Wprowadzenie: czy istnieje etyka "neutralna"?
Przed przystąpieniem do analizy zagadnienia
autonomii w relacji lekarz–pacjent warto choćby
krótko omówić kwestię bardziej podstawową,
która dla tematyki autonomii okazuje się kluczowa. W medialnych debatach dotyczących problematyki
bioetycznej dosyć często pojawia się
postulat "neutralności" etyki. Jak się dowodzi,
koncepcja etyczna opierająca się na podstawowych
rozstrzygnięciach natury światopoglądowej, szczególnie
religijnej, nie może być uznana za ogólnie
obowiązującą. Zmuszałoby to bowiem także osoby
niewierzące do przyjęcia argumentów religijnych i stanowiło wyraz nietolerancji. Z tego samego
względu państwo powinno być, jak się powiada,
laickie, a więc neutralne światopoglądowo. Czy
zatem jedyną akceptowalną w dyskursie publicznym
formą etyki miałaby być etyka "neutralna"?
Niewątpliwie istnieje swoista autonomia etyki
polegająca na tym, że sądy etyczne, będące wynikiem
racjonalnego normatywnego namysłu, nie
wypływają wprost z przesłanek dostarczanych
przez inne dziedziny ludzkiej wiedzy. Kto chciałby
wyprowadzać oceny etyczne wprost z przesłanek
biologicznych, psychologicznych czy socjologicznych,
popełniłby tak zwany błąd naturalistyczny.
Ta niezależność namysłu etycznego dotyczy w pewnym
stopniu także przesłanek religijnych bądź też
formułowanych przez inne dyscypliny filozoficzne,
do których skądinąd sama etyka się zalicza.
Porównując autonomie innych nauk i etyki, należy
jednak stwierdzić, że autonomia etyki jest relatywna.
Nierzadko pod pojęciem etyki "neutralnej",
która miałaby być wspólna i możliwa do przyjęcia
zarówno przez wierzących, jak i niewierzących,
kryje się koncepcja etyczna opierająca się na agnostycznych
czy wręcz ateistycznych rozstrzygnięciach
światopoglądowych. Trudno bowiem mówić o etyce całkowicie "neutralnej", gdyż abstrahując
od określonej koncepcji człowieka, a więc spójnej
wizji antropologicznej, do której należy także zajęcie
stanowiska wobec kwestii religijnej, nie można
byłoby jej w ogóle uprawiać. Żaden dyskurs etyczny
nie toczy się w światopoglądowo neutralnej przestrzeni.1
Wyłączenie Boga z refleksji etycznej nie
znajduje podstaw w ewidencji (nie sposób dowieść
istnienia bądź nieistnienia Boga metodami naukowymi),
ale należy do elementarnych rozstrzygnięć
światopoglądowych. Czy jednak wynika z tego,
że w dyskursie społecznym mamy do czynienia
jedynie z pluralizmem etycznym – paletą różnych
"etyk", z których każda – przez nieuchronne wplątanie w jakiś światopoglądowy kontekst – pozostaje
hermetycznie zamknięta dla inaczej myślących?
Przy takim założeniu dialog społeczny albo
musiałby być uznany za niemożliwy, albo też byłby
zredukowany do formułowania najmniejszego
wspólnego mianownika. Należy jednak rozróżnić
faktyczny pluralizm poglądów dotyczących moralności
oraz pluralizm strukturalny, będący podstawą
funkcjonowania demokratycznego społeczeństwa,
od pluralizmu etycznego. Uznanie wszystkich koncepcji
etycznych za równoważne, czyli w równym
stopniu słuszne i dobre, oznaczałoby kapitulację
etyki. Realizacja jej celu, jakim pozostaje formułowanie
norm etycznych, obejmuje także poszukiwanie i określenie tego, co słuszne i dobre. Warunkiem autentycznego dyskursu nie jest (w ostateczności
niemożliwa) eliminacja światopoglądowych przedzałożeń,
ale ich uświadomienie i zwerbalizowanie.2
Pozwoli to uniknąć postawy, którą można by określić
jako "błąd generyczny" (łac. genesis – pochodzenie),
czyli oceny argumentów nie na podstawie ich
wartości i słuszności, a jedynie pochodzenia (jeżeli
zostały sformułowane przez osoby lub instytucje
jednoznacznie zdeklarowane światopoglądowo, nie
są brane pod uwagę w debacie publicznej).
