Skróty: KEL – Kodeks Etyki Lekarskiej
Artykuł 3 polskiego Kodeksu Etyki Lekarskiej
(KEL) stwierdza: „Lekarz powinien zawsze wypełniać
swoje obowiązki z poszanowaniem człowieka
bez względu na wiek, płeć, rasę, wyposażenie
genetyczne, narodowość, wyznanie, przynależność
społeczną, sytuację materialną, poglądy polityczne
lub inne uwarunkowania”. Zasada ta jest nazywana
skrótowo „zasadą niedyskryminacji” lub
„zasadą równego traktowania pacjentów”. Znalazła
ona swój wyraz już w tekście przysięgi Hipokratesa, w której lekarz obiecywał uczciwie spełniać
swą posługę „tak wobec niewiast, jak i mężczyzn,
wobec wolnych i niewolników”. Zważywszy na to,
że w starożytności przyznawano niższy status
społeczny kobiecie niż mężczyźnie, a niewolnika
uznawano za rzecz, „mówiące narzędzie” (łac. instrumentum vocale), przedmiot własności pozbawiony
praw obywatelskich – norma moralna zobowiązująca
lekarza do jednakowego traktowania
wszystkich pacjentów jawi się jako iście rewolucyjna.
Przedstawiciel medycznej profesji miał obowiązek
spieszyć z pomocą także temu, który przez
wielu nie był w ogóle uznawany za osobę ludzką!
Lekarze powinni być dumni z tego, że to właśnie
oni – jako pierwsza grupa społeczna – potrafili
sprzeciwić się ogólnym trendom, nie akceptując
zróżnicowanego traktowania ludzi, w zależności
od ich statusu społecznego. I tak trwało to przez
wieki, aż do czasu nieszczęsnych totalitaryzmów –
komunizmu i nazizmu – kiedy to medycyna została
siłą wprzęgnięta w machinę eliminacji niektórych
grup społecznych, zwykle tych, które nie
spełniały rasowych czy klasowych standardów.
Nie dziwi zatem, że po traumatycznych doświadczeniach wojennych Światowe Stowarzyszenie
Lekarzy, ogłaszając nową wersję przyrzeczenia
lekarskiego – Deklarację Genewską (1948 r.) – powróciło
do zasady niedyskryminacji: „Nie dopuszczę
do tego, by argumenty religijne, narodowościowe,
rasowe, partyjne lub klasowe mogły wpływać
na mnie w wykonywaniu mojego obowiązku wobec
chorego”. KEL jeszcze bardziej uściśla te normę.
Co ona oznacza dla lekarza w Polsce dzisiaj?
Wiek
Przede wszystkim lekarz nie może traktować gorzej pacjentów w starszym wieku. Każdego pacjenta, niezależnie od tego ile ma lat, powinien diagnozować i leczyć z jak największą troską i zaangażowaniem. Niedopuszczalne etycznie byłyby zachowania ageistyczne1 wyrażające się na przykład w bagatelizowaniu chorób u osób starszych, celowym odmawianiu im specjalistycznych badań, lekceważeniu zgłaszanych przez nich objawów itp. A sytuacje takie, niestety, się zdarzają, czego najtragiczniejszym przykładem są – na szczęście rzadkie – przypadki bagatelizowania przez pogotowie ratunkowe zgłoszeń dotyczących osób starszych czy maltretowania i szykanowania podopiecznych w domach opieki.2 Oczywiście wielu chorób nie da się wyleczyć w późnej starości; do każdego pacjenta powinno się stosować kryterium proporcjonalności środków, które nakazuje głęboką refleksję, czy na przykład operacje standardowe u pacjentów w sile wieku powinno się wykonywać również u pacjenta starszego, obłożnie chorego. W wielu przypadkach lekarz odstąpi, w sposób uzasadniony, od ingerencji zagrażającej życiu, jednakże powinien się odnosić do pacjenta ze zdwojoną wręcz życzliwością z racji jego słabego zdrowia, obniżonej zdolności asymilacji skomplikowanych diagnoz lekarskich czy chociażby gorszego słuchu. Jeśli pacjent znajduje się w bezpośredniej bliskości śmierci, powinien być otoczony opieką paliatywną wysokiej jakości.
