządów. Mówimy o zespole objawów. Zaczyna się od pogorszenia tolerancji wysiłku, pojawia się duszność, osłabienie, mogą wystąpić zawroty głowy, bóle głowy, zmęczenie, obniżenie sprawności intelektualnej, aż dochodzimy do zaburzeń w funkcjonowaniu wielu narządów. Wszystko przez uszkodzone serce.

Co szkodzi sercu?

Najczęściej niewydolność powodują nadciśnienie tętniczechoroba wieńcowa, a dokładniej nieleczone lub źle leczone nadciśnienie czy choroba wieńcowa. Nierozpoznana lub niewłaściwie leczona dyslipidemia jest przyczyną miażdżycy, co w konsekwencji także może powodować niewydolność. Do niewydolności serca mogą też prowadzić niektóre zaburzenia rytmu, zaburzenia metaboliczne, takie jak cukrzyca, otyłość, uszkodzenia wynikające z nadużywania alkoholu, co jest w Polsce jedną z częstych przyczyn.

O ile otyłość widać, o tyle dyslipidemia może się przytrafić komuś o prawidłowej masie ciała, więc dopóki się nie zbada, nie będzie wiedzieć, że coś mu dolega.

No tak. Nadciśnienia tętniczego też nie widać. Trzeba to zbadać.
Jeśli ktoś ma mniej niż 40 lat i prowadzi zdrowy styl życia, prawdopodobieństwo, że coś złego się z nim dzieje, już na tym etapie jest minimalne. Oczywiście zawsze może się zdarzyć „artefakt statystyczny”, ktoś, kto wygląda na zdrowego i zdrowo żyje, zachoruje, ale to jest rzadkość. Może skupmy się na tych, którzy nie zdają sobie sprawy z tego, że coś im grozi albo nie wiedzą, jak mają sobie pomóc.

Jak zmotywować pacjenta do zmiany nawyków żywieniowych, do większej aktywności ruchowej? To chyba najtrudniejsze zadanie, jakie przed nim stoi.

Oczywiście, że jest trudne i że nie wszystkim uda się nam pomóc, ale trzeba próbować i wszystkich rzetelnie informować.
Na biurku mam właśnie pachnącą jeszcze farbą drukarską książkę „Jak żyć, panie doktorze?” Ona się składa z 3 części: Soma, Psyche i Matrix. Bo żyjemy jakby trochę w Matrixie. Znaleźć można w tej książce wskazówki, jak rozmawiać z pacjentami. Bo przecież wiemy, co mamy powiedzieć, kiedy przychodzi do nas pacjent, który waży o 20 kg za dużo i źle się przez to czuje, ale często nie umiemy tego zrobić, mamy kłopot z komunikacją. Lekarz może wystawić receptę na leki, które obniżą stężenie cholesterolu, obniżą ciśnienie, pomogą w redukcji masy ciała, ale bez motywacji ze strony pacjenta trudno będzie odnieść sukces.
Kiedyś brałem udział w konferencji „Jak w 5 minut zmotywować pacjenta do przestrzegania zaleceń”. W roli pacjentów wystąpili aktorzy. Uczestniczyłem w dwóch scenkach. Pierwszą moją pacjentką była pani Genowefa, lat 67, nadciśnienie tętnicze. Miałem ją zmotywować, żeby przyjmowała lek. Dowiedziałem się, że jest gospodynią, prowadzi córce dom, zajmuje się wnukami, odbiera dzieci ze szkoły, odrabia z nimi lekcje, chodzi na spacery, gotuje. Powiedziałem jej, że pewnie chciałaby jak najdłużej móc chodzić z wnukami do parku, piec im szarlotkę i będzie mogła to robić jeszcze bardzo długo dzięki lekowi, który jej proponuję. Drugim pacjentem był jej rówieśnik, pan Mieczysław, księgowy. Pracował jeszcze na część etatu. Przekonywałem go tak: „Ten lek, który Panu przepisuję nie tylko wpływa na wysokość ciśnienia, ale o 27% zmniejsza ryzyko udaru, o 25% zawału i o 21% śmierci w najbliższym czasie. Pan pracuje z liczbami, więc potrafi sobie to wyobrazić.”

Wydawało mi się, że do stosowania leków nie trzeba nikogo nakłaniać. Tabletkę łatwo przyjąć w przeciwieństwie do zmiany stylu życia.

Około połowy pacjentów w ciągu 2 lat odstawia leki zalecone w chorobach przewlekłych.

Uważają, że wyzdrowieli?

Powody są różne. Niektórzy uważają, że się wyleczyli. Przypominamy im wtedy, że nadciśnienie czy dyslipidemia to choroby przewlekłe. Coraz większy problem mamy z denialistami. Denialiści zaprzeczają odkryciom naukowym. Obserwujemy teraz w czasie pandemii szczególną aktywizację ruchów antyszczepionkowych, antystatynowych. Celebryci wygadują w mediach kompletne bzdury. Ostatnio czytałem wypowiedź aktorki, która twierdzi, że chorobę nowotworową można skutecznie leczyć, uciskając odpowiednie punkty na skórze. To jest groźne.
Musimy więc motywować zarówno do stosowania leków, jak też do zmiany stylu życia. Kiedy rozmawiam o aktywności fizycznej, podkreślam, że jest to proces. Zjedzenie pączka daje przyjemność od razu, do uzyskania radości z ruchu potrzeba trochę czasu. Aktywność fizyczna powoduje wydzielanie endorfin. Wiem, co mówię, bo się systematycznie ruszam, chociaż – jak wielu osobom – czasami mi się nie chce. Ale jak już człowiek wyjdzie z tymi kijami lub wsiądzie na rower, to potem ma poczucie dobrze spełnionego obowiązku.