Te wstępne uwagi, które okazują się istotne w każdej dyskusji bioetycznej, mogą być pomocne
także w debacie związanej z zakresem i znaczeniem
autonomii w tej specyficznej i newralgicznej
formie komunikacji, jaka istnieje między lekarzem a pacjentem.
Wymiary i granice autonomii
Termin autonomia (gr. autos – własny, nomos – prawo) można niewątpliwie zaliczyć do kluczowych
pojęć odzwierciedlających współczesne przemiany
zachodzące w rozumieniu i praktyce zawodu
lekarskiego. Na poziomie ogólnym zmiany te
należy postrzegać pozytywnie, gdyż zdają się bardziej
dowartościowywać podmiotowość pacjenta.
Na poziomie zagadnień szczegółowych pojawia
się jednak wiele pytań wymagających odpowiedzi.
Jak wiele innych podstawowych pojęć etycznych,
również termin autonomia bywa odmiennie rozumiany i definiowany. Należy przede wszystkim
rozróżnić dwa jego znaczenia. Autonomię można z jednej strony rozumieć jako podstawową cechę
ludzkiej natury, jaką jest zdolność do działania
moralnego, to znaczy do świadomego i wolnego
kierowania swoim postępowaniem, niezależnie
od tego, czy jest ona przez konkretną osobę aktualizowana,
czy też nie. Z drugiej strony pojęcie
autonomii bywa definiowane jako aktualna zdolność
do dokonywania wyborów moralnych, ale
także jako prawo do formułowania i przyjmowania
własnych zasad i kryteriów moralnych.3
Takie rozumienie autonomii wzbudza kontrowersje,
które wzmagają się, gdy zostanie ono
odniesione do relacji lekarz–pacjent. W stosunku
do roszczenia radykalnej autonomii pacjenta wobec
działań lekarskich można zgłosić szereg zastrzeżeń. O ile autonomia pacjenta, jeśli ma być rozumiana
jako zakaz ingerencji lekarskich bez zgody
pacjenta, należy do słusznych, zarówno etycznych,
jak i prawnych standardów postępowania medycznego, o tyle rozumienie jej jako żądanie, które
lekarz musiałby spełnić, nie może być uznane
za właściwe. Byłoby ono równoznaczne z roszczeniem
zawieszenia osądu etycznego, skierowanym
do lekarza, który zostałby przez to zredukowany
do roli biernego wykonawcy woli pacjenta. Widać
tu wyraźnie istotne czynniki wyznaczające granicę
każdej autonomii: stanowią ją wolność i prawa
innych ludzi, w tym przypadku lekarza.
