Status ludzkiego embrionu a aborcja, klonowanie ludzi, zapłodnienie in vitro i badania nad komórkami macierzystymi w ujęciu filozoficznym

26.07.2010
prof. dr Rocco Buttiglione, International Academy of Philosophy, Liechtenstein

Od Redakcji: Artykuł zawiera skróconą treść wystąpienia Autora na Sympozjum "Dylematy etyczne w praktyce lekarskiej – czy lekarz może tworzyć i niszczyć ludzkie embriony?" (Warszawa, 24 marca 2010 r.), zorganizowanym przez Medycynę Praktyczną we współpracy z Towarzystwem Internistów Polskich, Naczelną Izbą Lekarską i American College of Physicians. Prof. R. Buttiglione był członkiem Parlamentu Europejskiego, pełni funkcję przewodniczącego włoskiej partii Unia Centrum oraz wiceprzewodniczącego Izby Deputowanych włoskiego parlamentu.

Tłumaczyła: Iwona Sumera

Aborcja



Hipokrates nie miał wątpliwości – ciąża nie jest chorobą, a więc aborcja nie może być metodą leczenia. W wielu krajach jednak aborcja została w różnym stopniu zalegalizowana. Mówi się, że skoro żyjemy w demokratycznym i pluralistycznym społeczeństwie, chrześcijanie nie mogą narzucać niewierzącym swojego poglądu na aborcję. Ustanowienie prawa na podstawie czyjejś religii byłoby przejawem dogmatyzmu. Kiedy jednak twierdzę, że aborcja jest złem moralnym, nie opieram swojego przekonania na Piśmie Świętym czy autorytecie Kościoła. Jak mówił św. Tomasz z Akwinu: in naturalibus argumentum ex auctoritate est infirmissimum (w filozofii argumentacja z pozycji autorytetu jest bardzo słaba). Jeśli potępiamy aborcję, to dlatego że embrion należy do gatunku ludzkiego i ma takie samo prawo do życia, jak wszystkie inne istoty ludzkie. Czy możemy uzależniać przysługujące istocie ludzkiej prawo do życia od jakichś szczególnych czynników, na przykład od poziomu inteligencji? Jeśli wejdziemy na tę drogę, trudno przewidzieć, gdzie się zatrzymamy. Wiele osób opowiadających się za aborcją jednocześnie sprzeciwia się karze śmierci. Nasuwa się więc pytanie: czy życie seryjnego mordercy jest warte więcej niż życie niewinnego zarodka?

Niektórzy twierdzą, że istota ludzka staje się osobą dopiero po włączeniu w sieć relacji międzyludzkich. Zarodek pozostaje w relacji jedynie ze swoją matką, jeśli więc zostanie przez nią odrzucony, utraci kontakt z ludzką wspólnotą i przestanie być osobą. Takie rozumowanie zdaje się prowadzić do wniosku, że gdy jakieś społeczeństwo wykluczy człowieka, automatycznie traci on prawo do życia. Szeroko rozpowszechnione jest natomiast przekonanie, że jeśli życie człowieka zależy od tego, czy zostanie on przyjęty przez daną – nawet obcą mu – społeczność, człowiek ten ma prawo domagać się takiej akceptacji.