Płeć
Według badań ankietowych co dziesiąty Polak odczuwa dyskomfort w zakresie równości traktowania ze względu na płeć.3 Trudno jednak o jednoznaczne opinie co do opieki zdrowotnej. Wydaje się, że zależy to od płci lekarza i pacjenta oraz od rodzaju wykonywanych czynności diagnostycznych czy leczniczych.
Rasa i narodowość
O wiele więcej można powiedzieć w kwestii zróżnicowanego traktowania osób (nie tylko pacjentów) ze względu na przynależność narodową czy rasę. Polska – w przeciwieństwie do wielu innych krajów europejskich – przez wiele lat znajdowała się w dość specyficznym położeniu znacznej hermetyczności, jeśli chodzi o kontakty z przedstawicielami innych ras (chociażby z powodu nieposiadania kolonii). W wielu środowiskach, zwłaszcza małych miast czy wsi, pojawienie się osoby z Afryki czy z Azji jest wciąż wydarzeniem. Inaczej jest w większych miastach, gdzie widok osoby o odmiennym kolorze skóry nie jest już niczym niezwykłym. Wciąż jednak zbytnio poddajemy się – chyba nieświadomie – naszym narodowym kompleksom, które przejawiamy – z jednej strony – w dość pogardliwym odniesieniu do obywateli zza wschodniej granicy, z drugiej zaś – w postawie zbytniego uniżenia wobec obywateli wysokorozwiniętych krajów zachodnich. Lekarz powinien być świadomy istnienia tych stereotypów i nie może im nigdy ulegać. Warto na przykład zaapelować, aby każdy przedstawiciel służby zdrowia podchodził z należytym szacunkiem do obywateli krajów byłego Związku Radzieckiego czy do Romów. Lekarze – wierni przysiędze Hipokratesa – powinni być pierwsi w postawie tolerancji.
Wyposażenie genetyczne
W zakazie niedyskryminacji pacjentów ze względu
na wyposażenie genetyczne pobrzmiewa echo
odcięcia się od postulatów ruchów eugenicznych z początku XX wieku, które stawiały sobie za cel
„oczyszczenie” gatunku homo sapiens z osobników
słabszych, kalekich, gorzej przystosowanych, psychicznie
chorych czy też wykazujących wady genetyczne.
Wydawać by się mogło, że ludzkość raz
na zawsze zamknęła ten dramatyczny rozdział
swojej historii, gdy tymczasem podobne tendencje
powracają w formie tzw. nowej eugeniki. Przejawia
się ona w eliminacji osób obciążonych wadami
genetycznymi w stadium embrionalnym lub płodowym.
Niektórzy lekarze – po wykryciu wady
genetycznej – doradzają zniszczenie embrionów
powstałych w procesie in vitro czy też przerwanie
rozwijającej się już ciąży. Tymczasem powinni oni
pamiętać, że pod ich opieką znajdują się wszyscy
pacjenci – nie tylko już urodzeni, ale także w stadium
prenatalnym. Dlatego – konsekwentnie – nie
mogą „eliminować” osobników o gorszym wyposażeniu
genetycznym na jakimkolwiek etapie życia.
Przypomina o tym także art. 39 KEL: „Obowiązkiem
lekarza są starania o zachowanie zdrowia i życia dziecka również przed jego urodzeniem”.
Z dyskryminacją genetyczną w obszarze medycyny
mielibyśmy do czynienia również wówczas,
gdyby lekarz informował pracodawcę lub ubezpieczyciela o wystąpieniu u danej osoby mutacji
genetycznej, powodującej zwiększone ryzyko zapadnięcia
na jakąś chorobę lub ujawnienia się
jej, co stałoby się przyczyną odmówienia takiej osobie zatrudnienia czy żądania wyższej stawki
ubezpieczeniowej.