Obok tych podstawowych rozróżnień, do których
przyjdzie jeszcze powrócić, należy uwzględnić
dodatkowe aspekty. Faktyczna realizacja autonomii,
czyli umiejętność odpowiedzialnego kierowania
własnym życiem, jest zdolnością, którą
człowiek zdobywa stopniowo i którą nie zawsze
jest w stanie w pełni dysponować. Może się to
ujawnić szczególnie w chwilach wielkiego stresu, a do takich należy obok czynników wypływających z wieku także sytuacja każdej poważniejszej
choroby. Właśnie w takich warunkach widać z całą wyrazistością, że autonomia może być w pełni realizowana tylko w kontekście dialogu
interpersonalnego.4
Pacjent może aktywnie decydować o terapii jedynie po uzyskaniu od lekarza
szczegółowych informacji na temat swojego stanu
zdrowia, a i wtedy nie zawsze jest zdolny w pełni
zdać sobie z niego sprawę i właściwie go ocenić. W informowaniu pacjenta co najmniej tak istotne,
jak to, co się mu mówi, jest to, jak to się czyni
oraz to, czy pacjent ufa lekarzowi. Okoliczności
komunikacji lekarza z pacjentem będą w znacznym
stopniu modyfikowały zakres faktycznej autonomii
pacjenta. Nie można też pominąć dalszego
kontekstu społecznego, który stanowią nie tylko prawa i wolność innych ludzi, ale także szeroko
rozumiany wymiar aksjologiczny współżycia społecznego.5
Niezbędnym czynnikiem warunkującym
pokojowe współistnienie jest niewątpliwie
uznanie i promowanie wysokiej wartości życia i zdrowia ludzkiego. W decyzjach dotyczących
własnego życia i zdrowia każda osoba powinna
wziąć to pod uwagę. Jedno z istotnych pytań, które
należy sformułować w odniesieniu do problematyki
autonomii w kontekście terapeutycznym, będzie
zatem brzmiało następująco: czy życie i zdrowie
są jedynie wartościami subiektywnymi, pozostającymi
niejako do wolnej dyspozycji jednostki, czy
też stanowią także wartości obiektywne, będące
źródłem powinności moralnej nie tylko dla lekarza,
ale także dla pacjenta? Różne odpowiedzi na to
pytanie pozostają w ścisłym związku z odmiennymi
koncepcjami etyki medycznej.
Rozumienie autonomii jako probierz koncepcji medycyny
Rozumienie pracy lekarza jako "służby" czy też "posługi" jest niejednokrotnie uważane za problematyczne (a przynajmniej staroświeckie) i może zostać zakwestionowane. Pamiętając o tym zasadniczym zastrzeżeniu, można mimo wszystko sformułować pytanie: komu/czemu służy lekarz?
Odpowiedź 1: życiu i zdrowiu pacjenta
Taka odpowiedź wydaje się oczywista, oddaje klasyczne wyobrażenie o zadaniach lekarza. Życie jako wartość podstawowa jest warunkiem zachowania zdrowia, a to, jak głosi znana definicja WHO, oznacza pełny dobrostan fizyczny, psychiczny i społeczny. Chociaż w świetle tej maksymalistycznej definicji, gdyby chcieć ją rozumieć literalnie, trzeba by uznać większą część ludzkości za chorą,6 to jednak wskazuje ona na fundamentalne znaczenie zdrowia jako jednej z najistotniejszych wartości w życiu człowieka. Mimo to powyższa odpowiedź na pytanie o cel służby lekarskiej nie jest w pełni właściwa. Zbyt wielkie jest tu niebezpieczeństwo "usamodzielnienia" tych wartości, niejako ponad integralnie rozumianym dobrem pacjenta jako osoby. Podejście takie było charakterystyczne dla krytykowanej wielokrotnie postawy paternalistycznej, w której ramach chroni się życie i zdrowie pacjenta, tracąc z oczu jego samego. Pacjent może bardzo szybko zostać zredukowany do "przypadku", do chorego narządu, a miejsce relacji lekarza do pacjenta jako osoby zajmuje relacja lekarza do "dobra".
Odpowiedź 2: autonomii pacjenta
W kontekście dzisiejszego przenoszenia akcentu na znaczenie samostanowienia dokonuje się często przeformułowania klasycznej zasady działania lekarskiego. Już nie salus, ale voluntas aegroti suprema lex esto. Wola pacjenta, jego autonomiczna decyzja ma się stać dla lekarza wytyczną działania. Takie podejście ma ustrzec pacjenta przed lekarskim paternalizmem, czyli nierespektowaniem prawa do decydowania o własnym życiu. Paradoksalnie pojawia się tu jednak niebezpieczeństwo analogiczne do wyżej omówionego: wola pacjenta zostaje w pewnym sensie "urzeczowiona", oddzielona od niego samego, postrzegana jako dobro absolutne. Lekarz zostaje zredukowany do instancji spełniającej życzenia pacjenta. Radykalnie rozumiana, koncepcja ta nie bierze pod uwagę ani wiedzy i kompetencji lekarza, ani też jego integralności moralnej (sumienia). Lekarz pozostaje jednak autonomicznym podmiotem.
Odpowiedź 3: żyjącemu i autonomicznemu pacjentowi
Życie nie jest "czymś" dodatkowym, dobrem odrębnym od osoby, ale określa ją samą. Zdrowie jest optymalnym stanem tego życia, a zatem jego przywrócenie/utrzymanie powinno być także celem działania lekarskiego. To samo odnosi się do autonomii. Nie można chronić życia i zdrowia w oddzieleniu od dobrostanu całej osoby. Zatem relacja lekarz–pacjent będzie się opierała na pewnym konsensie etycznym: życie i zdrowie będą w jego ramach głównymi wartościami moralnymi zarówno dla lekarza, jak i pacjenta. Obydwie strony tej relacji budują wspólną "przestrzeń etyczną", która nie wymaga negocjacji ani im nie podlega (Kodeks etyki lekarskiej, art. 2). W ramach tego kontekstu lekarz powinien respektować autonomię pacjenta. Wspólna przestrzeń etyczna może oczywiście zostać naruszona przez każdą ze stron. Jeżeli czyni to lekarz – powinien ponieść konsekwencje za działanie niezgodne z etosem lekarskim. Ale również pacjent może naruszyć wspólną przestrzeń etyczną przez żądania działań godzących w wartości zdrowia i życia. Takie podejście, które oznacza respektowanie nie tylko autonomii obu stron relacji lekarz–pacjent, ale także wspólnych dla tej relacji wartości, zostanie teraz odniesione do specyficznej problematyki autonomii w pracy lekarza ginekologa i położnika.
Problematyka autonomii w pracy ginekologa
Perspektywa "medycyny usługowej"
Refleksja nad etycznym wymiarem pracy lekarza
musi brać pod uwagę kontekst kulturowy. Kontekst
ten obejmuje nie tylko zjawiska pozytywne, zmierzające
ku coraz efektywniejszej promocji osoby
ludzkiej, jej godności i wolności, ale także przemiany i tendencje niepokojące i negatywne. Jak
medycyna powinna się odnieść do upowszechniania
się zachowań, które niosą ze sobą zagrożenia
dla zdrowia bądź generują problemy zdrowotne?
Wiele z nich dotyczy obszaru prokreacji.
Sfera ta została w znacznym stopniu dotknięta
zjawiskiem hipermedykalizacji, objawiającej się
gotowością do (często niepotrzebnego) zażywania
znacznych ilości preparatów farmaceutycznych.
Domaganie się przez pacjentów przepisywania
specyfików medycznych, ale też zbytnia hojność
lekarzy w tym względzie, nie mogą być w skali
społecznej postrzegane jako zjawiska korzystne.
Mnożą się głosy wskazujące na zależność między
wzrastającym zakresem zjawiska niepłodności a obecnością w środowisku naturalnym dużej
ilości hormonów i substancji o analogicznym
oddziaływaniu na organizm ludzki. Mimo zwiększonej
świadomości ekologicznej zagrożenia płynące z tego, że "pływamy po oceanie hormonów i podobnych do nich substancji" (Johannes Huber),
nie są doceniane. Świadomość zagrożeń ustępuje
naciskowi na lekarzy oraz placówki medyczne
ze strony zarówno producentów, jak i pacjentów.
Lekarz wykonuje swoją pracę w sieci wielostronnych
zależności, będących źródłem presji. Obok
czynników ekonomicznych, wynikających z gratyfikacji
ze strony koncernów farmaceutycznych,
ale także warunków konkurencji w czasach
przynajmniej częściowo prywatyzowanej służby
zdrowia, lekarz jest konfrontowany z żądaniami i oczekiwaniami pacjentów, które są potęgowane
ofensywną reklamą.
