W pierwszym tygodniu stycznia 2010 roku - gdy od niemal miesiąca liczba zachorowań na grypę i choroby grypopodobne w Polsce i Europie konsekwentnie się zmniejszała - w wielu polskich mediach obwieszczono zwycięstwo w walce z pandemią grypy A/H1N1v ("v" oznacza wariant istotnie różniący się od dotychczas występujących wirusów) i frontalnie skrytykowano rządy Francji, Włoch, Niemiec czy Anglii za nadmierne zakupy szczepionek pandemicznych, których zapasów na razie nie zużyto.
W tym samym czasie dr Anne Schuchat - Dyrektor Narodowego Centrum ds. Szczepień i Chorób Układu Oddechowego w amerykańskich Centers for Disease Control and Prevention (CDC) w Atlancie, koordynującego walkę z grypą i program szczepień w Stanach Zjednoczonych - ostrzegała na konferencji prasowej, że najgorsze, co można teraz zrobić, to popaść w samozadowolenie i przedwcześnie ogłosić triumf. Ostrzegała, że wirus grypy pandemicznej nadal krąży wokół nas i wciąż wywołuje więcej zachorowań (w tym ciężkich zapaleń płuc) niż w analogicznym okresie w poprzednich sezonach. Jak podczas poprzednich pandemii, dalszy rozwój wydarzeń trudno przewidzieć ze 100% pewnością, a sytuację trzeba na bieżąco monitorować, nie zapominając o lekcjach z przeszłości - zaznaczyła. Jako przestrogę przywołała pandemię grypy azjatyckiej w 1957/1958 roku, kiedy po ustąpieniu w grudniu pierwszej październikowo-listopadowej fali zachorowań i zgonów, w lutym i marcu nastąpił ponowny ich wzrost o niemal podobnej intensywności. Podkreśliła, że szczepienia są najlepszą metodą profilaktyki i należy je kontynuować, a szczepionka przeciwko A/H1N1v jest idealnie trafiona, ponieważ ten właśnie wirus zdecydowanie zdominował na razie sezon na całej półkuli północnej. Odpowiednie instytucje i służby w Stanach Zjednoczonych zakończyły szczepienie najbardziej zagrożonych grup ryzyka, a teraz zapraszają pozostałych obywateli i ułatwiają im dostęp do szczepionki. W Stanach Zjednoczonych w pewnym momencie odzew był tak duży, że zabrakło nawet szczepionek.