Marks, Sartre i medycyna

21.01.2008
dr Andrzej Muszala
Międzywydziałowy Instytut Bioetyki Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie

Co wspólnego mogą mieć Karol Marks i Jean-Paul Sarte z medycyną? A jednak. Obaj filozofowie stali się nie tylko teoretykami dwóch głównych nurtów myślowych XIX i XX wieku, ale niejako symbolami różnych mentalności, które wywarły ogromny wpływ na funkcjonowanie społeczeństwa europejskiego ostatnich dziesięcioleci. Przejawiło się to także w naukach medycznych, a nawet w zwykłym podejściu lekarza do pacjenta. Pod wpływem marksizmu z jednej strony oraz liberalizmu (oraz jego najbardziej wyrazistej odmiany, jakim był sartrowski egzystencjalizm) z drugiej strony – stopniowo uległ zmianie wypracowany w starożytności etos hipokratejsko-samarytański medycyny, zmieniło się spojrzenie na chorego, na jego miejsce w społeczeństwie, na życie i śmierć człowieka. Warto się przyjrzeć temu nieco bliżej.

Wpływ marksizmu na etykę lekarską

Karol Marks (1818–1883) zbudował specyficzną koncepcję społeczeństwa opartego na "walce klas".[1] Sądził, że do przeprowadzenia odpowiednich zmian w społeczeństwie, w celu polepszenia sytuacji klasy robotniczej, niezbędne jest użycie siły. Siła była dla niego ostatecznie jedyną wartością. Dlatego w 1789 roku burżuazja miała rację, gdyż była klasą najsilniejszą; w wieku XIX siłą taką był proletariat, gdyż to właśnie on, wskutek rozwoju historycznego przebiegającego według ustalonych i naukowo sprawdzonych reguł materializmu dialektycznego, był klasą najsilniejszą. Marksistowska koncepcja człowieka zakłada, że jest on czysto materialnym bytem materialnej przyrody; z niej się rodzi i z nią pozostaje w stosunku pracy; w realizacji z nią wykształca – za pośrednictwem pracy – cechy ludzkie i naturalne, i do niej wraca po śmierci.[2] Człowiek jest zatem wytworem przyrody, a jego świadomość i myślenie są jedynie produktami mózgu. Człowiek żyje wyłącznie w środowisku o charakterze fizycznym i jest całkowicie zdeterminowany przez siły natury materialnej. Równocześnie człowiek jest rozumiany w marksizmie przede wszystkim jako istota społeczna; jest zależny od stosunków społecznych oraz rozwoju historii, podporządkowany ekonomii i przez nią określany.[3] Jako jednostka jest składnikiem większego organizmu społecznego i może się zrealizować tylko jako byt będący częścią gatunku. Rodzaj ludzki sam w sobie ma większą wartość niż pojedyncza osoba. Jedynym zadaniem jednostki jest zaangażowanie wszystkich sił w realizację świetlanej przyszłości społeczeństwa (państwa) i ta właśnie współpraca jest najwyższym wyrazem jego wolności.

Nietrudno zauważyć, jak brzemienne w skutki mogą być takie założenia dla refleksji etycznej, także na polu medycyny i nauk pokrewnych. Najpierw materialistyczna koncepcja człowieka, sprowadzająca go do poziomu zjawiska czysto biologicznego, powoduje, że jest on odczytywany wyłącznie jako cząstka przyrody i świata, na takim samym poziomie co inne żywe organizmy zwierzęce. Liczy się tylko jego ciało; duch jest jedynie wytworem wiecznej materii na odpowiednim poziomie organizacji. W związku z tym wszelkie "udoskonalanie" ludzkiego ciała jest jak najbardziej usprawiedliwione, z zastosowaniem technik inżynierii genetycznej i manipulacji na materiale dziedzicznym włącznie. Ciało nie jest własnością osoby, lecz większego organizmu społecznego, i dlatego należy dbać o jego odpowiednią sprawność oraz jak najlepsze funkcjonowanie. Gdy zaczyna ono szwankować, wówczas cała "maszyna" nie pracuje w sposób właściwy, dlatego też wadliwy "element" należy albo jak najszybciej "naprawić", albo "usunąć" i zastąpić go innym, bardziej produktywnym.[4] Mając na uwadze takie podejście do ludzkiego zdrowia, nietrudno zrozumieć, że w czasach swojej najokrutniejszej praktyki komunizm nie cofał się przed likwidowaniem jednostek, które okazywały się "elementami wstecznymi i rewizjonistycznymi", nie tylko gdy chodziło o "dobro klasy robotniczej", ale i o zdrową kondycję organizmu społecznego.[5]