Gotowość do nadmiernego używania specyfików
farmaceutycznych jest jednym z wyrazów
współczesnej wiary w postęp medyczny. Ślepa
wiara w terapeutyczną moc techniki medycznej
staje się widoczna na przykład w kontekście
prokreacji wspomaganej medycznie. Wprawdzie
zgodnie z definicją WHO niechcianą bezdzietność
należy uznać za chorobę,7 jednak określenie,
kto jest tą chorobą dotknięty, będzie już
zależało od czasu obserwacji. Przy wydłużeniu
tego okresu i zastosowaniu nowoczesnych metod
diagnostycznych znaczna liczba par doczekałaby
się ciąży. Zamiast tego cały wysiłek zostaje skoncentrowany
na wykorzystaniu metod zapłodnienia
pozaustrojowego, postrzeganych jako jedynie
skuteczne. Za niekorzystną tendencję kulturową
należy w tym kontekście uznać także odkładanie
poczęcia dziecka. Postawę taką ocenia się jako
wyraz wolności prokreacyjnej, a przecież, jak się
okazuje, to "wiek jest największym kilerem płodności"
(Birgitta von Lehm). Niepłodność okazuje
się niejednokrotnie nie tyle losowym nieszczęściem, ile bezpośrednim skutkiem osobistych decyzji i stylu życia.
Czy wobec tych tendencji, które wynikają
wprawdzie z pragnienia promocji samostanowienia
osoby, ale prowadzą do powstania problemów
zdrowotnych, medycyna ma ograniczyć się
do pasywnego wzięcia ich pod uwagę jako uprawnionego
kontekstu kulturowego i dostosowania
wytycznych postępowania lekarskiego do nowych
oczekiwań pacjentów? Czy raczej etycznym obowiązkiem
środowiska medycznego jest aktywne
kształtowanie świadomości społecznej i wpływanie
na modyfikację zachowań pacjentów w ramach
dobrze rozumianych działań profilaktycznych i promocji zachowań prozdrowotnych?
Czy można mówić o "autonomii prokreacyjnej"?
W tym kontekście należy rozumieć pojęcia autonomii
prokreacyjnej i zdrowia rozrodczego, które w ostatnich latach zadomowiły się w literaturze
bioetycznej. Pojęcie autonomii prokreacyjnej (procreative
autonomy) ma swoje uzasadnienie, jeżeli
oznacza osobistą wolność podjęcia aktywności
zmierzającej do poczęcia dziecka. Jej uprawnionym
elementem może być też oczekiwanie świadczeń
lekarskich, o ile zmierzają one do zachowania/
przywrócenia właściwego funkcjonowania
organizmu. Pojęcie to staje się jednak kontrowersyjne,
gdy zostanie oddzielone od szerokiego kontekstu
działania moralnego osoby, a więc również
od związku z odpowiedzialnością.8 Takie usamodzielnienie
pojęcia autonomii prokreacyjnej
prowadzi do "urzeczowionego" podejścia do zdolności
prokreacyjnej, która zostaje zredukowana
do rangi "dobra", którym się dysponuje, odrębnego
od osoby. W miejsce modelu obustronnej
troski o życie i zdrowie pojawia się wtedy model
zamówienia usługi przez klienta i jej realizacji
przez usługodawcę według życzeń klienta. Z pola
widzenia lekarza znika integralnie rozumiane dobro pacjenta, który zostaje zredukowany
do rangi partnera transakcji.9
Powyższe uwagi dotyczą analogicznie pojęcia
"zdrowia rozrodczego". Troska o nie należy niewątpliwie
do obowiązków lekarza, gdyż stanowi
ono istotny element wspomnianego wyżej wspólnego
kontekstu etycznego relacji lekarz–pacjent.
Problemy etyczne mogą się pojawić w zależności
od definicji tego pojęcia, szczególnie wtedy gdy
środki/usługi medyczne mają być aplikowane
bez wskazań medycznych. Odnosi się to nie tylko
do kontekstu zdrowia reprodukcyjnego. Zdrowy
organizm bywa poddawany działaniu środków farmakologicznych
lub ingerencji chirurgicznej, by
pacjent mógł osiągnąć wyznaczone przez siebie cele,
na przykład poprawę walorów estetycznych (niektóre
formy medycyny kosmetycznej), osiągnięcie
lepszych wyników sportowych (doping), ucieczkę
od nieakceptowanej rzeczywistości (środki odurzające)
czy też swobodę zachowań seksualnych
(antykoncepcja hormonalna). Wątpliwości pogłębiają
się tam, gdzie poddawanie zdrowego organizmu
działaniu środków farmakologicznych jest
związane z poważnymi działaniami niepożądanymi.
