×
COVID-19: wiarygodne źródło wiedzy

Żeby wpłynąć na codzienną dietę

Jerzy Dziekoński
Kurier MP

O znakowaniu żywności, otyłości, wyborach konsumenckich i próbie ich zmiany opowiadają w rozmowie z MP.PL przedstawicielki Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego PZH – Państwowego Instytutu Badawczego: dr inż. Katarzyna Stoś oraz dr inż. Beata Przygoda.

Fot. Grzegorz Skowronek / Agencja Gazeta

Jerzy Dziekoński: Czy w całej Europie mamy takie same przepisy dotyczące znakowania żywności?

Dr inż. Beata Przygoda (B.P.): W Europie – nie, w Unii Europejskiej – tak. Rozporządzenie w sprawie przekazywania konsumentom informacji na temat żywności obowiązuje we wszystkich państwach członkowskich i określa zasady znakowania żywności.

Czy są kraje bardziej i mniej liberalne pod tym względem? Jak przedstawia się kwestia przepisów szczegółowych w poszczególnych krajach?

Dr inż. Katarzyna Stoś (K.S.): Uściślając, jest to Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) nr 1169/2011. Tego typu regulacje obowiązują we wszystkich krajach członkowskich w sposób bezpośredni. W związku z tym nie ma potrzeby przełożenia tych przepisów na warunki polskie.

B.P.: Wcześniej były przepisy, które osobno traktowały o ogólnym znakowaniu żywności i o znakowaniu jej wartością odżywczą. Obecnie obowiązującym rozporządzeniu (UE) oba obszary zostały połączone. Ogólne zasady – i to jest nadrzędne – mówią o niewprowadzaniu konsumenta w błąd co do właściwości produktu spożywczego, szczególnie jego składu, ilości, trwałości, kraju i miejsca pochodzenia, sposobu produkcji. Nie wolno przypisywać produktom właściwości ani działania, których nie posiadają, bądź też właściwości zapobiegania chorobom lub leczenia chorób. Podawane informacje muszą być rzetelne, jasne i łatwe do zrozumienia przez konsumenta.

Wyszczególnione zostały również zakresy odpowiedzialności – przepisy mówią, kto odpowiada za informacje przedstawione na opakowaniach produktów. W przypadku produktów wytwarzanych na terenie UE są to podmioty, które wprowadzają produkty na rynek. Jeśli chodzi o produkty wytworzone poza Unią, odpowiedzialni są importerzy. W przypadku sprzedaży na odległość, coraz bardziej popularnej, zwłaszcza w obecnej sytuacji epidemicznej, właściciele sklepów internetowych.

W ww. rozporządzeniu określono listę informacji obowiązkowych, które muszą być umieszczone na opakowaniach produktów spożywczych, oraz informacji dobrowolnych. Do informacji obowiązkowych należą m.in. nazwa produktu, wykaz składników, wykaz substancji powodujących alergie i/lub reakcje nietolerancji, data minimalnej trwałości lub termin przydatności do spożycia, kraj lub miejsce pochodzenia, nazwa producenta, warunki przechowywania czy użycia, informacja na temat wartości odżywczej.

Powinna ona zawierać siedem obowiązkowych elementów, czyli wartość energetyczną, zawartość tłuszczów, w tym kwasów tłuszczowych nasyconych, węglowodanów, w tym cukrów, białka i soli. Poza tym jest jeszcze lista składników, które mogą zostać wskazane w informacji żywieniowej na zasadzie dobrowolności. Producent decyduje o tym, czy chce podać informację o zawartości kwasów jedno- i wielonienasyconych, alkoholi wielowodorotlenowych, skrobi, błonnika oraz witamin i składników mineralnych, które wymienione zostały w załączniku XIII wspomnianego wcześniej rozporządzenia (UE) i znajdują się w znaczącej ilości w produkcie.

Na opakowaniu mogą znaleźć się również inne informacje, które są uregulowane przez bardziej szczegółowe przepisy dotyczące np. sposobu informowania o dodatkach do żywności. Zostały one zawarte w rozporządzeniu (UE) nr 1333/2008. Jeśli chodzi o oświadczenia żywieniowe i zdrowotne, sposób ich formułowania określa rozporządzenie (UE) nr1924/2006. Oczywiście, nie wszystkie kwestie dotyczące znakowania żywności zostały doprecyzowane w przepisach unijnych, więc w rozporządzeniu (UE) nr 1169/2011 znajdują się zapisy, pozwalające krajom członkowskim, do czasu ustanowienia wspólnotowych przepisów, przyjęcie własnych rozwiązań prawnych. Dotyczy to np. znakowania żywności nieopakowanej, czy systemów dobrowolnego znakowania wartością odżywczą na froncie opakowania, pod warunkiem, że nie będą rzutowały na swobodny przepływ towarów.

