Pozostawienie pacjentów chorych na otyłość bez leczenia tej choroby zaowocuje w ciągu następnej dekady 150 tys. przedwczesnych zgonów. Jak przekonuje dr hab. Mariusz Wyleżoł, wiceprezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, obesitologia powinna czerpać przykład z onkologii i do postawionych celów terapeutycznych dążyć wszelkimi możliwymi metodami leczenia.
Fot. Adobe Stock
W dobie pandemii COVID-19 leczenie otyłości ma szczególne znaczenie. Zwiększona masa ciała stanowi bowiem jeden z istotnych czynników ryzyka ciężkiego przebiegu zakażenia i zgonu.
Jednym z prelegentów tegorocznego VI Narodowego Kongresu Żywieniowego był dr hab. Mariusz Wyleżoł z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, kierownik Warszawskiego Centrum Kompleksowego Leczenia Otyłości i Chirurgii Bariatrycznej w Szpitalu Czerniakowskim oraz wiceprezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości, który przedstawił wykład „Otyłość a COVID-19”.
Na wstępie chirurg podkreślił, że operacje bariatryczne znacząco zmniejszają ryzyko zgonów w obserwacji odległej.
– Ryzyko się zmniejsza nie dlatego, że chorzy noszą mniejsze ubrania, lecz dlatego, że doprowadzamy do redukcji występowania powikłań otyłości, takich jak cukrzyca typu 2, nadciśnienie tętnicze czy też zaburzenia lipidowe – wyjaśniał dr hab. Mariusz Wyleżoł.
Początek pandemii dla chirurgii był dramatyczny. Badanie oceniające śmiertelność pacjentów po operacjach opublikowane pod koniec maja 2020 roku w „The Lancet” wskazywało, że śmiertelność w wyniku tzw. dużych operacji, a zabiegi bariatryczne bez wątpienia takimi są, w przypadku pacjentów, u których doszło do zakażenia koronawirusem, wyniosła niemal 27%.
– Leczenie obarczone takim ryzykiem zgonu jest nieetyczne i niemożliwe do zarekomendowania chorym. Liczne towarzystwa naukowe na całym świecie zaleciły wstrzymanie wykonywania operacji bariatrycznych. W drugim kwartale 2020 roku obserwowaliśmy więc zapaść chirurgii bariatrycznej – mówił specjalista, po czym dodał: – Na szczęście bardzo szybko zorientowaliśmy się, że otyłość zwiększa ryzyko ostrego przebiegu choroby oraz zgonu z powodu COVID-19. Wśród chorych ze wskaźnikiem BMI powyżej 40 ryzyko zgonu jest o 150% większe w porównaniu z osobami z prawidłową masą ciała.
Z drugiej strony, lekarze szybko zdali sobie sprawę z tego, że leczenie zachowawcze w warunkach pandemicznych w ogóle się nie sprawdza. Lockdown sprawił, że zaczęliśmy gromadzić zapasy niezdrowej żywności.
– Kiedy okazało się, że powszechnie narasta depresja i lęk, leczenie zachowawcze otyłości nie wchodziło w rachubę. Zdaliśmy sobie sprawę, że musimy przywrócić wykonywanie operacji bariatrycznych – wspominał dr hab. Mariusz Wyleżoł.
Opracowano rekomendacje, dzięki którym od lipca ubiegłego roku wykonywanie operacji bariatrycznych przywrócono. Było to również możliwe dzięki opracowaniom naukowym na świecie.
– Obecnie wiemy, że także w warunkach pandemii COVID-19 jesteśmy w stanie operacje bariatryczne wykonywać w sposób bezpieczny z porównywalnym ryzykiem okołoperacyjnym jak miało to miejsce przed pandemią, a nawet mniejszym. Paradoksalnie, pandemia COVID-19 spowodowała, że operujemy chorych bezpieczniej – przekonywał chirurg.