Mielibyśmy wtedy do czynienia z trudną
do rozwiązania aporią: wyrazem troski o zdrowie
byłoby podawanie specyfików szkodliwych
dla zdrowia. Żądanie przepisywania specyfików
(realizowanie usług), które mają być aplikowane
bez wskazań medycznych, oznacza opuszczenie
przez pacjenta wspólnego dla obu stron etycznego
kontekstu i powinno prowadzić do odmowy takich
usług ze strony lekarza.
Żądanie działań nieetycznych – klauzula sumienia
Dotykamy tutaj problematyki związanej z tak
zwaną klauzulą sumienia. Podkreślanie prawa
lekarza do odmowy świadczeń niezgodnych z osądem
jego sumienia jest niezbędnym dopełnieniem
autonomii pacjenta. Nie ulega jednak wątpliwości,
że w praktyce relacja lekarz–pacjent nie jest równoważna.
Z racji swojej wiedzy, a także
dystansu do sytuacji życiowej pacjenta, pozycja
lekarza wydaje się uprzywilejowana. Nie można
także zapominać, że działanie lekarza dotyczy
właśnie podstawowych dóbr pacjenta. Nie oznacza
to jednak, że moralna integralność lekarza musi
ustąpić wobec roszczeń pacjenta. Motywowane
prawem do samostanowienia żądanie współudziału
lekarza w realizacji nawet bardzo istotnych
dóbr osobistych kosztem dobra podstawowego,
jakim jest własne zdrowie i życie, może i powinno się spotkać z odmową ze strony lekarza.
Moralne prawo do odmowy świadczeń lekarskich
jest szczególnie istotne w sytuacjach, w których
ginekolog ma do czynienia nie z jedną pacjentką,
ale z dwojgiem pacjentów w wyjątkowy sposób
zależnych od siebie (poczęcie, ciąża). Celem troski i terapeutycznych działań lekarskich powinno
być życie i zdrowie obydwojga, chociaż nie
zawsze udaje się obydwojgu w jednakowym stopniu
pomóc. Respektując własny etos zawodowy,
ale także fundamentalny szacunek dla każdej
istoty ludzkiej, lekarz może i powinien odmówić
świadczeń opartych na arbitralnym określeniu
jakości czy wartości życia ludzkiego, jak to się
dzieje w przypadku aborcji. Forsowane na forum
organizacji międzynarodowych propozycje uznania
prawa do bezpłatnej antykoncepcji i aborcji
za element zdrowia reprodukcyjnego oraz zaliczenia
tego prawa w poczet podstawowych praw
jednostki wynikających z godności osoby należy
uznać za wysoce problematyczne. Zmiany te
prowadziłyby wprost do ubezwłasnowolnienia
moralnego lekarza i pogwałcenia jego moralnej
integralności.
