×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Ilu chorych do nas nie dojeżdża

Ewa Stanek-Misiąg

Operacji nie można odwlekać w nieskończoność. Wierzę, że Ministerstwo Zdrowia ma pomysł na to, jak rozładować kumulację, która powstała na skutek odwołania zabiegów planowych i cały czas narasta. Już teraz jest to liczba chorych nie do przeoperowania. Nawet gdyby pracować 24 godziny na dobę i operować non stop, co jest przecież niewykonalne, to w szpitalach nie ma tylu łóżek, żeby potem tych wszystkich chorych położyć – mówi dr Anna Kwiatkowska, chirurg.


Dr Anna Kwiatkowska. Fot. arch. wł.

dr Anna Kwiatkowska: Kiedy wprowadzono stan zagrożenia epidemiologicznego spodziewaliśmy się, że jako szpital kliniczny, który nie jest szpitalem jednoimiennym, będziemy mieć więcej pracy, ponieważ trafią do nas pacjenci wymagający pilnej interwencji. Ci, którzy – gdyby wszystko działało tak, jak przed pandemią – zgłosiliby się na ostry dyżur w najbliższym szpitalu, a teraz nie mogą tego zrobić, bo ten szpital przekształcono w placówkę jednoimienną. Ale takich pacjentów w zasadzie nie było.
Nakaz wstrzymania wszystkich planowych przyjęć spowodował, że musieliśmy odwołać zabiegi u pacjentów z chorobami, które nie stanowią bezpośredniego narażenia ich życia.

Ewa Stanek-Misiąg: Czyli nie mieliście co robić?

Nie zdarzyło się jeszcze, żebyśmy mieli puste stoły operacyjne, co zdarza się – jak słyszę – w szpitalach jednoimiennych. Ale u nas nie. Operujemy dzień w dzień. Skupiliśmy się na operacjach onkologicznych. Wykonujemy też zabiegi pilne w ramach ostrego dyżuru, choć nie jest ich tyle, co wcześniej. Mam wrażenie, że przyczyniły się do tego podawane w mediach informacje, z których wynikało, że szpitale zaczęły stanowić źródło infekcji SARS-CoV-2. Pacjenci, obawiając się bardziej wirusa niż swoich chorób, przestali przychodzić do szpitala. Ale przecież ktoś, kto czeka na usunięcie pęcherzyka żółciowego czy zoperowanie przepukliny, w końcu kiedyś musi się zgłosić.

Boi się pani, że kiedy sytuacja się ustabilizuje, ruszy lawina pacjentów?

Trzeba się na to przygotować. Przecież sami nie wyzdrowieją. Operacji nie można odwlekać w nieskończoność. Wierzę, że ministerstwo zdrowia ma pomysł na to, jak rozładować kumulację, która powstała na skutek odwołania zabiegów planowych i cały czas narasta. Już teraz jest to liczba chorych nie do przeoperowania. Nawet gdyby pracować 24 godziny na dobę i operować non stop, co jest przecież niewykonalne, to w szpitalach nie ma tylu łóżek, żeby potem tych wszystkich chorych położyć. A trzeba jeszcze wziąć pod uwagę wzmożone procedury sanitarne, które nieprędko przestaną obowiązywać.

Czy pacjenci, którzy zgłaszają się na ostry dyżur robią to w ostatniej chwili?

Aż tak źle nie jest. Ale rzeczywiście często próbują przeczekać w domu. Liczą na to, że im przejdzie. Ratują się jakimiś tabletkami. Dziś nie ma tłumów na SOR-ach.

To chyba dobra strona tej sytuacji? Przychodzą tylko ci, którym naprawdę potrzebna jest pomoc.

Codzienność SOR-u była do tej pory taka, że znacząca większość pacjentów mogła spokojnie zgłosić się do lekarza rodzinnego, bo leczenie tego, co im dolegało, mieściło się w ramach jego kompetencji. Można powiedzieć „dobrze, że nie ma tłumów”. Martwię się jednak tym, że wśród chorych niezgłaszających się po pomoc są także ci, którzy mają naprawdę poważne dolegliwości wymagające pilnej interwencji. Z doświadczenia wiem, że takie osoby często trzeba było namawiać, żeby poszły do szpitala. W czasach przed pandemią. Jeśli więc wtedy unikały lekarza, to tym bardziej teraz, kiedy słyszą, że w szpitalu może nie być najbezpieczniej. Nie wiemy ilu chorych do nas nie dojeżdża.