Jeden z bioetyków, prof. Michel Schooyans z Uniwersytetu w Louvain (Belgia), posuwa się jeszcze dalej, twierdząc, że współczesna walka z zagrożonym ludzkim życiem w łonie kobiety czy też w domach starców jest nowym przejawem "walki klas".[6] Skoro w stosunkach międzyludzkich liczy się tylko siła, wówczas najsłabsi słusznie mogą być skazani na likwidację jako ci, którzy nie są w stanie wyegzekwować swych praw. Ponieważ ustawodawcy, lekarze czy rodzice są klasą silniejszą niż dziecko nienarodzone czy umierający człowiek, zatem ci pierwsi mają rację i im jedynie powinno przysługiwać prawo decydowania o przeżyciu lub nie danej jednostki. W tym miejscu dochodzi do całkowitego wypaczenia ducha socjalizmu, który miał brać w obronę osoby najsłabsze i najbardziej uciskane oraz zwalczać wszelkie objawy despotyzmu. "W świetle takiego wynaturzenia pierwotnej tradycji socjalistycznej problem liberalizacji aborcji jawi się jako jeden z najjaskrawszych wcieleń walki klas, w której bardziej uprzywilejowani prowadzą bezpardonową walkę ze słabszymi".[7] Dziecko niejednokrotnie staje się zagrożeniem interesów klasy silniejszej i w imię prawa oraz stworzonej specjalnie filozofii powinno być "zlikwidowane".

Wydaje się, że marksistowskie idee na długie lata zniszczyły etos medycyny oraz sumienia wielu lekarzy. W tradycyjnym, hipokratejskim rozumieniu lekarz służył zawsze chorej osobie, przedkładając jej dobro ponad wszelkie inne interesy prywatne czy publiczne. Tymczasem w koncepcji socjalistycznej "rolą lekarza jest leczenie ciała społecznego. Może on tego dokonywać bądź na życzenie społeczeństwa, bądź oferując swoje usługi z własnej inicjatywy, bądź też uczestnicząc bezpośrednio w sprawowaniu władzy".[8] Lekarz nie staje już na usługach konkretnej osoby, lecz większego organizmu, którym jest społeczeństwo (czy echem takiego ukierunkowania medycyny nie jest np. nowa forma przysięgi lekarskiej w wersji genewskiej z 1948 roku, w której lekarz nie przyrzeka już służyć "dobru chorego", lecz "dobru ludzkości", czyli społeczeństwa?). Takie wynaturzenie etosu lekarskiego prowadzi w prostej linii do totalitarnego odchylenia całej medycyny, które w najbardziej okrutny sposób urzeczywistniło się w realizacji idei narodowego socjalizmu w Trzeciej Rzeszy. W imię zdrowej kondycji narodu i higieny publicznej, przy wydatnym udziale lekarzy, narodowy socjalizm doprowadził do gloryfikacji "Übermenscha" i eliminacji "nieużytecznych".[9]
Podsumowując, należy stwierdzić, że ideologia marksistowska wprowadza zupełną zmianę w patrzeniu na zdrowie i życie ludzkie, na rodzinę i dziecko. Okazuje się, że marksizm nie jest tylko jedną z wielu teorii w rozwoju myśli filozoficznej, lecz ideologią, która w praktyce niesie ze sobą dalekosiężne skutki.