Prawo lekarza do sprzeciwu sumienia zostało
ostatnio potwierdzone przez Zgromadzenie
Parlamentarne Rady Europy. Chociaż w czasie
poprzedzającej dyskusji chciano ograniczyć prawo
do sprzeciwu sumienia wyłącznie do sfery indywidualnej i zakazać takiego sprzeciwu instytucjom
(szpitalom i innym placówkom służby zdrowia), w rezolucji nr 1763 uchwalonej 7 października
2010 roku stwierdza się z naciskiem, że żaden
szpital, placówka czy osoba nie mogą być przedmiotem
jakiejkolwiek presji czy dyskryminacji ani
nie mogą ponosić jakiejkolwiek odpowiedzialności w wypadku, gdy odmówią przeprowadzenia aborcji czy eutanazji lub wzięcia udziału w którymś z tych zabiegów.10
Zakończenie
Dowartościowanie autonomii pacjenta stanowi niewątpliwie pozytywny zwrot we współczesnej etyce medycznej. Radykalny paternalizm lekarza, równoznaczny z nieliczeniem się z opinią pacjenta, nie może być uznany za etyczną miarę działań lekarskich. Nie można go jednak również zastępować równie nieograniczoną autonomią pacjenta. Autonomia ta jest ze swej natury relatywna i musi być z jednej strony postrzegana w kontekście ogólnej kondycji pacjenta, z drugiej zaś znajduje naturalną granicę w autonomii lekarza. Zasada autonomii pacjenta powinna być przez niego samego rozumiana nie tylko w szerokim kontekście moralnej odpowiedzialności za własne wybory i postępowanie, ale także uzupełniona o właściwe rozumienie autonomii lekarza. Nie jest on w relacji terapeutycznej po prostu usługodawcą, który ma przede wszystkim zadowolić klienta, ale podmiotem moralnym, pragnącym odpowiedzialnie kierować swoim postępowaniem w świetle pryncypiów zawodowego etosu. Nabiera to szczególnego znaczenia w kontekście przedmiotu jego działań: jest nim osoba ludzka wraz z jej podstawowymi dobrami – życiem i zdrowiem, które zajmują w "atlasie" aksjologicznym człowieka wyjątkowe miejsce. Autonomia lekarza i autonomia pacjenta będą właściwie dowartościowane wtedy, gdy obie spotkają się w obszarze wspólnej troski o fundamentalne wartości życia i zdrowia.
Przypisy
1. G. Virt: Ethische Grundsatzüberlegungen [W:] J. Pichler,
red.: Embryonalstammzelltherapie versus "alternative"
Stammzelltherapien. Verlag Österreich, Wien, 2002: 87–88.
2 Tenże: Von der Genesis zur Gentechnik. Salzburger Theologische
Zeitschrift, 1998; 2: 125–140.
3. Th.E. Hill: Autonomy of moral agents [W:] L.C. Becker, C.B. Becker, red.: Encyclopedia of Ethics, t. 1, wyd. II.
Routledge, New York/London, 2001: 112.
4. Zob. szerokie omówienie zasady autonomii widzianej z perspektywy
pacjenta: E.H. Prat: Das Autonomieprinzip aus
der Perspektive des Patienten. Imago Hominis, 2009;
16 (2): 115–128.
5. Th.E. Hill: Autonomy of moral agents, dz. cyt.: 113–114.
6. Definicja WHO doczekała się wielu krytycznych opracowań.
Zob. np. M. Beck: Gesundheit als Sinnersatz? Kritische
Anmerkungen zur WHO-Definition von Gesundheit. Imago
Hominis 2008; 15 (4): 328–334.
7. Kwestia ta budzi kontrowersje i jest dyskutowana, zwłaszcza w kontekście złożonej problematyki definicji zdrowia i choroby.
Mimo oczywistej dysfunkcji organizmu, która odgrywa tu
ważną rolę, głównym czynnikiem wywołującym u pacjenta
poczucie choroby jest jednak, jak sądzą niektórzy, czynnik
socjokulturowy. Por. H.-P. Schreiber: Ethische Probleme
technischer Eingriffe in die menschliche Fortpflanzung
[W:] A. Bondolfi, H. Müller, red.: Medizinische Ethik im
ärztlichen Alltag. Ärzteverlag, Basel–Bern, 1999: 158.
8. E. Schockenhoff: Fortpflanzungsfreiheit und verantwortliche
Elternschaft. Zeitschrift für medizinische Ethik, 2003;
49: 381–383.
9. G. Maio: Ist eine marktorientierte Medizin überhaupt noch
Medizin? Imago Hominis, 2008; 15 (4): 299–301.
10. Council of Europe – The Parliamentary Assembly, The right
to conscientious objection in lawful medical care – Resolution
1763 (2010), no. 1: No person, hospital or institution
shall be coerced, held liable or discriminated against in any
manner because of a refusal to perform, accommodate, assist
or submit to an abortion, the performance of a human miscarriage,
or euthanasia or any act which could cause the death
of a human foetus or embryo, for any reason.