Niektórzy twierdzą, że św. Tomasz z Akwinu dopuszczał aborcję do 7. tygodnia ciąży. Chociaż św. Tomasz potępiał aborcję jako grzech ciężki, to rzeczywiście nie traktował aborcji jako morderstwa, jeśli została dokonana w ciągu 40 dni od zapłodnienia. Takie stanowisko wynikało z ówczesnej wiedzy; w czasach św. Tomasza uważano bowiem, że zarodek przyjmuje ludzką formę dopiero wtedy, gdy zaczyna przypominać kształtem osobę dorosłą, czyli od 7. tygodnia ciąży. Pod względem metodologii postawa św. Tomasza była właściwa – odpowiedź na pytanie naukowe (kiedy embrion przyjmuje ludzką formę) pozostawił nauce, ale faktycznie się mylił, ponieważ ówczesna wiedza była błędna. W znaczeniu arystotelejskim słowo "forma" oznacza pierwszą zasadę i energię, która jest siłą sprawczą rozwoju każdej istoty. Słowo "forma" powszechnie oznacza jednak też kształt. Zarodek ma ludzką formę od początku swojego istnienia, chociaż zyskuje ludzki kształt dopiero w 7. tygodniu od poczęcia. Innymi słowy tomistyczne/arystotelejskie pojęcie "formy" jest dokładnym odpowiednikiem współczesnej koncepcji DNA. Ludzki zarodek posiada ludzki DNA, a więc i ludzką formę od chwili zapłodnienia. Oczywiście nie mogę tu przytoczyć wszystkich argumentów, jakie padają w dyskusji nad aborcją. Wystarczy podkreślić jeszcze jedną kwestię: aby zniszczyć ludzki zarodek, trzeba mieć całkowitą pewność, że nie jest on żyjącą istotą ludzką. Do ocalenia zarodka wystarczy uzasadniona wątpliwość. Kiedy polując, widzimy poruszające się zarośla, zanim oddamy strzał, musimy być całkowicie pewni, że kryje się w nich zwierzyna, na którą możemy polować. Jeśli mamy choćby najmniejszą wątpliwość, że może tam być dziecko, nie wolno nam strzelić.

Mam nadzieję, że udało mi się przynajmniej ogólnie wyjaśnić, dlaczego uważam aborcję za zło moralne i praktykę sprzeczną z etyką medyczną. Niemniej jednak w wielu krajach zalegalizowano aborcję. Co więc należy zrobić? Przede wszystkim: jeśli coś jest ze swej natury złe, to pozostaje złem, nawet jeśli jest dopuszczalne przez prawo. Prawo nie może nikogo zmusić, by postępował wbrew własnemu sumieniu. Nawet w krajach, które zalegalizowały aborcję, nie można zmusić do jej przeprowadzenia lekarza ani pielęgniarki, jeśli uważają, że jest to unicestwienie niewinnego życia ludzkiego. Istnieje więc przynajmniej prawo do odmowy dokonania aborcji ze względu na własne sumienie. Pamiętajmy, że w demokracjach żadna przegrana nie jest wieczna. Ludzie zasadniczo dokonują właściwych wyborów, kiedy są odpowiednio uświadomieni i mają właściwie ukształtowane sumienie. Jeśli podejmują złe decyzje, musimy dołożyć wszelkich starań, aby zostali lepiej uświadomieni i lepiej ukształtowani moralnie. Czy jest to możliwe? Przeprowadzone niedawno badania opinii publicznej pokazały, że większość Amerykanów opowiada się dzisiaj przeciwko aborcji. Jeszcze 20 lat temu sytuacja przedstawiała się inaczej. Oczywiście praca nad ludzkim sumieniem wymaga czasu; ludzie nie zmienią zdania z dnia na dzień. (...)

Klonowanie ludzi



Od zarania dziejów byliśmy przekonani, że istota ludzka może zostać poczęta wyłącznie w wyniku aktu płciowego mężczyzny i kobiety – ojca i matki. Dzisiaj postęp w dziedzinie nauk biologicznych otworzył przed nami możliwość stworzenia istoty ludzkiej poprzez sztuczną ingerencję w pojedynczą komórkę rozrodczą; nie jest więc potrzebne spotkanie się i połączenie dwóch gamet pochodzących od dwojga osób przeciwnej płci. Czy wolno nam korzystać z tej możliwości? Stanęliśmy przed dylematem etycznym. Czy możemy pozwolić na "produkowanie" dzieci w laboratorium? Sposób poczęcia dziecka ma ogromny wpływ na jego dalszy rozwój. Małżeńska miłość mężczyzny i kobiety tworzy klimat duchowy, w którym dziecko znajduje najlepsze warunki do rozwoju, aż do osiągnięcia pełnej dojrzałości. Św. Tomasz z Akwinu twierdził, że rodzina stanowi swego rodzaju duchowe łono, do którego dziecko dostaje się na końcu ciąży i w którym znajduje ochronę i zostaje przygotowane do wejścia w rzeczywistość zewnętrznego świata i społeczności. Freud uważał, że struktura psychiczna istoty ludzkiej kształtuje się poprzez relację dziecka z ojcem i matką, postrzeganymi nie tylko jako odrębne i różne osoby, ale także jako uczestnicy dwubiegunowej relacji – jako para. Czy możemy pozwolić na "konstruowanie" dziecka tylko przez jednego rodzica, całkowicie wykluczając drugiego? Jakie będzie to miało konsekwencje psychologiczne i wychowawcze dla dziecka? Jakie konsekwencje kulturowe poniesie całe społeczeństwo?