Ponadto wyniki badań wykazały ogromne korzyści wynikające z przeprowadzania zabiegów bariatrycznych. Okazało się, że – w kontekście przebiegu COVID-19 – chirurgia bariatryczna pełni funkcję ochronną.
– Takich badań dotychczas opublikowano na świecie kilka – mówił lekarz. – Badanie przeprowadzone w Cleveland w Ohio wykazało, że u chorych, u których przeprowadzono operację bariatryczną, ryzyko przyjęcia do szpitala w przebiegu zakażenia koronawirusem, leczenia w warunkach intensywnej terapii, konieczności mechanicznej wentylacji, dializoterapii, czy wreszcie zgonu jest zdecydowanie mniejsze w grupie osób poddanych przed laty operacji bariatrycznej aniżeli wśród chorych, którzy nie byli leczeni tą metodą i którzy nadal chorują na otyłość olbrzymią. Podobne badanie przeprowadzono we Francji. Dostępne są również w tym zakresie metaanalizy.
Inny negatywny skutek pandemii to brak dostępu do leczenia. Jak wspomina dr hab. Mariusz Wyleżoł, jego szpital został przekształcony w placówkę jednoimienną. Podobnie było na całym świecie.
– Co w takiej sytuacji zrobić, kiedy w wyniku pandemii przez 7 miesięcy nie mogliśmy oferować chorym skutecznego leczenia – opowiadał wiceprezes Polskiego Towarzystwa Leczenia Otyłości. – W takiej sytuacji należy odnieść się do badań wskazujących na korzyści z zastosowania farmakoterapii otyłości. Zostały one opublikowane bezpośrednio przed pandemią i przyszły nam niejako z pomocą. Wiemy obecnie, że i tę grupę chorych możemy skutecznie leczyć dzięki zastosowaniu leków wspomagających leczenie otyłości.
Kolejne badania przyniosły odpowiedź na pytanie, co zrobić, kiedy po pomoc wraca pacjent po operacji bariatrycznej z nawrotem otyłości. W tym wypadku również jako leczenie pierwszego wyboru należy zastosować farmakoterapię otyłości.
– Jak uświadomiła nam pandemia COVID-19, podstawowym problemem jeśli chodzi o otyłość, jest to, że nie leczymy tych chorych. W naszym kraju nie leczymy 99% chorych na otyłość – wskazał chirurg i dodał: – Jest to problem globalny. Dlaczego? Bo nie rozpoznajemy otyłości, na co również mamy potwierdzenie w wynikach badań. Jest to o tyle zaskakujące, że mamy do czynienia z chorobą, którą najłatwiej rozpoznać. Okazuje się jednak, że chorzy z powodu powikłań otyłości są leczoni przez różnych specjalistów, ale nigdy nie miało miejsca leczenie przyczynowe otyłości.
Dlaczego tak się dzieje? Jego zdaniem, istnieje zbyt sztywny podział między leczeniem zachowawczym a operacyjnym.
– Musimy być świadomi, że jeżeli tych chorych nie będziemy leczyć, to w perspektywie 10 lat stracimy 150 tys. obywateli – stwierdził dr hab. Mariusz Wyleżoł. – Myślę, że powinniśmy wyciągnąć wnioski z onkologii, gdzie niegdyś leczenie chirurgiczne, chemioterapia i radioterapia były metodami konkurencyjnymi. Obecnie, lecząc chorego na raka, lekarze siadają przy jednym stole i wspólnie proponują najlepszą z możliwych metod leczenia. Powinniśmy wyciągnąć wnioski z pandemii COVID-19 i w obesitologii skończyć z tym szkodliwym podziałem, z tą czerwoną kreską postawioną na BMI 35 i wreszcie zacząć kompleksowe leczenie chorych na otyłość. A podstawą do rozpoczęcia leczenia jest rozpoznanie. I o to bym prosił, żeby to był nasz podstawowy wniosek z pandemii COVID-19: aby leczyć otyłość wszystkimi dostępnymi metodami.