Wpływ egzystencjalizmu na etykę lekarską

Egzystencjalizm, szczególnie w myśli filozoficznej Jean-Paula Sartre´a (1905–1980), odegrał – podobnie jak marksizm – nie mniejszą rolę w rozumieniu człowieka chorego, szczególnie w stanach terminalnych. Istotną tezą sartrowskiego liberalizmu jest podejście do jednostki ludzkiej, która rozumiana jest jako całkowicie autonomiczna, i to w podwójnym sensie. Najpierw człowiek jest jedynym panem swojej egzystencji; nie zależy on od nikogo i jest odpowiedzialny za drugiego człowieka tylko o tyle, o ile podpowie mu to jego wolna wola. Ponadto ta całkowicie suwerenna wola i wolność bez żadnych ograniczeń determinują w sposób autonomiczny, co dla danego człowieka jest dobre, a co złe; co stanowi dla niego wartość, a co nie. Istnieje zatem ścisła zależność pomiędzy subiektywną i autonomiczną wolą ludzką a normą moralną, która staje się tym samym odbiciem poszczególnych interesów jednostki. To właśnie jednostka decyduje o treści normy moralnej.
Egzystencjalizm przypisuje najwyższą wartość ludzkiej wolności, która powinna znieść wszelkie ograniczenia.[10] "Dla wolności nie istnieją żadne inne granice, poza nią samą";[11] gdyby było inaczej, uprawnione jest nawet użycie siły, gdyż to moja siła jest miarą mojej wolności. Drugi człowiek, ograniczający moją wolność, jest moim największym agresorem; "piekło to inni"[12] – mówi Sartre. Wolność innych stoi w opozycji do mojej wolności i jest dla niej miarą; dlatego wyzwala moją agresję. Sartre, tak jak inni egzystencjaliści, przeciwstawia się wszelkim formom ingerencji innych osób w przestrzeń osobistej wolności, zwłaszcza gdyby stanowiła ona dla jednostki jakiekolwiek zagrożenie. W kwestiach bioetycznych oznacza to, że tylko sam człowiek – a nie ktoś inny czy jakaś norma zewnętrzna – ma prawo kierować swoim życiem oraz jego zakończeniem. Gdyby znalazł się on w sytuacji ciężkiej, nieuleczalnej choroby, ma pełną władzę zadecydować o możliwości zakończenia swojego życia przez akt eutanazji czy wspomaganego samobójstwa. Nietrudno zauważyć, że egzystencjalistyczna koncepcja ludzkiej wolności prowadzi do anarchizmu: źródłem prawa staje się podmiot całkowicie autonomiczny, którym jest ludzka wola. W takiej teorii rozum wprawdzie nie zostaje całkowicie usunięty na bok, jednakże jego rola jest zredukowana do obliczania rachunku korzyści i szkód i do podejmowania decyzji na bazie kryterium użyteczności dla jednostki danego postępowania. Rozum nie stanowi już władzy pozwalającej na ocenę, co jest dobre lub złe, sprawiedliwe lub nie; jest wyłącznie na usługach jednostki i nie otwiera jej na relacje z tym, co uniwersalne i obiektywne; nie jest już w stanie stwierdzić, że ponad tym co dzieli poszczególnych ludzi, jest także coś, co pozwala im wzajemnie się do siebie zbliżyć.

W teorii prawa opartego na takiej logice jedynym jego fundamentem może być individuum, całkowicie autonomiczne i oderwane od wszelkich uzależnień, związków i rzeczywistości obiektywnych. Jedyną bazą tworzenia podstaw życia społecznego jest ludzka wolność i gdy jednostki zmuszone są żyć razem, nie ma innej możliwości, jak tylko oprzeć się na jakiejś konwencji, umowie czy konsensie, który wyraża i gwarantuje poszanowanie interesów osób tworzących go. Umowy te są oczywiście skrajnie relatywne, gdyż dotyczą jedynie danego wycinka historii i określonego miejsca, będąc na doraźnych usługach konkretnej grupy społecznej w celu zagwarantowania jej maksimum korzyści. Z tego też powodu umowy czy konwencje mogą być zmieniane w zależności od interesów następnych grup społecznych, adaptujących je do nowych okoliczności, danej sytuacji, czasu czy miejsca. Dlatego też rozmaite normy i konsensy w bioetyce coraz rzadziej są wyrazem obiektywnego porządku i pragnienia zagwarantowania podstawowych praw osób chorych i najsłabszych, lecz raczej stają się wyrazem poszukiwania takiego modus vivendi wszystkich obywateli społeczeństwa, który by gwarantował maksimum przyjemności i dobrobytu jednostek.