Wydaje się, że mamy mocne argumenty, aby uznać prawo dziecka do poczęcia w akcie miłosnym mężczyzny i kobiety. Prawo to leży u podstaw jego istnienia jako niepowtarzalnej, skończonej i niezależnej istoty ludzkiej. Ułatwia ono też przyjęcie właściwej roli związanej z jego płcią oraz wejście w ludzką społeczność. Zasady te prowadzą nas do uznania za niemoralne wykorzystanie techniki klonowania w celach reprodukcyjnych. Jeszcze bardziej nieetyczne byłoby wykorzystanie klonowania do modyfikacji biologicznego dziedzictwa klonowanej osoby. Klonowanie mogłoby doprowadzić do powstania "ras" ludzkich, wyspecjalizowanych w wykonywaniu różnych zadań, co zagroziłoby jedności ludzkości. Jeszcze bardziej niebezpieczne byłoby wprowadzanie do ludzkiego DNA elementów kodu genetycznego zwierząt, z czego powstałyby istoty pośrednie między człowiekiem a zwierzęciem (chimery). Z prawa dziecka do poczęcia w akcie miłosnym mężczyzny i kobiety wypływa także prawo do posiadania w pełni ludzkiego genomu. Można powiedzieć, że każde dziecko ma prawo do poczęcia, a nie "wyprodukowania" niczym przedmiot. Osoby są celem samym w sobie, natomiast przedmioty są produkowane na czyjś użytek i całkowicie od użytkowników zależne. W akcie płciowym człowiek zostaje poczęty, i wydaje się, że jest to najlepszy sposób afirmacji ludzkiej godności oraz uzyskania pełnej świadomości własnej indywidualnej godności.

Czy rzeczywiście sądzimy, że człowiek "wyprodukowany" w laboratorium nie byłby istotą ludzką, posiadającą ludzką godność niezależnie od sposobu, w jaki został powołany do istnienia? Byłby tylko przedmiotem a nie osobą? Oczywiście, że nie. Już w Biblii czytamy, że Bóg może uczynić synów Abrahama z kamieni. Nie ma wątpliwości, że istota ludzka pozostaje nią bez względu na okoliczności, w jakich została powołana do istnienia, nawet jeśli okoliczności te utrudniają jej pełne uświadomienie własnej godności i tożsamości. Jeśli opowiadamy się przeciwko klonowaniu ludzi, to nie dlatego że uważamy, iż w wyniku tej procedury powstałaby istota nie w pełni ludzka. Powody naszego sprzeciwu wobec klonowania są inne. Przede wszystkim nie mamy prawa stawiać nowo narodzonego dziecka w sytuacji, w której osiągnięcie pełnej ludzkiej dojrzałości byłoby utrudnione. Drugi powód dotyczy nie tyle losów dziecka, co naszej własnej tożsamości i tożsamości całego społeczeństwa. Jest taki stary niemiecki znaczek pocztowy z doktorem Faustem. Jeden z bohaterów dramatu Goethego, niemądry sługa Fausta, Wagner, powołuje w laboratoryjnej retorcie do życia istotę ludzką. Na znaczku widzimy Wagnera przy pracy i Mefistofelesa (diabła) trzymającego przed nim lustro. W lustrze tym odbija się jednak nie postać Wagnera, ale Mefistofelesa. Stwarzając ludzką istotę jako przedmiot, Wagner poniżył własne człowieczeństwo, okazał dla swego człowieczeństwa pogardę i sam się zredukował do przedmiotu, marionetki w rękach diabła.

Zapłodnienie in vitro



Zasada, według której dziecko ma prawo do poczęcia w miłosnym akcie mężczyzny i kobiety, ma też zasadnicze znaczenie dla kwestii zapłodnienia in vitro. Najpierw trzeba ustalić, czy zapłodnienie in vitro w ogóle jest dopuszczalne. Czy i w tym przypadku powinniśmy mówić o produkcji a nie o poczęciu istoty ludzkiej? Mamy dobre powody, aby na to pytanie odpowiedzieć twierdząco. Ciało ludzkie posługuje się swoistym językiem i każdy akt ciała ma swoje znaczenie. Znaczenie aktu płciowego polega na zespoleniu się dwóch istot gotowych przyjąć poczęcie syna lub córki. Żaden inny ludzki akt nie ma takiego znaczenia.
W tym miejscu musimy jednak oddzielić osąd moralny od rozważań etyczno-politycznych. Nawet jeśli nie uważamy, że akt płciowy jest jedynym moralnie właściwym sposobem poczęcia istoty ludzkiej, nie możemy zaprzeczyć, że gdy dziecko ma biologicznych rodziców – ojca i matkę, to istnieją dogodne warunki dla rozwoju i wychowania dziecka. Dlatego też powinniśmy zaakceptować zapłodnienie in vitro, jeśli (ale tylko wtedy) plemnik i komórka jajowa pochodzą od mężczyzny i kobiety połączonych małżeństwem, a co za tym idzie gotowych przyjąć odpowiedzialność za poczęcie i wychowanie dziecka. Dziecko zostaje objęte miłością rodziców, chociaż gamety nie spotkały się w ciele matki, lecz w naczyniu laboratoryjnym, i dopiero powstały zarodek zostaje wszczepiony do jej łona. Co innego, gdy jedno z małżonków zostaje wykluczone z aktu poczęcia dziecka i z biologicznego rodzicielstwa. W takim przypadku relacja dziecko–rodzice przestaje być symetryczna. Dziecko należy do jednego z rodziców w sposób, w jaki nie należy do drugiego. Co więcej – jedno z rodziców wchodzi w szczególnie intymną relację z osobą niebędącą współmałżonkiem, która jest biologicznym rodzicem dziecka. Posiadanie przez dziecko drugiego ojca lub drugiej matki stwarza trudne problemy. Bardzo często dziecko, gdy dorośnie, domaga się poznania swojego biologicznego rodzica. Czy ma do tego prawo? W krajach, które uznały to prawo, liczba przypadków heterologicznego zapłodnienia gwałtownie spadła. Nikt, kto już dawno zapomniał o tym, że w przeszłości był dawcą nasienia lub komórki jajowej, nie chce spotkać młodego mężczyzny lub młodej kobiety twierdzących że jest się jego/jej biologicznym rodzicem. Czy zatem biologiczny rodzic powinien przyjąć jakąkolwiek odpowiedzialność za swoje potomstwo (i vice versa)?

Najwłaściwszym wyjściem z tej sytuacji wydaje się zarezerwowanie prawa do korzystania z metody zapłodnienia in vitro wyłącznie dla par małżeńskich. Dziecko powinno zostać poczęte w rodzinie, a ta ogólna zasada dotyczy także zapłodnienia in vitro. Oczywiście ciągle rodzą się też nieślubne dzieci. Co gorsza – często łamane jest prawo dziecka do poczęcia z miłości i wiele dzieci rodzi się w następstwie nieodpowiedzialnych zachowań seksualnych, w których miłość nie gra żadnej roli. Jeszcze gorzej – wiele dzieci zostaje poczętych w wyniku gwałtu lub przemocy seksualnej. Zapłodnienie in vitro jako akt prowadzący do powstania ludzkiego życia wymaga szczególnej regulacji prawnej. Określając warunki dopuszczalności tej procedury, państwo ma prawo i obowiązek zapewnić jak najlepsze warunki dla rozwoju i wychowania dziecka.