Zalecana aktywność fizyczna to 150 min wysiłku umiarkowanego na tydzień lub 75 min wysiłku intensywnego na tydzień. Jak zamierzyć wysiłek umiarkowany i intensywny?

Trudno to precyzyjnie ustalić. Można skorzystać np. z 10- lub 20-stopniowej skali zmęczenia w czasie wysiłku (Borga), kierować się limitem tętna. Ten limit wylicza się z wzoru: 220– wiek. Przy maksymalnym wysiłku osiągamy 85% limitu. Przy wysiłku umiarkowanym 70%.
Jestem zwolennikiem wysiłku umiarkowanego, według zaleceń 150 min na tydzień, ale mówi się, że warto – kto ma czas i możliwości – rozszerzyć go do 300 min. To oznacza 60 min przez 5 dni w tygodniu. Oczywiście jest to kwestia indywidualnych uzgodnień. Są osoby, dla których umycie okien jest wysiłkiem ekstremalnym.
Warto tu wspomnieć o rywalizacji. Rywalizacja – czy ścigamy się z samym sobą, czy konkurujemy z kimś innym – powoduje aktywizację układu współczulnego. Z takiego sportu może być czasem więcej strat niż korzyści. Nie chodzi mi o to, żeby nie rywalizować w ogóle, ale niech to nie będzie coś, co przesłania zalety aktywności.

Na czym polega dobroczynność ruchu dla serca? Serce pracuje cały czas. Prosto myśląc, dajmy mu wytchnienie, a nie zmuszajmy do wysiłku.

Wytchnienie serce ma w nocy, kiedy śpimy. Następuje wtedy spowolnienie jego pracy. Wysiłek natomiast trwa przez określony czas i – owszem – powoduje przyspieszony rytm, ale potem częstość rytmu serca spada. Mamy balans. On wynika z aktywności dwóch układów: współczulnego, czyli układu walki i przywspółczulnego, czyli układu wypoczynku. Tak to najprościej można wytłumaczyć.
Sportowcy mają wolniejszy rytm niż populacja nietrenująca. Podobnie osoby, które nie ćwiczyły, a potem zaczęły chodzić na siłownię, czy basen. Kiedy w badaniu holterowskim porównamy ich średnią dobową częstość rytmu sprzed okresu treningowego z tą treningową, to ta druga jest wolniejsza. Taki paradoks. Aktywność fizyczna powoduje, że średni rytm dobowy jest wolniejszy. Na tym polega hartowanie serca. Jest to jeden z elementów rehabilitacji kardiologicznej, której poddajemy osoby ze zwężeniem naczyń i miażdżycą.
Wiemy też, że wysiłek fizyczny obniża ciśnienie tętnicze. Przynosi także korzyści metaboliczne. Gdy trenujemy, zmienia się skład, czy struktura ciała. Nawet zachowując masę ciała, możemy zwiększyć objętość mięśni i zmniejszyć ilość tłuszczu, co poprawi tolerancję glukozy i wrażliwość komórek na insulinę. Jest to szczególnie istotne w przypadku insulinooporności, która występuje u osób otyłych, a którą uważamy za jeden z czynników ryzyka wystąpienia cukrzycy, a także nadciśnienia tętniczego.
Wychodząc poza kardiologię, aktywność fizyczna poprawia funkcje poznawcze. Aktywne fizycznie dzieci lepiej się uczą, dorośli wolniej tracą sprawność intelektualną, osoby starsze lepiej rozwiązują krzyżówki w porównaniu z populacją, która się nie rusza.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

Profesor dr hab. n. med. Artur Mamcarz – specjalista chorób wewnętrznych, kardiolog, kierownik III Kliniki Chorób Wewnętrznych i Kardiologii Wydziału Lekarskiego Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego. Podczas Kongresu Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego, 19. IX przedstawi rekomendacje aktywności fizycznej u pacjentów z niewydolnością serca.

09.09.2020
Zobacz także
  • Świeże spojrzenie na serce
Wybrane treści dla Ciebie
  • Choroba wieńcowa
  • Nadciśnienie tętnicze
  • Badania biochemiczne wykonywane u chorych na nadciśnienie tętnicze
  • Dławica piersiowa stabilna
  • Miażdżyca
  • Zawał serca z uniesieniem odcinka ST (STEMI)
  • Ostre zespoły wieńcowe (OZW)
  • Dieta w nadciśnieniu tętniczym
  • Zawał serca bez uniesienia odcinka ST (NSTEMI)
  • Hiperaldosteronizm pierwotny
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta