Z różnicy, która 25 lat temu dzieliła nas pod względem długości życia od rozwiniętych krajów UE, zdołaliśmy nadrobić zaledwie rok. W takim tempie wyrównamy zaległości w niewyobrażalnie odległej przyszłości – mówi Bogdan Wojtyniak, wicedyrektor Narodowego Instytutu Zdrowia Publicznego-Państwowego Zakladu Higieny.
Bogdan Wojtyniak. Fot. Filip Klimaszewski/ Agencja Gazeta
Sylwia Szparkowska: Pamięta Pan rok 1989? Czy wielki wybuch wolności przełożył się na poprawę zdrowia Polaków?
Bogdan Wojtyniak: Nie do końca. Lata 1989-91 to w zasadzie jest czas, kiedy nasze zdrowie, jako społeczeństwa, jeszcze się pogarsza. Wciąż skraca się długość trwania życia, wzrasta umieralność z powodu wszystkich przyczyn, w tym takich, które świadczą otym, jak ciężkim doświadczeniem była dla nas transformacja. W latach 89-92 liczba samobójstw wzrosła aż o 30 proc.!
To był czas nie tyle nadziei, co niepokoju?
Czasy były niespokojne, a dane statystyczne tylko to odzwierciedlają. Gwałtownie wzrosła liczba zgonów z powodu przyczyn zewnętrznych, takich jak wypadki drogowe, szczególnie pod wpływem alkoholu. Gwałtownie, bo aż o 300 rocznie, wzrosła liczba zabójstw. W 1989 roku doszło w Polsce do 800 zabójstw, w 1990 – aż do 1100.
I kiedy sytuacja się uspokoiła?
Mniej więcej po pięciu latach od transformacji, w roku 1994 wskaźniki związane z sytuacją społeczną, jak liczba zabójstw czy samobójstw, zaczynają spadać.