Kolejny problem etyczny związany z zapłodnieniem in vitro dotyczy liczby zarodków, które można wytworzyć poza łonem matki. Powinno ich być niewiele, dlatego że nie chcemy, aby powstawały embriony, które nie doczekają się implantacji w macicy. Co się stanie z nadliczbowymi embrionami, które nie zostaną przeniesione do łona matki? Zostaną zamrożone i pozbawione na zawsze szansy dalszego rozwoju. Chociaż wiemy, że także wiele zarodków poczętych w sposób naturalny nie przeżywa kilku pierwszych godzin, to celowe uniemożliwienie embrionom rozwoju i osiągnięcia dojrzałości jest niegodziwe. Wszczepienie do macicy zbyt wielu embrionów stwarza ryzyko, że kobieta nie będzie w stanie nosić wszystkich płodów, które się z nich rozwiną. Jeśli natomiast wszczepi się zbyt małą liczbą zarodków, to ostatecznie kobieta może nie urodzić ani jednego dziecka. Przy obecnym zaawansowaniu technologii liczbą idealną wydają się trzy embriony. Problem ten straci na znaczeniu, gdy uda się wynaleźć technologię krioprezerwacji komórek jajowych, umożliwiającą ich wykorzystanie do prokreacji w dowolnym czasie.

Komórki jajowe potrzebne do przeprowadzenia zapłodnienia in vitro uzyskuje się poprzez stymulację jajników, co kobieta nie zawsze dobrze znosi. Z tego powodu niektórzy lekarze wolą stworzyć większą liczbę embrionów, by mieć je w rezerwie na wypadek niepowodzenia pierwszej próby implantacji lub ciąży. Taka praktyka wydaje się niedopuszczalna nie tylko ze względów przedstawionych powyżej, ale też z jeszcze jednego powodu. Otóż zarodki przechowywane w zamrażarkach, które nie zostaną wykorzystane do prokreacji, stanowią ogromną pokusę dla naukowców. Wielu z nich pyta, dlaczego nie wykorzystać tego "materiału genetycznego" do celów badawczych, a w dalszej perspektywie, do uzyskania nowych produktów medycznych. To pytanie wprowadza nas w temat klonowania w celach badawczych oraz badań nad komórkami macierzystymi.

Badania nad komórkami macierzystymi



Klonowanie w celach naukowych i terapeutycznych jest ściśle powiązane z zapłodnieniem in vitro i z klonowaniem reprodukcyjnym. Klonowanie w celach badawczych polega na pobudzeniu ludzkiej komórki do przekształcenia się w zarodek. Zasadniczo zarodek taki jest zdolny do dalszego wzrostu i osiągnięcia pełnej dojrzałości. Innymi słowy: tak jak wszystkie inne zarodki jest on istotą ludzką i jako taka ma prawo do życia. Niestety nie pozwala się mu żyć i wzrastać, lecz wykorzystuje się jako materiał do badań naukowych, w trakcie których lub natychmiast po ich zakończeniu zostaje zniszczony. Czy wolno nam niszczyć ludzkie życie w imię nauki?

Bardzo często zarodki wykorzystuje się jako źródło komórek macierzystych, czyli zdolnych do podziałów i różnicowania się w każdy rodzaj ludzkich (neurony, krwinki, komórki mięśniowe, komórki kostne itd.). Badania nad komórkami macierzystymi mają umożliwić odtwarzanie komórek ludzkiego organizmu zniszczonych z różnych przyczyn, których ludzki organizm nie jest w stanie sam odtworzyć. W ten sposób ma zostać ocalone życie wielu ludzi i wielu chorych z ciężką niepełnosprawnością ma odzyskać zdrowie.

Należy jednak zadać pytania, czy te cele stanowią właściwe usprawiedliwienie niszczenia zarodków? Czy wolno nam poświęcić życie ludzkiego embrionu, aby ocalić narodzonego człowieka? Badania naukowe na istotach ludzkich (także na embrionach) powinny podlegać ścisłej regulacji prawnej. Eksperyment nie tylko nie powinien zaszkodzić, ale powinien zwiększyć szansę wyzdrowienia. Obecna ideologia domaga się, by nigdy i w żadnych okolicznościach nie ograniczać badań naukowych z przyczyn etycznych. Jako uzasadnienie tego stanowiska często przytacza się przykład Galileusza.

