Proponowane przez ministra zmiany w leczeniu onkologicznego są słuszne. Problemem jest brak ich kompatybilności z całym systemem – mówi Marek Balicki.
Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
Małgorzata Solecka: Minister zdrowia przedstawił w piątek pomysły zmian w ochronie zdrowia. Zniesienie limitów do leczenia onkologicznego i pakiet antykolejkowy. Jak pan ocenia te propozycje?
Marek Balicki, były minister zdrowia: Szczególnie istotne są propozycje zmian w leczeniu onkologicznym. Mogłyby one być nawet uznane za rewolucyjne, gdyby nie pewna przeszkoda: otóż, w mojej ocenie to, co proponuje Bartosz Arłukowicz w zakresie onkologii, kompletnie nie przystaje do istniejącego systemu. A nie ma żadnych sygnałów, by zmiany miały dotyczyć organizacji ochrony zdrowia – zresztą na konferencji w Kancelarii Premiera nie było nikogo, kto zajmuje się finansami czy właśnie organizacją systemu.
W tej chwili system tworzą dziesiątki tysięcy podmiotów, świadczeniodawców, między którymi porusza się pacjent. I nagle w segmencie onkologii ma zagrać coś na kształt opieki koordynowanej. Na jakiej podstawie? Przedsiębiorstwa, którymi są przychodnie i szpitale, nagle mają zacząć działać – w tej jednej dziedzinie – w oparciu o administracyjne zalecenia?
Kolejna moja wątpliwość – minister mówi o zniesieniu limitów. Ale do czego?
Z tego, co można było zrozumieć na konferencji, chodzi o leczenie zdiagnozowanych przypadków...
...no właśnie. A z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że już w tej chwili w większości regionów nie ma problemów kolejek do chemioterapii, radioterapii. Pacjent, który przechodzi proces diagnostyczny, dość szybko podejmuje leczenie. Zaś kolejek do lekarzy, do badań, dzięki którym można potwierdzić lub – częściej – wykluczyć diagnozę nowotworową, bez zwiększenia nakładów nie zlikwidujemy.