Wietnam walczy z wariantem Delta

31.07.2021
Tomasz Augustyniak

W Wietnamie trwa dramatyczna fala zachorowań na COVID-19. W największych miastach obowiązuje godzina policyjna, a wiele osób uciekło z nich na wieś. Walka z wariantem Delta koronawirusa to strach i niepewność jutra - mówią mieszkańcy Wietnamu.

Lucas Nguyen, pracownik firmy handlowej z Hanoi, aż do maja niemal nie odczuwał skutków pandemii. "Przez półtora roku zdarzały się okresy z zamkniętymi lokalami, odwołano niektóre wydarzenia kulturalne, czasami w telewizji słyszało się o otoczeniu kordonem sanitarnym jakiejś wsi. Ale poza tym życie toczyło się zwyczajnie" - mówi.

Do później wiosny Wietnam, dzięki restrykcyjnym przepisom, powszechnej kampanii testów i śledzenia kontaktów zakażonych, mógł się pochwalić liczbą zachorowań na COVID-19 na dwucyfrowym poziomie dziennie - jednym z najlepszych rezultatów na świecie.

Pierwsze oznaki kolejnej fali zakażeń zaczęto obserwować w maju, lecz do końca miesiąca w całym kraju potwierdzono zaledwie 7,2 tys. zakażeń koronawirusem. W kolejnych tygodniach wzrost ich liczby znacznie przyspieszył, a w końcu lipca oficjalne dane mówią już o ponad 141 tys. chorych na COVID-19 i śmierci 1161 pacjentów.

Przedstawiciele Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) winą za dramatyczny wzrost liczby chorych obarczają wariant Delta. Zwracają uwagę na ogniska zachorowań o niejasnym pochodzeniu w wietnamskich parkach przemysłowych, szpitalach, osiedlach mieszkaniowych, a nawet w ośrodkach kwarantanny. Do pogarszającej się sytuacji epidemicznej mogły się przyczynić także nieszczelne granice z Kambodżą i Laosem, przez które do kraju wracali zainfekowani tam Wietnamczycy, i majowe jednopartyjne wybory parlamentarne, w których głosowało prawie 70 mln osób. W dodatku od wielu tygodni mieszkańcy wielkich miast starają się z nich wydostać - początkowo masowo rezerwowali loty, a gdy ograniczono ich liczbę, drogą lądową wyjeżdżali do okolicznych wsi i uważanych za bezpieczne górskich prowincji.

Dla Lucasa Nguyena życie w czasie czwartej, najbardziej dotąd niszczycielskiej fali epidemii, oznacza ciągłą niepewność i próby przystosowania się do nakładanych i zdejmowanych zakazów. "Już w maju mieliśmy w Hanoi przejściowy lockdown. Zamknięto salony masażu, kluby karaoke i odwołano większe imprezy, a w kawiarniach i restauracjach można było zamawiać tylko na wynos. Później, na początku czerwca, kawiarnie i restauracje otwarto, ale po tygodniu albo dwóch z dnia na dzień znowu je zamknęli" - mówi.

W ubiegłą sobotę w 5-milionowej wietnamskiej stolicy wprowadzono mające potrwać 15 dni obostrzenia, w tym zakaz zgromadzeń większych niż dwuosobowe i trwającą od 18 do 6 rano godzinę policyjną. Nakazano zamknięcie większości firm i zabroniono wychodzenia z domów bez ważnego powodu. "Do miasta nie można wjeżdżać ani z niego wyjechać, a przy każdym wyjściu na bazar po zakupy trzeba mieć ze sobą osobne pozwolenie z pieczątką. Ci, którzy pracują w jeszcze otwartych sektorach, muszą dostać od pracodawcy list potwierdzający, gdzie są zatrudnieni" - relacjonuje Nguyen. "Wszędzie rozstawione są barierki i policyjne blokady. Policjanci sprawdzają wszystkim dokumenty i pytają o powód wyjścia z domu. Jeśli nie poda się wystarczająco ważnego, można być odesłanym albo dostać mandat" - dodaje. Przy wjazdach do okolicznych wsi ustawiono szlabany. Wpuszczani i wypuszczani są tylko ich mieszkańcy, ale i oni mogą wyjechać na zakupy najwyżej raz dziennie.

strona 1 z 2
Aktualna sytuacja epidemiologiczna w Polsce Covid - aktualne dane

COVID-19 - zapytaj eksperta

Masz pytanie dotyczące zakażenia SARS-CoV-2 (COVID-19)?
Zadaj pytanie ekspertowi!