Rozumowanie wydaje się tu następujące: jeśli nie pozwalamy na całkowitą wolność badań naukowych bez jakichkolwiek moralnych ograniczeń, to negujemy niezależność nauki i narzucamy jej zewnętrzną, nienaukową miarę prawdy. Przykład Galileusza nie jest jednak dobrze wybrany. W żaden sposób przecież nie mamy zamiaru zakłócać porządku naukowej prawdy. Twierdzimy jedynie, że naukowiec, tak jak każdy człowiek, ponosi za swoje czyny odpowiedzialność etyczną. Nie wolno bowiem w imię nauki naruszać praw innych ludzi. Właściwym przykładem są naukowcy na usługach hitlerowskiego reżimu, którzy przeprowadzali naukowe eksperymenty na żywych ludziach i doprowadzali ich do śmierci. Eksperymenty te były pod względem technicznym dobrze przeprowadzane i dostarczały cennej wiedzy. Naukowcy ci byli dobrymi fachowcami, ale równocześnie złymi ludźmi, zbrodniarzami, których po wojnie spotkała zasłużona kara. Tak więc eksperyment może być dobry pod względem naukowym, ale jednocześnie moralnie naganny. Decyzje dotyczące kwestii klonowania w celach badawczych nie mogą być więc zarezerwowane dla naukowców, ale trzeba do nich dochodzić na drodze dyskusji z udziałem filozofów, teologów i zwykłych obywateli. Podkreślmy to raz jeszcze: dobry naukowiec może bym złym człowiekiem (i na odwrót: dobry człowiek może być kiepskim naukowcem).

Żadne ludzkie działanie (w tym także przeprowadzanie eksperymentów naukowych) nie może zostać uznane za etyczne, jeśli człowiek traktowany jest w nim wyłącznie jako środek do celu (dla korzyści innych), a nie jako cel sam w sobie. Można to ująć bardziej bezpośrednio: zniszczenie jednego niewinnego ludzkiego życia w celu ratowania życia innego człowieka zawsze jest nieetyczne. Rozważyliśmy następujący dylemat etyczny: czy wolno nam poświęcić życie embrionu, aby zdobyć wiedzę, która umożliwi ocalenie innych ludzkich istnień? Odpowiedź na to pytanie brzmi: nie. Ale czy rzeczywiście jest to dylemat moralny, przed którym stoją współcześni naukowcy prowadzący badania w dziedzinie medycyny? Wydaje się, że nie. Od wielu lat już wiadomo, że niewyspecjalizowane komórki macierzyste, mające zdolność przekształcania się w różnego typu komórki wyspecjalizowane, znajdują się w ciele dorosłego człowieka, na przykład w mózgu i w tkance tłuszczowej. Są to komórki multi-, ale nie totipotencjalne. Te ostatnie mogą się różnicować w komórki każdego rodzaju, natomiast komórki multipotencjalne tylko w niektóre z nich. Niemniej multipotencjalne komórki macierzyste prawdopodobnie są bardziej przydatne do zastosowania terapeutycznego niż komórki totipotencjalne. Może to wynikać z faktu, że proces ich ewolucji jest mniej skomplikowany i łatwiejszy do kontrolowania. Zarodkowe komórki macierzyste mają natomiast skłonność do przekształcania się w komórki nowotworowe lub w inny sposób wymykają się spod kontroli. Już dzisiaj mamy wiele zastosowań w terapii dla komórek multipotencjalnych, a niewiele, jeśli w ogóle jakiekolwiek, dla komórek totipotencjalnych.