Wyznanie
Czy pacjent może się dziś spotkać z przejawami dyskryminacji ze względu na wyznanie? Niestety czasami się to zdarza. Może się to przejawiać na przykład w braku dostępu do kapelana danego wyznania, niezbyt tolerancyjnym odnoszeniu się do przedstawicieli niektórych grup wyznaniowych itp. Zasady etyki lekarskiej są tu jednoznaczne: nie ma mowy o jakiejkolwiek formie dyskryminacji religijnej w relacji lekarz–pacjent.
Poglądy polityczne
Z powyższą kwestią wiąże się pośrednio problem wzajemnego poszanowania ze względu na poglądy polityczne. W kwestii tej doszło w ostatnich latach do wyraźnej polaryzacji stanowisk w naszym społeczeństwie. Nie wnikając w to socjologiczne zjawisko, lekarz powinien jednakowo traktować wszystkich pacjentów niezależnie od ich poglądów politycznych. Wzorem powinien być ewangeliczny Samarytanin, który nie uległ szowinistycznym odruchom, lecz pospieszył z pomocą temu, z którym dzieliły go zasadnicze (i bardzo napięte) różnice poglądów religijnych i politycznych. Potrafił dojrzeć jego nieszczęście i udzielić mu pomocy, poświęcając swój czas i pieniądze.
Przynależność społeczna i sytuacja materialna
Do jawnej bądź ukrytej dyskryminacji pacjentów może dochodzić na tle statusu społecznego lub majątkowego. Z powszechnej praktyki wiadomo, że niejednokrotnie osoby bardziej zamożne czy też mające wpływy w różnych sferach (zwłaszcza ekonomicznych czy politycznych) są przez lekarzy traktowane lepiej niż „szarzy” obywatele. Zdarza się też, że lekarze podchodzą inaczej do pacjentów przebywających w publicznej placówce, którzy równocześnie leczą się u nich prywatnie, płacąc za wizyty, niż do tych, którzy na ten sam oddział trafiają „z ulicy”, lub też stosują wyższe standardy wobec swoich znajomych niż obcych. Lekarz powinien równo traktować wszystkich pacjentów, niezależnie od tego czy są nimi znajomi, bogaci biznesmeni, osoby o niższym poziomie intelektualnym, bezrobotni, bezdomni, alkoholicy itd.
KOMENTARZ
Kilka uwag na temat zasady niedyskryminacji chorych przez lekarzy
prof. dr hab. n. med. Jan DuławaKlinika Chorób Wewnętrznych i Metabolicznych, Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach
Z wielką uwagą przeczytałem powyższy artykuł „O równym
traktowaniu pacjentów przez lekarza”. Uważam
ten głos za cenny. Nigdy bowiem dość przypominania
podstawowych zasad wykonywania naszego zawodu.
Pozwalam sobie na przedstawienie kilku swoich refleksji
na ten temat.
Autor przytacza brzmienie artykułu 3 Kodeksu Etyki
Lekarskiej (KEL), analizując, co oznacza „poszanowanie
człowieka bez względu na wiek, płeć, rasę, wyposażenie
genetyczne, narodowość, wyznanie, poglądy polityczne i inne uwarunkowania”. Sądzę, że u każdego przyzwoitego
lekarza właściwe zrozumienie wymienionych
możliwych powodów dyskryminacji nie budzi istotnych
wątpliwości. Swoją uwagę chciałbym natomiast skupić
na „innych uwarunkowaniach”, przywołanych przez autorów
Kodeksu.