Dlaczego to jest tak skomplikowane? Czy nie chodzi o to, żeby w jak najprostszy sposób trafić do konsumenta, powiedzieć mu: ten produkt jest dla ciebie dobry, a ten niekoniecznie?

K.S.: Przepisy dotyczące znakowania żywności obejmują bardzo szeroki zakres, doprecyzowują i ujednolicają wspólne zasady dla całej Unii Europejskiej.

Informacje na etykietach produktów spożywczych mają zapewnić wysoki poziom ochrony zdrowia konsumentów. Generalną zasadą prawa żywnościowego jest zapewnienie konsumentom możliwości dokonywania świadomych wyborów dotyczących spożywanej przez nich żywności.

Przepisy regulują umieszczanie na etykietach produktów wielu informacji, jednocześnie stosując wymóg jasnego, zrozumiałego i czytelnego etykietowania. Informacje powinny być zrozumiałe dla przeciętnego konsumenta.

Za chwilę jednak może zabraknąć na te wszystkie informacje powierzchni na opakowaniu.

K.S.: Tak, ale przecież część tych informacji musi się tam znaleźć, ponieważ mają znaczenie dla naszego zdrowia. Lista składników, alergeny, data minimalnej trwałości czy termin przydatności do spożycia dla produktów nietrwałych mikrobiologicznie, to wszystko są ważne dla naszego zdrowia informacje. Czy ważna jest informacja o kraju pochodzenia danego produktu? Może nie tak bardzo jak termin przydatności do spożycia, ale jako konsumenci chcemy wiedzieć skąd pochodzi żywność.

Znacząca staje się także informacja o wartości odżywczej, która stała się obowiązkowa w Unii Europejskich w grudniu 2016 roku dla wszystkich – z nielicznymi wyjątkami – produktów. Podstawowym celem umieszczania tej informacji jest uświadomienie konsumentowi, jaka jest wartość żywieniowa produktu, w tym wartość energetyczna, jaka jest zawartość tłuszczu, białka, cukrów i soli, ile jest kwasów tłuszczowych nasyconych itp. I tutaj warto zadać sobie pytanie, czy wszyscy rozumiemy, co te informacje oznaczają i jak je wykorzystać w codziennej praktyce. Warto zaznaczyć, że znajomość podstawowych zasad żywienia oraz odpowiednich informacji żywieniowych na temat produktów spożywczych umożliwi konsumentom podejmowanie świadomych wyborów żywieniowych. Ważnym mechanizmem poprawiającym zrozumienie informacji na temat żywności mogą być kampanie edukacyjne i informacyjne.

Optymistycznie przyjmuję, że jeśli ktoś jest np. cukrzykiem, taką świadomość posiada.

K.S.: Dla osób, które mają szczególne wymagania żywieniowe, czytanie tej tabeli wydaje się być oczywiste i bardzo przydatne. Jednak te informacje mają służyć wszystkim konsumentom do stosowania tej wiedzy w praktyce, do wykorzystywania informacji o wartości odżywczej produktów w świadomym dokonywaniu zakupów, a także do pomocy w komponowaniu prawidłowej, codziennej diety. Czy to robimy, to już osobna kwestia. Niezbędne jest prowadzenie badań w tym zakresie. Kiedy zatem znakowanie żywności w większym stopniu zacznie być przydatne dla społeczeństwa? Myślę, że droga jest jeszcze daleka. Stąd też rozpoczęły się prace nad ujednoliceniem dodatkowych, nieobligatoryjnych systemów znakowania żywności.

Obok działań regulujących znakowanie żywności i wprowadzanie informacji żywieniowych na etykietach produktów, ważna jest edukacja konsumentów. Lekarze mogą odegrać ważną rolę, zwracając pacjentom, czyli osobom, które już mają jakiś problem zdrowotny, uwagę na informacje zawarte w tabeli wartości odżywczej. Dobrze byłoby, gdyby konsumenci czytali i stosowali przynajmniej podstawowe informacje, na przykład o wartości energetycznej, czy zawartości cukrów, tłuszczu i soli.

B.P.: Jeśli chodzi o sól, jakiś czas temu przepisy zostały zmienione. Wcześniej podawano informację na temat sodu. Pacjent z nadciśnieniem, który usłyszał od lekarza zalecenie, aby spożywać mniej soli, niekoniecznie był w stanie przełożyć informację o zawartości sodu w produkcie na zawartość soli. We wspomnianym wcześniej rozporządzeniu (UE) 1169/2011, zamieniono sód na sól. Ewolucja przepisów wynika bezpośrednio z informacji zwrotnej przekazywanej przez konsumentów. Dąży się do tego, aby na etykietach nie było zbyt dużej ilości informacji. Mamy również tzw. informacje dobrowolne albo informacje marketingowe, które znajdują się na opakowaniu. Rozporządzenie (UE) 1169/2011 mówi wprost, że informacje dodatkowe mogą być umieszczone, ale nie powinny zabierać miejsca informacjom obowiązkowym.

Wielu konsumentów skarżyło się również na wielkość czcionki – była zbyt mała. Odczytanie informacji wielu osobom sprawiało trudności. Dlatego ustalono minimalną wielkość czcionki. Mimo to, wciąż część konsumentów wskazuje, że informacje są nieczytelne.

W jakim stopniu konsumenci kierują się w swoich wyborach zakupowych zapisami na etykiecie?

B.P.: Z naszych badań wynika, że wybór produktów dyktowany jest przede wszystkim ceną. To priorytet dla trzech czwartych respondentów. Ponad 40% badanych zwraca uwagę na markę produktu i na datę przydatności do spożycia, zaś na informację o wartości odżywczej tylko 12% konsumentów. Tak niskie zainteresowanie wartością odżywczą wyjaśniane jest brakiem potrzeby w tym zakresie, brakiem czasu czy też zbyt małą czcionką. Konsumenci częściej zwracają uwagę na skład produktu, wysoką zawartość podstawowego składnika, np. mięsa w wędlinach oraz małą zawartość dodatków/składników uważanych powszechnie za niekorzystne. Jako zdrowsze postrzegają produkty, które mają krótką listę składników oraz jak najmniejszą ilość dodatków do żywności, tzw. „E”. Z badań wynika również, że jest spora grupa konsumentów, którzy kupują i jedzą to, co lubią, nie zwracając lub zwracając tylko czasami uwagę na listę składników czy tabelę wartości odżywczej. Poza tym tabela wartości odżywczej nie zawsze jest rozumiana przez konsumentów i przez to postrzegana jest jako mniej potrzebna. Przydatna jest raczej dla osób, które stosują konkretne diety ze względów zdrowotnych.

Z naszych badań wynika, że konsumenci chcieliby mieć na etykiecie prosty przekaz: produkt jest korzystny dla zdrowia albo nie jest, jest naturalny albo wysoko przetworzony. Takich jasnych deklaracji konsumenci oczekują w przypadku produktów przetworzonych, takich jak np. nabiał, wędliny, gotowe dania. Niekoniecznie zaś przy produktach uznawanych za zdrowe (np. kasze) bądź niezdrowe (np. chipsy). Okazuje się jednak, że w tej samej grupie osób badanych, kiedy przyszło do oceny poszczególnych systemów znakowania żywności stosowanych w Europie, proste i czytelne rozwiązania szwedzkie – system „Dziurki od klucza” – oceniono najsłabiej. Ścieramy się zatem ze sprzecznymi oczekiwaniami – bo z jednej strony konsumenci oczekują jasnego przekazu, czy dany produkt jest „zdrowy”, a jednocześnie uważają, że prosty system znakowania może im coś narzucać. Najlepiej ocenione zostały systemy, w których podawane były wartości liczbowe. Dla jednej trzeciej badanych był to system Traffic lights label.

K.S.: Warto tutaj dodać, że badania przeprowadziliśmy w latach 2017–2018 w ramach Narodowego Programu Zdrowia. Zaskakujące było to, że porównując różne systemy znakowania żywności, konsumenci jasno deklarują swoje preferencje, a ostatecznie wybierają kompletnie inne rozwiązania. To że konsumenci zwracają uwagę na cenę, czy termin przydatności produktu wydaje się być oczywiste, niepokoi jednak fakt, że zainteresowanie tabelą wartości odżywczej, czyli informacją, która bezpośrednio może pomóc w prawidłowym komponowaniu posiłków, co ma przełożenie na zdrowie, jest raczej niewielkie. 37% respondentów deklarowało, że w ogóle nie zwraca na nią uwagi w trakcie zakupów. Nasze badanie wykazało, że sam fakt, iż tabela została umieszczona na opakowaniu to za mało. Trzeba wykonać kolejny krok i edukować społeczeństwo. W wielu krajach europejskich, także w Polsce, dodatkowo stosowane są uproszczone systemy znakowania żywności.

Jakie są systemy znakowania żywności? Które są najbardziej czytelne i przyjazne konsumentom?

B.P.: Stosowanych jest kilka systemów. Popularny jest system brytyjski, traffic lights label. Po wejściu w życie rozporządzenia (UE) nr 1169/2011 musiał zostać nieco zmieniony, bo wspomniane przepisy pozwalają na powtórzenie informacji o wartości odżywczej na froncie opakowania. Można powtórzyć tylko wartość energetyczną produktu lub wartość energetyczną i dane dotyczące tłuszczu, nasyconych kwasów tłuszczowych, cukrów i soli – czyli składników, które powinniśmy ograniczać w diecie. W systemie tym zostały ustalone kryteria dla produktów stałych i płynnych, które określają zawartość ww. składników w 100 gramach i w 100 mililitrach. W zależności od ilości danego składnika w produkcie, ikonka przypisana temu składnikowi ma kolor zielony (niska zawartość), pomarańczowy (średnia zawartość) bądź czerwony (duża zawartość).

Bardzo podobny do niego jest system RWS. Nie ma tutaj kolorów, jest jednolite zabarwienie ikonek, natomiast informacje o zawartości poszczególnych składników oraz procent referencyjnych wartości spożycia, które zostały określone w rozporządzeniu(UE) nr 1169/2011, podaje się w odniesieniu do porcji produktu.

Mamy też systemy całościowo oceniające produkt. W oparciu o określone kryteria, algorytmy wylicza się ogólną wartość odżywczą. Popularny w wielu krajach wprowadzony w 2017 roku przez Francję system Nutri-Score opisuje wartość produktu za pomocą koloru i litery – od zielonego i litery A po czerwony i literę E. Oceniana jest zawartość składników negatywnie wpływających na zdrowie, które powinniśmy ograniczać jak tłuszcz i cukry oraz zawartość składników pozytywnych – białka, błonnika oraz udział warzyw, owoców i orzechów w produkcie.

Są również systemy z symbolem pozytywnym, jak wspomniana już „Dziurka od klucza” (Szwecja), jak i z symbolem ostrzegawczym– np. w Chile można spotkać na opakowaniach czarne logo z napisem wysoka energia/wysoka zawartość cukrów, soli bądź kwasów tłuszczowych nasyconych.

Ostatnio spotykany jest również symbol baterii (NutrInform battery) – napełnienie ikonki baterii określa procent referencyjnej wartości spożycia energii oraz poszczególnych składników odżywczych.

W Europie rozważane jest wprowadzenie obligatoryjnie systemu Nutri-Score albo wspomnianego NutrInform battery. Który system jest lepszy? Głosy są podzielone.

A jak sprawa wygląda w Polsce?

B.P.: Nie mamy przepisów takich jak we Francji (Nutri-Score) czy w Szwecji i innych krajach skandynawskich („Dziurka od klucza”), które określałyby stosowanie dodatkowego systemu znakowania żywności. Warto wspomnieć, że system Nutri-Score wprowadziły też inne kraje europejskie, np. Belgia, Holandia, Hiszpania, Luksemburg czy Niemcy. W Polsce wybór pozostawiono producentom. Problem w tym, że różne systemy to dla konsumentów ryzyko zagubienia się w gąszczu informacji i symboli. Komisja Europejska chciałaby to ujednolicić. Trwają zatem prace zmierzające do tego, żeby wybrać system najbardziej przyjazny konsumentom, czyli najbardziej zrozumiały.

Prace nad zmianami w znakowaniu żywności zostały wpisane w Narodowy Program Zdrowia. Czego będą dotyczyły?

K.S.: Każdy ze wspomnianych wcześniej systemów ma pewne zalety i pewne wady. Dyskusja, który jest lepszy, trwa. Należy zastanowić się, czy przyjąć system oceniający produkt, czy ważne są w symbolizowaniu tej oceny kolory, czy prosty system bez informacji o zawartości w procentach czy gramach sprawdzi się lepiej od systemu ze wskazaniem tych wartości? Idąc tą ścieżką, możemy dojść do sytuacji, w której produkt będzie zawierał zero cukrów, zero tłuszczu, zero soli, ale w składzie będzie miał substancje dodatkowe poprawiające smak czy barwę i zgodnie z przyjętym algorytmem będzie określony kolorem zielonym. Czy o to nam chodzi? Czy tego chce konsument?

Wszystko to rozpatrujemy w kontekście narastającego problemu nadwagi i otyłości. Jako że Europa i świat nie może sobie z tym poradzić, szukamy różnych dróg rozwiązania problemu. Znakowanie ma być jednym z narzędzi dotarcia z edukacją do społeczeństwa. Chcemy edukować, ale chcemy także aby konsumenci stosowali tę wiedzę w praktyce. Konsumenci wiedzą, ze niektóre produkty uważane są za tzw. niezdrowe, podobnie jak wiedzą, że warzywa i owoce są korzystne dla zdrowia. Znakowanie żywności informacjami o wartości odżywczej może pomóc w rozróżnieniu produktów z danej kategorii, które mogą charakteryzować się różną wartością energetyczną, zawartością tłuszczu, cukrów, czy soli, np. sery, wędliny, gdzie informacja o wartości odżywczej na 100 gramów ma konsumentowi pomóc w świadomym wyborze produktów wykorzystywanych w codziennej diecie.

Musimy prowadzić działania, które będą miały przełożenie na wybory żywieniowe społeczeństwa. W Narodowym Programie Zdrowia zapisano przeprowadzenie badań konsumenckich i rozwinięcie prac nad nowym systemem informowania o wartości odżywczej produktów. Nasze założenia wpisują się w to, co dzieje się w Europie, gdzie uznano, że niezbędne jest wprowadzenie i uporządkowanie uproszczonych systemów znakowania żywności. W naszym kraju również mamy obecnych kilka systemów. Pojawia się Nutri-Score, RWS i system brytyjski. Wprowadzenie systemu zharmonizowanego wydaje się być niezbędne. Planujemy przeprowadzenie nowych badań, uwzględniając aktualnie stosowane systemy, w tym m.in. tzw. system baterii. Chcemy sprawdzić, co będą akceptować Polacy – system oceniający produkt kolorami i literami, czy symbol baterii. Warto też znać odpowiedź na pytanie, czy wartość odżywcza powinna dotyczyć 100 gramów, czy porcji produktu? Co będzie łatwiejsze dla konsumenta?

Wątków jest wiele, wnioskujemy więc, żeby w ramach Narodowego Programu Zdrowia włączyć się do prac prowadzonych w całej UE oraz przeprowadzić pogłębione badania krajowe. Poza tym, kiedy nowa koncepcja zostanie wypracowana, przed wdrożeniem konieczne będzie sprawdzenie, jak zostanie ona przyjęta w Polsce. Żeby nasz głos był słyszalny, musimy mieć argument pod postacią wyników badań.

Oprócz czynnika edukacyjnego i wpływu na świadome wybory konsumenckie systemy znakowania żywności sprawiają, że producenci zaczynają brać pod uwagę reformulację składu produktów. Obowiązek umieszczania konkretnych informacji na opakowaniach mobilizuje do zmiany receptur i stosowania mniejszych ilości soli czy cukru, np. żeby na opakowaniu pojawił się kolor zielony zamiast czerwonego. Dlatego algorytmy, które służą oznaczaniu żywności często uznawane są jako skomplikowane, ale uwzględniają one wiele parametrów wartości odżywczej.

W NPZ zapisane jest także edukowanie przedstawicieli zawodów, które mogą mieć wpływ na zachowania żywieniowe Polaków.

K.S.: Od lat prowadzimy działania edukacyjne. Przeprowadziliśmy, także w ramach Narodowego Programu Zdrowia kilka cykli szkoleniowych kierowanych do przedstawicieli przemysłu spożywczego, do samorządowców, do firm cateringowych, do pracowników stacji sanitarno-epidemiologicznych, do osób zajmujących się żywieniem zbiorowym w szkołach i przedszkolach. W nowym NPZ na lata 2021–2025 przewidziane są działania edukacyjne, ale w szerszym zakresie aniżeli realizowane to było dotychczas. Rozszerzone zostały grupy odbiorców między innymi o menedżerów zdrowia, pracowników ochrony zdrowia i do pracodawców. Planuje się poszerzenie także zakresu tematycznego o różne zagadnienia związane z profilaktyką zdrowotną, ale nadal uwzględniające problem nadwagi i otyłości.

Dotychczas to, co robiliśmy było oceniane pozytywnie. Zagadnienia dotyczące żywienia, nadwagi i zagrożeń wynikających z otyłości są wciąż aktualne. Istotne jest upowszechnianie wiedzy żywieniowej, z uwzględnieniem informacji, jakie można znaleźć na opakowaniach żywności i jakie będzie można znaleźć w przyszłości, co poprzez zwiększenie świadomości żywieniowej przełoży się na korzyści zdrowotne społeczeństwa.

Rozmawiał Jerzy Dziekoński

Dr inż. Katarzyna Stoś, kierownik Zakładu Żywienia i Wartości Odżywczej Żywności NIZP PZH-PIB. Ekspert w grupach roboczych Komisji Europejskiej i Rady Unii Europejskiej z zakresu prawa żywnościowego, suplementów diety, produktów specjalnego przeznaczenia żywieniowego, witamin i składników mineralnych dodawanych do żywności, znakowania żywności. Uczestniczy w pracach Komitetu Kodeksu Żywnościowego FAO/WHO ds. żywienia oraz żywności specjalnego przeznaczenia żywieniowego. Jest członkiem sieci naukowej EFSA ds. danych o spożyciu żywności oraz krajowych grup ekspertów m.in. Zespołu ds. Suplementów Diety w ramach Rady Sanitarno-Epidemiologicznej przy GIS. Obszary działań: badania spożycia żywności, ocena spożycia witamin, składników mineralnych, suplementów diety, dodatków do żywności, skład i jakość zdrowotna żywności, programy zmniejszania ryzyka chorób na tle wadliwego żywienia (szczególnie na tle niedoboru jodu,); ocena składu, kwalifikacji i znakowania środków spożywczych, w tym suplementów diety. Wykładowca SGGW, WUM oraz realizator programów edukacyjnych i szkoleń.

Dr inż. Beata Przygoda, kierownik Pracowni Wartości Odżywczej Żywności NIZP PZH-PIB. Ekspert w grupach roboczych Komisji Europejskiej i Rady Unii Europejskiej z zakresu prawa żywnościowego, witamin i składników mineralnych dodawanych do żywności, znakowania żywności. Zawodowo zajmuje się przede wszystkim szeroko pojętymi zagadnieniami dotyczącymi wartości odżywczej żywności, w tym znakowaniem żywności. Współtwórca i współautorka polskich Tabel składu i wartości odżywczej żywności oraz polskiej bazy danych składu i wartości odżywczej żywności. Obszar jej badań naukowych obejmuje także: wpływ procesów kulinarnych na zawartość składników odżywczych w potrawach oraz profilowanie żywności. Posiada znaczny dorobek naukowy, na który składają się liczne monografie, rozdziały w monografiach, publikacje i wystąpienia na konferencjach. Ponadto od wielu lat prowadzi szkolenia dla pracowników administracji publicznej, urzędowej kontroli, zakładów przemysłu spożywczego i innych, m. in. z zakresu składu i wartości odżywczej żywności i jej wpływu na zdrowie, znakowania żywności, w szczególności wartością odżywczą, żywności wzbogacanej.

13.08.2021
Zobacz także
  • Detoks cukrowy, czyli całkowita rezygnacja z dodatku cukru w diecie – czy jest to możliwe i uzasadnione?
  • Jeść czy poczekać? Jeść czy wyrzucić?
  • Niedobór ruchu, nadmiar jedzenia
  • Koniec z piramidą żywienia - zalecenia podane na talerzu
Doradca Medyczny
  • Czy mój problem wymaga pilnej interwencji lekarskiej?
  • Czy i kiedy powinienem zgłosić się do lekarza?
  • Dokąd mam się udać?
+48

w dni powszednie od 8.00 do 18.00
Cena konsultacji 29 zł

Zaprenumeruj newsletter

Na podany adres wysłaliśmy wiadomość z linkiem aktywacyjnym.

Dziękujemy.

Ten adres email jest juz zapisany w naszej bazie, prosimy podać inny adres email.

Na ten adres email wysłaliśmy już wiadomość z linkiem aktywacyjnym, dziękujemy.

Wystąpił błąd, przepraszamy. Prosimy wypełnić formularz ponownie. W razie problemów prosimy o kontakt.

Jeżeli chcesz otrzymywać lokalne informacje zdrowotne podaj kod pocztowy

Nie, dziękuję.
Poradnik świadomego pacjenta