Prowadzi to w prostej linii do tyranii silniejszych i bogatszych nad słabszymi, a szczególnie nad nienarodzonymi dziećmi czy pacjentami znajdującymi się w przewlekłym stanie wegetatywnym. Jeśli ich istnienie ogranicza pole wolności innych, lekarz – w imię poszanowania autonomii zainteresowanych członków rodziny czy społeczeństwa – ma nie tylko prawo, ale i obowiązek "usunięcia" tego ograniczenia. Lecz wtedy to już nie ontologiczny porządek bytów, lecz wolność jednostki jest źródłem wszelkiej moralności; a jeśli tak, to wszystkie organizmy społeczne powinny zagwarantować jej całkowitą autonomię i poszanowanie. Takie kryterium zastosowane do rozstrzygania kwestii etycznych w dziedzinie zdrowia i życia ludzkiego prowadzi w prostej linii do usankcjonowania aborcji czy eutanazji.

Podsumowanie

Z powyższego szkicu widać, że współczesne społeczeństwo i jego mentalność są w olbrzymim stopniu zdeterminowane przez wydarzenia historyczne ostatnich lat oraz rozwój niektórych nurtów myśli filozoficznej, zwłaszcza marksizmu i egzystencjalizmu. W dziedzinie medycyny przejawia się to w nowym podejściu do początku i kresu życia ludzkiego, do rozumienia ciała człowieka, miejsca chorego czy też roli lekarza w społeczeństwie. Powolna zmiana tradycyjnego etosu medycyny dokonuje się na ogół nieświadomie. Mało kto daje sobie dziś sprawę z tego, jak bardzo jesteśmy dziećmi określonej epoki i określonego systemu wartościowania, łączącymi w sobie bardzo zróżnicowane dziedzictwo sposobów filozoficznego pojmowania rzeczywistości.

Przypisy

1. K. Marks: Przyczynek do krytyki heglowskiej filozofii prawa. Przekł. T. Zabłudowski, L. Kołakowski. W: K. Marks, F. Engels: Dzieła. Przekład z 2. wyd. ros., 1.1. Warszawa, 1962; K. Marx: Early Writings. New York, T.B. Bottomore, 1964; K. Marx, F. Engels: Historischkritische Gesamtausgabe, hrsg. D. Rjazanow, V. Adoratsky. Frankfurt am Main, 1927; K. Marks, F. Engels: Manifest Partii Komunistycznej. W: K. Marks, F. Engels: Dzieła. T. IV. Warszawa, 1962; K. Marx, F. Engels: Das Kapital. Bd. I–III. Berlin, 1867–1894

2. C. Valverde: Antropologia filozoficzna. Poznań, Pallotinum, 1998: 81. Szerzej na ten temat zobacz: K. Marks: Rękopis trzeci. W: Rękopisy ekonomiczno-filozoficzne z 1844 r. Warszawa, 1958

3. Sami marksiści zaczęli dostrzegać rolę indywidualnego człowieka jako podmiotu życia społecznego dopiero od lat 60. XX wieku; por. A. Schaff: Marksizm a jednostka ludzka. Warszawa, 1965

4. M. Schooyans: L'Evangile face au desordre mondial. Paris, Fayard, 1997: 74 n.

5. M. Schooyans: L'enjeu politique de l'avortement. Paris, OEIL, 1991: 103 n.

6. M. Schooyans: L'Evangile face au desordre mondial, dz. cyt., s. 42–44; tenże: L'enjeu politique de l'avortement, dz. cyt., s. 101–103

7. M. Schooyans: Aborcja a polityka. Tłum. K. Deryło. Lublin, KUL, 1991: 122

8. Tamże

9. Tamże; por. także M. Schooyans: L'Evangile face au desordre mondial, dz. cyt., s. 74

10. W interpretacji Sartre´a człowiek, dzięki swej wolności, jest własnym "projektem". Jego wolność jest absolutna. Por. J.P. Sartre: L'existentialisme est un humanisme. Paris, 1964: 22n. 67–70

11. J.P. Sartre: L'etre et le neant. Essai d'ontologie phenomenologique. Paris, 1955: 514

12. J.P. Sarte: Huis clos. Paris, 1944: 114