Wcześniej jednak kilka uwag na tematy przedstawione w przytoczonym artykule. Po pierwsze: art. 3 KEL
nie mówi o „równym traktowaniu”, lecz o „wypełnianiu
obowiązków lekarskich z poszanowaniem człowieka” bez
względu na jakiekolwiek okoliczności pozamedyczne. W moim rozumieniu zapis ten dopuszcza możliwość nierównego
traktowania pacjentów, pod warunkiem że jedynym
kryterium tej „nierówności” będzie stan kliniczny
chorego. Takie rozróżnienie jest ważne, ponieważ często
się zdarza, że chory lub jego rodzina nie zna lub nie rozumie
przyczyny „lepszego” traktowania innego pacjenta.
Jest przy tym w sposób oczywisty niedopuszczalne, aby
przyczyny tej „nierówności” były inne niż stan kliniczny
chorego. Wtedy rzeczywiście mielibyśmy do czynienia z dyskryminacją.
Wiek
Autor komentowanego artykułu pisze, że lekarz „nie
może traktować gorzej pacjentów w starszym wieku”.
Zdaję sobie sprawę z tego, że takie może być rozumienie i nasuwająca się wymowa tego artykułu kodeksu.
Przypuszczam jednak, że autorom KEL chodziło o równe
traktowanie pacjentów w każdym wieku. Innymi słowy:
niezależnie od wieku. Być może z obserwacji Autora wynika,
że osoby starsze są przez lekarzy gorzej traktowane.
Moje obserwacje są inne: to w jaki sposób lekarz traktuje
pacjenta, nie zależy od wieku chorego, ale od cech charakteru i wrażliwości samego lekarza. Jeżeli ktoś lekceważy
osobę starszą, nie będzie umiał podejść „z największą
troską i zaangażowaniem” do osób młodszych. Ten zaś,
kto „maltretuje i szykanuje podopiecznych w domach
opieki”, nie będzie miał żadnych skrupułów, aby czynić
to samo w stosunku do małych dzieci. Istotą jest tutaj
nie wiek, ale barbarzyństwo opiekunów i bezbronność
osób oddanych ich opiece.
Stwierdzenie, że w określonych sytuacjach lekarz „powinien
się odnosić do pacjenta ze zdwojoną wręcz życzliwością”
jest do zaakceptowania tylko jako przenośnia.
Dosłownie trudno sobie bowiem wyobrazić zdwojenie
życzliwości, która powinna być w stosunku do każdego
jednakowa (to wynika z zasady równego traktowania!) i zawsze największa, na jaką lekarza stać. Można
co najwyżej mówić o konieczności większej uwagi lub o większych wymaganiach, jakie stawia przed lekarzem
obłożnie chory.
Wyznanie, narodowość i poglądy polityczne
Zgadzam się z Autorem, że lekarze od czasów starożytnych
przeciwstawiali się dyskryminacji ze względu na wyznanie,
narodowość i poglądy polityczne. Mam nadzieję,
że to się nie zmieni, a do lekarzy dołączą już wkrótce inne
ważne grupy zawodowe, a może nawet wszyscy obywatele.
Nie znam lekarza, który w swojej pracy odnosi
się „niezbyt tolerancyjnie do przedstawicieli niektórych
grup wyznaniowych”. Znam za to wielu tak czyniących
przedstawicieli innych bardzo ważnych służb i zawodów.
Zgadzam się, że lekarz powinien postępować jak
„ewangeliczny Samarytanin”. O ile jednak rozumiem
ten fragment Ewangelii według św. Łukasza – odmowa
udzielenia pomocy rannemu przez kapłana i lewitę nie
wynikała z przekonań politycznych, ale z obawy o przekroczenie
przepisów prawa i utratę „czystości”. Dla mnie
wymowa tej przypowieści jest jasna: żadne przepisy prawa
nie stoją wyżej od konieczności udzielenia pomocy
choremu człowiekowi. Nawet jeżeli takie postępowanie
będzie się wiązało z wymiernymi stratami (w tym przypadku
czasu i pieniędzy). Nie wiem, jak Ewangelista przewidział
obowiązujące dzisiaj przepisy i rozporządzenia
Narodowego Funduszu Zdrowia (i podobnych organizacji w innych krajach), ale dla mnie jest to argument za nieprzemijającą
aktualnością Nowego Testamentu. Jestem
bowiem zdecydowanym zwolennikiem stawiania wyżej
ducha nad literę prawa.
Inne uwarunkowania
O ile wymienione w art. 3 KEL możliwe przyczyny nierównego
traktowania nie budzą wątpliwości, o tyle problemy
wiążą się z przestrzeganiem niektórych spośród „innych
uwarunkowań”, częściowo wymienionych w ostatniej
części komentowanego artykułu. Dodam kilka uwarunkowań,
które sprawiają najwięcej kłopotów lekarzom
(w tym piszącemu te słowa).
Chory roszczeniowy lub natrętny. Obowiązek niedyskryminacji
dotyczy także tych chorych, którzy sprawiają
lekarzowi najwięcej trudności. Nie chodzi o trudności
czysto merytoryczne (medyczne), które zwykle
mobilizują lekarza do wykazania pełni swoich umiejętności i możliwości intelektualnych, a co za tym idzie – do
lepszego nawet traktowania pacjenta. Chodzi o chorych
określanych niekiedy przez lekarzy jako roszczeniowych.
Są wśród nich pacjenci lub członkowie ich rodzin, którzy
nie widzą niczego poza czubkiem własnego nosa, są tacy,
którzy okazują lekarzowi jawną wrogość, są wreszcie
osoby ostentacyjnie i bezwstydnie okazujące lekarzowi
całkowity brak zaufania, a nawet w różny sposób go obrażający
(świadomie lub nieświadomie). Potraktowanie
takich osób z życzliwością i empatią wymaga od lekarza
bardzo wiele wysiłku intelektualnego i emocjonalnego.
Są także chorzy natrętni, naprzykrzający się, których
problemów praktycznie nie można rozwiązać i którzy w związku z tym nie są dla lekarza źródłem satysfakcji
zawodowej (skądinąd bardzo potrzebnej), lecz jedynie
trudności i kłopotów. Oni również powinni być traktowani
nie gorzej niż inni.
Określenie „naprzykrzający się” zostało, podobnie jak
„miłosierny Samarytanin”, zaczerpnięte z Ewangelii (Łk
18, 1–8). Mowa jest w niej o wdowie naprzykrzającej się
niesprawiedliwemu sędziemu, który jest negatywnym
bohaterem perykopy na 29. niedzielę zwykłą. Wniosek z niej zaś jest taki, że od tysięcy lat nie zmieniła się mentalność
ludzi, którzy uważają, że naprzykrzanie się jest
najlepszą metodą osiągnięcia założonego celu. Lekarz zaś nie powinien dyskryminować ani naprzykrzających
się, ani (tym bardziej) tych, którzy nie potrafią lub nie
chcą być natrętni.
Czy system ochrony zdrowia może zapobiec
dyskryminacji? Aktualna organizacja służby zdrowia w Polsce (ale także w innych krajach) jest przyczyną
jeszcze jednego bardzo ważnego uwarunkowania stwarzającego
niebezpieczeństwo nierównego traktowania
chorego. Znacznie łatwiej potraktować dobrze pacjenta,
który pasuje do procedury, najlepiej dobrze płatnej. Inna
sprawa, czy zastosowanie tej procedury przyniesie choremu
obiektywną korzyść. To wielki i daleki od rozwiązania
dylemat współczesnej medycyny.
W tym miejscu warto zauważyć, że nastąpiła zmiana
jej paradygmatu. Równe traktowanie chorego w coraz
mniejszym stopniu zależy od poziomu wrażliwości moralnej i osobistego poczucia odpowiedzialności konkretnego
lekarza zajmującego się tym chorym. Brak zaufania
organizatorów służby zdrowia do lekarza doprowadził
do zbudowania systemu, który w miejsce medycyny rozumianej
jako przedsięwzięcie moralne – służby na rzecz
dobra człowieka – wprowadził zasady stosowane w innych
obszarach ludzkiej działalności.
