"Musimy kontrolować sami siebie"

27.10.2020
Tomasz Więcławski

Jeszcze jest za wcześnie, by mówić, że dane o liczbie zakażeń z ostatnich dni wskazują na kontrolowanie epidemii - ocenił dr n. med. Paweł Rajewski, specjalista chorób zakaźnych. Przyznał, że zahamowanie wzrostu zakażeń w kolejnych dniach byłoby dobrym sygnałem, ale on jest ostrożny w takich prognozach.

Rajewski, który jest kujawsko-pomorskim wojewódzkim konsultantem w dziedzinie chorób zakaźnych ocenił, że to jeszcze za wcześnie, abyśmy obserwowali skutki obostrzeń m.in. w zakresie zamknięcia szkół, gastronomii czy wprowadzenia w całym kraju czerwonej strefy.

"Wymierne korzyści tych rozwiązań będzie można zobaczyć za 2-4 tygodnie. Być może, ale podkreślam — być może — jest tak, że w obecnej statystyce zaczyna być minimalnie widać skutek naszych apeli o przestrzeganie zasad dystansu i dezynfekcji oraz obowiązku zasłaniania ust i nosa. Rzeczywiście wróciliśmy do noszenia maseczek, ale dlatego, że są za to kary finansowe i w końcu się to kontroluje. Musimy jednak kontrolować sami siebie i nie udawać, że przestrzegamy obostrzeń, a gdy nikt nie widzi ściągać maskę na brodę" - powiedział ekspert.

Pytany, jaka granica dziennych zakażeń powodowałaby, że służba zdrowia mogłaby spokojnie radzić sobie z epidemią, ocenił, iż byłoby to ok. 5000 nowych dobowych przypadków zakażenia. "W tej chwili jest to 10 tysięcy dziennie i widać, że w niektórych miejscach czy regionach służba zdrowia jest już niewydolna. To ostatni moment, gdy to wszystko jeszcze jakoś funkcjonuje" - dodał.

Pytany o epidemiologiczne skutki przetaczających się przez Polskę protestów przyznał, że mogą one wpłynąć na wzrost liczby zakażeń za 2-3 tygodnie, bo specyfika manifestacji zakłada skandowanie, krzyk, a działając w emocjach trudno zachowywać zasady dystansu społecznego.

"Pamiętajmy, że ci, którzy dziś są w szpitalach, przebywają w nich 10-13 dni, gdy są w stanie średnim, bądź średnio-ciężkim. Te łóżka wówczas są zajęte i nie można ich wykorzystywać dla nowych pacjentów. Do szpitali kładzie się tych, którzy wymagają tlenoterapii, podania leków — remdesiwiru czy osocza. Samo leczenie remdesiwirem trwa ok. 5 dni. Ten lek — razem ze stosowaniem osocza i podawaniem tlenu przynosi wymierne korzyści, ale wtedy, gdy jest włączony odpowiednio szybko. U pacjentów, którzy wymagają już podłączenia do respiratora, ten środek nie przynosi poprawy" - podkreślił dr Rajewski.

Zakończył stwierdzeniem, że jest ostrożny w optymistycznym patrzeniu na rozwój epidemii, bo ona w jego ocenie jeszcze nie jest znów pod kontrolą, a nagły, dalszy wzrost zakażeń może w kolejnych tygodniach czekać polską służbę zdrowia.

Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!