Niektórzy naukowcy twierdzą jednak, że chociaż zarodkowe komórki macierzyste nie są przydatne w praktyce medycznej, to są potrzebne to uzyskania niezwykle cennej wiedzy. Odnosząc się do tego stwierdzenia, można przytoczyć wyniki niedawnych badań, w których znaleziono komórki totipotencjalne w ludzkich płodach. Nie ma zastrzeżeń natury etycznej, aby pozyskiwać te komórki z poronionych płodów, pod warunkiem jednak że poronienie nie było spowodowane specjalnie w tym celu. Nie jestem pewien, czy płodowe komórki macierzyste nadają się do celów badawczych tak samo jak komórki zarodkowe. Przyjmijmy jednak, że nie są one w pełni równoważne, co oznacza, że istnieją pewne cele badawcze, do których osiągnięcia potrzebne są zarodkowe komórki macierzyste. Czy zatem powinniśmy użyć tych komórek? Był to rzeczywisty dylemat, z którym naukowcy i legislatorzy musieli się zmierzyć, zanim odkryto wyjątkowe właściwości komórek macierzystych płodu. Oczywiście odpowiedź mogła być tylko jedna: nie. Jak już wyjaśniłem, prawo istoty ludzkiej do życia (mimo że w bardzo wczesnym stadium) nie może być naruszane dla badań naukowych.

Należy jednak wziąć pod uwagę jedno zastrzeżenie. Żyjemy w świecie państw o różnych systemach prawnych. W niektórych krajach niszczenie ludzkich zarodków w celach badawczych jest dozwolone. Zarodki są "rozkładane na części", z komórek usuwa się jądro i w ten sposób powstają komórki macierzyste, zdolne do podziału w warunkach laboratoryjnych. Jasne jest, że nie możemy zaakceptować zniszczenia zarodka. Czy możemy zatem zezwolić na prowadzenie badań na liniach komórek macierzystych wyprowadzonych ze zniszczonego zarodka? Odwołajmy się tutaj do ogólnych zasad rządzących badaniami medycznymi. Nie wolno zabić człowieka do celów badawczych, ale można prowadzić badania na zmarłej osobie, pod warunkiem że nie została pozbawiona życia w tym celu. Czy to oznacza, że możemy dowolnie kupować zarodkowe komórki macierzyste do badań? Niezupełnie. Nawet jeśli sami nie niszczymy embrionów, ale uczestniczymy w tworzeniu rynku zbytu dla komórek macierzystych pozyskanych ze zniszczonych embrionów, to jesteśmy współodpowiedzialni za niszczenie ludzkiego życia. Zarodek został bowiem zniszczony dla nas, by umożliwić nam prowadzenie badań.

Niektórzy uważają, że można zrobić wyjątek dla komórek macierzystych, które uzyskano, zanim pojawiliśmy się z gotowością ich pozyskania. W takim przypadku możemy mieć pewność, że embrion nie został zniszczony w celu sprzedania nam komórek macierzystych. Z tego powodu prezydent Bush zezwolił na finansowanie ze środków federalnych badań na liniach komórek macierzystych wyhodowanych przed wprowadzeniem restrykcyjnego prawa. Komórki te nie zostały wyhodowane specjalnie dla amerykańskich naukowców, ci zaś nie mieli prawa do ich nabycia w chwili zniszczenia embrionów.

Jeśli się potwierdzi, że komórki macierzyste płodu nadają się do wszystkich praktycznych celów w takim samym stopniu jak zarodkowe komórki macierzyste, powyższy problem stanie się czysto teoretyczny.

Podsumowując: pod żadnym pozorem nie można się godzić na niszczenie jednego ludzkiego istnienia w imię ratowania innego. Ponadto niszczenie ludzkiego życia w celu pozyskania komórek macierzystych jest nie tylko moralnie niedopuszczalne, ale i niepotrzebne, ponieważ ten sam cel – ratowanie ludzkiego życia – można osiągnąć, używając komórek macierzystych osoby dorosłej lub płodu. Dlaczego mielibyśmy dalej toczyć polityczny spór nad wykorzystaniem zarodkowych komórek macierzystych, skoro można je zastąpić komórkami pobranymi od płodu lub dorosłego człowieka? Chyba że ktoś chce wykorzystać tę dyskusję jako pretekst do rozprawienia się z ideą świętości ludzkiego życia jako z odrażającym przesądem. Wydaje się jednak, że nikt nie może powiedzieć, iż niszczenie ludzkich zarodków jest ofiarą, bez której nie będzie możliwe ratowanie zagrożonego ludzkiego życia. Uratowanie ludzkiego życia nie musi się odbywać kosztem życia embrionu.