Relacje lekarz–pacjent zamieniono na działalność
handlową, polegającą na sprzedaży limitowanych usług i tworzeniu list oczekujących, uzasadnionych koniecznością
sprawiedliwej dystrybucji ograniczonych środków.
Co gorsza – zadecydowano o stworzeniu instytucjonalnych
struktur w celu zapewnienia równego traktowania
pacjentów już nie przez lekarzy, ale przez służbę zdrowia
jako organizację. Żąda się przy tym od lekarzy, aby w tym systemie pełnili dwie różne role, które z definicji
są nie do pogodzenia. Z jednej strony się wymaga, aby
traktowali chorych w sposób autoteliczny, a więc tak jak
traktuje się najbliższą rodzinę i przyjaciół. O taką postawę
równego traktowania wszystkich pacjentów apeluje KEL.
Tego oczekuje także indywidualny chory. Z drugiej strony
jednak lekarze są zobowiązani do przestrzegania przepisów
nakazujących im traktowanie chorych w sposób
charakterystyczny dla stosunków społecznych określonych
jako oficjalne, typowych w relacjach zawodowych:
urzędnik–petent czy ekspert–klient. Według tych relacji
wymaga się od lekarza, aby traktował pacjenta jako
anonimowego klienta, któremu sprzedaje się limitowane
świadczenia, ustawiając go wcześniej w kolejce. Jednocześnie
ten sam pacjent wymaga od lekarza wyjątkowego
traktowania i oczekuje pełnego oddania, przekraczającego
zaangażowanie najlepszego nawet urzędnika.
Ta dychotomia stanowi największą trudność w równym
traktowaniu pacjentów przez lekarza. Zależy ono bowiem
od tego, czy stosunek lekarz–pacjent wyrażać będzie
niezdeprawowaną „wolę naturalną” występującą
we wspólnotach spontanicznych (rodzina, przyjaciele),
czy „wolę racjonalną”, typową dla nowoczesnego złożonego
społeczeństwa, w którym stosunki społeczne
stają się przedmiotem celowych konstrukcji i manipulacji,
zmierzających do odniesienia własnych korzyści.
Podsumowanie
Poszanowanie człowieka i jego godności oraz zasada
niedyskryminacji należą do fundamentów pracy lekarza.
Powszechny i narastający brak wiary w praktykowanie
cnót koniecznych do wykonywania zawodu lekarza stał
się przyczyną organizowania mu pracy w sposób oparty
na kolejkach i stworzenia instytucjonalnych struktur
zastępujących zaufanie i wymuszających „równe” traktowanie
chorych.
Istnienie tych struktur opiera się na założeniu, że lekarz
może jednocześnie pełnić dwie wykluczające się
role: oficjalnego urzędnika i spolegliwego opiekuna. Nawet
tak oczywista schizofrenia społeczna nie zwalnia
lekarza od obowiązku postępowania uwzględniającego
poszanowanie każdego człowieka i wolnego od jakichkolwiek
przejawów dyskryminacji. Inna sprawa, czy w istniejących warunkach jest to wymaganie możliwe
do spełnienia.
Przypisy
1. Ageizm (wym. ejdżyzm, od ang. age – wiek) – to nierówne i krzywdzące traktowanie określonej osoby lub grupy osób ze względu na wiek.
2. Zob. np. Dyskryminacja osób starszych chorych na nowotwory. www.choroby.senior.pl/78,0,Dyskryminacja-osob-starszych-chorych-na-nowotwory,
11 847.html (dostęp 14.03.2012).
3. Por. P. Antosz: Równe traktowanie standardem dobrego
rządzenia. http://rownetraktowanie.gov.pl/sites/default/files/rowne_traktowanie_standardem_
dobrego_rzadzenia_-_raport_z_badan_ilościowych_ost_0.pdf (dostęp 10.10.2013).