Coraz więcej mówi się o tym, że należy zacząć operować tzw. planowych pacjentów, a żeby to robić, trzeba ich badać pod kątem koronawirusa. Jak to wygląda w pani szpitalu?

U wszystkich pacjentów planowych – to znaczy onkologicznych, bo tylko ich przyjmujemy według planu – przed przyjęciem wykonuje się tomografię komputerową płuc w protokole skriningowym w kierunku koronawirusa.

A testy?

Nie. Na wynik testu trzeba długo czekać, a TK trwa 7–10 minut i wynik jest od razu.
Pandemia nie skończy się w przeciągu tygodni czy miesięcy, będzie z nami długo. Muszą zostać wprowadzone – im prędzej tym lepiej – systemowe rozwiązania, które pozwolą przynajmniej spróbować wrócić do szpitalnej normalności. Tego wymagają chorzy.
Obecnie procedura jest taka: przy wejściu do szpitala mierzymy temperaturę, potem raz jeszcze, kiedy przeprowadzamy wywiad, w którym pytamy między innymi o objawy przeziębienia, następnie wykonujemy tomografię, jeśli tomografia jest „czysta”, przyjmujemy na oddział.

A jeśli obraz pokazuje coś niepokojącego?

Wtedy pacjenci trafiają na oddział covidowy. Wydzieliliśmy takie miejsce, gdzie pobiera się wymazy i czeka się na wynik. Chorego z wynikiem ujemnym przenosi się na „zwykły” oddział, chory z wynikiem dodatnim jedzie do szpitala jednoimiennego. Zdarzają się tacy chorzy, ale nie często.

Chirurdzy zawsze pracują w pełnym rynsztunku. Czy zostaliście państwo teraz w coś doposażeni?

Mamy przyłbice oraz zestawy z kombinezonami na wypadek kontaktu z pacjentem, u którego potwierdzono infekcję COVID-19, albo jest ona wysoce prawdopodobna. Częścią takiego zestawu są maski z filtrami ffp2, czy ffp3. Ale na co dzień używamy standardowych masek chirurgicznych. W maseczkach chodzimy non stop, nie tylko przy zabiegu.

Czy personel jest testowany?

Właśnie zaczęto nas badać przesiewowo. Prosiliśmy o to od dłuższego czasu. Codziennie kilku osobom pobiera się wymazy. Mnie w zeszłym tygodniu.

Wynik ujemny, oczywiście?

Nie mam jeszcze wyniku.

Od zeszłego tygodnia? Rozmawiamy we wtorek.

Wymaz miałam pobrany w czwartek. Widzi pani teraz, dlaczego uznaliśmy, że pobieranie wymazów pacjentom mija się z celem. Skoro nie jesteśmy w stanie szybko uzyskać wyniku, to nie ma sensu.
Co do personelu, to podzieliliśmy się na grupy i pracujemy w blokach tygodniowych. Gdyby zachorował ktoś z jednej grupy, to wtedy jej pracę przejmuje druga. Jesteśmy w stanie uniknąć paraliżu kliniki.

Rozmawiała Ewa Stanek-Misiąg

Dr n. med. Anna Kwiatkowska – specjalistka chirurgii ogólnej. Pracuje w Klinice Chirurgii Ogólnej, Endokrynologicznej i Onkologii Gastroenterologicznej Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. Brała udział w projekcie „Mjanma” Polskiej Misji Medycznej, należała do zespołu chirurgicznego Polskiego Kontyngentu Wojskowego w Afganistanie 2010–2011.

07.05.2020
Zobacz także
  • Twarz personelu medycznego. Opowieść ozdrowieńca
  • Wyzwanie, jakim jest pandemia
  • Nie ma odwiedzin
Wybrane treści dla Ciebie
  • Test combo – grypa, COVID-19, RSV
  • Przeziębienie, grypa czy COVID-19?
  • Koronawirus (COVID-19) a grypa sezonowa - różnice i podobieństwa
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta