mp.pl to portal zarówno dla lekarzy, jak i pacjentów — prosimy wybrać:

Przychodzi wena do lekarza - relacja z gali konkursu literackiego

16.04.2012
Maciej Müller

Ogłoszenie laureatów Konkursu Literackiego "Przychodzi wena do lekarza" stało się okazją do złożenia hołdu zmarłemu niedawno pomysłodawcy tej rywalizacji, wybitnemu interniście prof. Andrzejowi Szczeklikowi.

Uroczysta gala, która odbyła się wieczorem 12 kwietnia, stanowiła finał pierwszego Ogólnopolskiego Konkursu Literackiego "Przychodzi wena do lekarza". Jak powiedział podczas marcowych obrad jury jeden z jego członków Adam Zagajewski, nadesłane na konkurs utwory "zadały kłam wizji lekarzy jako ludzi zautomatyzowanych, którzy traktują pacjentów jak numery". W jury zasiadali również Ewa Lipska, Michał Rusinek, Anna Dymna oraz prof. Marek Pawlikowski (prezes Unii Polskich Lekarzy Pisarzy).

Galę rozpoczęła projekcja krótkiego filmu, w którym prof. Andrzej Szczeklik opowiadał anegdotę związaną z jednym ze swoich ulubionych wierszy: "Św. Kevin i kos" Seamusa Heaney'a. Widownia zastygła, kiedy zmarły przed dwoma miesiącami Profesor swoim kojącym, ciepłym głosem czytał:

A jeszcze święty Kevin i ten jego kos.
święty klęczy z rozpostartymi ramionami
W celi, ale tak ciasnej, że jedno z nich, sztywne

Niby poprzeczna belka, wystaje za okno;
Na jego odwróconej wnętrzem do góry dłoni
Siada kos, wije gniazdko i składa w nim jajka.

Tymczasem za ustawionym z boku sceny biurkiem w stylu Ludwika Filipa zasiadł Jan Nowicki. Po zakończeniu projekcji filmu i po przejmującej fortepianowej improwizacji Leszka Możdżera przeczytał fragmenty wydanej właśnie nakładem "Znaku" ostatniej książki autorstwa prof. Szczeklika o znamiennym tytule "Nieśmiertelność. Prometejski sen medycyny".

Co pozostanie? Miłość. Tak, miłość. Bo wartość życia ludzkiego mierzy się nade wszystko miłością. Ona też, miłość, stanowi w zasadniczej mierze o świętości człowieka (...) - czytał wybitny aktor.

Publiczność oficjalnie powitali Piotr Gajewski, redaktor naczelny "Medycyny Praktycznej", oraz Anna Dymna, prezes Fundacji "Mimo Wszystko", współorganizatora Konkursu. "To nie tak miało wyglądać - mówił Piotr Gajewski. - Profesor powinien być tu dzisiaj z nami, to on bowiem był inicjatorem Konkursu i przewodniczącym jury". Podkreślił, że prof. Szczeklik pozostawił po sobie "wielu uczniów, wdzięczność i pamięć pacjentów, ale także słowa, które mogą stać się swoistym drogowskazem nie tylko dla lekarzy, ale i wszystkich ludzi chcących ocalić swoje człowieczeństwo w tym pędzącym, oszalałym świecie".

Anna Dymna dodała: "Kiedy odchodzi taki człowiek, zawsze brakuje słów. W takich momentach ważne jest, żeby być razem. Prof. Szczeklik był nie tylko wielkim lekarzem, humanistą, ale przede wszystkim wspaniałym, dobrym człowiekiem, przyjacielem, który dawał nam poczucie bezpieczeństwa, zarażał swoją życzliwością, radził w trudnych chwilach".

Jak podkreślili gospodarze wieczoru, do Teatru Roma przyjechali przyjaciele Profesora, "żeby razem pośpiewać, pomilczeć, zagrać, i w ten sposób Go przywołać".

Obok wspomnianego Leszka Możdzera i góralskiej kapeli Jana Karpiela Bułecki byli to artyści krakowskiej Piwnicy Pod Baranami: Beata Rybotycka, Grzegorz Turnau, Anna Szałapak i Jacek Wójcicki. Udało im się w sercu Warszawy stworzyć iście krakowski klimat, w którym naprawdę, według słów Anny Dymnej "czas się zatrzymał". Serca publiczności podbił duet Rybotycka-Wójcicki, brawurowo odgrywając piosenkę-operetkę "Jestem Pola Negri" o romansie słynnej aktorki z hrabim Eugeniuszem Dąmbskim, komendantem policji w Sosnowcu.

Nazwiska laureatów konkursu ogłosili Anna Dymna i Radosław Krzyżowski. Najpierw jednak zaprezentowali wydany przez "Medycynę Praktyczną" zbiór wywiadów Justyny Tomskiej z ludźmi sztuki - pacjentami pt. "Okiem Pacjenta".

W szranki Konkursu stanęło 162 lekarzy z całej Polski. Najchętniej, jak się okazuje, pisują interniści, stażyści, dentyści, pediatrzy i neurolodzy; wśród uczestników nieznacznie przeważały kobiety. Nagrody przyznano w kategoriach poezja i proza; jak wspomniała członkini jury Ewa Lipska, wśród prac było tez kilka reportaży, dla których w przyszłych edycjach Konkursu powstanie oddzielna kategoria.

Rozbawienie wywołał Adam Zagajewski, który stwierdził, że "minister Arłukowicz powinien być zadowolony: reforma się najwyraźniej udała, skoro lekarze piszą dobrze, mają czas na pisanie i natchnienie".

W kategorii poezja zwyciężyli Zbigniew Kostrzewa (otolaryngolog), Agnieszka Łebek-Szatańska (internistka) oraz Sylwia Olszynka-Martynik (pediatra). W kategorii proza: Agnieszka Kania (dentystka), Stefan Trzos (internista) i Piotr Pośpiech (ginekolog i seksuolog). W tej kategorii przyznano także wyróżnienia, które otrzymali Stanisław Górski (internista pracujący obecnie na misji w Sierra Leone), Urszula Chruściel (internistka) oraz Jerzy Kulikowski (chirurg).

Wzruszenie, ale i dumę laureatów dobrze opisał dr Kostrzewa, mówiąc: "Przychodzi wena do lekarza, z tą swoją dosis maxima boskiej energii, którą on się musi podzielić z drugim człowiekiem. My, lekarze, nie piszemy tylko recept!".

Agnieszka Kania wspomniała swoje jedyne spotkanie z prof. Szczeklikiem. "Ten wielki uczony – powiedziała – zechciał zamienić ze mną parę słów o sztuce. Spytałam, jak pogodzić medycynę i sztukę, a on obruszył się wręcz, że tu nie ma co godzić, bo medycyna i sztuka przecież zawsze szły razem".

Po wręczeniu nagród Anna Dymna i Radosław Krzyżowski przeczytali fragmenty zwycięskich utworów (wszystkie one ukażą się w specjalnym wydaniu miesięcznika "Medycyna Praktyczna"). Oto wiersz "Pielęgniarce N." pióra Zbigniewa Kostrzewy:

Przyszłaś o świcie
po nocy szpitalnej
innej
od tej z ulicy
z księżycem

Przyniosłaś na tacy
okruchy tkliwości
krople spokoju
kilka tabletek
i kieliszek tinctury
przed porannym bólem

Zamknęłaś okno izolatki
żeby twój umarły
nie usłyszał szeptu
przed ostatnim
pożegnaniem

Odeszłaś
z uśmiechem bez przerażenia
żeby jutro
wrócić
na swój dyżur

A to fragment opowiadania "Opolska Wenus" autorstwa Agnieszki Kani:

(...) Zatrzymajmy się przy portreciście. Spójrzmy na jego twarz o szlachetnych rysach, lekko wydęte usta w cieniu prostego nosa. Zwróćmy uwagę na wysokie czoło i wystające kości policzkowe, na równo przyciętą brodę oraz gładko zaczesane włosy opadające na ramiona. Nie sposób przeoczyć aureoli, tym jaśniejszej, że odcinającej się od ciemnego drugiego planu.
To Święty Łukasz! - nasuwa się pierwsze skojarzenie - a namalowana piękność to Najświętsza Panienka. Według bizantyjskiej legendy Łukasz był lekarzem i artystą, serdecznie przywiązanym do Maryi. Kogo więc miała poprosić o portret?(...)

Zwycięzcy obu kategorii otrzymali oprócz dyplomów i upominków statuetkę dłuta zakopiańskiego rzeźbiarza Karola Gąsienicy Szostaka – replikę rzeźby stojącej przez II Katedrą Chorób Wewnętrznych w Krakowie. Według słów prof. Szczeklika, fundatora rzeźby, przedstawia ona "akrobatów - kobietę i mężczyznę - balansujących wbrew sile ciężkości. Nawiązuje do czarodziejskiej sztuki wielkiego Maga z Piwnicy Pod Baranami [Piotra Skrzyneckiego, dla którego szpital ten stał się pod koniec życia drugim domem], a także do sztuki lekarskiej, będącej balansowaniem na granicy życia i śmierci".

Anna Dymna, wyrażając w imieniu jury oraz publiczności wdzięczność lekarzom-literatom powiedziała: "dziękujemy wam, że podzieliliście się z nami swoim światem. W ten sposób nasz świat stał się piękniejszy i bogatszy".