Szary człowiek złoży pozew przeciwko urzędniczej kreatywności MZ i NFZ i wygra, ponieważ dyrektywa unijna ogranicza leczenie poza granicami kraju tylko w wyjątkowych przypadkach. Okaże się, że dyrektywa zreformuje nasz system z zewnątrz, wymusi równość wobec unijnego prawa.
Piotr Piotrowski z synem Michałem, chorym na młodzieńcze idiopatyczne zapalenie stawów. Fot. Marcin Stępień/Agencja Gazeta
Ustawa śmieciowa razy 10
Zacznijmy formalnie. Do wejścia w życie dyrektywy transgranicznej pozostało 100 dni. Dyrektywa w sprawie stosowania praw pacjenta w transgranicznej opiece zdrowotnej ma na celu zniesienie wszelkich przeszkód w swobodnym dostępie do usług zdrowotnych podczas pobytu w innym państwie członkowskim. Dyrektywa transgraniczna zakłada, że pacjent, który wyjedzie leczyć się za granicę, dostanie od narodowego płatnika zwrot części kosztów leczenia w kwocie, jaką płaci ubezpieczyciel za tę samą usługę świadczeniodawcom w kraju pochodzenia. Dotyczyć to będzie również leków refundowanych.
Dyrektywa określa także dokładnie prawo pacjenta do uzyskania zwrotu kosztów leczenia poniesionych podczas pobytu w innym kraju UE. Daje nawet możliwość rozliczania się narodowego płatnika ze szpitalem z pominięciem pacjenta. Nowe przepisy wprowadzono dla pacjentów, poprzedzone i potwierdzone zostały orzeczeniami Trybunału Sprawiedliwości.